• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

WIERSZE

Strony

  • Strona główna
  • Życie w pigułce 1
  • Życie w pigułce 2
  • Życie w pigułce 3
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 31 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Kategorie postów

  • proza, poezja (1)

Archiwum

  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Najnowsze wpisy, strona 5

< 1 2 ... 4 5 6 7 8 ... 62 63 >

ICH DROGA W DOROSŁOŚĆ

ROZDZIAŁ TRZECI
 
Zasnęła, zapytał?
Tak, śpi, najadła się, trochę będzie spała.
Jesteś zmęczona, musisz odpocząć, inaczej nie damy sobie rady.
Wiem, powiedziała Róża. Dlaczego ona ciągle ryczy, jak nie przestanie, to ja zacznę w kończy wyć.
Wiesz co, Marcinowi wpadł do głowy pewien pomysł, może poprosimy moją mamę, ona chętnie przyjedzie, zobaczysz, będzie nam lżej.
To może ja swoją mamę ściągnę, też będzie lżej.
Kochanie, próbował łagodzić sytuację, twoja czy moja mama, obojętnie, ważne, żeby nam pomogły.
To co, dzwonię?
Dzwoń, jak się nie zgodzi, ja zadzwonię po moją mamę.
Dobry wieczór tato, zaczął, co u was słychać?
Miło, że zadzwoniłeś, jak Wioletka, zdrowa?
Tak, zdrowa, ale często płacze. Mam prośbę, czy mama mogłaby do nas przyjechać, i trochę pomóc przy małej?
Sam zapytaj. Gienia, syn do ciebie.
Witaj kochanie, usłyszał w słuchawce, co słychać?
No właśnie, chodzi o to, że my nie wyrabiamy, mała ciągle płacze, Róża jest niewyspana, a ja przecież rano do pracy.
Ona nie płacze, powiedziała mama, tylko śpiewa, musicie się do tego przyzwyczaić.
Do tego nie można się przyzwyczaić, odparł, i już wiedział, że mama nie da się wpakować w pieluchy wnuczki.
Kiedy się rozłączył, powiedział do żony, dzwoń do swojej.
Witaj córeczko, usłyszała w słuchawce, co u was słychać, mała zdrowa?
Zdrowa mamo, zdrowa, tylko ciągle czegoś chce.
Ona nie umie mówić, dlatego płacze, powiedziała pani Teresa, daje ci znać, że coś jest nie tak. Musisz nauczyć się odróżniać rodzaje płaczu.
Mamo, ja już nie wyrabiam, w nocy nie śpię, w dzień nie śpię, jeszcze karmię, nie mam apetytu, sama ciągle płaczę, tracę siły, i wiesz co, zaczyna mnie męczyć moja własna córka.
Kochanie, spokojnie, to jest trudny czas w połogu. Chcesz, to jutro przyjadę do was?
Bardzo chcę, powiedziała Róża, jesteś kochana. 
W tym momencie Wioletka dała znać o sobie. Marcin poszedł do pokoju, wziął ją na ręce, przytulił do siebie i zaczął cichutko śpiewać piosenkę, jaką pamiętał z lat dziecięcych. Jemu też mama długo śpiewała do snu, zawsze przy tej piosence zasypiał. Ale nie Wioletka. Ciągle płakała. 
