• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

WIERSZE

Strony

  • Strona główna
  • Życie w pigułce 1
  • Życie w pigułce 2
  • Życie w pigułce 3
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Kategorie postów

  • proza, poezja (1)

Archiwum

  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Najnowsze wpisy, strona 6

< 1 2 ... 5 6 7 8 9 ... 62 63 >

UDAWANA MIŁOŚĆ

ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
 
Kiedy Ulka z Luśką stanęły przed domem Łucji, trochę poczuły się nieswojo, nie umiały tego nazwać, ale coś było nie tak. Pełne niepokoju zapukały do drzwi. Po krótkiej chwili otworzył im Sebastian. 
Mama śpi, powiedział.
Weszły najpierw do kuchni. Popatrzyły jedna na drugą. 
Nie jest dobrze, powiedziała Ulka, ona nigdy by nie dopuściła do takiego czegoś. 
Luśka była przerażona, a jednocześnie poczuła pretensje do samej siebie, że mimo wszystko nie powinny były jej z tym wszystkim zostawić.
To jest chlew, wyszeptała Luśka, i usiadła przy stole. 
Musimy coś z tym zrobić, zaczęła, takie z nas przyjaciółki?
Już się tak nie biczuj, zaczęła Ulka, tylko bierzemy się do roboty.
Chodź najpierw do niej, powiedziała Luśka, może czegoś potrzebuje.
Kiedy weszły do sypialni, i tutaj był niezły bałagan.
Matuchno kochana, co ona zrobiła z tego domu?
Cicho bądź, skarciła ją Ulka, może słyszy.
Podeszły do łóżka, gdzie niczym w barłogu spała Łucja.
Luśka dotknęła jej ręki, była gorąca, jakby miała temperaturę. Potrząsnęła ją za ramię, pełna obawy o życie przyjaciółki, zaczęła nią telepać za oba ramiona. Łucja otworzyła oczy.
Chcę spać, po co przyszłyście, dodała?
Martwimy się o ciebie.
Naprawdę, dlatego mnie zostawiłyście z poczuciem winy i odrzucenia?
To były nerwy, wszystkie byłyśmy skołowane, a poza tym, wszystkim nam się posypało w życiu,
I co, mam wam współczuć czy co?
Łucja, zaczęła Ulka, proszę cię, podnieś się, i weź prysznic, a my zajmiemy się domem i dziećmi, tylko nie kładź się do łóżka.
Dajcie mi spokój, odparła, jestem zmęczona.
Cholera, wyrwało się Luśce, nie jest dobrze. dzwonię do Janka, niech tu przyjedzie ze swoim kolegą, niech się na coś przydadzą, Luśka chyba ma depresję.
Tego już za wiele, przez te zdrady wszyscy się wykończymy, powiedziała Ulka, i cicho zamknęła drzwi od sypialni.
Od czego zaczynamy, zapytała?
Może od kuchni, potem łazienka, pokoje dzieci, a na koniec może nam się uda wywabić Łucję z sypialni.
