• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

WIERSZE

Strony

  • Strona główna
  • Życie w pigułce 1
  • Życie w pigułce 2
  • Życie w pigułce 3
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Kategorie postów

  • proza, poezja (1)

Archiwum

  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Najnowsze wpisy, strona 21

< 1 2 ... 20 21 22 23 24 ... 62 63 >

PRZYGODA Z PANDEMIĄ

OZDZIAŁ PIĄTY
 
Idąc do domu z banku, postanowiłam, że wykupię sobie leki. Wprawdzie miałam stracha jak nie wiem co, ale przecież nie mogę dać się zdominować przez lęki, bo inaczej będzie to co przed laty.
Ale to już było, teraz jest innego rodzaju lek. Więc podeszłam do apteki. Na szczęście kolejki długiej nie było, zatem po jakiś pięciu minutach znalazłam się w aptece. 
Pani magister wzięła recepty i westchnęła; znowu te  e-recepty?
Droga pani, powiedziałam stojąc półtora metra od okienka, ja tego nie wymyśliłam.
Pani magister podniosła łaskawie na mnie oczy, i tylko powiedziała; wiem, i poszła szukać dla mnie leków. Wszystko się pani myliło, nie radziła sobie z tymi receptami, dlatego przyszło mi siedzieć na krześle prawie godzinę, trzy metry od okienka.
Linie wytyczone taśmą, jakby wirus wiedział, że tu mu można, a tam już nie.
W końcu udało się pani wszystko rozpracować. Co było w aptece, to mi wydała, część do zamówienia, zatem jutro muszę przyjść po odbiór.  Wydałam jedną trzecią emerytury i o tyleż lżejsza w portfelu, wróciłam do domu.
Moje emocje były napięte do granic możliwości, dlatego jak tylko wyszorowałam i odkaziłam dłonie, i co tylko się dało, położyłam się i zasnęłam. Krótka drzemka przydała się, ponieważ wstałam potem już wyciszona i spokojna.
Ja nie wyrobię, pomyślałam, jeśli tak to jeszcze potrwa dłużej to ludzie dostaną kręćka. A co mają powiedzieć dzieci, które niczego nie rozumieją, którym zabrakło placu zabaw czy parków. Mamy dwoją i się i troją, ale same też potrzebują wsparcia.
Siedzą wszyscy w domu i działają sobie na nerwy.
Na jednym portalu przeczytałam żartobliwe wypowiedzi mam; czy jest okienko życia dla trzylatka, bo już nie wyrabiam? Jeszcze inna napisała; wszystkie możliwości  wyczerpałam, dom wygląda jak plac zabaw, a mi się chce wyć do księżyca.
Jakiś żartowniś odpisał na to mamusiom; zostań w doma, siedź na rzyci, żodyn wirus cie nij chyci. Co w przetłumaczeniu na nasze brzmi; zostań w domu siedź na dupie, żaden wirus cię nie łupnie.
Internet aż huczy od pomysłów na spędzenie czasu w domu. Znalazłam filmik, na którym mężczyzna rozmawia z owcami, bo przecież z kimś musi, a tylko one są w jego otoczeniu.
Z jednej strony wygląda to komicznie, z drugiej zaś strony tragicznie.
Kiedyś ktoś mi powiedział, że wiele spraw z daleka wygląda śmiesznie, tylko jak się do nich przybliżyć i dotknąć sedna sprawy, robi się wprost niebezpiecznie. Tak też jest w wypadku obecnej pandemii. Cóż, musimy jakoś sobie radzić, żeby nie dać się zwariować
07 maja 2020   Dodaj komentarz

