• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

WIERSZE

Strony

  • Strona główna
  • Życie w pigułce 1
  • Życie w pigułce 2
  • Życie w pigułce 3
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 01 02 03 04 05

Kategorie postów

  • proza, poezja (1)

Archiwum

  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Najnowsze wpisy, strona 15

< 1 2 ... 14 15 16 17 18 ... 62 63 >

PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ DRUGA

ROZDZIAŁ PIĄTY
 
Pięknie, pomyślałam, kiedy dnia następnego wybrałam się na spacer na skwerek w pobliżu sklepu. Kiedy oni to zdążyli zrobić? Dawno nie byłam w tej okolicy, ale żeby takie cudeńko zrobić w przeciągu kilku miesięcy, no no, jestem pełna podziwu.
Usiadłam na ławeczce i zaczęłam podziwiać. W głąb skwerku zrobili wydzielony skrawek dla dzieci. Ogrodzony małym płotkiem, chyba po to, żeby dzieci przypadkiem nie wybiegły poza teren. Mamusie, babcie, opiekunki, baczyły na pociechy, które robiły gwar jaki trudno sobie wyobrazić. Ale jakimś cudem, nie przeszkadzał mi.
W takim zamyśleniu nawet się nie zorientowałam, że usiadła koło mnie Kryśka. Zapomniałaś, że umówiłaś się ze mną?
Oj, Kryśka, czasami tak mam. Odkąd mogę już wychodzić z domu, muszę iść oglądać przyrodę, nacieszyć oczy tym pięknem. 
Tak, pięknie, odparła, wrzeszczą jak stado baranów.
Nie przesadzaj, to tylko dzieci. Ale zobacz, jak ładnie to wszytko zrobili, miło posiedzieć.
Lenka, proszę cię, pogadaj ze mną.
Oczywiście kochana, przecież wiesz, że zawsze jestem gotowa, tylko ostatnio trochę odpływam, bo nie wiadomo, czy czasami znowu nas nie pozamykają w mieszkaniach.
Nie pozamykają, już zrobili co mieli zrobić, i dlatego nas powypuszczali.
Mówisz o tych wszystkich małych sklepikach i małych firmach?
Tak, ludzi wpędzili w kłopoty, to teraz mogą nimi starować jak marionetkami. Ale chyba na tym nie koniec, dodała Kryśka, jeszcze do wyborów trochę jest czasu, to może nie mają czegoś załatwionego i wywiną rozporządzenie, czy coś tam, żeby pozamykać twarze. Nie wiem, ja tak gdybam, dodała.
To może nie nakręcajmy się, to tak dla naszego zdrowia psychicznego, powiedziałam.
Chodź stąd, nie idzie tutaj rozmawiać, a chcę ci coś powiedzieć.
Dobrze, to co, idziemy do mnie, zapytałam?
Może wejdziemy gdzieś na kawę, tu jest taka mała kawiarenka?
To chodźmy, powiedziałam. A zakupy jak widać muszą poczekać.
Weszłyśmy do lokalu. Z radia leciała cicho muzyka. Stoliki były nie pozajmowane, to nie ta godzina, żeby ludzie przychodzili na kawę, czy posiedzieć i porozmawiać. Ale w rogu sali siedział mąż Kryśki z jakąś kobietą. Patrzyłam na Kryśkę. Stała jak słup soli wlepiając wzrok w męża.
Chodźmy stąd, powiedziałam do niej.
Kryśka, pociągnęłam ją za rękę, chodźmy, nie ma sensu tak stać.
O nie, powiedziała, nigdzie nie idę, zaraz zrobię porządek raz na zawsze.
Zanim się zorientowałam, Kryśka była obok męża i zaczęła go okładać torebką. Nim się zorientował, w łeb zarobiła i ta kobieta.
Ty świnio, to tak się pracuje, krzyczała? Tyle lat straconych z tobą i taka zapłata? Co się gapisz, krzyknęła na kobietę, nie wiedziałaś, że ma męża i dzieci, nie powiedział ci?
Kobieta próbowała wstać od stolika, ale Kryśka była w jakimś amoku. Popchnęła kobietę. Kobieta spadła z krzesła kiedy próbowała wcelować tyłkiem na siedzenie. Mąż Kryśki trzymał się za głowę, z której poleciała krew. 
Co ona ma w tej torebce, przemknęło mi przez myśl?
Teraz i ja bałam się jej, ale nie chciałam, żeby narobiła sobie problemów.
Podeszłam i delikatnie na ile mnie było stać, powiedziałam; dosyć kochana, dostał za swoje, resztę załatwisz w domu.
Nie masz prawa przychodzić do domu, krzyknęła na odchodnym, rzeczy wyrzucę do śmietnika, a dzieciom powiem, co z ciebie za szuja. Ale poczekaj, dodała, zrobię wam zdjęcie, niech dzieci widzą z kim mnie zdradzasz.
Wtuliła się w moje ramiona i zaczęła płakać.
Zadowolony, zapytałam męża Kryśki?
Chodź, pójdziemy do mnie, powiedziałam, musisz się uspokoić. Możesz zadzwonić do mamy, może pobędzie z dziećmi?
Tak, zadzwonię, nie chcę, żeby dzieci zobaczyły mnie w takim stanie.
18 czerwca 2020   Dodaj komentarz

PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ DRUGA

ROZDZIAŁ CZWARTY
 
Tego ranka słońce za oknem już pięknie świeciło. Pełna optymizmu wstałam z łóżka, i pomyślałam sobie, że wprawdzie nie mam nic szczególnego do zrobienia, jednak nie będę się wylegiwała.
Zrobię sobie mały wypad za miasto, pomyślałam.
Miejsce, do którego miałam zamiar pojechać, jest urokliwym zakątkiem, gdzie wiele lat temu koiłam swoją zmęczoną duszę. Życie daje wiele bagażu, którego nie zawsze jesteśmy w stanie dźwigać. Dlatego szukamy często odosobnienia, żeby złapać równowagę psychiczną, aby nie dać się wpędzić w chorobę.
Zrobię sobie śniadanie, i parę kanapek na ten wypad, pomyślałam.
W tym momencie zadzwonił telefon.
Witaj Lenka, usłyszałam w słuchawce.
Witaj Kryśka, co u ciebie, zapytałam?
Nie odzywasz się, więc zadzwoniłam ja, mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
Pewnie, że nie przeszkadzasz, powiedziałam, a co się stało, że dzwonisz?
Muszę się wygadać, bo inaczej zacznę ryczeć.
Głos Kryśki drżał, zatem nie jest dobrze.
Opowiadaj, powiedziałam.
Wiesz jak ciężko było siedzieć w domu przez te tygodnie, kiedy niby Koronawirus szalał, prawda?
Tak, wiem, nie było nikomu łatwo. Wprawdzie teraz też on jest, ale już powypuszczali chociaż ludzi z domów, więc mogą odpocząć od siebie.
Właśnie, zaczęła Kryśka, i mój sobie odpoczywa ode mnie.
To znaczy, zapytałam?
Nawet z pracy nie przychodzi do domu, twierdząc, że musi z kolegami nadrobić czas, a ja podejrzewam, że chyba nie tylko z kolegami, ponieważ nie pije.
To co, że nie pije, może sobie siedzą i gadają przy kawie?
Trochę głupio to zabrzmiało, ale wolę tak myśleć.
Kryśka natomiast miała wyrobione zdanie -  na pewno ma jakąś kochankę.
Nie przesadzaj, zaczęłam, nie złapałaś go na zdradzie przecież.
Nie złapałam, ale nie chce ze mną spać, przeniósł się do drugiego pokoju, twierdząc, że chrapie w nocy, a do tej pory mu nie przeszkadzało.
Próbowałaś z nim rozmawiać na ten temat?
Tak, próbowałam, to zrobiła się tylko z tego awantura.
To faktycznie, działacie sobie na nerwy.
Boję się Lenka, że to koniec naszego małżeństwa.
Spokojnie, to tylko kryzys, na pewno się wszystko wyjaśni. A wiesz, dodałam, może umówimy się na jutro, wypijemy razem kawę i pogadamy sobie?
Dobry pomysł, powiedziała, mogę być u ciebie z rana?
Pewnie, że możesz, a teraz postaraj się uspokoić, i nie kłóć się, to nic nie daje, tylko jeszcze bardziej pogłębia wasz kryzys.
Biedna Kryśka, pomyślałam, jak ona musi cierpieć.
W końcu zjadłam śniadanie, i wyruszyłam do dobrze znanego mi miejsca.
Kiedy znalazłam się nad jeziorem, przywitały mnie szuwary swoim dobrze znanym mi dźwiękiem. Wiatr je lekko poruszał, a one obijając się o siebie, tworzyły swojego rodzaju melodię.
Woda w jeziorze, tak samo jak przed laty płynęła monotonnie, tworząc lekkie fale, które obijały się o brzeg cichutko pluszcząc.
Na jeziorze kaczki jakby zastygły w półśnie wtulając swoje główki w siebie.
Cisza, spokój, jakże przyjemnie wrócić w dobrze znane mi miejsca.
W lesie słychać było ptaki, które nawoływały się, zapewne gotowe do wysiadywania piskląt.
Szłam dobrze mi znanymi ścieżkami, a nade mną szumiał las.
Te same drzewa, tylko starsze o tyle lat co i ja. One mają w sobie tyle piękna, że trudno opisać, to się czuje w sercu.
Pięknie, pomyślałam, przyjadę jeszcze nie raz. Nie ma tutaj ani Koronawirusa, ani polityki, nie ma patetycznej mowy, kiełbasy przedwyborczej, tu jest piękna przyroda i ja.
17 czerwca 2020   Dodaj komentarz

PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ DRUGA

ROZDZIAŁ TRZECI
Tego ranka słońce obudziło mnie zaglądając do mojego pokoju. Leniwie przeciągnęłam się na łóżku. Trzeba się podnosić, pomyślałam, czas wyjść z domu. Od paru dni wolno już nam chodzić swobodnie po mieście, tyle tylko, żeby zachowywać przy tym zdrowy rozsądek. Dlatego też maseczki na powietrzu już nie, ale w pomieszczeniach tak. Należy także zachowywać odległość, to dla naszego dobra.
Dziwne to rozporządzenie, ponieważ można już robić wesela i spotkania do sto pięćdziesiąt osób, ale na ulicy trzeba zachować odległość.
Oni wszyscy chyba sami już się gubią w tych ustaleniach. Do pracy też już można chodzić, i dobrze, z czegoś trzeba w końcu żyć. Tylko jak to zrobić, żeby nie zarażać siebie nawzajem?
Już pierwsze ofiary, że tak powiem, wesel się pojawiły. Kilka ognisk zapalnych właśnie zrobiło się w wyniku zabawy weselnej, jak i spotkania integracyjnego, zorganizowanego przez właściciela firmy z okazji powrotu do pracy.
Zatem wirus ciągle jest w natarciu. I co dalej?
Wstawaj Lenka, dosyć spania, czas wyruszyć na spacer. W końcu swobodnie możesz wyjść z domu. 
Po śniadaniu wybrałam się do miasta. Najpierw do parku, pomyślałam. 
Cudowne słońce przywitało mnie promieniami. Dobrze, że jeszcze nie ma upałów, mogę spacerkiem iść ulicami i swobodnie oddychać, nic mnie nie dusi.
W mieście ludzi sporo, wszyscy robią zakupy, nie śpiesząc się idą, i cieszą się swobodą, jakiej brakowało przez kilka tygodni.
Wygląda na to, że strach i lęki ustąpiły, a ludzie przestali zważać na istniejące niebezpieczeństwo.
Kiedy weszłam do parku już sporo ludzi siedziało na ławkach. Żadnych odstępów, pomyślałam, jak widać ludziom brakuje bliskości, swobodnej rozmowy i radości, jaka czasami wynika z toczących się dyskusji. 
Panowie mają o czym dyskutować, ponieważ wybory są wkrótce, zatem i tu, w parku ścierają się ze sobą różne poglądy.
Ciekawie to wygląda, ponieważ ile ludzi, tyle zdań na ten sam temat.
Kobiety jak kobiety, doglądają swoich wnuków czy swoje dzieci, i to wokół pociech toczą się rozmowy. Ot, i taka codzienność. Wszytko jakby wracało do normalności.
Usiadłam na wolnej ławce. Fontanna grała swoją melodię. Gołębie w pobliżu wygrzewały się na na słońcu rozkładając przemoczone skrzydełka. Oswojone z ludźmi, nie reagowały na ich obecność. Czasami ktoś rzucił kawałek bułki, czy też ciastka, które wypadło z rączki dziecku. One wówczas podchodziły, i zjadały, a potem odfruwały w  sobie znanym kierunku.
Kasztanowce obsypane kwiatami pięknie wyglądały, tworząc niebywały klimat. Oswojeni z ich obecnością, często ludzie nie zauważali jak cudownie to wszystko ze sobą współgra.
Siedziałam tak i podziwiałam piękności, i wszystko co się wokoło mnie działo.
Nawet nie zauważyłam, że tak szybko przeleciały dwie godziny. 
Trzeba iść na zakupy, pomyślałam, potem ugotować obiad, a jeszcze potem zająć się swoimi sprawami.
Ale Lenka, miałaś zadzwonić do dziewczyn, jak widać zapomniałaś, zganiłam siebie. Tak mnie pochłonęło rozmyślanie i zaduma, że zapomniałam o pewnych sprawach. Czasami tak mam, nic na to nie poradzę.
16 czerwca 2020   Dodaj komentarz

PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ DRUGA

ROZDZIAŁ DRUGI
 
Z dziewczynami dawno nie rozmawiałam. Zajęte swoimi sprawami nie miały czasu na pogaduchy. Widocznie nic szczególnego u nich się nie działo, w przeciwnym razie już by rozdzwonił się telefon.
Najpierw zadzwoniłam do Beaty.
Hej kochana, krzyknęła w słuchawkę, w końcu się odezwałaś, co u ciebie słychać, zdrowa?
Zdrowa, odpowiedziałam, a ty słyszę, cała w skowronkach?
Pewnie, już męża wywiało w domu, dzieciaki biegają po podwórku, a ja proszę ja ciebie, nogi na ławę i popijam kawkę sobie.
Pokłóceni na dobre, zapytałam, czy odwrotnie?
No wiesz, teraz jest dobrze, ale robiliśmy różne głupie rzeczy, i gadaliśmy co nam ślina na język przyniosła. Z tego napięcia, awantury wisiały na włosku, ale jakoś wytrzymaliśmy.
Wiesz, właśnie robię test, bo mi się okres spóźnia.
O, to nieźle, będzie następny dzidziuś?
Oby nie, przecież bym tego nie wytrzymała, jeszcze jedna gęba do krzyku?
Spokojnie Beata, na pewno będzie dobrze.
Poczekaj Lenka, mam wynik.
I jaki, zapytałam, a serce podskoczyło mi do gardła. Przecież to nie twój test, zganiłam siebie.
Dobrze, powiedziała Beata, jedna kreska. A wiesz co, narysuję drugą kreskę czerwonym mazakiem, ale będzie skakał.
Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem, a więc ciąg dalszy dokuczania sobie?
Tak jakoś weszło nam w krew, odpowiedziała, a co, nie fajny dowcip?
Żeby od tego dowcipu zawału nie dostał. Byłam rozbawiona, ciekawe, co mąż Beaty przygotuje jej w odwecie.
Nic mu nie będzie, powiedziała, skoro wytrzymaliśmy ze sobą całe dnie i noce przez tyle tygodni i nie dostał zawału, to teraz od jednej dodatkowej  czerwonej kreski na teście, też nie dostanie. Najwyżej odegra się na mnie. 
Ma w tym wprawę, roześmiała się Beata.
A jak w wakacjami, planujecie wyjazd gdzieś z całą rodzinką?
Lenka, coś ty, mąż jedzie na kilka tygodni z kolegami na ryby, dzieci chce zabrać babcia, a ja jako że będę pracować, zostaję w domu sama. Ale będzie laba, odpocznę sobie.
Zdziwiłam się, ponieważ byli bądź co bądź małżeństwem, i zawsze spędzali wakacje razem, a tu takie zmiany. Jak widać, czasami trzeba na trochę się rozstać, żeby zatęsknić za sobą. Oby to była prawda.
Wiesz Lenka, jednego razu kiedy wszyscy jeszcze byli w domu, przechodziłam koło zegara, no wiesz, ten co wisi w salonie, pamiętasz?
Pamiętam, odpowiedziałam.
I wyobraź sobie, spadł tuż za mną, przeraziłam się i mówię do męża, że sekunda szybciej by spadł i by mnie zabił. 
A wiesz co mi odpowiedział?
Nie, ale zaraz się dowiem.
Odpowiedział, że ten zegar zawsze się spóźnia. Wyobrażasz sobie?
Zaczęłam się śmiać, ale też grzecznie odpowiedziałam, że nie ładnie z jego strony. A co ty mu w odwecie zrobiłaś?
Nic mu nie zrobiłam, tylko powiedziałam, żeby teraz uważał jak będzie jadał obiady, bo nie wie kiedy coś mu dosypię do jedzenia.
Ale przecież nic mu nie dosypałaś?
Pewnie, że nie, przecież nie jestem głupia. Ale jak dostał kiedyś po obiedzie bólu żołądka, bo się po prostu przejadł, a mówiłam, nie jedz tyle, bo ci zaszkodzi, to myślał, że się zemściłam, więc jest już spokojny. 
To po takim dokuczaniu sobie idziecie razem spać, zapytałam?
No tak, a jak inaczej, przecież jesteśmy małżeństwem.
Jakaś dziwna ta ich miłość, ale ważne, że się kochają, cieszą się  ze swojego szczęścia, i na swój sposób nauczyli się okazywać sobie tę miłość. Ale czułości im nie brakuje, skoro trzeba było robić test ciążowy.
Dobrze Lenka, że zadzwoniłaś, kiedyś jeszcze sobie pogadamy, a może w końcu umówimy się na kawę?
Z przyjemnością kochana, odparłam, musimy tylko się zdzwonić i może zaprosimy Kryśkę i Kaśkę?
Oczywiście, powiedziała, ale teraz muszę wziąć się za gotowanie obiadu, zadzwoń do dziewczyn, też się ucieszą, a mają o czym rozmawiać.
Kiedy rozłączyłam się z Beatą, pomyślałam, że też czas coś ugotować, w końcu obiad mi się należy.
15 czerwca 2020   Dodaj komentarz

PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ DRUGA

ROZDZIAŁ PIERWSZY
 
Za oknem niebo grzmiało i wyrzucało z siebie piękne błyskawice. Stałam i podziwiałam te cuda natury. Dobrze, że jestem za szybą. Chociaż lubię patrzeć jak przyroda pokazuje swoje piękno w różnej postaci, to jednak bezpieczniej w  domu.
Tak, w domu. To już trzy miesiące, idzie czwarty, jak jestem więźniem własnego strachu. Nie ja sama sobie go stworzyłam. Panika, jaką nas potraktowało otoczenie, a przede wszystkim władze zwierzchnie, udzieliło się milionom ludzi na świecie.
Chociaż w końcu powypuszczali z domów ludzi, to jednak we mnie pozostał strach. Walczę z nim codziennie, bo przecież muszę zrobić sobie zakupy. Już nie proszę nikogo, jakoś mi wstyd, żeby ktoś mnie wyręczał w codziennych sprawach. 
Te pierwsze tygodnie to jeszcze było zrozumiałe, ale teraz większość ludzi zaczyna nawet bagatelizować sprawę koronawirusa. Czy faktycznie nie ma się czego bać?
Trudno powiedzieć, wielu profesorów, lekarzy, uważa, że nie ma czegoś takiego jak pandemia. Inni z kolei uważają, że ludzie bagatelizują tego wirusa i zaczną chorować na szeroką skalę. Gdzie tu jest prawda?
Przez te miesiące ludzie przybrali na wadze, nie wyłączając mnie, dzieci stały się grubaskami, bo siedzenie przy komputerze, gdzie na podorędziu jest mama czy babcia ze smakołykami, sprzyja tyciu. A dorośli? No cóż, z nudów otwierają lodówkę.
Muszę  niestety pomyśleć o kupieniu jakiś ciuszków. 
Mam czasami przemyślenia, które prowadzą mnie za dumy. Teraz wiosna, siedzenie w domu, potem lato, upał, który muszę niestety przeczekać w domu, bo na słońcu słabnę. Przyjdzie jesień, już straszą powtórką z pandemii, więc znowu siedzenie w domu. Zima jak zima, większość czasu w domu. A co to ja jestem aresztowana, czy pogrzebana za życia?
Robi się depresyjnie, muszę coś zrobić żeby nie dać się wpędzić w dołek.
O północy u nas na zachodzie otworzyli granicę. Przelała się cała fala radosnych ludzi, którzy cieszyli się, że w końcu mogą chodzić przez most w jedną i drugą stronę. Patrzyłam na transmisję nocną i nie dowierzałam. Bez maseczek, rękawiczek, zero odstępów miedzy ludźmi - o co tu chodzi?
Rano z kolei, już po siódmej, poszłam do sklepu, bo wiedziałam, że będzie dużo Niemców robiło zakupy. Wcale się nie pomyliłam, sklep pełen klientów, a dwie trzecie to sąsiedzi zza Odry.
Zaczyna się na nowo. Będą kolejki, tłok, gwar, podbijanie cen.
Ot, wraca szara rzeczywistość, tylko z jednym wyjątkiem; na plecach czuć oddech koronawirusa.
Zadzwoniłam do dziewczyn. Musiałam się wygadać, poskarżyć, a przy okazji wysłuchać co one mają do powiedzenia.
Zatem będzie się działo.
13 czerwca 2020   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 14 15 16 17 18 ... 62 63 >
Halszka70 | Blogi