PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ DRUGA
ROZDZIAŁ DRUGI
Z dziewczynami dawno nie rozmawiałam. Zajęte swoimi sprawami nie miały czasu na pogaduchy. Widocznie nic szczególnego u nich się nie działo, w przeciwnym razie już by rozdzwonił się telefon.
Najpierw zadzwoniłam do Beaty.
Hej kochana, krzyknęła w słuchawkę, w końcu się odezwałaś, co u ciebie słychać, zdrowa?
Zdrowa, odpowiedziałam, a ty słyszę, cała w skowronkach?
Pewnie, już męża wywiało w domu, dzieciaki biegają po podwórku, a ja proszę ja ciebie, nogi na ławę i popijam kawkę sobie.
Pokłóceni na dobre, zapytałam, czy odwrotnie?
No wiesz, teraz jest dobrze, ale robiliśmy różne głupie rzeczy, i gadaliśmy co nam ślina na język przyniosła. Z tego napięcia, awantury wisiały na włosku, ale jakoś wytrzymaliśmy.
Wiesz, właśnie robię test, bo mi się okres spóźnia.
O, to nieźle, będzie następny dzidziuś?
Oby nie, przecież bym tego nie wytrzymała, jeszcze jedna gęba do krzyku?
Spokojnie Beata, na pewno będzie dobrze.
Poczekaj Lenka, mam wynik.
I jaki, zapytałam, a serce podskoczyło mi do gardła. Przecież to nie twój test, zganiłam siebie.
Dobrze, powiedziała Beata, jedna kreska. A wiesz co, narysuję drugą kreskę czerwonym mazakiem, ale będzie skakał.
Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem, a więc ciąg dalszy dokuczania sobie?
Tak jakoś weszło nam w krew, odpowiedziała, a co, nie fajny dowcip?
Żeby od tego dowcipu zawału nie dostał. Byłam rozbawiona, ciekawe, co mąż Beaty przygotuje jej w odwecie.
Nic mu nie będzie, powiedziała, skoro wytrzymaliśmy ze sobą całe dnie i noce przez tyle tygodni i nie dostał zawału, to teraz od jednej dodatkowej czerwonej kreski na teście, też nie dostanie. Najwyżej odegra się na mnie.
Ma w tym wprawę, roześmiała się Beata.
A jak w wakacjami, planujecie wyjazd gdzieś z całą rodzinką?
Lenka, coś ty, mąż jedzie na kilka tygodni z kolegami na ryby, dzieci chce zabrać babcia, a ja jako że będę pracować, zostaję w domu sama. Ale będzie laba, odpocznę sobie.
Zdziwiłam się, ponieważ byli bądź co bądź małżeństwem, i zawsze spędzali wakacje razem, a tu takie zmiany. Jak widać, czasami trzeba na trochę się rozstać, żeby zatęsknić za sobą. Oby to była prawda.
Wiesz Lenka, jednego razu kiedy wszyscy jeszcze byli w domu, przechodziłam koło zegara, no wiesz, ten co wisi w salonie, pamiętasz?
Pamiętam, odpowiedziałam.
I wyobraź sobie, spadł tuż za mną, przeraziłam się i mówię do męża, że sekunda szybciej by spadł i by mnie zabił.
A wiesz co mi odpowiedział?
Nie, ale zaraz się dowiem.
Odpowiedział, że ten zegar zawsze się spóźnia. Wyobrażasz sobie?
Zaczęłam się śmiać, ale też grzecznie odpowiedziałam, że nie ładnie z jego strony. A co ty mu w odwecie zrobiłaś?
Nic mu nie zrobiłam, tylko powiedziałam, żeby teraz uważał jak będzie jadał obiady, bo nie wie kiedy coś mu dosypię do jedzenia.
Ale przecież nic mu nie dosypałaś?
Pewnie, że nie, przecież nie jestem głupia. Ale jak dostał kiedyś po obiedzie bólu żołądka, bo się po prostu przejadł, a mówiłam, nie jedz tyle, bo ci zaszkodzi, to myślał, że się zemściłam, więc jest już spokojny.
To po takim dokuczaniu sobie idziecie razem spać, zapytałam?
No tak, a jak inaczej, przecież jesteśmy małżeństwem.
Jakaś dziwna ta ich miłość, ale ważne, że się kochają, cieszą się ze swojego szczęścia, i na swój sposób nauczyli się okazywać sobie tę miłość. Ale czułości im nie brakuje, skoro trzeba było robić test ciążowy.
Dobrze Lenka, że zadzwoniłaś, kiedyś jeszcze sobie pogadamy, a może w końcu umówimy się na kawę?
Z przyjemnością kochana, odparłam, musimy tylko się zdzwonić i może zaprosimy Kryśkę i Kaśkę?
Oczywiście, powiedziała, ale teraz muszę wziąć się za gotowanie obiadu, zadzwoń do dziewczyn, też się ucieszą, a mają o czym rozmawiać.
Kiedy rozłączyłam się z Beatą, pomyślałam, że też czas coś ugotować, w końcu obiad mi się należy.