PRZYGODA Z PANDEMIĄ

 TROZDZIAŁ CZWARTY

 
Tego dnia ranek wstawał słoneczny. Z bijącym sercem podniosłam się z łóżka,bo trzeba iść do banku. Nie ma wyjścia, tego nikt za mnie nie zrobi,a szkoda, ponieważ boję się jak nie wiem co. 
Żeby nie zacząć się nakręcać, szybko się wyszykowałam i wyszłam z mieszkania. Ile to ja dni nie byłam poza domem? Przebiegłam myślami wstecz i okazało się, że prawie miesiąc siedziałam grzecznie sama w domu. To jakiś obłęd!
Przecież jestem pozbawiona ruchu i świeżego powietrza, i na dokładkę nie mogłam dopiąć spódnicy.
Szłam spokojnie ulicą mojego miasta. Do banku jakiś kilometr, niedaleko, a jednocześnie droga dłużyła mi się w nieskończoność.
Na ulicy pustki. Gdzieniegdzie przemknęła jakaś osoba, starając się trzymać między nami odległość.
Kiedy dochodziłam do banku, zauważyłam kolejkę. Stało kilkanaście osób, w dużych odstępach od siebie. Niektórzy mieli na dłoniach rękawiczki, inni maseczki na twarzy, a jeszcze inni i rękawiczki i maseczki.
Nie wiem dlaczego, ale ubawiło mnie to. Pokaz mody, przemknęło mi przez myśl, i uśmiechnęłam się sama do siebie.
Dziwnie to wyglądało, żadnej w tym logiki, ale w strachu ludzie robią różne rzeczy. Do banku mogły wejść tylko dwie osoby, dlatego kolejka się wydłużała, a panie w okienkach się nie śpieszyły. 
Jeszcze trochę a nie wytrzymam, powiedziała do mnie pani stojąca za mną. Odwróciłam się, żeby jej odpowiedzieć, i zachciało mi się śmiać.
Pani miała na twarzy maseczkę, a na głowie przyłbicę. Na rękach gumowe rękawice, a na sobie płaszcz ortalionowy. Wyglądała bajecznie.
Kiedy zobaczyła moją twarz, zapytała; głupio wyglądam?
Nie, nie głupio, tylko jakoś inaczej, odpowiedziałam.
A jednocześnie pomyślałam, że jeszcze takiego fisia to nie dostałam, może z czasem, ale jeszcze nie dzisiaj. Co strach robi z człowiekiem?
W banku nie wiedziałam jak mam się zachować. Napis nad okienkiem kazał mi trzymać się z dala od okienka, nie kłaść dłoni na blacie i podawać na odległość polecenia przelewu, dokumenty, czy odbierać gotówkę. 
Znowu mnie to rozbawiło; stać mam daleko, tylko wyciągać dłonie jako przedłużenie mojego ramienia?
Nic mi tu nie pasowało, ale cóż ja mogę taki robaczek mały w tej całej machinie świata.
Tak rozbawiona przypomniałam sobie przeczytany w internecie napis; kiedyś jeśli ktoś kichnął, to mówiło się na zdrowie, teraz kiedy ktoś kichnie, wszyscy uciekają. 
Uśmiechnęłam się do siebie. Dobry sposób, jeśli nie możesz nic zrobić, śmiej się z problemu, wtedy przynajmniej lżej na duszyego dnia ranek wstawał słoneczny. Z bijącym sercem podniosłam się z łóżka,bo trzeba iść do banku. Nie ma wyjścia, tego nikt za mnie nie zrobi,a szkoda, ponieważ boję się jak nie wiem co.

Żeby nie zacząć się nakręcać, szybko się wyszykowałam i wyszłam z mieszkania. Ile to ja dni nie byłam poza domem? Przebiegłam myślami wstecz i okazało się, że prawieTego dnia ranek wstawał słoneczny. Z bijącym sercem podniosłam się z łóżka,bo trzeba iść do banku. Nie ma wyjścia, tego nikt za mnie nie zrobi,a szkoda, ponieważ boję się jak nie wiem co.

