• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

WIERSZE

Strony

  • Strona główna
  • Życie w pigułce 1
  • Życie w pigułce 2
  • Życie w pigułce 3
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Kategorie postów

  • proza, poezja (1)

Archiwum

  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Archiwum styczeń 2020

< 1 2 3 >

NA GRANICY ŻYCIA

ROZDZIAŁ ÓSMY
 
W nocy śniły mi się jakieś koszmary. Nie mogłam się obudzić chociaż wiedziałam, że to tylko sen. Jakież to było dziwne. W końcu zerwałam się w jednej sekundzie na równe nogi. Serce waliło mi jak oszalałe, a ja jakbym śniła nadal na jawie.
Napiłam się wody, i sama do siebie powiedziałam na głos; co to było?
Inka, uspokój się, pomyślałam, przecież to był senny koszmar. 
Zapaliłam światło, czwarta nad ranem, trzeba się położyć, przecież nie będę siedziała całą noc na łóżku.
Światło zostawiłam, na wszelki wypadek. 
Włączyłam jakiś film w laptopie i zasnęłam. 
Obudził mnie dźwięk dzwonka.
Staszek przyjechał, choćby na chwilkę, ale musi mnie obudzić.
Co tam u ciebie Inka, zapytał?
Jeszcze nie wiem, odparłam, bo mnie obudziłeś.
Zaraz sobie pośpisz, odparł, ja też zaraz zasnę.
Śpij spokojnie, cieszę się, że jesteś ze mną, powiedział i poszedł spać.
A ja rozbudzona, cóż mam zrobić?
Podniosłam się i poszłam do łazienki.
Mam nadzieję, że jeszcze dam radę zasnąć, bo jak tylko Staszek się obudzi będę miała swój codzienny dyżur przy nim.
Chociaż czułam się tym zmęczona, czułam także, że muszę z nim być. Jak widać, daje mu to siłę do walki o życie. Żeby tylko doczekał przeszczepu.
Trochę się jeszcze zdrzemnęłam. 
Obudził mnie dźwięk dzwonka.
Staszek o dziwo stał koło łóżka. 
Ogoliłeś się, zapytałam?
Tak, jestem wykąpany, ogolony, szkoda, że nie czujesz jak pachnę.
Na pewno Staszku pięknie pachniesz.
Kiedyś, jak już będę zdrowy, zaczął, pójdziemy na spacer, pokażę tobie jak jest cudownie u nas na wiosnę,
Pokażesz Staszku, odpowiedziałam, na pewno mi pokażesz, będzie cudowne te nasze spacerowanie.
Tak. Zerwę dla ciebie bez pachnący. Lubisz przecież bez?
Tak, odparłam, bardzo lubię.
U nas jest dużo tych krzewów, odparł, piękny zapach roznosi się po okolicy.
Staszku, znam ten zapach, od dzieciństwa, dlatego tęsknię za nim.
Inka, pojedziemy nad jezioro, popływamy sobie, ale blisko brzegu. Lubisz pływać, zapytał?
Nie, nie umiem, odparłam, boję się wody, ale chętnie sobie pochodzę po brzegu, poobserwuję fale jak biegną po tafli wody.
Dobrze, to ja popływam, a ty pomoczysz nogi.
Będziesz zawsze przy mnie, zapytał?
Tak Staszku, będę.
Inka, trochę się prześpię, dobrze?
Dobrze, śpij spokojnie, ja muszę iść do miasta.
Inka, kocham cię, bez ciebie zginę.
Wyłączyłam skype. Nie jestem w stanie spokojnie myśleć o tym wszystkim. Boję się odpowiedzialności za życie Staszka. A przecież ja niewiele mogę. Żeby jak najszybciej znalazł się dawca.
Po południu Staszek był wesoły. Rozmawiał ze mną śmiejąc się, zaczął nawet żartować. Ucieszyło mnie to. 
Wzięliśmy się za czytanie książek i wierszy, które zdążyliśmy napisać.
Dużo śmiechu było tego popołudnia.
Staszek wprawdzie przysypiał, ale to jego prawo, a ja w tym czasie robiłam coś tam w domu.
Wieczorem przed wyjazdem, Staszek jeszcze raz wyznawał mi swoje uczucia, widocznie potrzebował tego, bo przecież o nich wiedziałam od jego brata. Ale teraz uważał, że jestem tylko jego, i tak ma być.
Nie był mi obojętny, ale go nie kochałam, dlatego nic nie mówiłam, żeby go nie zranić.
Za daleko to poszło, pomyślałam, teraz już nic się nie zrobi, bierzesz Inka na siebie odpowiedzialność za człowieka.
Było mi ciężko, czułam ciężar tej odpowiedzialności.
No cóż Inka, masz przechlapane.
31 stycznia 2020   Dodaj komentarz