Wzięły się do pracy, nie oszczędzając swoich mężów.
Co ona ze sobą zrobiła, powiedział Jan, kiedy razem z lekarzem weszli do sypialni Łucji.
Idź do kuchni, pomożesz dziewczynom, powiedział Paweł, kolega z lat szkolnych Jana. 
Był dobrym psychiatrą a jednocześnie psychologiem, znał się dobrze na depresji, wiedział też, jak rozmawiać z chorymi.
W kuchni natomiast zaprzęgły go dziewczyny do wynoszenia śmieci, a było co wynosić.
Tomek ściągnięty przez żonę, zajął się chłopcami, to znaczy razem z nimi sprzątali podwórko.
Zarówno Tomek jak i Jan nie chcieli sprzeciwiać się żonom, ponieważ wiedzieli, że są na tak zwanym warunkowym, zawsze mogły im wysunąć gruby kaliber, to znaczy ich zdrady, dlatego woleli dla świętego spokoju nie narażać się.
W końcu Janek pozwolił sobie na uwagę, że tu powinien być Marian, bo to jego dom i jego dzieci.
To zadzwoń do niego, co nam mówisz, odcięła się Łucja, on jest dorosły, chyba zdaje sobie sprawę z tego, że Łucji nie jest obojętny. 
A myślisz, że on nie cierpi, dodał swoje Tomek?
Lepiej nic nie mów, tylko bierz się za robotę, powiedziała Ulka, bo do nocy nie zrobimy, a jeszcze zobacz do lodówki, czy dzieci mają co jeść.
Lodówka świeciła pustkami. Kobiety patrzyły na półki w lodówce, nie dowierzały, dzieci nie mają co jeść.
W tym momencie z pokoju wyszedł Paweł. Muszę zabrać ją na oddział, powiedział.
Matuchno kochana, złapała się za głowę Ulka, aż tak źle?
Tak, ona próbowała się zabić, nikt tego nie zauważył?
Stali przerażeni, nie mogli z siebie wydobyć słowa. 
W końcu Luśka nie wytrzymała, ja go zabiję.
Nikogo nie zabijesz, odpowiedział Janek, dzwonię po niego.
Słuchaj, krzyczał do słuchawki kiedy już Marian odebrał, natychmiast wracaj do domu, i to szybko, jak nie chcesz żeby cię dziewczyny oskalpowały.
Co się stało, zapytał?
Co się stało, zostawiłeś rodzinę, ot co się stało, a Łucja właśnie siada do samochodu i wiozą ją do psychiatryka.
Gdzie ją wiozą?
Na słuch ci padło, do szpitala jedzie, próbowała się zabić, a nikt tego nie zauważył, bo nikogo koło niej nie było.
Zaraz będę odpowiedział, i się rozłączył.
Był przerażony, a co z dziećmi teraz będzie, on pracuje i to dużo.
Zdawał sobie sprawę z tego, że teraz na niego spada opiekowanie się dziećmi. Ale czy da sobie radę?
A od czego są przyjaciele.
23 grudnia 2020   Dodaj komentarz

