• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

WIERSZE

Strony

  • Strona główna
  • Życie w pigułce 1
  • Życie w pigułce 2
  • Życie w pigułce 3
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Kategorie postów

  • proza, poezja (1)

Archiwum

  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Najnowsze wpisy, strona 3

< 1 2 3 4 5 6 ... 62 63 >

ICH DROGA W DOROSŁOŚĆ

ROZDZIAŁ TRZYNASTY
 
Siedziały w kawiarni mieszając łyżeczkami kawę w filiżankach. Obie zamyślone jakby były w stanie odwrócić swoje życie na drugą stronę. Były przed rozprawą w sądzie rodzinnym. 
Nie wiedziały co stanie się z ich dziećmi. Nie dały rady wychować dzieci na porządnych nastolatków, i w głębi serca obwiniały siebie i mężów za to, że ich dzieci się stoczyły. Dzieciaki miały po piętnaście lat, i pierwszą w swoim życiu sprawę w sądzie.
Jak myślisz, zaczęła Róża, sędzia potraktuje ich łagodnie?
Nie wiem, odparła Kalina, nie znam się na tym, ale mam taką nadzieję, że weźmie pod uwagę ich wiek. Przecież nastolatki dostają małpiego rozumu, dodała.
Broją to fakt, ale nasze dzieciaki dopuściły się przestępstwa.
Nie martwmy się na zapas, co ma być to będzie.
Żeby chociaż szkoły nie zawaliły, dodała Róża.
Wiesz co, zaczęła Kalina, dziwię się, że mimo wszystko radzą sobie z nauką.
Właśnie, tylko jakim cudem, przecież ciągle uciekają ze szkoły.
Nie wiem, odparła Kalina, ale cieszyć się należy chociaż z tych drobnych rzeczy.
Do czego to doszło, odparła Róża, kochane przez nas, niczego im nie brakowało, a mimo to zaczęły solidnie rozrabiać.
Może popisywały się przed sobą, żeby tylko nam dokopać?
Ale za co?
Bo trochę im zaczęliśmy wprowadzać dyscypliny.
Trzeba było tak od dziecka, a nie już nastolatków tresować, zdenerwowała się Kalina.
Nie przesadzaj, zaczęła Róża, ale w naszym przypadku to Marcin za bardzo pobłażał Wioletce, a kiedy poczuła, że nie wszystko już może, zaczęła się buntować.
Przestańmy się zadręczać, jutro rozprawa, więc od rana będziemy miały czas na zmartwienia, teraz napijmy się kawy i może pójdziemy na spacer, dodała Kalina?
Następnego dnia o wyznaczonej godzinie, stali wszyscy w gmachu sądu, czekając, aż ich zawołają na salę rozpraw.
Fabian był dziwnie spokojny, natomiast Wioletka  wtuliła się w Różę.
Mamo, odezwała się w końcu, nie pójdę do więzienia?
Do więzienia nieletnich się nie wysyła, odezwał się Marcin, może do poprawczaka, ale nie do więzienia.
Marcin, nie strasz jej, w obronie stanęła Róża, trzeba było ją wychowywać a nie rozpieszczać, to nie byłoby takich problemów.
Ta co w tyłek jej nie wchodziła, odciął się Marcin.
Uspokójcie się, rzekł Maciek, w domu pokrzyczycie na siebie, tutaj zachowajcie powagę, bo jeszcze zostaniecie ukarani jakąś grzywną.
Słowa te podziałały na Niteckich, oboje już się nie odzywali, natomiast Wioletka nadal tkwiła w ramionach mamy.
W końcu zaczęła się rozprawa.
Po niespełna dwóch godzinach, wyszli wszyscy zadowoleni z obrotu sprawy.
Dzieciaki dostały kuratorów do osiemnastego roku życia, a rodzice reprymendę.
Trzeba to jakoś oblać, odezwał się w końcu Fabian, Wiolka, idziemy w miasto?
Wydawało się rodzicom, że się przesłyszeli.
Ja ci dam miasto, zdenerwował się Maciek, dopiero wyszedłeś z werdyktem sądowym i już chcesz nagrabić sobie?
Jeżeli nie będziesz słuchał nas i kuratora to odwieszą ci kuratora, ale pójdziesz do poprawczaka, zrozumiałeś? Masz być przykładnym synem i uczniem, inaczej sam cię oddam do poprawczaka. 
Maciek po prostu się gotował wewnątrz siebie.
Wioletka wprawdzie nie chowała się już w ramiona mamy, ale była grzeczna, póki co. Nic nie odpowiedziała Fabianowi, i grzecznie poszła z rodzicami do samochodu.
Kalina, zdzwonimy się, zaczęła Róża, porozmawiamy jeszcze na ten temat, bo inaczej rozwalą mnie nerwy.
Dobrze kochana, ja też chętnie z tobą porozmawiam, to pa na razie.
Przyszła próba życiowa, czy ich małżeństwa to wytrzymają?
U Niteckich już się zaczęły wzajemne oskarżenia. U Tylskich jakoś jeszcze panują nad sobą, ale do czasu.
01 marca 2021   Dodaj komentarz