Daj, powiedziała Róża do męża, nakarmię ją.
Zbliżała się północ, a oni nie mogli zasnąć, ba, nawet położyć się, bo Wioletka ciągle popłakiwała.
Dlaczego ona ma taki brzuszek, zapytał, kiedy zmieniał pieluchę?
Nie wiem, odparła Róża.
Coś jest nie tak, pomyślał, ale przecież nie znał się na dzieciach. Wioletka była ich pierwszym dzieckiem, i chyba ostatnim, po tych przeżyciach mieli dość tej jednej córeczki.
Byli młodymi ludźmi, do tej pory w głowie im były zabawy, przyjemności, a teraz nawet nie pomyślą, że taki świat gdzieś istnieje.
Z samego rana, kiedy Róża zasnęła na blacie stołu kuchennego, do domu weszła jej mama. 
Jak ty kochanie wyglądasz, powiedziała z troską w głosie, tak długo nie wytrzymasz.
Mamo, ona dopiero zasnęła.
Idź się wykąp, powiedziała pani Teresa, ja zrobię sobie kawę.
Posłusznie powlokła się do łazienki. Nawet nie wiedziała, kiedy Marcin poszedł do pracy. Zdawało jej się, że czas się gdzieś zatrzymał między porodem a dniem dzisiejszym. Ciągle łzy, ból, i zniechęcenie.
Usłyszała płacz Wioletki. Do pokoju poszła mama. 
Była spokojna, wiedziała, że dobrze zajmie się wnuczką.
Kiedy Róża wyszła z łazienki, mama zapytała się jej, gdzie ma koperek.
Nie kupiłam, ostatnio nie gotuję obiadów, nie mam siły.
Kochanie, zaczęła pani Teresa, nie taki koperek, chodzi mi o taki dla dzieci. A jest taki, zapytała?
Nie wiesz tego? Pani Teresa była zdziwiona. Twoja córka ma kolkę, dlatego płacze.
Nie wiedziałam, powiedziała zgodnie z prawdą. Po tym koperku przestanie płakać?
Przestanie, powiedziała pani Teresa, zadzwoń do Marcina niech kupi, bo ja nie wiem gdzie jest u was jakaś apteka.
Kochanie, kup koperek w aptece. Nic nie dyskutuj, tylko idź do apteki i kup.
Wyobraź sobie, że chciał dyskutować na temat koperku, ja nie mogę, kiedy on dorośnie.
Spokojnie, jesteś zmęczona, on przecież chciał się tylko dopytać, nic więcej.
Wiesz co Różyczko, idź połóż się spać, o której będziesz teraz karmić?
Zaraz muszę ją nakarmić, bo znowu zacznie płakać.
Trochę jej brzuszek pomasowałam, to jej ulżyło. Koperek jej pomoże.
W tym momencie wszedł Marcin, podał teściowej opakowanie z koperkiem i patrzył pytająco to na żonę, to na teściową.
Zaparzę herbatkę Wioletce, powiedziała pani Teresa, zaraz będzie dobrze.
Skąd mama wie takie rzeczy, zapytał?
Wychowałam trójkę dzieci, dlatego jestem teraz taka mądra, a uwierzcie mi, też nie było mi łatwo.
05 stycznia 2021   Dodaj komentarz

