• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

WIERSZE

Strony

  • Strona główna
  • Życie w pigułce 1
  • Życie w pigułce 2
  • Życie w pigułce 3
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 01 02

Kategorie postów

  • proza, poezja (1)

Archiwum

  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Najnowsze wpisy, strona 2

< 1 2 3 4 5 ... 62 63 >

PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ CZWARTA

ROZDZIAŁ TRZECI
 
Lenka, co z Tiną?
W słuchawce usłyszałam zatroskany głos Kryśki.
Jest w szpitalu.
Dlaczego, co się stało?
Zaszczepiła się na tego wirusa, i okazało się, że coś jest nie tak. Boję się o nią. Nikt nie chce mi nic powiedzieć. Lekarze mówią tylko tyle, że stan ciężki ale stabilny. A kiedy próbowałam porozmawiać na temat tych szczepionek, to się zasłaniali brakiem czasu i odsyłali do Ministerstwa Zdrowia.
Żartujesz, oburzyła się Kryśka?
Nie. Miałam oczy pełne łez, dobrze, że to tylko rozmowa przez telefon, inaczej obie zapewne byśmy wyły.
A wiesz, że Kaśka na kwarantannie?
Tak, wiem, rozmawiałam z nią.
Uważaj na siebie, dodała Kryśka, ten wirus sobie nie poszedł, on nadal jest w ofensywie.
Nie musisz mi tego tłumaczyć, odparłam, ale bez paniki, więcej w tym strachu niż choroby, a narażać się nie zamierzam.
Lenka, idę dzisiaj z mężem pochodzić po mieście, no wiesz, w tym marszu o wolność.
Uważaj na policję, powiedziałam z troską w głosie, oni są coraz bardziej bezwzględni, jakby się rozkręcali z miesiąca na miesiąc.
Lenka, ja się nie stawiam, jak chcą dowód to im daję, mandatu nie przyjmuję, a oni w zamian kierują skargę do sądu, więc adwokaci mają co robić. I tak bawimy się w kotka i myszkę.
Kryśka roześmiała się, jakby powiedziała niezły kawał.
No cóż kochana, odparłam, zatem życzę wam miłego marszu.
Pomyślałam sobie, że sama chętnie bym poszła z nimi, tylko niestety, już nie dla mnie takie spacerki.
Ugotuję obiad, pomyślałam, może wpadną do mnie, zgłodniali po spacerku, zmęczeni, ale pełni wrażeń. Wiedziałam, że chętnie skorzystają z mojej pomocy, a ja z radością podam im ten obiad.
Nie pomyliłam się.
Późnym popołudniem zadzwoniła Kryśka i radosnym głosem oznajmiła, że ma co opowiadać, i już idą do mnie.
Ale się działo, zaczęła od progu, ale najpierw łazienka.
Kiedy Kryśka zniknęła za drzwiami, mąż jej przyciszonym głosem oznajmił, że przyciągnęła ich tutaj.
I bardzo dobrze, cieszę się, że przyszliście, i nie boicie się spotkać ze mną.
