UDAWANA MIŁOŚĆ
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
Kiedy Ulka z Luśką stanęły przed domem Łucji, trochę poczuły się nieswojo, nie umiały tego nazwać, ale coś było nie tak. Pełne niepokoju zapukały do drzwi. Po krótkiej chwili otworzył im Sebastian.
Mama śpi, powiedział.
Weszły najpierw do kuchni. Popatrzyły jedna na drugą.
Nie jest dobrze, powiedziała Ulka, ona nigdy by nie dopuściła do takiego czegoś.
Luśka była przerażona, a jednocześnie poczuła pretensje do samej siebie, że mimo wszystko nie powinny były jej z tym wszystkim zostawić.
To jest chlew, wyszeptała Luśka, i usiadła przy stole.
Musimy coś z tym zrobić, zaczęła, takie z nas przyjaciółki?
Już się tak nie biczuj, zaczęła Ulka, tylko bierzemy się do roboty.
Chodź najpierw do niej, powiedziała Luśka, może czegoś potrzebuje.
Kiedy weszły do sypialni, i tutaj był niezły bałagan.
Matuchno kochana, co ona zrobiła z tego domu?
Cicho bądź, skarciła ją Ulka, może słyszy.
Podeszły do łóżka, gdzie niczym w barłogu spała Łucja.
Luśka dotknęła jej ręki, była gorąca, jakby miała temperaturę. Potrząsnęła ją za ramię, pełna obawy o życie przyjaciółki, zaczęła nią telepać za oba ramiona. Łucja otworzyła oczy.
Chcę spać, po co przyszłyście, dodała?
Martwimy się o ciebie.
Naprawdę, dlatego mnie zostawiłyście z poczuciem winy i odrzucenia?
To były nerwy, wszystkie byłyśmy skołowane, a poza tym, wszystkim nam się posypało w życiu,
I co, mam wam współczuć czy co?
Łucja, zaczęła Ulka, proszę cię, podnieś się, i weź prysznic, a my zajmiemy się domem i dziećmi, tylko nie kładź się do łóżka.
Dajcie mi spokój, odparła, jestem zmęczona.
Cholera, wyrwało się Luśce, nie jest dobrze. dzwonię do Janka, niech tu przyjedzie ze swoim kolegą, niech się na coś przydadzą, Luśka chyba ma depresję.
Tego już za wiele, przez te zdrady wszyscy się wykończymy, powiedziała Ulka, i cicho zamknęła drzwi od sypialni.
Od czego zaczynamy, zapytała?
Może od kuchni, potem łazienka, pokoje dzieci, a na koniec może nam się uda wywabić Łucję z sypialni.
Wzięły się do pracy, nie oszczędzając swoich mężów.
Co ona ze sobą zrobiła, powiedział Jan, kiedy razem z lekarzem weszli do sypialni Łucji.
Idź do kuchni, pomożesz dziewczynom, powiedział Paweł, kolega z lat szkolnych Jana.
Był dobrym psychiatrą a jednocześnie psychologiem, znał się dobrze na depresji, wiedział też, jak rozmawiać z chorymi.
W kuchni natomiast zaprzęgły go dziewczyny do wynoszenia śmieci, a było co wynosić.
Tomek ściągnięty przez żonę, zajął się chłopcami, to znaczy razem z nimi sprzątali podwórko.
Zarówno Tomek jak i Jan nie chcieli sprzeciwiać się żonom, ponieważ wiedzieli, że są na tak zwanym warunkowym, zawsze mogły im wysunąć gruby kaliber, to znaczy ich zdrady, dlatego woleli dla świętego spokoju nie narażać się.
W końcu Janek pozwolił sobie na uwagę, że tu powinien być Marian, bo to jego dom i jego dzieci.
To zadzwoń do niego, co nam mówisz, odcięła się Łucja, on jest dorosły, chyba zdaje sobie sprawę z tego, że Łucji nie jest obojętny.
A myślisz, że on nie cierpi, dodał swoje Tomek?
Lepiej nic nie mów, tylko bierz się za robotę, powiedziała Ulka, bo do nocy nie zrobimy, a jeszcze zobacz do lodówki, czy dzieci mają co jeść.
Lodówka świeciła pustkami. Kobiety patrzyły na półki w lodówce, nie dowierzały, dzieci nie mają co jeść.
W tym momencie z pokoju wyszedł Paweł. Muszę zabrać ją na oddział, powiedział.
Matuchno kochana, złapała się za głowę Ulka, aż tak źle?
Tak, ona próbowała się zabić, nikt tego nie zauważył?
Stali przerażeni, nie mogli z siebie wydobyć słowa.
W końcu Luśka nie wytrzymała, ja go zabiję.
Nikogo nie zabijesz, odpowiedział Janek, dzwonię po niego.
Słuchaj, krzyczał do słuchawki kiedy już Marian odebrał, natychmiast wracaj do domu, i to szybko, jak nie chcesz żeby cię dziewczyny oskalpowały.
Co się stało, zapytał?
Co się stało, zostawiłeś rodzinę, ot co się stało, a Łucja właśnie siada do samochodu i wiozą ją do psychiatryka.
Gdzie ją wiozą?
Na słuch ci padło, do szpitala jedzie, próbowała się zabić, a nikt tego nie zauważył, bo nikogo koło niej nie było.
Zaraz będę odpowiedział, i się rozłączył.
Był przerażony, a co z dziećmi teraz będzie, on pracuje i to dużo.
Zdawał sobie sprawę z tego, że teraz na niego spada opiekowanie się dziećmi. Ale czy da sobie radę?
A od czego są przyjaciele.
Dodaj komentarz