ICH DROGA W DOROSŁOŚĆ

ROZDZIAŁ DRUGI
 
Róża przysnęła. Teraz często śpi zarówno w nocy jak i w dzień. Jestem już zmęczona tym nic nie robieniem, powiedziała któregoś dnia do męża. 
Odpoczywaj póki możesz, odparł, przy dziecku tak dobrze tobie już nie będzie.
Wiem, odparła, ale ile można leżeć, czytać czy gapić się w telewizor.
Szybko jednak zleciały tygodnie, Róża już liczyła dni do porodu.
Będziesz miała synka czy córeczkę, zapytała ją któregoś razu podczas rozmowy telefonicznej Kalina.
Córeczka, odparła, będziemy mieli córeczkę.
Fajnie, ja mam Fabianka, a jak wasza córka będzie miała na imię?
Wioletka, odpowiedziała Róża, Marcin tak chce, to po jego babci.
Ładnie, powiedziała Kalina, tak oryginalnie.
Rozmowy ich toczyły się wokół dzieci. Ich już nie było, były brzuszki, kaszki, zupki, kupki, ale nie potrzeby Róży czy Kaliny.
Kiedy Róża wyłączyła telefon, znowu zachciało jej się spać. Zasnęła w ciągu paru sekund. Przez sen poczuła dziwny ból, który ją zbudził. Złapała się za brzuszek i zaczęła instynktownie oddychać.
Wybrała numer do męża.
Co się dzieje kochanie, zapytał?
Ja rodzę, krzyknęła w słuchawkę i wydała z siebie jęk bólu, ponieważ tym razem skurcz był ostrzejszy.
O cholera, usłyszała w słuchawce. Tylko się nie denerwuj kochanie, powiedział do słuchawki, zaraz będę, tylko nic nie rób, pamiętasz, to trochę jeszcze potrwa, więc spokojnie czekaj na mnie.
Spokojnie czekaj, spokojnie czekaj, przedrzeźniała męża, ciebie nie boli, tylko mnie, krzyknęła, patrząc na telefon.
Po paru minutach Marcin wpadł dosłownie do mieszkania. Tylko się nie denerwuj, zaczął, wszystko będzie dobrze.
Ja się denerwuję, odparła, popatrz na siebie, co ty wyrabiasz, masz mnie wspierać, a nie dołować.
Masz rację kochanie, masz rację, już się koncentruję.
Ubieraj się, jedziemy do szpitala. 
Gdzie są dokumenty, zapytał?
W szufladzie w komodzie, torba jest w szafie. Róża zrozumiała, że to ona musi nim pokierować, inaczej do jutra nie wyjdą z domu.
Weź kluczyki, i idziemy do samochodu, dodała.
Tak, masz rację, już jedziemy kochanie, powiedział i zniknął za drzwiami mieszkania.
Kretyn, krzyknęła w przestrzeń!
Przepraszam kochanie, powiedział, kiedy wrócił, bo zorientował się, że zapomniał o żonie z tego stresu.
W drodze Róża krzyczała z bólu, a Marcin cały spocony próbował spokojnie dojechać do szpitala.
W szpitalu, kiedy już Róża została przewieziona na porodówkę, wyszła pielęgniarka i zapytała, czy chce być przy porodzie.
Nie dam rady, powiedział, poczekam tutaj.
Co panu jest, zapytała pielęgniarka?
Nie wiem, tyle zdążył powiedzieć, i osunął się na podłogę.
Następny gieroj mężczyzna, w gębie mocni, powiedziała do siebie pielęgniarka i uderzyła Marcina w twarz.
Podała mu jakąś tabletkę i kubek z wodą.
Faktycznie lepiej będzie jak pan poczeka może na zewnątrz, powietrze panu pomoże.
Chyba ma pani rację, powiedział, a co z moją żoną i dzieckiem?
Jeszcze trwa poród, jak urodzi się pana maluszek, dam znać, dobrze?
Poklepała go po policzku, wydawało mu się, że za mocno, ale nie będzie się kłócił z kobietą, która jest teraz przy porodzie jego żony.
Ale siara, pomyślał, będzie miała używanie Róża, co ze mnie za mężczyzna, nie ma mnie przy narodzinach mojego dziecka.
Tylko się nie rozklejaj, powiedział do siebie, zaraz napiję się z kolegami wódki to mi przejdzie.
Musi przecież opić córeczkę, żeby się zdrowo chowała.
Może pan już zobaczyć żonę i córeczkę, powiedziała pielęgniarka po paru godzinach. Był zmęczony tym oczekiwaniem. Teraz musiał się skupić, dostanie mu się od Róży, na sto procent.
Otworzył drzwi, które wskazała mu pielęgniarka. 
Na łóżku leżała wymęczona Róża, obok w łóżeczku leżało dziecko, spało.
Przepraszam cię kochanie, powiedział. 
Nawet nic mi nie mów, z tobą pogadam jak już będziemy w domu. Nie było cię przy mnie, potrzebowałam twojego wsparcia, a tak to za rękę trzymał mnie jakiś facet, a nie mąż. 
Dziecko zakwiliło, grymas na twarzy maleństwa zauroczył Marcina. Uśmiechnęła się do mnie.
Kretyn, to nie żaden uśmiech, tylko grymas na twarzy maluszka.
Marcin wiedział, że Róża ma do niego żal. Nie będzie łatwo.
05 stycznia 2021   Dodaj komentarz