Dobrze, opowiadajcie, powiedziałam, kiedy Kryśka wróciła z łazienki. Co tam się działo?
Wzięłam się za odgrzewanie obiadu, a Kryśka ciągnęła swoje opowieści.
A działo się, zaczęła, najpierw było spokojnie, nic takiego nie było, fajnie się spacerowało, ale w pewnym momencie zostaliśmy odgrodzeni od grypy.
Wiesz, oni porozdzielali nas na mniejsze grupki, otoczyli, ścisnęli i zaczęli krzyczeć żeby się rozejść.
Wyobrażasz sobie?
Próbuję.
Potem zaczęli wyciągać tych, którzy najwięcej skandowali różne hasła, i po prostu ich gdzieś wywieźli.
Niektórzy próbowali uświadomić policjantów, że to jest bezprawie, i ich zachowanie nie ma podstaw prawnych, ale policjanci mieli kamienne twarze.
Znowu posypią się mandaty, a w odwecie policja dostanie pozwy i skargi na nich.
Ciekawe jak to się zakończy?
Ludzie upominają się o swoje. A oni potrafią tylko wymuszać siłą. Brak im argumentów. Jak ktoś określił; Hunta.
Nie jestem pewna czy to dobre określenie, trudno nazwać, ale na pewno jest to bezprawie.
Dobrze, zjedzmy, bo w końcu znowu będę musiała odgrzewać, powiedziałam, stawiając na stole talerze.
Następnego ranka zadzwoniła Kaśka, już jest z rodziną, zatem pełna szczęścia. Dzidziusiowi teściowa nic nie zrobiła, dlatego Kaśka może być pewna, że jeśli zajdzie taka potrzeba może na nią liczyć.
Wiesz, zaczęła Kaśka, myślałam, że nie wypuszczę z rąk dziecka, taka byłam stęskniona.
Mogę  sobie to wyobrazić, odparłam, ja chyba też bym dostawała kręćka jakby mnie rozdzielili z dziećmi.
Dzwoniłaś do szpitala, zapytała?
Dzwoniłam, ale nikt tam nie odbiera telefonu.
Tina potrzebuje teraz naszego wsparcia, dlaczego nie wolno ją odwiedzać?
Mnie się pytasz, odparłam, sama jestem zbulwersowana, lepiej byłoby jej gdybyśmy były z nią na zmianę.
Ale jest pandemia.
Corona świrus, odparła Kaśka, oni nas traktują jak debili, a przecież my dobrze wiemy jaka jest prawda. Oni sobie zdają sprawę z tego, że my nie idioci, więc nas próbują złamać. Boję się o Tinę.
Też się boję, odparłam, ale cóż możemy zrobić, jesteśmy bezradne.
Rozmowa nasza była jedną z tych smutnych, niestety, coraz częściej tak będzie. Nic nie zostaje z tych naszych radosnych spotkań, kiedy humory nam dopisywały.
Co oni z nami robią? Pandemia strachu i zastraszania. A służba zdrowia praktycznie nie istnieje, tylko covid i cowid, dlatego ludzie umierają nieleczeni na raka, udary, i inne choroby naszych czasów. Czyżby selekcja?
01 kwietnia 2021   Dodaj komentarz

PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ CZWARTA

ROZDZIAŁ DRUGI
 
Tego ranka słońce zajrzało do mojego pokoju. Powoli przyroda szykuje się do wiosny. Lecz pogoda nie odpuszcza. Jeszcze u nas sypie śnieg, i tak falami przechodzi przez Polskę. Zatem kalendarz swoje a przyroda swoje.
Przeciągnęłam się na łóżku, trzeba wstawać, tylko nie wiem po co? Chyba po to, żeby pokręcić się po mieszkaniu, i usiąść.
Odpaliłam laptopa i poszłam zrobić śniadanie.
Sygnał powiadomił mnie, że już ktoś do mnie napisał.
Kiedy odczytałam wiadomość, zamarłam w bezruchu. To Kaśka, muszę do niej zadzwonić, pomyślałam, tylko czy nie obudzę dziecka?
W słuchawce usłyszałam zapłakany głos Kaśki.
Lenka, mam wirusa, muszę być z dala od dziecka, nie mogę karmić.
Gdzieś ty go podłapała, zapytałam, być może głupio, ale nic innego nie przyszło mi do głowy.
A skąd ja mam wiedzieć, przecież mało co wychodzę z domu przez tego corona - świrusa.
Z tego wszystkiego zapomniałam się zapytać, jak się czujesz?
Dobrze, nic mi nie jest.
To skąd wiesz, że jesteś chora?
Robiliśmy wszyscy testy.
To wszyscy jesteście chorzy?
Nie, tylko ja. Mąż i dzieciaki zdrowe.
Jakiś wybiórczy ten wirus, właśnie zaatakował matkę. Jesteś w domu?
Nie, w moim domu jest mąż z dzieciakami i jego matka, a ja jestem w domu teściowej.
Masakra, i co szalejesz z niemocy?
Lenka, nie wiem co z moimi dziećmi.
Nic im nie będzie, tylko dziecko będzie musiało jeść z butelki.
Tak, a ja odciągam pokarm i wylewam.
Kto ci robi zakupy, zapytałam?
Mąż mi przynosi, podaje przed drzwiami i ucieka do domu, jakby się bał, że go zarażę, a ja naprawdę czuję się dobrze.
Chora jesteś bezobjawowo, jak to stwierdzają eksperci.
Wytrzymam te dwa tygodnie.
Nie masz wyjścia, musisz.
Nie chciałam już jej dołować, ale mi to wygląda na niezły przekręt. Szkoda mi jej. Ma małe dziecko, matka tęskni i szaleje z niepokoju.
A przed nami batalia o szczepionki.
Zrobił się taki rozgardiasz, do tego stopnia, że już ludzie przestają ufać politykom. Nie ma co się dziwić, okłamują nas, zwodzą, i prawo naginają do swoich potrzeb.
