• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

WIERSZE

Strony

  • Strona główna
  • Życie w pigułce 1
  • Życie w pigułce 2
  • Życie w pigułce 3
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Kategorie postów

  • proza, poezja (1)

Archiwum

  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Najnowsze wpisy, strona 11

< 1 2 ... 10 11 12 13 14 ... 62 63 >

PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ TRZECIA

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
 
Świt tego ranka wstawał powoli, jakby miał trudności z koncentracją po upojnym weekendzie. Niebo przybrało kolor bordowy, przeplatany żółtymi smugami. Księżyc jeszcze spokojnie wisiał nad horyzontem, blednąc i tracąc powoli ze swojej mocy.
Cóż może mnie dzisiaj spotkać, pomyślałam,  kiedy już zaczęłam kontaktować się z rzeczywistością. 
Miałam ochotę pojechać nad morze, tylko czy to będzie bezpieczne dla mnie?
Zbyt długo pozwoliłam się więzić, cały czas oczywiście dla mojego dobra. Tylko efekt jest taki, że wirus nie znika, a ja przybrałam nieźle na wadze, a poza tym fizycznie zaczynam niedomagać. To już nie żarty. Bóle i ciągły brak oddechu, powoduje, że zaczynam mieć problemy z wychodzeniem z domu. Brak ruchu jest gorszy niż ten strach przed coronawirusem.
Ludzie starsi, pozbawieni spacerów, tracą wigor i chęć do czegokolwiek.
Oj Lenka, skarciłam siebie, nie rozczulaj się, tylko zawalcz o siebie. Zatem wybieramy się nad morze, nacieszyć się przestrzenią i pięknem natury.
Zadzwonił telefon.
W słuchawce usłyszałam Kaśkę.
Lenka, mogę do ciebie przyjść, zapytała?
To może ja do ciebie podjadę, odparłam, już tak się nie forsuj, bo jeszcze zaszkodzisz dziecku.
Dobrze, odparła Kaśka, zrobię nam śniadanie.
Ciekawe co takiego się stało, bo Kaśka nigdy nie dzwoni o tej porze.
Wskoczyłam w ubranie, i poleciałam.
Kiedy dotarłam do Kaśki, weszłam do domu, i zaniemówiłam. Kaśka siedziała w kuchni i płakała. Ale zdążyła zaparzyć kawę i zrobić jajecznicę.
Kaśka, co się dzieje?
Nie radzę sobie z emocjami, zaczęła, a on mnie dobija na dokładkę.
Kto cię dobija?
Jak to kto, mój mąż. Ciągle nie chce zrozumieć, że ja się boję. Przede mną poród. Jak oni będą się wobec mnie zachowywać? A jak każą mi rodzić w maseczce, bo inaczej odejdą ode mnie podczas porodu?
Co tyś sobie nawkładała do tej główki?
Nawkładała, nawkładała, po prostu słyszałam o takich przypadkach.
To może nie czytaj i nie oglądaj takich nowinek? Jak sama widzisz, nie wychodzi tobie na dobre. A poza tym, będzie z tobą mąż, już on przypilnuje, żeby się wam nie stała krzywda.
Łatwo tobie mówić, nie ty będziesz rodzić i walczyć o każdy oddech.
