UDAWANA MIŁOŚĆ
ROZDZIAŁ OSIEMNASTY
Marian po rozmowie z Janem miał mętlik w głowie. Nie myślał racjonalnie, i to co Janek mu uzmysłowił, utkwiło mu w głowie.
Tylko jak ma sobie poradzić z własnymi emocjami?
Nie zastanawiał się nad tym, co czuje Łucja.
Nie są jeszcze starzy, zatem Łucja wkrótce znajdzie sobie jakiegoś mężczyznę.
A przecież kiedyś minie mu rozgoryczenie, i też będzie chciał sobie ułożyć życie, chociaż na razie nie ma na to ochoty.
A co na to wszystko dzieci?
Zaczną pytać, co się stało. Być może dowiedzą się w szkole, czy też od sąsiadów.
Marian wiedział, że podejmuje ryzyko, za które być może zapłacą w jakimś stopniu dzieci.
Jednak nie mógł postąpić inaczej, nie był w stanie wybaczyć Łucji i Michałowi. Julka może to inaczej odbiera, ale on nie daje sobie z tym rady.
W tym czasie Łucja rozmawiała z Joanną, która starała się namówić ją na spotkanie, bo przecież nie może ciągle sama siedzieć w domu.
Nie jestem sama, broniła się, przecież mam dzieci.
Ja to rozumiem, odparła Joanna, ale zobaczysz, rozerwiesz się, będzie miło, zgódź się.
Nie, nie mam na to nawet ochoty, odparła, zajmę się dziećmi i może zapomnę o bólu.
Nie zapomnisz, będzie się za tobą ciągnął przez całe życie.
Aśka, daj mi spokój, zdenerwowała się Łucja, ja mam problemy, a ty mi wyjeżdżasz ze spotkaniami.
Jak nie to nie, obraziła się Joanna, ale jak zmienisz zdanie, daj mi znać.
Kiedy Joanna wyszła, Łucja rozpłakała się. Potrzebowała swoich przyjaciółek, ale przecież one pogniewały się na nią. Została sama. Bardzo bolało, bo przyszło jej płacić za błędy, których nie pamięta.
Marian w tym czasie szukał odpowiedniego prawnika, który zajmie się jego rozwodem. Nie ma na co czekać, pomyślał, im szybciej, tym mniej będzie bolało.
Zadzwonił telefon. Spojrzał na numer, i trochę się wystraszył. Co ja mu powiem?
Co się stało synku, odezwał się do słuchawki?
Dlaczego tato nie przychodzisz do domu, mama ciągle płacze, a my nic nie rozumiemy.
Nie mogę Wiktorku, na razie nie mogę.
Ale możesz z nami się spotkać, dopytywał syn?
Zawsze mogę, ale może umówimy się do zoo?
Dobrze, odparł Wiktor, to o której godzinie i kiedy?
Na sobotę, będzie dobrze, odparł Marian?
Kiedy ustalili godzinę, rozłączył się i pomyślał, że nie będzie to łatwe również dla dzieci. One potrzebują też i ojca, a on nie będzie z nimi tak, jak kiedyś.
Łucja kiedy już ugotowała obiad, położyła się, ponieważ nie miała siły nic robić. Jej ciało nie żyło, a mózg pracował na zwolnionych obrotach. Ciągle przysypiała.
Dzieci Łucji nie wiedziały co się dzieje, nic im nie mówiła, tylko albo płakała, albo spała. Przestała dbać o siebie, dom, częściowo i o dzieci. Zapadała w depresję.
Nie mając wsparcia od rodziców, chłopcy zadzwonili do Ulki.
Ciocia, zapytał Sebastian, my nie wiemy co się dzieje, mama płacze, taty nie ma. W domu nic nie zrobione, tylko mama ugotuje obiad, a zmywać musimy sami. Nic nie rozumiemy.
Ulka, mając swoje problemy, nie wiedziała co ma zrobić. Kiedy skończyła rozmawiać z dziećmi, zadzwoniła do Luśki.
Słuchaj, zaczęła, chyba musimy iść do Łucji, ona się rozsypuje, dzieci są zaniedbywane, jeszcze je zabierze opieka.
Sama sobie na to zapracowała, zaczęła Luśka, teraz płaci za swoją głupotę.
Właśnie, głupotę, odparła Ulka, zwłaszcza, że oboje nic nie pamiętają. A co, jeśli im ktoś coś dosypał do drinków?
A ty te swoje teorie spiskowe wysnuwasz, nic się nie stało, ale dobrze, pójdziemy. Może faktycznie trzeba się przełamać i pójść jej pomóc.
Dobrze, dodała Luśka, zaraz będę po ciebie i zajrzymy do niej.
Różne są rodzaje przyjaźni, ale przyjaźń, która umie wybaczyć, jest prawdziwa.