Wielu ludzi nie chce się szczepić, po prostu boją się powikłań, a nawet śmierci. Nie ma co się dziwić, bo dzieją się dziwne rzeczy. Ludzie po szczepionkach umierają, w najlepszym wypadku odchorują co najmniej tydzień walcząc z objawami.
Z tej zadumy wyrwał mnie dźwięk telefonu.
Lenka, możesz rozmawiać? W słuchawce usłyszałam zmieniony głos Tiny.
Mogę, odparłam, co masz taki zmieniony głos?
Zrobiłam głupstwo.
Jakie?
Zaszczepiłam się, i teraz jestem chora.
Co ci jest?
Mam gorączkę, zbijam ją cały czas, mam bóle mięśni, wiesz jak to boli?
Wyobrażam sobie.
Nie mogę jeść, bo zwracam, głowa mnie boli, dostaję duszności.
Dzwonię na pogotowie, powiedziałam wystraszona.
Nie dzwoń, ja dzwoniłam do swojej doktór, powiedziała, że tak jest przy szczepionkach.
Tak nie jest, masz jakieś objawy alergiczne, skoro duszności cię dopadają.
Tak, mam jeszcze jakieś plamy na rękach.
Zadzwoniłam, nie pytałam już jej, bo rodzinę może oszukać, mnie nie. Tina to wesoła, pozytywna osoba, a dzisiaj ledwie mówiła, coś jest nie tak.
Po coś ty się głupia szczepiła? Lenka spokojnie, skarciłam siebie, ona już tego nie słyszy.
Kiedy przedstawiłam pani z pogotowia z czym jest problem, odpowiedziała, że to do jutra minie.
To znaczy, że do jutra się udusi i będzie po problemie, czy pani na głowę się z kimś zamieniła?
Proszę mi nie ubliżać, pani podniosła na mnie głos.
Ja pani ubliżam, ja to jeszcze delikatnie powiedziałam, i niech pani weźmie sobie to do serca, że ja tak tego nie zostawię, nie mam zamiaru stracić przyjaciółki przez wasze opieszałości.
Dobrze, wysyłam karetkę, odparła pani ugodowo.
Rozłączyłam się,  i cała dygotałam. 
Jak można tak traktować ludzi, o co w tym wszystkim chodzi?
Ludzie umierają, bo nie mają dostępu do opieki medycznej, a oni z tego sobie niewiele robią. Jakby zafiksowali się na Corona wirusa i nic dla nich się nie liczy.
Przymuszają do noszenia tych nieszczęsnych maseczek, które nic nie dają. Teraz zaczyna się szantażowanie, żeby tylko zechcieli się zaszczepić, w przeciwnym wypadku nie będzie można wchodzić do urzędów, przychodni, wyjeżdżać za granicę. To jakiś matrix się robi.
No cóż, z dnia na dzień przybywa nam różnych wiadomości i obostrzeń. Jak długo jeszcze?
30 marca 2021   Dodaj komentarz

PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ CZWARTA

ROZDZIAŁ PIERWSZY
 
Od wydarzeń jakie opisywałam w poprzedniej części, minęło kilka miesięcy. Jesteśmy u progu wiosny, a w kraju narastają protesty. Mija pierwsza rocznica psycho - pandemii.
Nadal toczą się boje o maseczki, tylko, że teraz ludzie są bardziej świadomi istniejącej sytuacji, i wielu nie ma zamiaru zakładać maseczek, no może tylko kosmetycznych, żeby poprawić sobie nastrój i urodę.
Dzieją się sceny jak z horroru. Takie sytuacje kiedyś, za mojej młodości opowiadał mi mój ojciec, a dzisiaj ja oglądam w internecie, a serce mi się kraje. Powstaje państwo donosicieli, panów i chamów, inteligencji i roboli.
Wszystko to jest przerażające. Jeden drugiego z chęcią by pobił za nienoszenie maseczki. Psychoza strachu trwa.
Z tej zadumy wyrwał mnie sygnał telefonu.
W słuchawce usłyszałam słodki głos Kryśki.
Cześć Lenka, idę do ciebie na kawę, ciastka kupiłam.
Nastawiłam czajnik na gaz. Ciekawa jestem z jakimi nowinkami idzie do mnie Kryśka. Dużo czasu spędza z rodziną na manifestacjach, zatem będzie miała co opowiadać.
Ale jestem zmęczona, zaczęła od progu, nie masz pojęcia co się dzisiaj stało.
Nie mam, odparłam, to wy latacie po mieście a nie ja.
Właśnie, apropos latacie, wczoraj policja nas pacyfikowała, wyobrażasz sobie, nie wolno nam chodzić po mieście.
Jak nie wolno, ja chodzę.
Tak, ale my idziemy w manifestacji, i nas okrążają, wyciągają pojedynczo z tłumu i wywożą poza miasto. Wyobrażasz sobie, mnie wywieźli osiemdziesiąt kilometrów do innego komisariatu, tam spisali, przesłuchali i wypuścili. Wyobrażasz sobie, środek nocy, a ja nie mam pojęcia gdzie jestem. Na ulicy ani jednej osoby, a na dokładkę telefon mi się rozładował.
O co im chodzi, zapytałam?
Jak to o co, chcą nas zastraszyć, zniechęcić, zaczynają trząść portkami. Po prostu widzą, że ludzie powoli się wybudzają.
Ale jeszcze coś ci powiem. Policja wyciągnęła dwudziestolatkę z tłumu, zaciągnęli ją do radiowozu i tam zaczęli ją bić, i złamali jej rękę, wyobrażasz sobie, policja łamie ręce dzieciakom?
Straszne to co mi opowiadasz, biedna się nacierpiała.
Tak, z tą złamaną ręką siedziała w kajdankach dziesięć godzin. Kiedy ją zabrało pogotowie, oficer prowadzący, zwalił winę na policjanta, bo on takiego rozkazu nie wydawał.
Państwo policyjne się robi.
Tak Lenka, policja czuje się bezkarna, ale my nie odpuścimy.
Wiesz, ciągnęła dalej Kryśka, jest w z nami babcia Kasia, ona się policji nie boi, ale ją też nie oszczędzają. Ona jest waleczna baba, niejeden facet może się od niej uczyć odwagi. Pamięta czasy wojenne, jak walczyła Warszawa, więc cóż dla niej taki chłoptaś policjant.
Wykłóca się o swoje, i w większości przypadków ustępują jej. Żeby wszyscy tacy byli, to by nie było tego syfu.
Ludzie już doszli do takiego stanu, że są gotowi pobić, jeśli zobaczą kogoś bez maseczki.
Z nami są zawsze media niezależne, wiesz, takie co w internecie działają prężnie.
Wiem, odpowiedziałam, czasami coś tam zobaczę.
Właśnie, i wyobraź sobie sytuację, że reporterzy z takiej stacji nakręcali reportaż, gdzie na placu były ustawione namioty i tam robili testy na covid. Podszedł do nich ochroniarz i kazał im nałożyć maseczki. Odmówili, wtedy ich wyzwał od idiotów, debili, dzieciaków, które bawią się filmikami. W pewnym momencie podszedł kierowca jednego samochodu, był też bez maseczki, i puścił wiązankę z rynsztoka, potem podszedł blisko redaktora, plunął mu w twarz, a na dokładkę, żeby pokazać jak bardzo jest wkurzony, kopnął go w nogę. Wyobraź sobie, że jeszcze do tego wezwali policję, że niby reporterzy są agresywni. Nie przewidzieli jednego, że to wszystko się nagrało. Kiedy policja przyjechała, wysłuchała, pouczyła i pojechała.
I co, na tym koniec?
Nie, już jest sprawa w sądzie, nie darują im tego ataku.
Zobacz, co z nami zrobili politycy, mało tego, że napuszczają ludzi na siebie, to jeszcze podsycają do tych agresywnych zachowań.
Wiem Lenka, a przy okazji ujawniają się charakterki.
To też prawda, ale jest to strasznie smutne.
Co będzie z nami? Co będzie z naszymi dziećmi, wnukami? Cóż my za spuściznę zostawimy prawnukom?
Aż strach pomyśleć Lenka, na razie jest nadzieja, bo naród się wybudza.
30 marca 2021   Dodaj komentarz