NA GRANICY ŻYCIA

ROZDZIAŁ SIÓDMY
 
Staszek nie odzywał się. Musiałam skupić się teraz na sobie, to znaczy na tym, żeby nic nie zapomnieć, bo za godzinkę przyjadą po mnie samochodem, i ruszamy na Zgromadzenie.
Jeszcze tylko szybki prysznic i ubrać się. Trochę drogi przed nami. 
Powinniśmy dojechać około piętnastej. Akurat w tym czasie zaczyna się doba hotelowa.
Nie będę się Staszkowi narzucać, ma cztery dni, żeby pomyśleć, że ja przecież mam swoje życie i swoją rodzinę. Staram się, żeby rozmawiać z nim dużo, ale jak widać, on chce zawładnąć moim życiem. Napisałam do niego, że już jadę, będę w niedzielę wieczorem, i poszłam do samochodu. 
Miałam nieodparte wrażenie, że spadł mi kamień z serca. Napięcie ze mnie zeszło, dlatego w samochodzie już na luzie po prostu zasnęłam.
Kiedy się przebudziłam, za oknem przesuwały się piękne obrazy. Las cicho szumiał, kiedy zrobiliśmy sobie postój. Przytuliłam się do brzozy, ponoć daje energię,  trochę od niej ukradnę, pomyślałam, za ciężkie ostatnio mam dni. Czy dam rady znieść to wszystko?
Inka, jedziemy dalej, powiedziała Kaśka.
Ocknęłam się, wracam myślami do rzeczywistości. W samochodzie starałam się nie myśleć o Staszku. Muszę skupić się na czymś innym, tylko tak się nie da. Myśli jednak skaczą z tematu na temat. Kiedy to się skończy? Kiedy w końcu ktoś się mną zajmie?
Inka, nie rozczulaj się nad sobą, bo nie dasz sobie rady, skarciłam sama siebie.
Hotel przytulny, pokój milusi, łóżko wygodne, no cóż, za taką cenę.
Rozpakowałam się, i za moment przyszła Kaśka i poszliśmy na obiad. 
Co za ceny, Kaśka czy ja dobrze widzę?
Pokaż, powiedziała Kaśka. Tak, odparła, to tyle kosztuje.
Masakra, jak oni zdzierają, żeby tylko było dobre.
Kiedy w końcu kelnerka przyniosła zupę, byłam tak głodna, że pochłonęłam ją nie zastanawiając się nad smakiem.
Ale teraz przyszło nam poczekać na drugie danie.
To nie do pojęcia, czekaliśmy ponad godzinę. Było nijakie, drogie, a smaku nie miało. No cóż, nie będę marudzić, nie chcę chodzić głodna.
Poszłam do pokoju, włączyłam telewizor i błogie leniuchowanie.
Od jutra zacznie się dla mnie męczarnia.
Od pewnego czasu to wszystko jest dla mnie kłamstwem, obłudą, ale cóż mam zrobić, jeszcze nie mam odwagi odejść.
Przez te cztery dni mało myślałam o Staszku. Walczyłam ze sobą i swoimi słabościami. 
Ostatni raz, więcej nie dam się w to wciągać.
Powrotna droga ciągnęła się w nieskończoność. Wracałam chora. 
Inka, zapytała Kaśka, czym się zatrułaś?
Obiadem, powiedziałam, kto to wie z jakich produktów oni robią te kotlety.
Ja nie jadłam mięsa, powiedziała Kaśka.
Ja zjadłem golonkę, dodał Leszek.
No tak, a ja schabowy, ale w jakimś sosie.
Płaci się krocie dodałam, a jeszcze podtrują.
W końcu dotarliśmy do domu.
Kiedy weszłam do mieszkania, od razu przyszedł mi na myśl Staszek.
Otworzyłam laptopa, i poszłam rozpakować walizkę.
Po pewnym czasie usłyszałam dźwięk ze skype.
Weszłam i odczytałam wiadomość od Staszka; tęsknię, odezwij się jak już będziesz w domu.
Zadzwoniłam, jeszcze go złapałam, bo zaraz będzie jechał na dializy.
Uśmiechnął się do mnie.
Jesteś, jak się cieszę, będę myślał o tobie w szpitalu.
Dobrze Staszku, powiedziałam, jutro rano porozmawiamy
28 stycznia 2020   Dodaj komentarz