UDAWANA MIŁOŚĆ

ROZDZIAŁ OSIEMNASTY
 
Marian po rozmowie z Janem miał mętlik w głowie. Nie myślał racjonalnie, i to co Janek mu uzmysłowił, utkwiło mu w głowie.
Tylko jak ma sobie poradzić z własnymi emocjami?
Nie zastanawiał się nad tym, co czuje Łucja. 
Nie są jeszcze starzy, zatem Łucja wkrótce znajdzie sobie jakiegoś mężczyznę. 
A  przecież kiedyś minie mu rozgoryczenie, i też będzie chciał sobie ułożyć życie, chociaż na razie nie ma na to ochoty. 
A co na to wszystko dzieci? 
Zaczną pytać, co się stało. Być może dowiedzą się w szkole, czy też od sąsiadów.
Marian wiedział, że podejmuje ryzyko, za które być może zapłacą w jakimś stopniu dzieci.
Jednak nie mógł postąpić inaczej, nie był w stanie wybaczyć Łucji i Michałowi. Julka może to inaczej odbiera, ale on nie daje sobie z tym rady.
W tym czasie Łucja rozmawiała z Joanną, która starała się namówić ją na spotkanie, bo przecież nie może ciągle sama siedzieć w domu.
Nie jestem sama, broniła się, przecież mam dzieci.
Ja to rozumiem, odparła Joanna, ale zobaczysz, rozerwiesz się, będzie miło, zgódź się.
Nie, nie mam na to nawet ochoty, odparła, zajmę się dziećmi i może zapomnę o bólu.
Nie zapomnisz, będzie się za tobą ciągnął przez całe życie. 
Aśka, daj mi spokój, zdenerwowała się Łucja, ja mam problemy, a ty mi wyjeżdżasz ze spotkaniami.
Jak nie to nie, obraziła się Joanna, ale jak zmienisz zdanie, daj mi znać.
Kiedy Joanna wyszła, Łucja rozpłakała się. Potrzebowała swoich przyjaciółek, ale przecież one pogniewały się na nią. Została sama. Bardzo bolało, bo przyszło jej płacić za błędy, których nie pamięta.
Marian w tym czasie szukał odpowiedniego prawnika, który zajmie się jego rozwodem. Nie ma na co czekać, pomyślał, im szybciej, tym mniej będzie bolało.
Zadzwonił telefon. Spojrzał na numer, i trochę się wystraszył. Co ja mu powiem? 
Co się stało synku, odezwał się do słuchawki? 
Dlaczego tato nie przychodzisz do domu, mama ciągle płacze, a my nic nie rozumiemy.
Nie mogę Wiktorku, na razie nie mogę.
Ale możesz z nami się spotkać, dopytywał syn?
Zawsze mogę, ale może umówimy się do zoo?
Dobrze, odparł Wiktor, to o której godzinie i kiedy?
Na sobotę, będzie dobrze, odparł Marian?
Kiedy ustalili godzinę, rozłączył się i pomyślał, że nie będzie to łatwe również dla dzieci. One potrzebują też i ojca, a on nie będzie z nimi tak, jak kiedyś.
Łucja  kiedy już ugotowała obiad, położyła się, ponieważ nie miała siły nic robić. Jej ciało nie żyło, a mózg pracował na zwolnionych obrotach. Ciągle przysypiała.
Dzieci Łucji nie wiedziały co się dzieje, nic im nie mówiła, tylko albo płakała, albo spała. Przestała dbać o siebie, dom, częściowo i o dzieci. Zapadała w depresję.
Nie mając wsparcia od rodziców, chłopcy zadzwonili do Ulki.
Ciocia, zapytał Sebastian, my nie wiemy co się dzieje, mama płacze, taty nie ma. W domu nic nie zrobione, tylko mama ugotuje obiad, a zmywać musimy sami. Nic nie rozumiemy.
Ulka, mając swoje problemy, nie wiedziała co ma zrobić. Kiedy skończyła rozmawiać z dziećmi, zadzwoniła do Luśki. 
Słuchaj, zaczęła, chyba musimy iść do Łucji, ona się rozsypuje, dzieci są zaniedbywane, jeszcze je zabierze opieka.
Sama sobie na to zapracowała, zaczęła Luśka, teraz płaci za swoją głupotę.
Właśnie, głupotę, odparła Ulka, zwłaszcza, że oboje nic nie pamiętają. A co, jeśli im ktoś coś dosypał do drinków?
A ty te swoje teorie spiskowe wysnuwasz, nic się nie stało, ale dobrze, pójdziemy. Może faktycznie trzeba się przełamać i pójść jej pomóc.
Dobrze, dodała Luśka, zaraz będę po ciebie i zajrzymy do niej.
Różne są rodzaje przyjaźni, ale przyjaźń, która umie wybaczyć, jest prawdziwa.
21 grudnia 2020   Dodaj komentarz

