CIENIE ŻYCIA
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ ÓSMY
No dobrze, powiedziałam do Anki, za godzinę kończy pracę na dzisiaj i zobaczymy czy nam się uda cokolwiek wypatrzeć. Jeśli sprawdzą się moje przypuszczenia, to ukatrupię jednego i drugiego. Inka, przestań, bo chce mi się sikać, jak zacznę się śmiać to będziemy jechać do domu a nie za Jaworkiem. To idź do budynku i załatw się, przecież cię nie wygonią. Za godzinę czekałyśmy w napięciu jak wyjdzie pan komisarz z komendy. Ciekawe, które jego auto, zapytałam. Nie wiem, powiedziała Anka, tak na moje oko to ten bordowy. Dlaczego ten, zapytałam? Nie wiem, tak mi się wydaje, pasuje mi do jego wyłuskanej sylwetki. Podoba ci się, zapytałam? Jako facet może być, a tobie? Ja mam Pawła, powiedziała. A ja Grześka, odparła Anka, ale można oko zawiesić na przystojniaku, czy nie? Zawieszaj sobie, tylko nie dotykaj, zaśmiałam się. Jaworek wyszedł z budynku i skierował się do jakiegoś czarnego samochodu. Szkoda, że nie do bordowego, łatwiej byłoby nie zgubić go. Ruszyłyśmy za nim. Objechałyśmy kawał miasta aż w końcu komisarz zatrzymał się, i my oczywiście też, bo przecież śledzimy go. Jaworek szedł w naszym kierunku. Zwiewamy, powiedziałam do Anki, ale było za późno. Pani mnie śledzi? Jaworek był zdziwiony moją obecnością. Ja śledzę? No co pan, my jeździmy sobie po mieście. Za mną, zapytał Jaworek? Tak jakoś wyszło, bo ona chce pana poderwać. Wskazałam na Ankę, która trzasnęła mnie w rękę. Uśmiechnął się, ale nie jest głupi. Niech pani przestanie się tym zajmować, bo tylko nam zaszkodzi. W jaki sposób zaszkodzę, zapytałam? Jak pan nie umie go złapać to ja postaram się dowiedzieć dlaczego tak topornie to panu idzie. Trafiłam. Komisarz stanął w pąsach. Proszę pani, to jest sprawa policji, nie będę się tłumaczył. I na razie proszę, niech pani przestanie. A kiedy zacznie pan mi grozić, zapytałam? Machnął ręką i wsiadł do samochodu. Siedziałyśmy jak otempiałe przez parę sekund. W końcu Anka wydusiła z siebie; miałaś rację, coś tu śmierdzi. Ja mam zawsze rację, tylko wy mnie nie chcecie słuchać. I co teraz, głośno myślałam. On wie, że my wiemy. Tylko o co chodzi konkretnie? Nie wiem Aniu, ale naprawdę to nie wygląda dobrze. Co ja powiem Pawłowi, przecież on mnie skrzyczy za to, że narażałam się. I będzie miał rację Inka, Anka była zdenerwowana. Może coś nasi mężowie pomogą? Tak, zaraz nam najmą adwokatów. A co nam po adwokatach, kiedy my jesteśmy grzeczne tylko ten Jaworek teraz też jest podejrzany w naszych oczach.Jedziemy do domu, trzeba robić obiad. Anka może zjemy razem i sobie przy obiedzie pogadamy z naszymi mężami o tej sytuacji. Nie wkręcaj się Inka, daj się wykazać policji.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
PAweł zawiózł mnie do pracy i sam pojechał też na swoją zmianę. Trudno mi było pozbierać myśli, ponieważ dręczyła mnie jedna sprawa; dlaczego im nie wychodzi złapanie tego drania? Zwłaszcza, że wiedzieli kto to jest, gdzie mieszka i gdzie się obraca. A on lata sobie po mieście i swobodnie mnie straszy, i to skutecznie. Muszę coś zrobić, tylko jak wyciągnąć od Jaworka adres tego zboczeńca? Przyszła mi do głowy genialna myśl, tak mi się wydawało. Po pracy Paweł pojechał ze mną na zakupy a potem już obiadek we dwoje i na kawę przyszła Anka z Grześkiem. Oczywiście to mój małżonek postarał się, żeby psycholog przyszedł do mnie jak ja nie chcę iść do psychologa. Tylko nie zaśnij, powiedziałam do Grześka kiedy zaczęła się sesja. Zjedliśmy kolację we czworo i potem postanowiłam porozmawiać z Pawłem o moich wątplkiwościach w sprawie śledztwa. Inka, czyś ty zwariowała? Gdzie się chcesz pakować. To jest niebezpieczne. Posłuchaj, nie pozwolę żeby mnie zaszczuł. Żebym bała się właśnego cienia. To już przerabiałam. Kochanie, Paweł z troską w głosie próbował