Żeby nie zacząć się nakręcać, szybko się wyszykowałam i wyszłam z mieszkania. Ile to ja dni nie byłam poza domem? Przebiegłam myślami wstecz i okazało się, że prawie miesiąc siedziałam grzecznie sama w domu. To jakiś obłęd!
Przecież jestem pozbawiona ruchu i świeżego powietrza, i na dokładkę nie mogłam dopiąć spódnicy.
Szłam spokojnie ulicą mojego miasta. Do banku jakiś kilometr, niedaleko, a jednocześnie droga dłużyła mi się w nieskończoność.
Na ulicy pustki. Gdzieniegdzie przemknęła jakaś osoba, starając się trzymać między nami odległość.
Kiedy dochodziłam do banku, zauważyłam kolejkę. Stało kilkanaście osób, w dużych odstępach od siebie. Niektórzy mieli na dłoniach rękawiczki, inni maseczki na twarzy, a jeszcze inni i rękawiczki i maseczki.
Nie wiem dlaczego, ale ubawiło mnie to. Pokaz mody, przemknęło mi przez myśl, i uśmiechnęłam się sama do siebie.
Dziwnie to wyglądało, żadnej w tym logiki, ale w strachu ludzie robią różne rzeczy. Do banku mogły wejść tylko dwie osoby, dlatego kolejka się wydłużała, a panie w okienkach się nie śpieszyły.
Jeszcze trochę a nie wytrzymam, powiedziała do mnie pani stojąca za mną. Odwróciłam się, żeby jej odpowiedzieć, i zachciało mi się śmiać.
Pani miała na twarzy maseczkę, a na głowie przyłbicę. Na rękach gumowe rękawice, a na sobie płaszcz ortalionowy. Wyglądała bajecznie.
Kiedy zobaczyła moją twarz, zapytała; głupio wyglądam?
Nie, nie głupio, tylko jakoś inaczej, odpowiedziałam.
A jednocześnie pomyślałam, że jeszcze takiego fisia to nie dostałam, może z czasem, ale jeszcze nie dzisiaj. Co strach robi z człowiekiem?
W banku nie wiedziałam jak mam się zachować. Napis nad okienkiem kazał mi trzymać się z dala od okienka, nie kłaść dłoni na blacie i podawać na odległość polecenia przelewu, dokumenty, czy odbierać gotówkę.
Znowu mnie to rozbawiło; stać mam daleko, tylko wyciągać dłonie jako przedłużenie mojego ramienia?
Nic mi tu nie pasowało, ale cóż ja mogę taki robaczek mały w tej całej machinie świata.
Tak rozbawiona przypomniałam sobie przeczytany w internecie napis; kiedyś jeśli ktoś kichnął, to mówiło się na zdrowie, teraz kiedy ktoś kichnie, wszyscy uciekają.

Uśmiechnęłam się do siebie. Dobry sposób, jeśli nie możesz nic zrobić, śmiej się z problemu, wtedy przynajmniej lżej na duszy. miesiąc siedziałam grzecznie sama w domu. To jakiś obłęd!
Przecież jestem pozbawiona ruchu i świeżego powietrza, i na dokładkę nie mogłam dopiąć spódnicy.
Szłam spokojnie ulicą mojego miasta. Do banku jakiś kilometr, niedaleko, a jednocześnie droga dłużyła mi się w nieskończoność.
Na ulicy pustki. Gdzieniegdzie przemknęła jakaś osoba, starając się trzymać między nami odległość.
Kiedy dochodziłam do banku, zauważyłam kolejkę. Stało kilkanaście osób, w dużych odstępach od siebie. Niektórzy mieli na dłoniach rękawiczki, inni maseczki na twarzy, a jeszcze inni i rękawiczki i maseczki.
Nie wiem dlaczego, ale ubawiło mnie to. Pokaz mody, przemknęło mi przez myśl, i uśmiechnęłam się sama do siebie.
Dziwnie to wyglądało, żadnej w tym logiki, ale w strachu ludzie robią różne rzeczy. Do banku mogły wejść tylko dwie osoby, dlatego kolejka się wydłużała, a panie w okienkach się nie śpieszyły.
Jeszcze trochę a nie wytrzymam, powiedziała do mnie pani stojąca za mną. Odwróciłam się, żeby jej odpowiedzieć, i zachciało mi się śmiać.
Pani miała na twarzy maseczkę, a na głowie przyłbicę. Na rękach gumowe rękawice, a na sobie płaszcz ortalionowy. Wyglądała bajecznie.
Kiedy zobaczyła moją twarz, zapytała; głupio wyglądam?
Nie, nie głupio, tylko jakoś inaczej, odpowiedziałam.
A jednocześnie pomyślałam, że jeszcze takiego fisia to nie dostałam, może z czasem, ale jeszcze nie dzisiaj. Co strach robi z człowiekiem?
W banku nie wiedziałam jak mam się zachować. Napis nad okienkiem kazał mi trzymać się z dala od okienka, nie kłaść dłoni na blacie i podawać na odległość polecenia przelewu, dokumenty, czy odbierać gotówkę.
Znowu mnie to rozbawiło; stać mam daleko, tylko wyciągać dłonie jako przedłużenie mojego ramienia?
Nic mi tu nie pasowało, ale cóż ja mogę taki robaczek mały w tej całej machinie świata.
Tak rozbawiona przypomniałam sobie przeczytany w internecie napis; kiedyś jeśli ktoś kichnął, to mówiło się na zdrowie, teraz kiedy ktoś kichnie, wszyscy uciekają.
Uśmiechnęłam się do siebie. Dobry sposób, jeśli nie możesz nic zrobić, śmiej się z problemu, wtedy przynajmniej lżej na duszy.