ICH DROGA W DOROSŁOŚĆ

ROZDZIAŁ DWUNASTY
 
Róża z Kaliną chodziły nerwowym krokiem po korytarzu szpitala. Przyjechały akurat w momencie, kiedy zaczął się obchód.
Zniecierpliwione czekały, kiedy przyjmie lekarz prowadzący.
Co one nawywijały, zaczęła Róża, jeszcze policja, tego już za wiele.
Żeby tylko nic się im więcej nie stało, powiedziała Kalina i głos jej się załamał.
W tym momencie na korytarz weszła jakaś kobieta w asystencie policjantki.
Obie z Różą stały jak wryte, wiedziały, że będą kłopoty.
Pani Nitecka i pani Tulska, zapytała policjantka?
Tak, odparły zgodnie.
My w sprawie dzieci, ale najpierw z lekarzem porozmawiamy, a potem poprosimy panie na rozmowę.
Nowacka, powiedziała pani po cywilnemu wyciągając rękę najpierw do Kaliny a potem do Róży, jestem z opieki społecznej.
Opieka, zaczęła Kalina, a po co opieka?
Nie dajecie sobie panie rady z dziećmi, dlatego jesteśmy do państwa pomocy.
Sami sobie damy radę, zaczęła Róża.
Proszę panią, jak do tej pory to nie za bardzo wam wychodzi wychowywanie dzieci, dlatego tym zajmie się sąd rodzinny, a do tej pory dzieci pójdą pod opiekę państwa.
Nie zgadzam się, krzyknęła Kalina!
Ale pani w opieki już nie słuchała, tylko grzecznie potruchtała za panią policjantką, którą poprosił do gabinetu lekarz
Dlaczego nic nam nie mówią co jest z naszymi dziećmi, zaczęła denerwować się Kalina.
Nie wiem, odpowiedziała Róża. Siedziała skulona, a głowę trzymała w dłoniach, nie wiem, już nic nie wiem, niech mi tylko powiedzą co jest z moją córką.
W tym momencie z drugiego gabinetu wyszedł lekarz. Panie pozwolą do gabinetu, porozmawiamy sobie.
Weszły pełne obaw i skromnie przysiadły w fotelach, które zapraszały wręcz do relaksu. Były miękkie, wygodne i lekko się huśtały, jakby chciały uśpić ich czujność.
A więc tak, zaczął, Wioleta jest świadoma tego co się stało, ale jest po brutalnym seksie, nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy to był gwałt, ponieważ utrzymuje, że sama tego chciała.
Matko Przenajświętsza, krzyknęła Róża, co pan do mnie mówi?
Niech się pani uspokoi, resztę dowiecie się na policji, ale jest jeszcze coś, oboje byli naćpani. 
Jeszcze narkotyki, nie mieściło się Róży w głowie!
A teraz Fabian, zaczął, fabian jest w śpiączce, przedawkował, przez najbliższe godziny nic innego nie możemy zrobić, tylko czekać.
To tyle, jeśli chodzi o wasze dzieci, a teraz muszę panie przeprosić, mam swoje obowiązki.
Możemy iść do nich, zapytała Kalina?
Tak, proszę za mną, zaprowadzę panie.
Róża podeszła do łóżka Wioletki, nie wiedziała jak ma się zachować. Najchętniej by ją po prostu zlała, może to by pomogło, ale nie może nawet podnieść głosu.
Mamo przepraszam, usłyszała, ja już nie będę, przysięgam, nigdy nie pójdę do galerii, ani nie będę brała narkotyków, proszę cię, nie gniewaj się.
W Róży zagotowało się, ale odpowiedziała ze spokojem.
Kochanie, tobą i Fabianem już zajmuje się policja, opieka, a i wkrótce sąd, ja już nic nie mogę zrobić.
Mamo, jaka policja, jaki sąd?
Dla nieletnich skarbie, będziesz po prostu sądzona. A mówiłam, prosiłam,  nic nie pomagało. jeszcze jak ojciec się dowie, to piekło w domu będę miała ja.
W tym samym czasie Kalina siedziała na stołku obok łóżka Fabiana. Wzięła go za rękę i delikatnie głaskała.
Serce jej chciało wyskoczyć z piersi kiedy widziała go podłączonego do rurek i przewodów.
Coś ty zrobił kochanie, coś ty zrobił.
Łzy jej spływały po policzkach, ale nie była w stanie nic zaradzić. Bezradna, sięgnęła w końcu po telefon i wybrała numer do męża. Kiedy w końcu przyjedziesz, wyszeptała do słuchawki.
Co tak szepczesz, zapytał?
Jestem przy Fabianku, a on śpi.
Jest w śpiączce to co ma robić?
Skąd wiesz, że jest w śpiączce?
Rozmawiałem przed chwilą z lekarzem.
Kochanie, zaczął, po południu mamy się zgłosić na policję, mam już powiadomienia, więc nie będę jechał do szpitala, tylko już z pracy pojadę na komendę, dojedziesz sama czy mam po ciebie przyjechać?
Przyjedź, Róża też tu jest.
Wiem, spokojnie, za pół godziny kończę pracę zgarnę Marcina i przyjedziemy po was.
Teraz będziemy tłumaczyć się na policji, wyszeptała, tylko z czego?
20 lutego 2021   Dodaj komentarz