NA GRANICY ŻYCIA

ROZDZIAŁ SZÓSTY
 
Staszek jest znowu na dializach, wieczór mam dla siebie więc siadam do pisania. Sporo zaległości się zrobiło, ale cóż, doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny, trudno mi się ze wszystkimi sprawami zmieścić, a spać też przecież muszę.
Czas mi szybko mija kiedy siadam do pisania. Tym razem też tak było. Kiedy podniosłam głowę znad klawiatury, było już po północy. Szybki prysznic, i pod kołdrę.
Jeśli Staszek będzie chciał mnie obudzić z rana, uduszę go.
Jednakże sen nie przychodził. 
Pokręciłam się trochę w pościeli, i wstałam.
Coś będę robiła, ale co?
Wzięłam się za czytanie książki, zapewne zmorzy mnie po paru kartkach. Tak mam kiedy czytam w nocy.
Nad ranem udało mi się w końcu zasnąć.
Nie trwało to długo, ponieważ Staszek swoim zwyczajem musiał mi oznajmić, że już jest.
Miałam ochotę nakrzyczeć na niego, ale się powstrzymałam. Żyję w ciągłym napięciu od dializy do dializy. Chociaż to nie ja jestem chora, jednak cierpliwie znoszę te wszystkie Staszka kaprysy.
Wpakowałam się, nie ma co.
Kiedy ja wypocznę?
Na szczęście zasnął po paru minutach, dlatego i ja mogłam sobie odpocząć. Pospałam do obiadu. Ale w końcu trzeba było iść do sklepu i zrobić obiad, na śniadanie już nie pora.
Po południu znowu czytanie wierszy, książek i tak do momentu kiedy przyjechali po Staszka i zabrali na dializy.
Muszę się teraz szykować, pomyślałam, przecież jutro po południu wyjeżdżamy na zgromadzenie. Jeszcze nie mówiłam Staszkowi, że przez cztery dni nie będzie mnie w domu, a co za tym idzie, nie będziemy mogli rozmawiać. Mam nadzieję, że Staszek nie strzeli focha swoim zwyczajem.
Wyciągnęłam walizkę, muszę spakować rzeczy, kosmetyki i co tam mi się przyda w hotelu.
Wieczór szybko minął, zatem czas odpoczywać, przecież od jutra będzie dla mnie męczący czas poza domem i to w obcym miejscu. Ale cóż, wlazłaś między wrony, kracz jak i one, jak mówi przysłowie.
Rano trzeba powiedzieć Staszkowi, trudno, musi się z tym pogodzić.
Kiedy zabrzęczał dzwonek, wiedziałam, że to Staszek.
Dzień dobry, otworzyłaś oczy?
Tak, próbuję.
Że też on nie może iść spać tylko mnie budzi.
Zaraz wstanę, poczekaj.
Rozłączyłam się, żeby swobodnie podnieść się z pościeli. Powlokłam się do łazienki i za parę minut mogłam już porozmawiać ze Staszkiem.
Swoim zwyczajem opowiedział mi co ciekawego zdarzyło się w szpitalu. W końcu musiałam powiedzieć mu o wyjeździe.
Staszku, jutro wyjeżdżam ze zborem na zgromadzenie, nie będzie mnie do niedzieli wieczorem, zatem zobaczymy się dopiero w poniedziałek.
I stało się to, czego się spodziewałam. Staszek zaczął swoje żale. Zostawiasz mnie, to oni są ważniejsi ode mnie, to ja jestem chory, potrzebuję uwagi.
To wszystko jest prawdą, zaczęłam, ale to było moje życie zanim zaczęłam z tobą rozmawiać, i to jest teraz też moje życie, musisz to uszanować, w przeciwnym razie będziesz się męczył, bo ja z tego wyjazdu nie zrezygnuję.
Nie mając argumentów strzelił focha.
Ale mnie to nie obchodziło, po prostu się wkurzyłam. Poświęcam mu cały swój wolny czas, skupiam się tylko na rozmowach z nim, swoje zajęcia podporządkowuję pod jego dializy, a on jeszcze fochy strzela?
Trudno, powiedziałam, jak chcesz to się nie odzywaj, zatem ja się wyłączam nie będę patrzeć jak się odwracasz ode mnie.
Położyłam się, trochę jeszcze sobie pośpię, Staszek zapewne też zasnął.
Nie będę przecież czuwała, bo mam przed sobą kilka dni dla mnie bardzo uciążliwych.
28 stycznia 2020   Dodaj komentarz