wybić mi z głowy idiotyczny pomysł - tak to określił. Nie chcesz to nie, poproszę Ankę, ona mnie zrozumie. No tak, jak wy dwie się weźmiecie za coś to na pewno będzie murowana klapa. Kochanie, powiedziałam, może jednak warto spróbować? Stanęło na tym, że Paweł mi zabronił a ja że pójdę z tym do Anki. Na drugi dzień mogłam swobodnie porozmawiać z Anką bo Paweł gdzieś poszedł. Więc zadzwoniłam, opowiedziałam jaki mam plan i że ona jest mi niezbędna. Wariatko, Anka była rozbawiona, chcesz śledzić policjanta? Nie śledzić tylko sobie za nim pochodzić. To na jedno wychodzi, Anka była rozbawiona. To co, możemy pospacerować sobie drogami Jaworka, zapytałam. Dobrze, Anka śmiała się ze mnie ale przystała na taki spacer. U mówiłyśmy się, że ja zadzwonię do Jaworka, żeby się upewnić gdzie on jest. Uzbrojone w wodę i ubrane w wygodne buty ruszyłyśmy w teren. Najpierw do Jaworka żeby co nieco go wypytać. Miałam wrażenie, że coś się za tym kryje. Weszłam do budynku policji i poszukałam Jaworka i oczywiście nic się nie dowiedziałam, jak zwykle zasłaniał się śledztwem. W samochodzie przed budynkiem Anka już czekała w pogotowiu.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Kolejny dzień był dla mnie monotonny. W pracy zwykłe czynności. Ludzie kręcili się w jedną i w drugą stronę. Rozmowy i śmiech przeplatały się z gwarem ulicy, który dochodził do moich uszu przez uchylone drzwi wejściowe. I tak przez całą zmianę. Mundurek firmowy uwierał mnie, ale cóż, takie zasady. Telefon od czasu do czasu zadzwonił; rezerwacje, odwołania, konferencje, spotkania, randki to taka codzienność hotelowego życia. Odebrałam kolejny telefon i usłyszałam w słuchawce; no i co nie umiesz mnie dopaść? Nie przejmuj się, ja ciebie dopadnę. Ciarki przeszły po moich plecach. Drżącymi dłońmi wybrałam numer telefonu do Jaworka. Krzyczałam prawie w słuchawkę; groził mi, dlaczego jeszcze go nie złapaliście? Kto mówi? Jaworek nie zorientował się, że to ja wrzeszczę. A kto jak nie ja, przecież mówię, że mi przed chwilą groził. Ach to pani. A komu jeszcze groził? Spokojnie, niech pani powie co się stało. Powiedziałam. Zaraz będę u pani. Po co? Niech pan jego goni a nie mnie nachodzi. No to mam mało tego że gwałciciela to jeszcze stalkera. Ja się wykończę albo go dopadnę i zatłukę, albo on mnie. Dlaczego on gra policji na nosie? Czy policja jest aż tak bezradna? Musi pani zbierać dowody. Ja mam zbierać dowody? To chyba coś się panu pomieszało. Jak pani chce udowodnić staking? Zaraz mnie szlag trafi! Od czego wy jesteście, myśli pan, że ja nie mam co robić tylko zajmować się zbieraniem dowodów? Musi mieć pani coś na niego. Dałam wam zegarek, pomogłam stworzyć portret pamięciowy, dałam zdjęcie, to co, mam go wam przyprowadzić w kajdankach? Chyba ma jakąś kryjówkę, bo pod adresem nie możemy go zastać, powiedział Jaworek. Jakby panu żonę zgwałcił to by szybko pan go złapał. Byłam złośliwa, ale moje nerwy były napięte jak struna w gitarze; zaraz pękną przy mocniejszym stresie. Rozumiem panią, że jest pani zdenerwowana, ale mamy dużo spraw a mało ludzi. A mnie co to obchodzi? To są wasze problemy, a ja chcę żeby mnie pan chronił, mam do tego prawo. Oczywiście, Jaworek wstał i pożegnał się ze mną pozostawiając nadzieję, że wkrótce moje lęki się skończą. Wieczorem kiedy juz jedliśmy kolację z Pawłem opowiedziałam mu o tym całym zajściu. Paweł z troską w głosie orzekł; nigdzie nie będziesz chodzić sama. Od dzisiaj czekasz na mnie, nawet jeśli to będzie tylko wyjście do sklepu po zakupy, a jak nie zrobisz zakupów to też nie umrzemy z głodu, najwyżej nie zjemy kolacji. Kochanie, nie możemy dać się tak zastraszyć - powiedziałam. Tak, dlatego nie boimy się, tylko będziemy ostrożni. Paweł pocałował mnie w czoło i zniknął w łazience. No tak, cwaniak, a zmywanie zostawił dla mnie.