07 maja 2020   Dodaj komentarz

PRZYGODA Z PANDEMIĄ

ROZDZIAŁ TRZECI

Zaczął się dla mnie trudny okres w moim życiu. Wprawdzie siedzenie w domu to dla mnie nic nowego, ale to już przechodziło ludzkie pojęcie. Ciągle bałam się. Jak można łatwo zastraszyć człowieka.

Rano nie miałam powodu, żeby wstawać a łóżka, więc spałam do południa.
Potem wstawałam, żeby zrobić obiad i go zjeść. Potem znowu do łóżka i drzemka, a popołudnia i wieczory z nosem i internecie.
Lenka, skarciłam w końcu siebie, tak nie można, trzeba coś robić. Zatem skupiałam się na pisaniu. Wieczorami grałam audycje w radiu internetowym. Czas biegł mi szybko.
Któregoś popołudnia zadzwoniła koleżanka.
Lenka, zaczęła, jak sobie radzisz, zapytała?
Nie mam tak źle, odpowiedziałam, zakupy mi robią, więc nie muszę biegać do sklepu.
To masz dobrze, mi nikt nie robi, muszę sama chodzić w kolejki.
Byłam zdziwiona, myślałam, że wszędzie jest tak samo jak u mnie, a tu jednak coś nie tak.
To moje miasto postarało się, powiedziałam.
Moje nie, odparła koleżanka.
Ale wiesz, dodałam, będę musiała iść do banku, i nie wiem jak to ogarnąć. Ale mam taką panią Anię, która mi pomaga, zapytam jej.
Kiedy koleżanka się rozłączyła, napisałam do pani Ani.
Jak mam iść do banku, zapytałam?
Normalnie, pójdzie pani, a jak przyjdzie z powrotem, to umyje pani ręce i zdezynfekuje i już.
Tylko proszę pamiętać, dodała, o odstępach między ludźmi w kolejce do banku. Da sobie pani radę, spokojnie, nie ma co się bać.
Łatwo powiedzieć, nie bać się, skoro cały czas mnie straszą. Co bym nie oglądała, tam jest straszenie. Z kim bym nie rozmawiała, wszyscy mnie straszą.
Jednakże zwróciłam uwagę, że ludzie starali się urozmaicać sobie czas. Starali się, będąc w odosobnieniu, śmiać się z tej sytuacji.
Zaczęłam czytać śmieszne scenki, jakie tworzyli ludzie, żeby się nawzajem rozweselać. Polak potrafi, przemknęło mi przez myśl.
Jeden taki produkt uboczny kwarantanny brzmi tak:
" Siekiera motyka, kasza manna,
już mnie wkurza kwarantanna,
siekiera, motyka, łyżka nóż,
weź uciekaj wirus już.
Siekiera motyka róży kolce,
z nudów grożą wam pierdolce,
siekiera motyka, łyżka, nóż,
mnie pierdolec dopadł już".
Oczywiście wulgaryzmy zamieniłam na bardziej przystępne słowa, żeby nikogo nie obrazić.
Kiedy oglądałam w internecie filmiki, natrafiłam na taki, na którym policjanci na służbie tańczą dzieciom będącym na kwarantannie. Niesamowicie miły gest z ich strony, a za parę dni, zatańczyli strażacy.
Ludzie mają ogromne serca, tylko im nie przeszkadzać, a dadzą sobie radę.