ICH DROGA W DOROSŁOŚĆ

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
 
Ciekawe co nasze dzieciaki teraz robią, zastanawiała się głośno Róża, kiedy spokojnie spacerowały sobie po lesie.*
Faktycznie, odparła Kalina, mają teraz wolne od nas, w końcu ile można pilnować dorastające dzieciaki.*
Jeszcze trochę będą miały po osiemnaście lat, a my ciągle uważamy je za ma małe brzdące.*
Przecież to nasze dzieci, jak mamy na nie patrzeć?*
Nie irytuj się, odparła Kalina, jeszcze parę miesięcy i będziemy mieli większy kłopot, bo będą uważały się za dorosłych i pełnoletnich.*
Pełnoletnie to będą, ale rozumu to im brakuje.*
A jak Marcin, już się uspokoił czy jeszcze się dąsa?*
Nie mam pojęcia, mało co rozmawiamy, a jak zaczynamy rozmawiać to się kłócimy, ciągle mnie obarcza za postępowanie Wioletki, jakby to on był święty.*
To tak jak Maciek, też uważa, że to moja wina, a przecież ostrzegałam.*
Szkoda gadać, posypały nam się małżeństwa przez dzieciaki.*
Usiądziemy trochę, zapytała Kalina, nogi już mi w tyłek wchodzą, nie jestem zwyczajna takich spacerów?*
Ja też już mam dosyć, odparła Róża.*
Usiadły na mostku, który był miejscem wędkarzy.* To tutaj wraz ze swoim sprzętem, stołeczkami, przesiadywali panowie, mocząc przysłowiowe kije.*
Wspomnienie minionych lat, kiedy z ojcem przyjeżdżała nad to jeziorko, teraz dopadło Kalinę. Wtedy był to wymarzony wyjazd, ponieważ jako dziecko kochała takie wyjazdy z tatą.*
O czym myślisz, zapytała Róża?*
Wspomnienia mnie dopadły, odparła.*
Zdarza się, mnie też czasami dopadają, ale nie ma co wracać do tego co było, teraz mamy problem we własnym domu.
Wracajmy, bo zaczną nas szukać.*
Kto, może dzieciaki, a może mężowie?* Nie łudź się, nikt za nami nie płacze.
Nie mam siły już walczyć, Wioletka robi co chce, Marcin ma kochankę, a ja zostawiona sama sobie szarpię się na wszystkie strony.* Po co mi to potrzebne?*
Ja mam tak samo, odparła Kalina, nic innego.* Mają mnie gdzieś.* Najlepiej uciekać od problemów zamiast się z nimi zmierzyć.*
Już dosyć, powiedziała Róża, wracamy.
Wjechały na drogę asfaltową, auto spokojnie wprost płynęło, dając im poczucie spokoju.* Jeszcze trochę będą w domu.*
Nagle Róża zauważyła w samochodzie, który ich mijał, Wioletkę i Fabiana.*
Gdzie one jadą?* 
Kto, zapytała Kalina?*
W tym samochodzie z tym starym chłopem, przyjrzyj się dokładnie.*
Faktycznie, zawracaj, jedziemy za nimi.*
Co one wyprawiają, krzyknęła Kalina, wpędzą nas do grobu.*
Nagle samochód przyśpieszył.*
Zapamiętaj jego rejestrację, krzyknęła Róża.*
Kalina już nic się nie odzywała, na liczniku miała sto trzydzieści, a facet ciągle im umykał.* Skupiona była na prowadzeniu, a w głowie miała różne drastyczne sceny związane z ich dziećmi.*
Nagle poczuła, że traci panowanie nad samochodem.*
Co robisz, krzyknęła Róża?*
To były ostatnie słowa jakie wypowiedziała, a które usłyszała Kalina.*
W tym czasie dzieciaki pojechały dalej z nieznanym mężczyzną w nieznanym kierunku.*
Za tydzień  mężowie i dzieciaki spotkali się na grobach.*
Marcin nie chciał rozmawiać  z Wioletką.* 
Tato przepraszam, próbowała swoich sztuczek, ja już nie będę.*
Co nie będziesz?* Śmierci nie da się odwrócić, zabiłaś matkę.*
Ja nie chciałam, my tylko jechaliśmy samochodem.*
Po co z takim starym dziadem jechałaś?*
Wioletka zwiesiła głowę, ale Marcina to już nie wzruszało.*
Fabian natomiast nie miał zamiaru się tłumaczyć, nadal był krnąbrny.*
Maciek machnął ręką na jego fochy, ba w ogóle na niego, miał już dosyć.*
Obu panom nie było wesoło. * Mało tego, że stracili żony, które przecież zdradzali, to jeszcze sami zostali z dzieciakami.*
Odechciało im się kochanek i własnych dzieci.* Potrzebowali teraz spokoju, żeby uporać się z własnym sumieniem, które ich zaczęło oskarżać.*
Dzieciaki poczuły się odrzucone, a jednocześnie wolne, mogły robić co im się chciało.* Mają już swoje osiemnaście lat, to znaczy, że wkraczają w dorosłe życie.* Tylko czy są na to gotowe?*
Mam duże wątpliwości.
                                                           KONIEC
07 marca 2021   Dodaj komentarz