ICH DROGA W DOROSŁOŚĆ

ROZDZIAŁ PIERWSZY
 
W poczekalni było gwarno. Sporo kobiet przyszło tego dnia do lekarza. Większa część z nich, to kobiety ciężarne. Wszystkie trzymały się za swoje brzuszki, głaskały je, w ten sposób instynktownie okazywały maleństwu swoje uczucia. Na twarzach tych kobiet było widać szczęście, mimo trudności jakie pokonują, nosząc swoje maleństwa pod sercem.
Jeszcze trochę a większość z nich będzie trzymała pociechy w ramionach.
To taki piękny czas, pełen matczynej miłości.
Róża miała ochotę porozmawiać, pochwalić się swoją ciążą, bo przecież u niej jeszcze nie było specjalnie widać brzuszka, a tak chciałaby już go pokazać światu.
W którym miesiącu, zapytała kobietę siedzącą obok niej.
Ósmy, odpowiedziała.
Ciężko jest?
Trochę, najgorzej że puchną nogi, powiedziała kobieta, pokazując Róży swoje opuchnięte kostki. Muszę leżeć dużo, ale już niedługo urodzę, będę miała synka, dodała.
A pani ma dzieci, zapytała Różę?
Nie, jeszcze nie mam, ale jestem w trzecim miesiącu.
Gratuluję, powiedziała kobieta, i uśmiechnęła się do Róży.
A wie pani, mąż już wszystko pokupował, mamy już wózek, łóżeczko, przewijak, i dużo ciuszków. Kobieta była szczęśliwa, radosna, czekała przecież na synka.
A pani, zapytała, już też coś kupiła?
Nie, zaczęła Róża, jak będę w siódmym miesiącu będziemy kupować powoli, sukcesywnie.
A tak w ogóle, dodała kobieta, jestem Kalina. 
A ja Róża, powiedziała i podała kobiecie rękę. 
Wiesz co, zaczęła Kalina, może się spotkamy kiedyś jak  już urodzimy, pójdziemy sobie na spacer z wózeczkami.
Dobry pomysł, odparła Róża, jak tylko pogoda będzie nam sprzyjała.
Zapisz sobie mój numer, dodała, jak już urodzisz, zadzwoń, jak pozwolisz, odwiedzę ciebie i twojego synka.
Kobiety wymieniły się numerami obiecując sobie, że będą w kontakcie. Przypadły sobie do serca, wygląda na to, że zrodzi się przyjaźń.
Róża wracając do domu, zadzwoniła do męża.
Co tam kochanie, usłyszała w słuchawce, jak było u lekarza?
Wszystko jest dobrze, tylko muszę się oszczędzać, dlatego mam zwolnienie, nie mogę chodzić do pracy.
Coś nie tak, dopytywał?
Nie, wszystko dobrze, tylko mam nie dźwigać, a wiesz jak jest w sklepie, dźwigać trzeba.
To chociaż mnie uspokoiłaś, będę w domu po szesnastej, wtedy porozmawiamy, muszę już kończyć.
Róża weszła do sklepu, oddała zwolnienie, a przy okazji zrobiła zakupy, przecież obiad musi ugotować. Nie jest chora, jest tylko w ciąży.
Kiedy mąż wrócił z pracy, wtuliła się w niego. Potrzebowała teraz dużo czułości, często była w jego ramionach.
Już dobrze kochanie, mąż próbował oswobodzić się, jestem strasznie głodny.
Zaraz dostaniesz obiad, tylko mnie jeszcze przytul.
W końcu zadowolona poszła do kuchni i postawiła obiad na stole. Jedli w ciszy, powoli, patrząc tylko na siebie.
W końcu Marcin zapytał; widziałaś maluszka?
Widziałam, odrzekła, wstała od stołu, wyciągnęła z torebki zdjęcie.
Tu są rączki, tłumaczyła.
Ja tu nic nie widzę, tylko jakieś plamy.
Oj, bo ty nie masz dziecka pod sercem, to moja rola.
No dobrze, powiedział, kiedyś to ogarnę, na razie nie widzę tam nic.
Róża tylko się uśmiechnęła, zdążysz nacieszyć się dzieckiem.
To co, od dzisiaj odpoczywasz, i grzecznie słuchasz lekarza, powiedział do niej Marcin, mam nadzieję, że dziecko będzie się dobrze rozwijać, bez komplikacji.
Też mam taką nadzieję, dodała.
Po obiedzie Róża poszła się położyć troszeczkę, zrobiła się senna.
Teraz często będzie przysypiać w dzień. Tak to jest już w ciąży, że kobiety robią rzeczy, które prędzej by im nie przyszły do głowy.
Marcin zasiadł przed telewizorem, popijając czarną kawę.
Ta sielanka wkrótce się skończy, chociaż oboje jeszcze o tym nawet nie myślą. Póki co, relaksują się każde na swój sposób.
Tak przelatywał tydzień za tygodniem. Róża miała coraz większy brzuszek, i coraz bardziej narzekała na wszystko. No cóż, takie jej prawo w tym stanie.
02 stycznia 2021   Dodaj komentarz

ICH DROGA W DOROSŁOŚĆ

WSTĘP
 
Wiele radości przynosi dzień, w którym przychodzi na świat dziecko. Milutkie, słodziutkie, przepiękne, aż chce się go schrupać ze szczęścia.
Początki wprawdzie są ciężkie, bo maluszek tylko je, śpi, płacze i znowu je. Trzeba go przewijać, przebierać, karmić, wszystko na czas. Ale jak to się ma do tego szczęścia, którym wypełnia swoją obecnością?
Po paru miesiącach zaczyna się uśmiechać, gaworzyć, a rodzice pękają z dumy i miłości. 
Czekają, co powie pierwsze; mama czy tata?
A ono jak na złość powie im baba.
Z czasem stawia pierwsze kroki, zadaje pytania, a potem znowu pytania, a za pytaniami pytania. Zaczyna się rodzicielstwo całą gębą.
Przyglądając się latami rodzicom, i jak zmieniają się maleństwa, w jaki sposób rodzice zaczynają widzieć już swoje dorastające dzieci i problemy, które się piętrzą z ich powodu, pomyślałam, że opiszę, stojąc jakby parę kroków od tych rodzin.
                                                       AUTOR
01 stycznia 2021   Dodaj komentarz