UDAWANA MIŁOŚĆ

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
 
Następnego dnia kiedy dzieci poszły od szkoły, Łucja wzięła prysznic, zrobiła makijaż,  fryzurę, i  ubrała jego ulubioną sukienkę. Sam ją kupował, kiedy mieli iść na przyjęcie, a w ostatniej chwili okazało się, że ona nie ma co na siebie nałożyć. Wtedy stanął na wysokości zadania, i przy pomocy właścicielki butiku wybrał tę właśnie sukienkę.
Teraz stanęła przed drzwiami kawiarni, niepewna co ją zaraz spotka. Pierwsza euforia minęła i pojawiły się lęki.
Marian siedział przy jednym ze stolików, ale jego myśli biegały gdzieś, ponieważ nawet nie zauważył, że stoi przed nim żona.
Witaj kochanie, powiedziała, a serce niespokojnie zabiło.
Jesteś, siadaj proszę, musimy porozmawiać.
Łucja usiadła, wlepiła w męża te swoje piękne oczy, i bardzo się bała.
Dużo myślałem, zaczął, i doszedłem do wniosku, że najlepszym dla nas rozwiązaniem w tej sytuacji jest rozwód.
Tego się nie spodziewała. 
Bo widzisz, ciągnął dalej, ja nie potrafię być z tobą po tym, co mi zrobiłaś. Nie mógłbym razem z tobą jeść, spać, czy oglądać program w telewizji. Po prostu nie dałbym rady.
Łucja pomyślała, że upokażać się nie będzie, zatem nie będzie prosić o przebaczenie, bo nie czuła się winna. Przecież nic nie pamięta.
Zrobisz jak zechcesz, powiedziała, wstała od stołu i po prostu wyszła.
Łzy same cisnęły się jej do oczu. To już koniec, nie ma małżeństwa, pomyślała. 
Jak ja to powiem dzieciom?
Marian wyszedł z kawiarni, nie czuł się z tym dobrze, przecież kochał Łucję, a ona wywinęła mu taki numer. Trudno, musi sobie poradzić z tą sytuacją. Ma pracę, to pochłonie całą jego energię, i póki co, wystarczy.
Łucja nie miała z kim porozmawiać, przypomniała sobie o Joannie. Wybrała numer i usłyszała w słuchawce głos Joanny.
Miło, że zadzwoniłaś, coś się stało?
Tak, Marian chce rozwodu.
O, to grubo, może jeszcze ochłonie i przemyśli?
Już przemyślał, oznajmił mi to przed chwilą.
Chcesz, to przyjadę do ciebie?
A możesz teraz póki dzieci nie ma?
Oczywiście, zaraz będę.
Łucja weszła do domu. Powiało smutkiem i ciszą. Jeszcze parę tygodni temu byli szczęśliwym małżeństwem, a teraz kończy się szczęście.
Już jestem, odezwała się Joanna jak tylko przekroczyła próg domu Łucji. Płakałaś, zapytała?
Nie mogę sobie z tym poradzić, zaczęła, to jakiś koszmar, płacę za coś czego nie pamiętam.
Pić też trzeba umieć, zaczęła Joanna, upiłaś się i po tobie jak widać.
Ale już nie płacz, wszystko powoli się poukłada. To nie koniec świata. Pamiętaj, masz dzieci, nie mogą cię widzieć w takim stanie.
Może połóż się, ja coś ugotuję, żeby dzieci miały obiad, w końcu nic nie wiedzą, i nie rozumieją co się z mamą dzieje.
Łucja poszła do sypialni, a Łucja złapała się za głowę, muszę to jakoś ogarnąć. Była drugi raz w tym domu, nie miała pojęcia co gdzie jest, i co ugotować dzieciakom, a nie chciała już męczyć tym Łucji.
Trochę to potrwało, ale udało się, zrobiła obiad, a kiedy zdziwione dzieci przyszły, oznajmiła, że ciocia Joanna dzisiaj gotowała i że ma nadzieję, że smaczne.
Marian w tym czasie spotkał się z Janem. Musiał z kimś porozmawiać, z kimś, kto zna sytuację.
Kiedy usiedli przy piwie, Jan nie pochwalił zachowania Mariana.
Zobacz jak to jest, żony nam poprzebaczały, ty jesteś z naszego grona jeden mężczyzna poszkodowany, i nie przebaczasz. Jakby tak nasze żony nam nie przebaczyły, to dzisiaj te małżeństwa byłyby przeszłością. I kto tu jest mądrzejszy?
Ale stary, ja nie mogę na nią patrzeć.
Myślisz, że mojej Luśce jest łatwo, że może na mnie patrzeć? Ale ona wie, że dzieci są najważniejsze, cierpi, ale jesteśmy razem. Powiedziała mi, że jak dzieci odejdą już z domu, to mnie zostawi. Ja jednak myślę, że do tego czasu rany w sercu się zabiźnią.
Tak samo Julka i Ulka, też nie odchodzą, po prostu próbują zcalić małżeństwa. A ty uniosłeś się męskim ego. Nie wyjdziesz na tym dobrze, zobaczysz.
Marian nie widział co ma myśleć, jednak nie mógł sobie wyobrazić życia pod jednym dachem z kobietą, która go zdradziła.
Trudno powiedzić jakie jest najlepsze wyjście z takiej sytuacji, jednak jest coś takiego jak przebaczanie i wiara w człowieka.
18 grudnia 2020   Dodaj komentarz