ICH DROGA W DOROSŁOŚĆ

ROZDZIAŁ JEDENASTY
 
Gdzie idziemy, zapytała Wioletka, kiedy spotkali się już z Fabianem pod szkołą po lekcjach.
Muszę coś wziąć, powiedział, bo już nie wytrzymam.
To ja idę z tobą, a masz jakieś pieniądze?
Nie mam, starzy mnie odcięli od gotówki.
To tak jak moi.
Skąd weźmiemy na dragi, zapytał?
Nie wiem, ale mam pomysł, chodź pójdziemy do galerii.
Po co do galerii?
Nie gadaj tyle, tylko chodź.
Nie lubię łazić po tych sklepach, to nie dla mnie, a poza tym, tam nie dają hajsu na narkotyki. 
Ale ty jesteś głupi, chodź, zaczepię jakiegoś gościa i zarobię.
Zarobisz, jak zarobisz?
Mam ciebie dosyć, krzyknęła, idziesz czy nie?
Idę, ale muszę coś wziąć, bo nie wyrabiam.
Jak zarobię, to weźmiemy, starczy nam forsy.
Kiedy weszli do galerii Wioletka od razu zobaczyła starszego pana, który chodził spokojnym krokiem po sklepach.
Stój tutaj, powiedziała, a ja idę zagadać, i już jej nie było.
Fabian zobaczył jak Wioletka zaczyna rozmawiać z facetem, jak idą razem w stronę garażu.
Teraz zrozumiał, co Wioletka miała na myśli, ale był na takim głodzie, że myślał o jednym - dostać pieniądze od Wioletki i iść kupić dragi.
Poszedł za nimi, a kiedy weszli do samochodu, patrzył co się dzieje miedzy gościem a Wioletką. Miał wrażenie, że się rozsypie na kawałki. Widok ten z jednej strony go podniecił, a jednocześnie poczuł coś na kształt  zazdrości o nią. Lecz niestety, głód narkotyczny był najsilniejszy.
Kiedy już Wioletka wyszła z samochodu, podszedł do niej i zapytał; masz forsę?
Mam, odparła, to gdzie teraz idziemy?
Miał ochotę wyrwać jej pieniądze i uciec, żeby mieć tylko dla siebie dragi, ale pomyślał, że to dobry sposób zarabiania na narkotyki.
Poszli w miejsce, które było Wioletce nieznane, ale ufała Fabianowi.
Kiedy stanęli pod jakimś obskurnym budynkiem, Fabian powiedział, żeby zaczekała i dała mu pieniądze. 
Ile mam ci dać?
A ile masz?
Mam sto złotych, wszystkie chcesz, zapytała, kiedy Fabian wyciągnął rękę?
Dawaj, za darmo nic nie ma.
Wioletka podała mu banknot, aczkolwiek niechętnie. Musiała zrobić rzeczy, których nie lubiła, a pieniądze tak szybko zniknęły.
Po paru minutach wrócił Fabian i pociągnął ją w kierunku parku.
Co to jest, zapytała?
Marihuana, odparł, zaraz się poczujemy lepiej.
Wioletka zaciągnęła się papierosem i zwymiotowała.
Fabian natomiast był już w innym wymiarze.
Chcę do domu, powiedziała, ale reakcji z jego strony nie było żadnej. Tylko łapał nieistniejące motyle i śmiał się nie wiedzieć z czego. 
Wioletka wystraszyła się. Zaczęła biec przed siebie. Zdała sobie sprawę z tego, że narkotyki to nic dobrego. Bała się o Fabiana, ale nie umiała mu pomóc.
W końcu znalazła się w miejscu, gdzie orientowała się, w którą stronę do domu. Lecz niestety, zrobiło jej się słabo, i musiała usiąść na ławce.
Po jakimś czasie zorientowała się, że jedzie samochodem.
Gdzie ja jestem, zapytała, chociaż nie widziała nikogo.
Ocknęła się, usłyszała głos.
To dobrze, odpowiedział drugi głos, już jesteśmy prawie na miejscu.
Gdzie mnie wieziecie?
Spokojnie, usłyszała, jedziemy do szpitala.
Do szpitala, a dlaczego?
Byłaś nieprzytomna prawie godzinę, odparł jej drugi głos, musimy zobaczyć co ci się stało.
Teraz Wioletka zrozumiała.
A gdzie Fabian?
Jaki Fabian, zapytał pierwszy głos?
On tam został, w parku, odparła zaniepokojona.
A, ten co łapał motylki, zaśmiał się głos drugi, już jest w szpitalu.
Wioletka nie zdawała sobie sprawy, w jak ciężkim stanie jest Fabian, ale o tym dowie się następnego dnia.
Póki co, czuje się fatalnie, i jedzie do szpitala.
10 lutego 2021   Dodaj komentarz