07 maja 2020   Dodaj komentarz

PRZYGODA Z PANDEMIĄ

 
ROZDZIAŁ DRUGI

Lista z zakupami była już u pani Ani. Teraz przyjdzie mi poczekać zapewne trochę, pomyślałam.
Pani Halinko, dostałam wiadomość, ale jeszcze adres.
No faktycznie.
Podałam adres, a pani Ania powiedziała, że za niecałe dwie godziny będzie z zakupami.
Zdziwiłam się, a jednocześnie ucieszyłam.
Faktycznie, bardzo szybko przyjechała.
Razem ze swoim mężem wtargali na piętro do mojego mieszkania cztery siaty zakupów, i dwie zgrzewki wody.
Pani Ania dała mi paragon, ja pieniążki i pojechali.
Nie będziemy wchodzić do mieszkania, żeby pani nie narażać na zakażenie, powiedziała pani Ania na odchodnym.
No tak, jakże jestem wdzięczna za te zakupy, pomyślałam, tylko co dalej? Jak mam je rozładować skoro nie wiem jakie są przy tym procedury, żeby coś przypadkiem nie załapać. To jakiś obłęd, pomyślałam, ale zadzwoniłam do pani Ani.
Spokojnie, powiedziała do mnie, wymyje pani dokładnie ręce i zdezynfekuje.
Czym mam zdezynfekować, zapytałam?
Nie powiedziałam pani, że dobry jest do tego rozcieńczony spirytus. Musi sobie pani kupić. Da pani radę wyjść do Żabki?
Dam, oczywiście, tylko mnie tak nastraszyliście, że w ciągu jednego dnia stałam się kłębkiem nerwów.
To może ja kupię, zapytała pani Ania?
Nie, wyjdę, to przecież jakieś trzydzieści metrów ode mnie, dam radę, a przy okazji wyniosę śmieci.
Dobrze, odparła pani Ania, ale jakby co, proszę do mnie dzwonić.
Miałam problem z kupowaniem alkoholu.
U mnie w domu od ponad trzydziestu lat nie było grama alkoholu, ale to inna sprawa, w tej chwili muszę iść i kupić to świństwo.
Tylko jak to zrobić, muszę przełamać samą siebie.
W sklepie nie było ludzi, tylko dwie osoby czekały na zapiekankę.
Podeszłam do lady i zapytałam panią, czy jest spirytus.
Jest setka i dwusetka, jaką podać, zapytała pani?
Dwusetka, odpowiedziałam, na ile mi to starczy?
To zależy do czego to ma być - pani w uśmiechu pokazała piękne zęby.
Jak do czego, odburknęłam, do odkażania rąk.
Uśmiech pani zniknął z twarzy, powinno na długo,dodała, tylko musi pani rozrobić.
Podziękowałam pani, i zniesmaczona wyszłam ze sklepu.
W domu zastanawiałam się jak to rozcieńczyć żeby wyszedł w odpowiednim stężeniu. Filmiki pokazywały, żeby dolać kieliszek innej wódki, ale ja chcę dolać wody a nie wódki.
Zadzwoniłam do kolegi.
Nie mam pojęcia, zaczął, ale poczekaj obliczę.
Czekałam parę minut, aż mi oddzwonił, że mam dolać piętnaście mililitrów.
Mów mi po ludzku, to ile tak na szklanki.
Usłyszałam gromki śmiech.
Czego rechoczesz, krzyknęłam, nie mogę sobie z tym poradzić, chociaż wiem, że jest to proste, dlatego do cholery powiedz mi jak mam to rozrobić, bo siatki czekają z rozładowaniem.
W końcu mi wytłumaczył, że mam wlać tak troszeczkę z szklanki wody.
Wlałam do spryskiwacza nieszczęsny spirytus i rozładowałam siaty.
Reklamówki wyrzuciłam, warzywa pomyłam, tak samo owoce, a reszta wylądowała w szafkach i lodówce.
Teraz przyszedł czas na ręce.
Dokładnie wymyłam dłonie, a potem spryskałam spirytusem.
Zaśmierdziało mi w domu.Odór ten przypomniał mi o czymś, o czym próbowałam zapomnieć przez całe moje obecne życie.
07 maja 2020   Dodaj komentarz