UDAWANA MIŁOŚĆ

ROZDZIAŁ SZESNASTY
 
Łucja pozostawiona sama sobie, bez Mariana, przyjaciółek czuła się okropnie. Porzucona, odtrącona, zapomniana.
Różne myśli przychodziły jej do głowy. Wiedziała, że musi sobie znaleźć pracę, są przecież dzieci. Wprawdzie od Mariana dostaje pieniądze i to sporo, to jednak potrzebuje też na swoje wydatki. Przyzwyczajona do luksusu, musiała zarobić na kosmetyki czy fryzjera. 
Tak rozmyślając usłyszała dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć. W drzwiach stała Joanna, przyjaciółka z lat szkolnych.
Skąd się tutaj wzięłaś, krzyknęła Łucja?
Przyjechałam do rodziców, i dowiedziałam się, że nieźle nawywijałaś?
Już wiesz, powiedziała z rezygnacją w głosie Łucja.
Wiem, plotki jak zwykle szybko się rozchodzą.
Wejdź, nie będziemy rozmawiać w drzwiach.
No to opowiadaj, zaczęła Joanna kiedy już zasiadły do kawy.
Co tu opowiadać, byliśmy wszyscy pijani, i tyle pamiętam, a rano zobaczyłam filmik z moim i Michała udziałem.
Marian mnie zostawił, to znaczy wyprowadził się do hotelu, płaci na dzieci, a ja szukam pracy.
Ej, kobieto, nie rezygnuj z walki o męża. Czas leczy rany, zobaczysz, wszystko się poukłada.
A dziewczyny też cię zostawiły?
Tak, żadna się nie odzywa, i wcale się nie dziwię, też bym się sama do siebie nie odzywała.
Posłuchaj, zaczęła Joanna, też miałam w swoim małżeństwie taką akcję. Pogodziliśmy się z moim Mirkiem i mamy synka Karola, i miłość kwitnie. 
Kto kogo zdradził, zapytała Łucja?
Najpierw on mnie, a potem ja jego i się wyrównało.
To co, teraz Marian powinien mnie zdradzić?
A co, niech się zabawi i zobaczy, że to nie jest wcale takie fajne.
Chyba upadłaś na głowę, oburzyła się Łucja.
A ty skąd wiesz, czy czasami już cię nie zdradził?
Tego nie wiem, i nie chcę wiedzieć.
Kochana, to tylko odreagowanie sytuacji.
Dziwnie się zabawiacie w tym waszym małżeństwie.
Oj tam, zaraz dziwnie. Lubimy spotykać się z innymi parami, tak dla pikanterii.Mówię ci, to odświeża związki.
Jesteście porypani, Łucja nie mogła wyjść z oburzenia. 
Jak nie chcesz, to nie musisz, ja tylko chciałam wam pomóc.
Nie dziękuję, powiedziała Łucja, lepiej już sobie idź, jak nie chcesz ze mną normalnie rozmawiać, tylko o tym waszym spotykaniu się z innymi parami.
Marian w tym czasie był w pracy.
Często myślał o swoim małżeństwie. Jednak nie był w stanie przebaczyć żonie. Zaczął myśleć o rozwodzie. Dzieci zostaną z Łucją, bo on pracuje, i musi być zawsze do dyspozycji, żeby dopilnować wszystkiego. Musi o tym porozmawiać na spokojnie z Łucją i przygotować do tego dzieci.
Kiedy spotyka się z dzieciakami, okłamuje ich, że tatuś musi na razie mieszkać w hotelu, żeby być blisko pracy. Jednak z czasem połapią się, że przecież ma samochód, co za różnica czy mieszka kilometr od pracy, czy dziesięć kilometrów.
Tak rozmyślając zadzwonił do Łucji.
Miło że dzwonisz, powiedziała.
Daruj sobie, odparł, chciałbym z tobą porozmawiać, ale może w kawiarni?
Dobrze, kiedy?
Może jutro jak dzieci nie będzie w domu, żebyś nie musiała najmować opiekunki.
Masz rację, tak zrobimy, to o której?
O dziesiątej, będzie dobrze?
Oczywiście, zatem do jutra do dzieciątej.
Łucja uchwyciła się nadziei, że Marian chce się pogodzić. Będzie w tej błogiej nieświadomości tkwiła, aż do rana.
Nie wiedziała co robić, chciała z kimś porozmawiać, a nie miała z kim. Została sama ze sobą, i oczywiście z dziećmi.
Muszę koniecznie iść do pracy, pomyślała, bo inaczej dostanę kręćka.
Z tą myślą zabrała się za obiad, przecież dzieci nie mogą odczuć tej sytuacji na sobie, są niczemu nie winne, a co gorsza, nieświadome tego, co je czeka.
No cóż, pomyślała, zrobię pomidorową.
15 grudnia 2020   Dodaj komentarz