ICH DROGA W DOROSŁOŚĆ

ROZDZIAŁ  CZTERNASTY
 
I jak u ciebie Róża, zapytała, kiedy już przyjaciółka odebrała rozmowę. Była zdenerwowana, smutna, chciało jej się płakać. Zawsze w takich momentach dzwoniły do siebie. Rozumiały swoje sytuacje,dlatego łatwo im było rozmawiać na te tematy.
Oj kochana, nie jest dobrze, myślałam, że to ich coś nauczy, ale nie, muszą ciągle coś wymyślać. Kalina, może się spotkamy? Pamiętasz tę kawiarnię przy rynku, tam, gdzie pierwszy raz spotkałyśmy się jak nam się urodziły dzieci? 
Pewnie, że pamiętam, ale jest jeszcze ta kawiarnia? 
Jest, niedawno przechodziłam obok niej.
Dobrze, to może jutro?
Ok, to jeszcze się zdzwonimy.
Minęły dwa lata kiedy to dzieciaki dostały kuratora, teraz mają po siedemnaście lat, a problemów przybywa. Obie nie rozumiały dlaczego tak się dzieje. Kochały swoje dzieciaki, i cóż z tego, skoro mają przez nich same problemy, a i małżeństwa im się sypią. Teraz małżonkowie wzajemnie siebie obwiniają, nie zastanawiając się nad tym, czy czasami środowisko nie jest temu winne.
Zmęczone takim życiem, miały tylko siebie, ponieważ tylko obie potrafiły zrozumieć co myślą i czują. Rozumiały swój ból i rozczarowanie.
Kiedy już się spotkały po dłuższym czasie, miały co opowiadać.
To mów, powiedziała Kalina, co tam Wioletka znowu zmalowała.
Wyobraź sobie, zaczęła Róża, że Wioletka była wystraszona sądem, dlatego już nie biegała po mieście, tylko siedziała w domu. Ale zamieniła miasto na komputer. Siedziała godzinami przed komputerem, a ja głupia nie zaglądałam do niej , zadowolona, że siedzi w domu.
Zatem coś nawywijała?
Tak, założyła sobie konto na jakimś portalu, nie wiem co to za portal, Marcin wie, i tam zaczęła rozbierać się przed kamerką za pieniądze, rozumiesz? Ona nadal robiła to samo, tylko w internecie.
O matko boska, jak to odkryliście?
Kiedyś Marcin zajrzał do jej laptopa, nie był wylogowany, i zobaczył jej rozebrane zdjęcia.
Jaką mi zrobił awanturę, że niby to córki nie upilnowałam, jakby to on był z tego zwolniony.
I co dalej, zapytała Kalina?
Marcin postanowił, że powie o tym kuratorowi, bo ja sobie nie radzę, więc niech państwo zajmie się małą prostytutką.
Tak się wyraził o córce?
Tak, trzasnął drzwiami i nie widziałam go cały tydzień.
To gdzie poszedł?
Nie mam pojęcia, ale mam wrażenie, że pociesza się u jakiejś kobiety.
To tak jak mój Maciek, powiedziała, też go o to podejrzewam.
Ale co, powiedział Marcin o Wioletce kuratorowi?
Tak, był kurator, rozmawiał z nami, to znaczy ze mną i Wioletką.
Jak się tłumaczyła, zapytała Kalina, z jednej strony z troski, ale i z ciekawości.
Powiedziała, że potrzebuje pieniędzy a rodzice dają jej za mało.
Kiedy kurator zapytał na co jej są potrzebne pieniądze, zwiesiła głowę i nic nie powiedziała.
Czekamy niestety na następny wyrok, nie wiem kiedy będzie rozprawa. Wiesz, Wioletkę chyba nam zabiorą.
A co u Fabiana?
A szkoda gadać, zaczęła Kalina, nic się nie zmienia. Nadal narkotyzuje się. Tylko skąd on ma pieniądze?
Zapytałam go o to, to mi odburknął, że to nie mój zasrany interes.
Maciek już zaczął też uciekać z domu, ciągle coś mu wypada. Chyba czas go pośledzić, bo inaczej oboje mnie wykończą.
Pamiętam jakie byłyśmy szczęśliwe z tymi ogromnymi brzuchami, jak czekaliśmy wszyscy na dzieci, a dzisiaj zastanawiam się, czy lepiej by nie było, jakbyśmy nie zaszły w ciążę.
Nie ma co kochana się zadręczać, odparła Róża, jeszcze trochę będą dzieciaki dorosłe w sensie metryk. 
Myślisz, że to coś zmieni?
Niewiele, ale sama świadomość jakoś daje mi nadzieję.
Trudno żyć nadzieją, ale jest potrzebna.
Wiesz co, zróbmy sobie wypad nad jezioro, teraz, pochodzimy trochę po lesie, posłuchamy przyrody, to da nam siłę.
No to jedźmy, odpowiedziała Róża z entuzjazmem, dawno tam  nie byłyśmy.
Obie zadowolone ze swojej decyzji wsiadły do samochodu i ruszyły w drogę.
03 marca 2021   Dodaj komentarz
< 1 2 3 4 5 ... 62 63 >
Halszka70 | Blogi