ICH DROGA W DOROSŁOŚĆ
ROZDZIAŁ PIERWSZY
W poczekalni było gwarno. Sporo kobiet przyszło tego dnia do lekarza. Większa część z nich, to kobiety ciężarne. Wszystkie trzymały się za swoje brzuszki, głaskały je, w ten sposób instynktownie okazywały maleństwu swoje uczucia. Na twarzach tych kobiet było widać szczęście, mimo trudności jakie pokonują, nosząc swoje maleństwa pod sercem.
Jeszcze trochę a większość z nich będzie trzymała pociechy w ramionach.
To taki piękny czas, pełen matczynej miłości.
Róża miała ochotę porozmawiać, pochwalić się swoją ciążą, bo przecież u niej jeszcze nie było specjalnie widać brzuszka, a tak chciałaby już go pokazać światu.
W którym miesiącu, zapytała kobietę siedzącą obok niej.
Ósmy, odpowiedziała.
Ciężko jest?
Trochę, najgorzej że puchną nogi, powiedziała kobieta, pokazując Róży swoje opuchnięte kostki. Muszę leżeć dużo, ale już niedługo urodzę, będę miała synka, dodała.
A pani ma dzieci, zapytała Różę?
Nie, jeszcze nie mam, ale jestem w trzecim miesiącu.
Gratuluję, powiedziała kobieta, i uśmiechnęła się do Róży.
A wie pani, mąż już wszystko pokupował, mamy już wózek, łóżeczko, przewijak, i dużo ciuszków. Kobieta była szczęśliwa, radosna, czekała przecież na synka.
A pani, zapytała, już też coś kupiła?
Nie, zaczęła Róża, jak będę w siódmym miesiącu będziemy kupować powoli, sukcesywnie.
A tak w ogóle, dodała kobieta, jestem Kalina.
A ja Róża, powiedziała i podała kobiecie rękę.
Wiesz co, zaczęła Kalina, może się spotkamy kiedyś jak już urodzimy, pójdziemy sobie na spacer z wózeczkami.
Dobry pomysł, odparła Róża, jak tylko pogoda będzie nam sprzyjała.
Zapisz sobie mój numer, dodała, jak już urodzisz, zadzwoń, jak pozwolisz, odwiedzę ciebie i twojego synka.
Kobiety wymieniły się numerami obiecując sobie, że będą w kontakcie. Przypadły sobie do serca, wygląda na to, że zrodzi się przyjaźń.
Róża wracając do domu, zadzwoniła do męża.
Co tam kochanie, usłyszała w słuchawce, jak było u lekarza?
Wszystko jest dobrze, tylko muszę się oszczędzać, dlatego mam zwolnienie, nie mogę chodzić do pracy.
Coś nie tak, dopytywał?
Nie, wszystko dobrze, tylko mam nie dźwigać, a wiesz jak jest w sklepie, dźwigać trzeba.
To chociaż mnie uspokoiłaś, będę w domu po szesnastej, wtedy porozmawiamy, muszę już kończyć.
Róża weszła do sklepu, oddała zwolnienie, a przy okazji zrobiła zakupy, przecież obiad musi ugotować. Nie jest chora, jest tylko w ciąży.
Kiedy mąż wrócił z pracy, wtuliła się w niego. Potrzebowała teraz dużo czułości, często była w jego ramionach.
Już dobrze kochanie, mąż próbował oswobodzić się, jestem strasznie głodny.
Zaraz dostaniesz obiad, tylko mnie jeszcze przytul.
W końcu zadowolona poszła do kuchni i postawiła obiad na stole. Jedli w ciszy, powoli, patrząc tylko na siebie.
W końcu Marcin zapytał; widziałaś maluszka?
Widziałam, odrzekła, wstała od stołu, wyciągnęła z torebki zdjęcie.
Tu są rączki, tłumaczyła.
Ja tu nic nie widzę, tylko jakieś plamy.
Oj, bo ty nie masz dziecka pod sercem, to moja rola.
No dobrze, powiedział, kiedyś to ogarnę, na razie nie widzę tam nic.
Róża tylko się uśmiechnęła, zdążysz nacieszyć się dzieckiem.
To co, od dzisiaj odpoczywasz, i grzecznie słuchasz lekarza, powiedział do niej Marcin, mam nadzieję, że dziecko będzie się dobrze rozwijać, bez komplikacji.
Też mam taką nadzieję, dodała.
Po obiedzie Róża poszła się położyć troszeczkę, zrobiła się senna.
Teraz często będzie przysypiać w dzień. Tak to jest już w ciąży, że kobiety robią rzeczy, które prędzej by im nie przyszły do głowy.
Marcin zasiadł przed telewizorem, popijając czarną kawę.
Ta sielanka wkrótce się skończy, chociaż oboje jeszcze o tym nawet nie myślą. Póki co, relaksują się każde na swój sposób.
Tak przelatywał tydzień za tygodniem. Róża miała coraz większy brzuszek, i coraz bardziej narzekała na wszystko. No cóż, takie jej prawo w tym stanie.