UDAWANA MIŁOŚĆ

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
 
Siedzieli we trójkę  w kawiarni; Jan, Luśka i Monika. 
Rozmowa się nie kleiła. Każde z nich wpatrzone w swoją filiżankę, jakby tam znajdowała się odpowiedź na trudne pytania.
W końcu ciszę przerwała Luśka. Długo tak będziecie milczeć? Może coś ustalicie. Ja nie chcę niczego sugorewać, bo bym jeszcze powiedziała coś, co by się wam nie spodobało.
Spokojnie kochanie, próbował uspokoić Luśkę, wiedział, że jak zacznie, to będzie potok słów.
Czego pani oczekuje, zapytała, to znaczy ile chce pani tych alimentów?
Monika popatrzyła na nią, i powiedziała, że musi leczyć Zosię, więc są jej potrzebne dodatkowe pieniądze.
To ile pani potrzebuje, zapytała Luśka, świadoma, że Monika będzie chciała wyciagnąć jak najwięcej.
Do końca roku potrzebuję trzydzieści tysięcy na leki.
Ile!? Luśka aż krzyknęła.
Ja nie mam takiej sumy, powiedział Jan, a poza tym też mam dzieci i żonę. Mam swoje wydatki.
Wasze dziewczynki mają wszystko, zaczęła Monika, a ja mogę Zosi dać niewiele.
Jak pani powiedziała, dziewczynki, oburzyła się Luśka?
Źle pani odrobiła lekcje, my mamy córkę i syna, a nie dwie dziewczynki.
Przepraszam, źle widocznie zrozumiałam.
To wy rozmawialiście o naszych rodzinnych sprawach?
Kochanie, nie denerwuj się, to nic nie da.
Widzę, że pani myślała, skoro mamy dom, samochód, i jakieś dochody, to można z nas wydoić jak z cielnej krowy?
Proponuję oddać sprawę do sądu, powiedziała Luśka, bo inaczej się nie dogadamy. A ty, zwróciła się do męża, nie masz prawa jej dawać żadnych pieniędzy bez pokwitowania. Oczywiście, dostanie pani zaraz jakieś pienądze, bo dziecko nie jest niczego winne, ale skubać nie będzie nas pani.
Janek, weź od pani numer konta, dodała, i zniknęła za drzwiami kawiarni.
To było ponad jej siły, musiała pilnować, żeby ta jędza nie omotała Jana i nie oskubała z oszczędności.
Usiadła w samochodzie i rozpłakała się. Nie będzie jej łatwo, musi zacisnąć zęby i jakoś wytrwać do końca.
W tym czasie Janek porozmawiał z Moniką. Ustalili, że da jej jednorazowo dziesięć tysięcy złotych. Doszli też do porozumienia co do stałych alimentów, to znaczy tysiąc złotych miesięcznie, i będzie widywał raz w miesiącu Zosię.
Janek nie wiedział jak to wszystko pogodzić, wiedział, że wali mu się małżeństwo. Nie był pewien, czy Luśka da sobie radę emocjonalnie. A dzieci? Małgosia i Filip są mali, jeszcze nie rozumieją wszystkiego. Kiedyś się dowiedzą. Nie chce wiedzieć co wtedy pomyślą o nim. Czy zechcą widywać Zosię?
Tak rozmyślając wsiadał do samochodu. Spojrzał na Luśkę i serce mu szybciej zabiło. Luśka siedziała jakby była sparaliżowana. Wzrok utkwiony przed siebie, jakby tam gdzieś było coś interesującego.
Co się dzieje kochanie?
Jedźmy od domu, powiedziała, jak najdalej od tego miejsca.
Włączył silnik i ruszył.
Co ustaliliście, zapytała?
Kiedy jej powiedział, jak załatwił sprawę alimentów, nie odrzekła nic, dalej patrzyła przed siebie.
Kochanie, zaczął, porozmawiaj ze mną, przecież rozchorujesz się jak będziesz sama próbowała sobie z tym poradzić.
Nie będę się przecież spotykał z Moniką, tylko raz w miesiącu spotkam się z Zosią, dziecko nie jest winne niczemu.
Nie, dziecko nie, tylko wy żeście zgotowali katorgę dla mnie, jeszcze nie wiadomo czy nasze dzieci z tym się pogodzą, a i Zosia też nie będzie miała normalnego życia. Fajnie, nie?
Nie cofnę czasu, powiedział, ila mam przepraszać, sam też sobie nie mogę przebaczyć, ale trzeba żyć dalej.
Kochanie, dodał, kiedyś mi przebaczysz, teraz to jest wszystko jeszcze bardzo bolesne.
Luśka już nic nie odpowiedziała, siedziała w samochodzie i pomyślała tylko, że musi ugotować obiad.
15 grudnia 2020   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 5 6 7 8 9 ... 62 63 >
Halszka70 | Blogi