NA GRANICY ŻYCIA

ROZDZIAŁ PIĄTY
 
Staszek patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, ale było w nich dużo bólu. Jeszcze byłam zaspana, ale już zauważyłam, że coś jest z nim nie tak.
Jest krótko po siódmej rano, więc dla mnie to jeszcze noc, ale cóż mam zrobić, muszę się zebrać w sobie i rozmawiać z nim, może uda mi się dowiedzieć co się dzieje.
Inka, dzwoniłem do ciebie ale nie odebrałaś.
A, i to jest ten problem?
Kiedy dzwoniłeś, zapytałam?
W nocy, kolega miał tablet.
Staszek, nie możesz wydzwaniać do mnie nocą, bo kiedyś muszę spać. Wiesz dobrze, że mam problemy ze snem, więc proszę się, nie przesadzaj. 
Staszek nic się nie odezwał, tylko odwrócił głowę w drugą stronę.
No nie, jeszcze będzie mi tu fochy strzelał. 
Ale cóż mogłam zrobić, przecież nie nakrzyczę na niego, chociaż mam wielką ochotę. Wolę jednak przemilczeć, jego prawo w tej chorobie robić takie rzeczy. A ja chociaż czasami padam na przysłowiowy pysk, znoszę te jego humorki.
Jak długo masz zamiar się gniewać, zapytałam?
Staszek nadal się nie odzywał.
Dobrze, jak chcesz. Idę zatem do łazienki, zostawiam otwartego skype, ale potem idę na śniadanie i do miasta. A ty gniewaj się dalej.
Poszłam pod prysznic, potem zjadłam śniadanie. W końcu ubrałam się i wyszłam z domu na zakupy. Kiedyś muszę kupić sobie jedzenie.
Byłam zmęczona tym ciągłym czuwaniem, żeby Staszek miał dostęp do mnie kiedy potrzebuje, ale zrobiło się to uciążliwe, ponieważ on nie rozumiał, że ja mogę być zmęczona. Dla niego liczyła się jego choroba i jego ból. 
W chorobie czasami człowiek staje się egoistą, i chyba tak powinno być, trudno mi już to obiektywnie ocenić.
Wróciłam z miasta i od razu do laptopa. Po drugiej stronie Staszek po prostu zasnął. Zatem wzięłam się za obiad, i wtedy usłyszałam dźwięk, Staszek coś
napisał.
Inka, przepraszam, usnąłem.
Dla mnie to nie problem, nie musisz przepraszać, ale ja teraz gotuję obiad, więc cię zabiorę do kuchni.
Wzięłam laptopa i postawiłam na blacie szafki kuchennej. Staszek cały czas widział, jak krzątałam się po kuchni.
Co gotujesz, zapytał?
Kurczaka, odparłam.
Lubisz Staszku kurczaki?
Lubię, tylko jem piersi na parze, a ty jak robisz  kurczaka?
Smażę go na patelni.
Dawno nie jadłem smażonego kurczaka.
Kiedyś ci zrobię, jak już wyzdrowiejesz. Chyba głupio to wypadło, bo tylko uśmiechnął się do mnie, a ja już nie ciągnęłam tego tematu.
Co dzisiaj napisałeś, zapytałam?
Miałem ci przeczytać, ale mi wypadło z głowy.
Staszek sięgnął po swój notes i zaczął czytać najnowszy wiersz. Stanęłam naprzeciw ekranu, żebyśmy się dobrze widzieli. Kiedy Staszek przestał czytać, stałam nadal, a łzy popłynęły mi po twarzy. 
Ileż tęsknoty w tych paru strofach, ileż bólu, a na koniec jednak zawitała nadzieja.
Staszku, piękny.
Spodobał się tobie, zapytał?
Oczywiście, piszesz cudowne wiersze.
Coś po mnie zostanie, powiedział ze smutkiem w głosie.
Tak Staszku, zostanie dużo pięknych wierszy.
Twój brat wie, gdzie trzymasz te wiersze, zapytałam?
Tak, wie, ale go to nie interesuje. A może prześlę je tobie?
A co ja miałabym z tym zrobić? Twoja rodzina powinna mieć je przy sobie, może kiedyś brat zechce je wydać?
Nie wiem, nie rozmawiałem z nim na ten temat.
A może warto, porozmawiaj, że to jest dla ciebie ważne.
Inka, jestem zmęczony, pośpię trochę. 
Dobrze, śpi sobie, ja po obiedzie też się zdrzemnę.
Usiadłam na taborecie i zrobiło mi się strasznie smutno. Ech, życie, cóż ty nam serwujesz? Smutki, choroby, kłopoty i tylko małą cząstkę szczęścia i miłości.
21 stycznia 2020   Dodaj komentarz