PRZYGODA Z PANDEMIĄ

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

Mamo, nie wychodź z domu. W głosie mojej córki słychać było przerażenie.
Dlaczego, zapytałam?
Bo ten wirus to nie grypa.
Jaki wirus, o czym ty kochanie do mnie mówisz?
Nie wiesz?
A co mam wiedzieć, odparłam?
Mamuś zacznij w końcu oglądać telewizję.
Po co mi telewizja? Tam mnie tylko okłamują albo straszą.
Mamo, to nie przelewki, to jest Koronawirus, on zabija ludzi, najbardziej atakuje osoby po sześćdziesiątce.
Ale co, będę szła ulicą, a on mnie zaatakuje?
Mamuś nie żartuj, zarażasz się drogą kropelkową. Jak ktoś będzie koło ciebie przechodził, a będzie nosicielem, i w tym momencie kichnie, czy zakaszlnie, to już złapiesz tego wirusa.
O objawach nie będę ci mówiła, bo nie chcę cię straszyć. Ale proszę cię, nie wychodź z domu do odwołania.
Kiedy się rozłączyłam, nie wiedziałam co myśleć. Jak sobie poradzę bez pomocy. Przecież trzeba chodzić na zakupy, do banku porobić przelewy i pobrać gotówkę, przecież z czegoś trzeba żyć. A wiem dobrze, że od dzieci pomocy oczekiwać nawet nie mogę.
Zadzwoniłam do syna. Wprawdzie nie ma go w kraju, ale tam też w końcu ten Koronawirus dotrze.
Syn swoim zwyczajem zbagatelizował problem. Ale według syna również mam nie wychodzić z domu jak nie muszę.
Tylko jak mam to wszystko zrobić?
Kiedy się rozłączyłam z synem, weszłam w internet.
Od tej chwili, będzie to moim oknem na świat.
Kiedy tak buszowałam po sieci, natrafiłam na jakąś grupę wsparcia, o dziwo, okazało się, że jest to grupa utworzona w moim mieście.
Widzialna ręka - przeczytałam.
Kiedyś była taka grupa utworzona przez młodych ludzi, a nazywała się Niewidzialna Ręka i pomagali starszym osobom, ale tak, żeby się te osoby nie domyślały nawet kto to robi.
W tym czasie tak się nie da, zatem jest to widzialna grupa.
Przeglądałam tę stronę i widziałam dużo chętnych do robienia zakupów, do wyprowadzania piesków na spacer, czy też do rozmowy, jeśli ktoś się boi i potrzebuje psychologa.
Wybrałam panią, która pisała, że chętnie porozmawia jeśli ktoś się boi, co jest zrozumiałe w tym wypadku, ponieważ czeka nas coś nieznanego.
O dziwo, pani zaraz odpisała.
Zaczęłyśmy rozmawiać na priv.
Pani Ania uspokoiła mnie, ale jednocześnie zapytała, czy mam zrobione zakupy.
Nie mam, odpowiedziałam, nie mam nawet głowy jak to ogarnąć.
Spokojnie, nic pani się nie stanie, jeśli będzie pani siedziała w domu i nie kontaktowała się z ludźmi realnie - pani Ania bardzo spokojnie dalej mi tłumaczyła co mam robić.
A teraz dodała, niech pani zrobi listę i mi prześle.
Usiadłam i zaczęłam pisać. Sporo tego, pomyślałam, ale jakiś zapas muszę zrobić.
Przesłałam listę, ciekawa byłam jak to wszystko będzie działało.
Pani Ania była opanowana i nie sprawiała osoby zagubionej, zatem będę miała od niej wsparcie.

07 maja 2020   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 20 21 22 23 24 ... 62 63 >
Halszka70 | Blogi