ICH DROGA W DOROSŁOŚĆ

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
 
 Jak ty sobie gówniarzu wyobrażasz to wszystko? Będziesz chodził po klubach mając piętnaście lat? A poza tym, zaraz jedziemy do szpitala, niech ci pobiorą krew na obecność narkotyków.
Po co jechać, obruszył się Fabian, sam mogę ci powiedzieć co brałem, nie musisz mnie upokarzać przed ludźmi.
Słyszysz Kalina, jeszcze bezczelnie przyznaje się do ćpania!
Może już dosyć, próbowała łagodzić sytuację, niech idzie spać, rano się zastanowimy co robić.
Może masz rację, Maciek się wprost gotował, jeszcze gówniarzowi zrobię krzywdę.
Zejdź mi z oczu, nie chcę na ciebie patrzeć. To ja robię z matką wszystko żeby ci niczego nie brakowało, a ty po prostu pijesz, ćpasz?
Muszę z mamą się zastanowić, co z tobą zrobić, żebyś całkiem się nie stoczył. Zejdź mi z oczu.
Fabian w sposób nonszalancki podniósł się z krzesła. Gówno mi zrobicie, powiedział, i szybko zniknął za drzwiami.
Jeszcze pyskuje, Maciek nie rozumiał zachowania syna.
Kalina, zwrócił się do żony, gdzie popełniliśmy błąd?
Jak to gdzie, od samego początku za bardzo był rozpieszczany, żadnych zasad, no może tylko jedna, aby synkowi było dobrze.
Zadzwonię do Róży. Ciekawa jestem jak radzą sobie z Wioletką. 
I  co tam kochana u was, zapytała, kiedy po drugiej stronie usłyszała głos Róży?
Wioletka już poszła spać, zaczęła Róża, Marcin siedzi przy stole w kuchni i tylko trzyma się za głowę, nawet do mnie nic nie mówi. Dotarło do niego, że rozpieścił córkę na tyle, że teraz ona uważa, iż jej się wszystko należy. A teraz  takie są efekty, że wszystko chce mieć na już i teraz.
Kalina, Wioletka jest galerianką, rozumiesz?
Coś mi tam Maciej mówił, ale nie za bardzo do mnie docierało.
Mój Fabian ćpa i pije, dodała Kalina.
Co my teraz zrobimy?
Nie wiem kochana, rano coś uzgodnimy z Maćkiem.
Trzeba chyba porozmawiać z pedagogiem w szkole?
Chyba tak, może to coś da.
A jak nie da?
Nie ma takiej opcji, musi się znaleźć jakieś wyjście.
To co, do jutra, spotkajmy się jak dzieciaki pójdą do szkoły.
Dobrze, zatem do rana, trzeba wypocząć, żeby mieć siłę na walkę z własnymi dziećmi.
