ICH DROGA W DOROSŁOŚĆ
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Gdzie idziemy, zapytała Wioletka, kiedy spotkali się już z Fabianem pod szkołą po lekcjach.
Muszę coś wziąć, powiedział, bo już nie wytrzymam.
To ja idę z tobą, a masz jakieś pieniądze?
Nie mam, starzy mnie odcięli od gotówki.
To tak jak moi.
Skąd weźmiemy na dragi, zapytał?
Nie wiem, ale mam pomysł, chodź pójdziemy do galerii.
Po co do galerii?
Nie gadaj tyle, tylko chodź.
Nie lubię łazić po tych sklepach, to nie dla mnie, a poza tym, tam nie dają hajsu na narkotyki.
Ale ty jesteś głupi, chodź, zaczepię jakiegoś gościa i zarobię.
Zarobisz, jak zarobisz?
Mam ciebie dosyć, krzyknęła, idziesz czy nie?
Idę, ale muszę coś wziąć, bo nie wyrabiam.
Jak zarobię, to weźmiemy, starczy nam forsy.
Kiedy weszli do galerii Wioletka od razu zobaczyła starszego pana, który chodził spokojnym krokiem po sklepach.
Stój tutaj, powiedziała, a ja idę zagadać, i już jej nie było.
Fabian zobaczył jak Wioletka zaczyna rozmawiać z facetem, jak idą razem w stronę garażu.
Teraz zrozumiał, co Wioletka miała na myśli, ale był na takim głodzie, że myślał o jednym - dostać pieniądze od Wioletki i iść kupić dragi.
Poszedł za nimi, a kiedy weszli do samochodu, patrzył co się dzieje miedzy gościem a Wioletką. Miał wrażenie, że się rozsypie na kawałki. Widok ten z jednej strony go podniecił, a jednocześnie poczuł coś na kształt zazdrości o nią. Lecz niestety, głód narkotyczny był najsilniejszy.
Kiedy już Wioletka wyszła z samochodu, podszedł do niej i zapytał; masz forsę?
Mam, odparła, to gdzie teraz idziemy?
Miał ochotę wyrwać jej pieniądze i uciec, żeby mieć tylko dla siebie dragi, ale pomyślał, że to dobry sposób zarabiania na narkotyki.
Poszli w miejsce, które było Wioletce nieznane, ale ufała Fabianowi.
Kiedy stanęli pod jakimś obskurnym budynkiem, Fabian powiedział, żeby zaczekała i dała mu pieniądze.
Ile mam ci dać?
A ile masz?
Mam sto złotych, wszystkie chcesz, zapytała, kiedy Fabian wyciągnął rękę?
Dawaj, za darmo nic nie ma.
Wioletka podała mu banknot, aczkolwiek niechętnie. Musiała zrobić rzeczy, których nie lubiła, a pieniądze tak szybko zniknęły.
Po paru minutach wrócił Fabian i pociągnął ją w kierunku parku.
Co to jest, zapytała?
Marihuana, odparł, zaraz się poczujemy lepiej.
Wioletka zaciągnęła się papierosem i zwymiotowała.
Fabian natomiast był już w innym wymiarze.
Chcę do domu, powiedziała, ale reakcji z jego strony nie było żadnej. Tylko łapał nieistniejące motyle i śmiał się nie wiedzieć z czego.
Wioletka wystraszyła się. Zaczęła biec przed siebie. Zdała sobie sprawę z tego, że narkotyki to nic dobrego. Bała się o Fabiana, ale nie umiała mu pomóc.
W końcu znalazła się w miejscu, gdzie orientowała się, w którą stronę do domu. Lecz niestety, zrobiło jej się słabo, i musiała usiąść na ławce.
Po jakimś czasie zorientowała się, że jedzie samochodem.
Gdzie ja jestem, zapytała, chociaż nie widziała nikogo.
Ocknęła się, usłyszała głos.
To dobrze, odpowiedział drugi głos, już jesteśmy prawie na miejscu.
Gdzie mnie wieziecie?
Spokojnie, usłyszała, jedziemy do szpitala.
Do szpitala, a dlaczego?
Byłaś nieprzytomna prawie godzinę, odparł jej drugi głos, musimy zobaczyć co ci się stało.
Teraz Wioletka zrozumiała.
A gdzie Fabian?
Jaki Fabian, zapytał pierwszy głos?
On tam został, w parku, odparła zaniepokojona.
A, ten co łapał motylki, zaśmiał się głos drugi, już jest w szpitalu.
Wioletka nie zdawała sobie sprawy, w jak ciężkim stanie jest Fabian, ale o tym dowie się następnego dnia.
Póki co, czuje się fatalnie, i jedzie do szpitala.
Dodaj komentarz