UDAWANA MIŁOŚĆ

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY
 
Kończyły sprzątanie domu. To co Łucja zrobiła z domem w przeciągu dwóch miesięcy, oni posprzątali w kilka godzin.
Co za koszmar, powiedziała Luśka, wkładając ostatni talerz do zmywarki.
Łucja okazała się być słabą psychicznie osobą. Nie dała sobie rady emocjonalnie.
To jednak jesteśmy silniejsze od niej, odezwała się Ulka, ale to nie znaczy, że jest nam wszystko jedno, co się dzieje z nami.
Ciekawe co na ten temat powie Julia, dodała Luśka, czy potrafi wybaczyć Łucji, boję się zapytać.
Ja też się boję, ale damy jej znać?
Bo ja wiem, może lepiej nie.
Kiedyś i tak się dowie.
Ale nie chcę żeby na mnie naskoczyła, dodała Ulka, wolę poczekać jeszcze trochę.
W tym momencie wszedł Marian. Co wy tu robicie, zapytał zdziwiony?
Jak to co, posprzątałyśmy to, co Łucja nabałaganiła.
A ty teraz musisz zastąpić żonę w obowiązkach.
Ale co się stało, zapytał?
To już sobie porozmawiasz z lekarzem, a teraz chyba musisz jechać na zakupy, bo lodówka pusta.
Marian otworzył lodówkę, i wpatrywał się w puste półki jakby za chwilę miały się same zapełnić.
Nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest aż tak źle.
Gdzie chłopcy, zapytał?
U siebie, chyba grają z naszymi mężami.
Wezmę chłopców i pojadę na zakupy, powiedział, i zniknął z kuchni.
W tym momencie zadzwonił telefon Ulki, to Julia, powiedziała, kiedy spojrzała na numer telefonu.
Witaj, co u ciebie, zapytała?
U mnie dobrze, radzę sobie, a co u was?
Ulka nie wiedziała, czy powiedzieć prawdę, czy skłamać, ale prędzej czy później dowie się. Zdecydowała, że powie prawdę.
Jesteśmy wszyscy u Łucji, pogotowie ją zabrało do psychiatryka, a my sprzątamy jej dom, bo zrobiła z niego chlew.
W słuchawce zapadła cisza.
Julka jesteś?
Jestem, tylko nie wiem co powiedzieć, ale powiem to tak, mało mnie to obchodzi. 
Wyłączyła się, powiedziała Ulka, teraz na nas się obraziła. 
Kiedyś jej przejdzie, dodała Luśka, my też psy na Łucji wieszałyśmy, a pogodził nas mały chłopak. 
Zbieramy się do domu, powiedział Jan, kiedy Marian szykował się z chłopcami do wyjazdu po zakupy. 
Dziewczyny zgodnie stwierdziły, że i owszem, czas już sobie iść, bo nie mają nic do roboty.
Marian, zaczęła Luśka, jak będziesz potrzebował pomocy, to zadzwoń, pomożemy. A jak wróci Łucja ze szpitala, to zrobimy sobie wspólny obiad, ale tym razem bez grama alkoholu, bo małpiego rozumu niektórzy dostają.
Marian popatrzył na nią, i powiedział tylko, jesteście prawdziwymi przyjaciółmi, dziękuję za wszystko.
Już dobrze, powiedziała Ulka, i ze wzruszenia otarła łzy.
No cóż, życie nie głaszcze nikogo po głowie. Przyjaciele, którzy byli zawsze razem, przeszli niezłą próbę życiową. Jakoś sobie poradzili, tylko Julia jeszcze nie umiała przebaczyć, i trudno się jej dziwić, nie każdy jednakowo reaguje w takich przypadkach.
Teraz najważniejsze, żeby na nowo budować dobre relacje zarówno w poszczególnych małżeństwach, jak i relacje między przyjaciółmi. 
Na razie idzie dobrze, poczekają jak wróci Łucja. Teraz będą chodzić na odwiedziny, jeśli już będzie można, pomogą Marianowi, może już nie porzuci rodziny.
W życiu trzeba umieć wybaczać, ale też trzeba pilnować, żeby nie ranić drugiego człowieka.
                                                 KONIEC
24 grudnia 2020   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 4 5 6 7 8 ... 62 63 >
Halszka70 | Blogi