Jak to zabrzmiało, pomyślała Róża, jakbym toczyła jakąś batalię o coś. Faktycznie, będzie to walka o życie dzieciaków.
Rano obie kobiety po odstawieniu dzieci pod samą szkołę, poszły najpierw na spacer do parku, a potem na kawę do Róży.
Potrzebowały swojego wsparcia. Znały się jeszcze przed narodzeniem swoich dzieci, to znaczy dłużej, niż one były na świecie, wiedziały praktycznie  wszystko o sobie.
Ich radość z posiadania dzieci szybko się skończyła, a zaczęła się troska o ich wychowanie, i to też nie poszło tak, jakby chciały.
Pod wieczór Róża zadzwoniła do Kaliny. 
Zaniepokojona zapytała, czy Fabian jest w domu?
Nie, nie ma go, odpowiedziała, a Wioletka jest?
Też nie ma. Nie mogę też się do niej dodzwonić.
To tak jak i Fabian. Co robimy, zapytała Kalina?
Nie wiem, czekam na Marcina.
Ja też czekam na swojego.
Co te dzieciaki znowu nam wywiną?
Nie mam pojęcia, zaczęła Róża, ale na pewno chcą nam tym razem zrobić na złość.
Też tak uważam, chyba lubią jak za nimi chodzimy?
Nie mam już siły na tę moją córkę, oni razem to mieszanka wybuchowa, coś na pewno przeskrobią.
Najwyżej wylądują w poprawczaku.
Nie mów tak, powiedziała Róża, to jednak nasze dzieci.
To co mamy robić, nic na nich nie działa.
Muszę kończyć, Marcin przyszedł.
Nie ma jej, zapytał, odkładając kluczyki od samochodu na szafkę?
Nie ma, boję się.
Wiesz co, powiedział do żony, tym razem niech ją policja zgarnie, nie będzie się gówniara bawiła z nami w kotka i myszkę.
Kochanie, ale może jej ktoś coś zrobić.
Nie mamy na to wpływu, skoro nic do niej nie dociera, niech ją obcy ludzie nauczą rozumu. Zjedzmy w końcu obiad kochanie, dodał, po całym dniu należy nam się.
Zadzwonił telefon. Marcin odebrał. Po drugiej stronie był Maciek.
Jest Wioletka, zapytał?
Nie, nie ma, a my siadamy do obiadu.
Fabiana też nie ma, wygląda na to, że coś nam zmalują.
Na to wygląda, odparł Marcin, ale nie myślę dzisiaj za nią ganiać.
Masz rację, rzekł Maciek, ja też nie zamierzam.
Zatem do jutra, czas na odpoczynek.
Róża patrzyła na męża i nie dowierzała, jak się zmienił. 
Tracimy córką, powiedziała znad talerza.
Nie przejmuj się, odparł, jedz spokojnie, bo stracisz siły.
Jutro będziemy się martwić.
04 lutego 2021   Dodaj komentarz