NA GRANICY ŻYCIA

ROZDZIAŁ CZWARTY
 
Kto to może dzwonić, przecież Staszek na dializach? Usiadłam przed laptopem. Odebrałam i zobaczyłam starszego mężczyznę. 
Nie znamy się, powiedział, jestem bratem Staszka.
Dobry wieczór. Dlaczego dzwoni pan do mnie?
Proszę mnie dokładnie posłuchać, zaczął bardzo stanowczym głosem. Staszek przywiązał się do pani, cały czas mówi o pani i o rozmowach jakie są między wami. Czeka kiedy pani odbierze i widać po nim, że wraca w niego chęć życia. Jest po prostu zakochany i to mu daje siłę. Jeżeli pani go skrzywdzi, to będzie miała go na sumieniu.
Dopóki nie spotkał panią, nie miał ochoty żyć, więc chyba rozumie pani jaką odpowiedzialnością jest obarczona? 
Dobrze pan powiedział, obarczona. Proszę nie wymagać ode mnie, że wezmę całą tę odpowiedzialność na siebie. Też mam swoje problemy, z którymi sama się borykam, więc wybaczy pan, ale proszę tak do mnie nie mówić. Na pewno nie zostawię go w takim stanie, to zrozumiałe, ale są różne sprawy, które mogą rzutować na stan zdrowia Staszka.
Oczywiście, powiedział, ale wystarczy, że będzie pani z nim do końca.
Do jakiego końca?
Jeśli nie znajdzie się dawca, powiedział, Staszek może umrzeć.
Wszyscy kiedyś umrzemy, odparłam, więc niech pan nie mówi do mnie o śmierci Staszka, nie jestem z kamienia, też mam uczucia.
Zakończmy tę rozmowę, dodałam, muszę zająć się swoimi sprawami.
Dobrze, powiedział, dziękuję, że mnie pani wysłuchała, i mam nadzieję, że rozumiemy się, aha, dodał, proszę nie mówić Staszkowi o naszej rozmowie.
Oczywiście, nie jestem papla.
Wyłączyłam internet. Za dużo ode mnie wymagają, stosują presje, a ja tak z ludzkiego punktu widzenia chcę być przy Staszku, nie jest mi przecież obojętny.
Rozdzwonił się telefon. Witaj Inka, co słychać? 
Witaj Anika, u mnie spokojnie, zaraz siadam do literatury, a co u ciebie?
Dzwonię, ponieważ mam problem z punktem.
Anika, może przyjdziesz do mnie jutro z rana?
Dobrze. Anika jak zwykle z takimi sprawami biegła do mnie. Chętnie pomagam, bo po prostu lubię to robić.
Wieczór minął mi spokojnie. Trochę popisałam, poczytałam książkę i weszłam w internet, żeby się odstresować przy kabaretach.
Moje myśli biegły do Staszka i do zboru.
Rozdarta między te dwie sprawy często łapałam się na tym, że jestem wystraszona odpowiedzialnością jaką na mnie nałożyło życie.
Nie umiem obojętnie patrzeć na żadne sprawy, dlatego moja dusza jest umęczona.
Tak chciałabym odpocząć od wszystkiego. 
Jeszcze brat Staszka. Czy on myślał, że jestem nieodpowiedzialną gówniarą, która bawi się w życie?
Inka spokojnie, skarciłam siebie, wszystko będzie dobrze, tylko trochę wyluzuj, jak mówią młodzi ludzie.
Niech ten dzień się już skończy, jestem zmęczona.
18 stycznia 2020   Dodaj komentarz
< 1 2 3 >
Halszka70 | Blogi