ICH DROGA W DOROSŁOŚĆ

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
 
Co my teraz zrobimy, starzy mnie zabiją, wyszeptała Wioletka, nie darują mi. Nie wrócę do domu. Wioletka panikowała, bała się rozmowy z rodzicami, nie wiedziała co zrobią, skoro dowiedzieli się, czym ona się zajmuje.
Nie panikuj, nic ci nie zrobią, powiedziała Klaudia, oni ciebie kochają, nie to co moi starzy, im jest obojętne co robię, ważne, że przynoszę pieniądze i mają za co pić.
Obie siedziały na podłodze w garażu, schowane za samochodem. Jeszcze widziały mężczyzn, lecz za parę minut nie było już ani jednego.
Musimy poczekać, mogą siedzieć w samochodzie pod galerią. Wioletka cała dygotała ze strachu, wstydu. Jak ona się wytłumaczy?
Klaudia nie miała czego się bać, da rodzicom pieniądze i będzie miała spokój. Zazdrościła Wioletce rodziców, którzy się o nią troszczą i boją się o nią, ona tego nie zna.
Po jakiejś godzinie, podniosły się, i biegiem ruszyły do wyjścia. Kiedy już poczuły się bezpiecznie, przystanęły i łapały powietrze. 
W końcu Wioletka zapytała; gdzie teraz idziemy?
Ja do swojego domu, a ty to ja nie wiem.
Zostawiasz mnie samą?
Przecież masz dom i kochających rodziców, chyba nie chcesz spotkać się z moimi, oni są ciągle zachlani. Jakbym miała takich rodziców, nigdy bym nie zrobiła nic, co by im się nie spodobało.
To dlaczego mnie do tego namawiałaś?
Bo nie chciałam być sama, rozumiesz?
Jesteś podła, zniszczyłaś mi życie, a rodzice przez ciebie mnie zabiją.
Nic ci nie zrobią, najwyżej zabiorą ci internet albo kieszonkowe, wtedy sobie zarobisz w galerii.
Ale z ciebie suka, krzyknęła Wioletka, okłamałaś mnie, taka z ciebie przyjaciółka?
Nie rycz, tylko idź do domu i połóż się spać, bo inaczej jutro będziesz miała podkrążone oczy.
Ty dziwko, krzyknęła Wioletka!
Taka sama jak i ty.
Wioletka odwróciła się i zaczęła biec. Nie wiedziała co ma zrobić. Do domu nie wróci, przyjaciółka ją okłamała, została sama.
Praktycznie jeszcze dziecko pozbawione poczucia bezpieczeństwa.
Poszła do parku. Tu już było cicho, nikogo nie było. Usiadła na ławce i zaczęła płakać. W końcu położyła się, i zasnęła.
Obudziło ją szarpanie za bark.
Budzimy się, usłyszała, wstajemy, jak się nazywasz?
Wioleta Nitecka, powiedziała, i z ulgą stwierdziła, że to nie jakiś pijak tylko policja.
Mamy ją, powiedział policjant do słuchawki.
Wiedziała już, że rodzice ją szukają, co ona teraz im powie?
Jedziemy do rodziców, powiedział policjant, kiedy zapytała, co z nią zrobią, oni się z tobą już rozprawią.
Zabrzmiało to groźnie, bała się okropnie.
Kiedy zajechali przed dom, zobaczyła rodziców. Stali przed domem i niecierpliwie czekali na nią.
Dziękuję bardzo, powiedział Marcin do policjantów.
Nie ma za co, ale radzę lepiej pilnować dzieciaka, bo jeszcze sobie biedy narobi. Państwo zdajecie sobie sprawę z tego, że notatka pójdzie do opieki?
Musi pan to robić?
Taka praca, proszę pani, taka praca.
Nieźle, jeszcze opiekę będziemy mieli na karku, złościł się Marcin. A ty pannico, do domu, mamy o czym rozmawiać.
30 stycznia 2021   Dodaj komentarz
< 1 2 3 4 5 6 ... 62 63 >
Halszka70 | Blogi