Kaśka, proszę cię, to już staje się twoją jakąś paranoją. Ale pamiętaj, że masz dzieci, męża i masz nas, zwariowane koleżaneczki.
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam po Tinę, może jej uda się rozładować napięcie, jakie sobie zafundowała Kaśka, przez tych wszystkich mądrych i głupich ludzi.
Co robisz, zapytałam Tinę, kiedy odebrała rozmowę?
Wstaję, odpowiedziała. To wstawaj szybciej i przyjeżdżaj do Kaśki, bo nam się rozkleja.
A ta co znowu wymyśliła, zapytała?
Boi się porodu w maseczce.
Dobrze, odpowiedziała Tina, za pół godzinki będę.
Przyjdzie, zapytała Kaśka?
Tak, za pół godziny będzie, dopiero wstaje.
Co ona tak długo śpi?
Jakie długo, toż to dopiero ósma godzina, odparłam.
No tak, odpowiedziała, ja was wszystkie dzisiaj postawiłam na nogi.
Nie da się ukryć, że pozmieniałyśmy plany, ale do tego już zdążyłyśmy się przyzwyczaić, bo ciągle któraś ma problemy ze sobą, ale od tego są przyjaciółki.
W końcu przyszła Tina i zażądała kawy i chociaż kromki chleba.
Kaśka nałożyła jej jajecznicy i zrobiła kawę. Teraz siedziała wpatrzona w Tinę, jakby pytała; i co dalej?
Jaki masz problem, zapytała, kiedy odstawiła talerz do zlewu.
Boję się, po prostu boję się, że będę musiała rodzić w maseczce.
Tego to nie wiesz, powiedziała Tina, sama się nakręcasz. Kobiety rodzą przecież, nic im się nie dzieje. Po prostu boisz się samego porodu. Ale pamiętaj, że każdy poród jest inny. Więc kobieto, głowa do góry, cycki do przodu i pomaszerujesz urodzić dziecko.
A teraz posłuchajcie co się przydarzyło mojej koleżance, zaczęła Tina.
Kiedy jej mąż poszedł pod prysznic, zadzwonił jego telefon, więc go odebrała i usłyszała jakąś reklamę, więc grzecznie pożegnała panią. 
Potem podeszła do drzwi od łazienki, i powiedziała; kochanie, jak wyjdziesz to powiem ci co takiego znalazłam w twoim telefonie.
Trochę podkolorowała, żeby sprawdzić jego reakcję.
I co, zapytała Kaśka?
Kąpał się do dwunastej w nocy.
Głupi czy co, zapytała Kaśka.
Jaki głupi, odpowiedziała Tina, wystraszony, że żona być może coś wykryła.
Nieźle go nastraszyła, dodała Kaśka. A nie przejrzała telefonu dokładnie?
Nie wiem, nie pytałam, odpowiedziała Tina.
Pogaduchy o niczym się rozkręcały. Kaśka już nie myślała o porodzie, tylko o tym, jakby tu sprawdzić wszystkich mężów, nie wyłączając jej osobistego.
Najważniejsze w tej chwili było to, że Kaśka się wyciszyła i oderwała  myśli od porodu, który zbliżał się coraz szybciej.
Miałam wrażenie, że rozbawione przyjaciółki zapominają w swoim towarzystwie o wszystkim, co wokoło nas się dzieje, rozkręca i pędzi z szybkością pioruna.
Póki co, czekamy na maleństwo.
20 października 2020   Dodaj komentarz

PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ TRZECIA

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
 
Tego ranka internet obiegła wiadomość z protestów przeciwko maseczkom, które właśnie usiłują nam wcisnąć na twarz, jeśli tylko wychodzimy w domu. Już nie wystarcza, że w sklepach mamy obowiązek je nakładać, bez względu na stan zdrowia. Na dokładkę nakładają na osoby starsze obowiązek siedzenia w domu. Mogą one wychodzić na zakupy w godzinach dziesiąta, do dwunastej, zrobić sobie zapas jedzenia, i nie wychylać nosa z mieszkania. 
To tak, jakby je skazywać na powolną śmierć, z dala od swoich  bliskich. 
Nie chce mi się to w głowie pomieścić.
Te maseczki kojarzą mi się z nakładaniem w czasie drugiej wojny światowej, opaski na rękawach, które pozwalały okupantom odróżniać ludzi, kto jest kim. Nie kończyło się to dobrze. A teraz, czym to się wszystko skończy?
Jak widać nie miałam wesołego ranka.
W takim nastroju zastała mnie Tina. Przyszła jeszcze z inną wiadomością.
Swoim zwyczajem wpadła jak bomba do mojego mieszkania, i zaczęła od progu. Lenka, wiesz co, rolnicy taczkami rozwozili obornik po biurach polityków w dużych miastach.
Co ty za głupoty gadasz, żachnęłam się, kto by im na to pozwolił.
Nie wierzysz, Tina nie dawała za wygraną, to chodź, pokażę ci.
Pobiegała kursorem po ekranie, i wyłuskała filmik. Faktycznie, byłam w szoku, rolnicy też nie chowają głowy w piasek.
Tak Lenka, a jeszcze to nie koniec, ludzie dopiero się rozkręcają. Nie będzie spokoju Lenka. To nie zakończy się dobrze.
Tina, proszę cię, nie dołuj mnie, mało mamy problemów?
Nie rozumiesz, jeśli nie będziemy się bronić, wtedy zrobią co będą chcieli z nami, i z naszym krajem.
Jesteśmy za słabe, żeby nastawiać swoje głowy, a poza tym, chyba już nie takie młode, żeby cokolwiek zmieniać, młodzi niech bronią naszej swobody.
A poza tym, jest tyle dezinformacji, że trudno się połapać w tym wszystkim. Nawet lekarze nie są jednomyślni, to cóż my, które nie znamy się ani na medycynie, ani na polityce.
Tak zatopione w dyskusji nie zauważyłyśmy, że ktoś się dobija do drzwi. Kiedy już otworzyłam wpadła Kryśka z Kaśką.
Co tak długo, obruszyła się Kryśka, korzenie zapuściłyśmy.
Przepraszam, zaczęłam się tłumaczyć, zagadałyśmy się.
A wy co tak razem, zapytałam?
Pokłóciłam się z mężem, powiedziała Kaśka.
O co, przecież nie możesz się denerwować, on tego nie rozumie?
Tina czasami była oderwana od rzeczywistości, jakby zapomniała, że małżeństwa czasami się kłócą.
On nie rozumie, że maseczki do czegoś służą, przecież nie kazaliby nam nosić, jakby nie chroniły nas przed Covidem.
On uważa, że to są namordniki, żeby tylko zobaczyć na ile sobie mogą pozwolić.
A ty Lenko, jak uważasz?
Wolałam nie narażać się ciężarnej kobiecie, więc odpowiedziałam, że nie mam pojęcia jak to jest.
No tak, ignorantka, zaczęła denerwować się Kaśka, następna, która chce wszystkich pozarażać. 
Nie chcę nikogo zarażać, bo niczego nie mam. Kaśka, uspokój się, bo pokłócisz się nie tylko ze swoim chłopem, ale i z przyjaciółkami.
Nie nam to rozwikłać, niech się tym zajmą mądrzejsze głowy.
Już przestańcie, zdenerwowała się Tina, oni nie tylko kłócą się w sejmie, ale też chcą skłócić ludzi między sobą, nie dajmy się.
Posłuchajcie co dzisiaj usłyszałam; 
Mąż wraca nad  ranem. Żona wita go w drzwiach. Mój ty biedaku, męczą was w tej pracy, a i szminką wysmarowała cię ta stara księgowa? No, odpowiada mąż. Masz też  na kołnierzyku, to zapewne w tramwaju jakaś się o ciebie oparła? No, odpowiada zmęczony mąż.
Rozbierz się kochanie, weź sobie kąpiel.
OOO, znowu wpadłeś w krzaki i podrapałeś sobie plecy?
No, odpowiada mąż.
Ależ ty masz na sobie damskie majtki, krzyknęła żona?!
Kombinuj Stefan, kombinuj, odpowiada mąż.
Ale głupia żona, powiedziała Kaśka, po pierwszej szmince dostałby w pysk i poszedł by spać na wycieraczkę.
To tylko dowcip, broniła się Tina, na żartach się nie znasz?
Do kitu z takimi żartami, czy ja się śmieję, zapytała Kryśka.
Nikt jak widać nie był w nastroju do żartów, oczywiście oprócz Tiny.
Zajęłam się w końcu parzeniem kawy i herbaty. Jednak myśli moje krążyły wokół tego całego syfu, jaki toczył się wokół nas.
Te wszystkie sprawy rzutują również na relacje między małżonkami, rodzinami w całym tego słowa znaczeniu. Nawet przyjaciele mając odmienne zdania, spierają się o drobiazgi. Do czego nas to wszystko zaprowadzi?
13 października 2020   Dodaj komentarz

PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ TRZECIA

ROZDZIAŁ ÓSMY
Jesienna pogoda też może być piękna. Drzewa zmieniają barwy liści w lesie. Na polach mgła z  samego rana, przykrywa ziemię, jakby miękką pierzynką.
W sadach robi się cisza i spokój, a drzewa wyglądają niczym ptaki pozbawione swoich piór. Powoli przyroda szykuje się do snu zimowego. W parkach liście ścielą się pod stopami, niby puchowy dywanik, szeleszcząc wesoło, jakby szedł dziadek z kuchni do pokoju, przesuwając po podłodze kapciami. Przyroda tego roku robi niespodzianki, jedną z nich jest burza, która przeszła początkiem października. Przetaczając  przez wioski, robiła niezłe spustoszenie, nawet zrywając dachy niektórych domostw. Na nią nie ma rady, rządzi się jak sama chce.
W polityce też nie lepiej. Chociaż zachorowalność na koronawirusa ciągle wzrasta, to polityka mam się dobrze. Ciągle coś nowego się dzieje, a efekty sejmu chwilami przerażają, a chwilami powodują rozdrażnienie. W innych jeszcze przypadkach nieźle można się ubawić. Jednakże  nikt z polityków nie przejmuje się zapowiedzianymi strajkami rolników czy górników.
Nazwać to wszystko kabaretem? Raczej nie, bo kabareciarze mogą się poczuć urażeni, ponieważ robią coś dobrego, pożytecznego, a sejm niestety, nie.
Takie moje rozmyślanie dopadło mnie kiedy wyszłam z domu po to, aby się przejść, póki nie padają deszcze. Z czasem trzeba będzie nosić parasolkę, jeśli będę chciała wyjść na taki spacerek.
Zadzwonię do Kryśki, pomyślałam.
Wyciągnęłam telefon, wybrałam numer i po chwili usłyszałam głos w słuchawce.
No witaj Lenka, miło, że dzwonisz, co u ciebie?
Jestem w mieście, odparłam, chodzę sobie bez celu, i tak zachciało mi się pogadać z tobą.
To może przyjdź do mnie, bo jak widzę, dopadła cię melancholia. Jest u mnie Tina, dodała, zatem będzie wesoło.
Tina lubiła się pośmiać, i w ten sposób poprawiała nam humory.
Trudno teraz nie wpadać w dołek, skoro straszą obostrzeniami i podwyższoną zachorowalnością, i zgonami z powodu tego wirusa. A jeszcze ten nacisk na maseczki, które praktycznie nic nie dają, a nawet szkodzą.
Nie wiedzą jak nas chronić, to nas uciskają, robiąc przy tym podejrzane interesy.
Tak rozmyślając znalazłam się pod drzwiami Kryśki.
Obie z Tiną siedziały w kuchni  z pustymi już kubkami po kawie.
Chcesz kawy czy herbaty, zapytała Kryśka?
Herbaty, powiedziałam, kawę już piłam.
Jesteś jakaś smutna, zapytała Tina, co się dzieje?
Chyba za dużo myślę, odparłam.
Pewnie, zawsze rozbierasz myśli na czynniki pierwsze, a potem się dziwisz, że jest ci ciężko. Nic tym myśleniem nie zmienisz, tylko się zdołujesz.
Wiem, postaram się już nie myśleć, może być tak?
I dobrze, dodała Kryśka. Potem tylko głowa boli, wiem coś o tym.
Wiecie dziewczyny co, słyszałam dzisiaj fajne kawały. Posłuchajcie; 
"Koleżanka opowiada drugiej koleżance; Luśka najarała się, i wsiadła do pralki i odjechała, chciałam ją dogonić na odkurzaczu, tylko nie miałam prawa jazdy".
To obie były najarane, stwierdziła Kryśka.
Co za różnica, czy obie czy nie, ważne że kawał fajny.
A to dobry kawał, coś dla ciebie Kryśka, posłuchaj; Jak żona kocha męża bezobjawowo, to się pojawiają kobiety współistniejące.
Jednym słowem, zawsze znajdzie się jakaś, aby pocieszyć takiego mężusia?
Aleś wymyśliła, odparła Kryśka, mężczyźni nawet kochani przez żonę, czasami robią sobie prezenty w postaci kochanki, a potem problemy.
Dobrze, już skończcie z tymi zdradami, lepiej nie rozdrabniać tematu, dodałam.
Życie funduje nam wiele niespodzianek, problemów, a nawet miłości, tylko trudno sobie wyobrazić, że nas to może dosięgnąć. Kiedy się pobieramy, zakładamy rodziny, i przyrzekamy sobie wierność aż do śmierci. Niestety, życie biegnie swoimi torami, nie szczędząc niczego, co tylko potrafi nam zaserwować. Może jednak lepiej nie rozpamiętywać?
08 października 2020   Dodaj komentarz

PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ TRZECIA

ROZDZIAŁ SIÓDMY
 
Lenka odpalaj laptopa, muszę ci coś pokazać. 
A gdzie dzień dobry, daj mi kawy, czy coś w tym stylu?
Tina ostatnio była jak bomba ze spóźnionym zapłonem. Ciągle coś jej nie pasowało, szukała przysłowiowej dziury w całym.
Ale tym razem to było coś innego, coś co poruszyło i moje serce.
Kiedy już znalazła to, co chciała mi pokazać, ukazała mi się niebywała scena. Rolnicy upominają się o swoje.
Zobacz Lenka co się dzieje?
Widzę, chodzi o likwidację ferm norek?
Tak, odparła, chcą zlikwidować u nas te fermy. 
Tylko dlaczego u nas, skoro takie fermy są wszędzie, zapytałam?
To początek Lenko, oni zlikwidują fermy kurczaków, trzody chlewnej i powoli zabiją nasze rolnictwo.
Chyba przesadzasz, aż tak źle nie może być.
Tak uważasz, Tina była jak w transie, a dlaczego im te norki u nas przeszkadzają?
Wydaje mi się, że ktoś tutaj dostaje nieźle w łapę, dodałam, skoro zabronią u nas hodowli zwierząt, to przecież na tym zyskają inne państwa, a my będziemy kupować z zagranicy mięso.
Zobacz jak krzyczą, dodała, pokazując mi ekran mojego laptopa.
Skoro im się zabiera chleb, to jak mają nie krzyczeć?
Ale numer, rolnicy wybrali prezydenta, który nie broni ich praw, to dopiero podłość. 
Lenka, żeby nie rolnicy, nasz prezydent nie byłby dzisiaj głową państwa. Zobacz jak mówią, że ich zdradził.
Dosyć tego, bo mi się robi niedobrze, zaparzę kawę. Wyłącz już to, starczy, świata tym nie zbawimy.
Poszłyśmy do kuchni. Tutaj najlepiej nam się rozmawia o naszych, babskich sprawach.
Po chwili kawa była gotowa, a my wpatrzone w kubki, zbierałyśmy myśli po tym, co zobaczyłyśmy w laptopie.
Wszystko jakoś skumulowało się w jednym czasie. 
Pandemia Koronawirusa, protesty ludzi w różnych sprawach, teraz jeszcze rolnicy wyszli na ulice, co nas jeszcze czeka?
Swoim torem biegnie uciskanie ludzi maseczkami, zakazami, nakazami, jakby ktoś na siłę chciał nas zmęczyć wszystkimi sytuacjami, problemami świata, żeby całkowicie nad nami zapanować.
Takie właśnie odniosłam wrażenie.
Tina, zaczęłam, starczy na dzisiaj smutków, może coś wesołego opowiesz?
Kaśka niedługo urodzi, powiedziała.
Wiem przecież, i co będzie, chłopczyk czy dziewczynka, może wiesz, bo mi się nie udało dowiedzieć.
Też nie wiem, ale na pewno będzie zdrowe dziecko.
Lenka, posłuchaj co dzisiaj fajnego przeczytałam, bo inaczej się zaraz rozpłaczemy.
Żona pyta męża co chciałby dostać na swoje urodziny. Uśmiechniętą żonę, odpowiada mąż. Przewidziałam to kochanie, odpowiada żona, i kupiłam sobie nowe buty.
Dobre, co?
A mąż myślisz, że jest z tego zadowolony?
Myślę, że mężowi wszystko jedno, on w tych butach nie będzie chodził.
To zależy ile one kosztują.
To już inna sprawa, ważne, że ma uśmiechniętą żonę.
A to słyszałaś, Tina była już rozbawiona, więc i ja powinnam, według niej, śmiać się z jej kawałów.
Mąż do żony podczas kłótni; Nie znam bardziej zazdrosnej kobiety od ciebie.
Ach tak, mówi żona, zatem znasz jeszcze jakieś kobiety?
Przecież nie żyjemy na bezludnej wyspie, mówi mąż.
No nie, mówi żona, jeszcze masz ochotę uciec ode mnie na jakąś wyspę bezludną, a może jeszcze z tą Beatą z pracy?
Z jaką Beatą, mówi mąż, przecież ona ma męża.
To jeszcze chcesz i jej małżeństwo rozbić?
Kobieto opanuj się, mówi mąż, bo to tylko prowadzi do kłótni.
A co ja robię cały czas, mówi żona, kłócę się z tobą, tylko ty tego nie zauważyłeś.
Takie życiowe absurdy, pomyślałam, ale czasami warto popaść w głupawkę, żeby nie zauważać spraw, na które nie mamy wpływu, i które nie jesteśmy w stanie, w żaden sposób rozwiązać. Ale czy też warto siedzieć i czekać aż się samo rozwikła? Wątpię.
03 października 2020   Dodaj komentarz

PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ TRZECIA

ROZDZIAŁ SZÓSTY
 
Wiatr wiał mi w oczy, deszcz zacinał, pogoda nie ciekawa. Ale cóż zrobić, trzeba załatwiać sprawy, od tego się nie ucieknie. Wprawdzie do banku mam może trochę więcej jak kilometr, ale to spacerek, a jednocześnie gimnastyka dla moich zmęczonych mięśni.
Kiedy dotarłam do banku, kolejek jakoś nie było. Byłam ja, i jeszcze jedna pani w maseczce. Stała przy okienku, zsunęła maseczkę, żeby móc porozmawiać, a poza tym, okulary jej zaparowały, więc musiała coś zrobić żeby podpisywać świstki, jakie jej podsuwała pani w okienku.
Z zamyślenia wyrwał mnie zdenerwowany głos męski; dlaczego panie nie mają maseczek? Nie byłam tego dnia skora do kłótni, postanowiłam się nie odzywać, i nie tłumaczyć się ze swojego stanu zdrowia. Ale pan był nieugięty i zaatakował panią. No i się biedny rozczarował. Pani odwróciła się i puściła w jego kierunku wiązankę słodkich pozdrowień wygrzebanych z rynsztoka. Wszyscy zamarli, pan też. Cóż mógł powiedzieć na takie argumenty? Nie miał siły przebicia. A poza tym, jak się później okazało, był to lekarz medycyny estetycznej.
Ta głupawka z tymi maseczkami doprowadza niektórych do wściekłości, innych z kolei do rezygnacji. Rezygnują ze swojej wolności na rzecz spokoju. Tylko, że tego spokoju jakoś nie widać. Już nie wiadomo co jest prawdą, a co jest kłamstwem. Wszystko się miesza, a najwięcej mieszają politycy. W imię czego? Tego jeszcze dokładnie nie wiemy. Możemy się tylko domyślać i nic więcej.
Tak rozmyślając wróciłam do domu. Trzeba zrobić obiad, pomyślałam, bo o śniadaniu to zapomniałam na dobre.
Kiedy już obiad powoli się gotował, zadzwonił domofon. 
Lenka otwieraj, bo się zaraz posikam pod twoimi drzwiami.
Tina była zdenerwowana.
Wpadła jak huragan i od razu poleciała do łazienki.
Chyba muszę iść do lekarza, coś się ze mną dzieje, powiedziała.
A co ma się dziać, powoli zbliża się klimakterium.
Jakie klimakterium, wykrzyknęła, przecież nie mam pięćdziesiątki.
Uśmiechnęłam się, ponieważ niektóre kobiety przechodzą przed czterdziestką, a i zdarzają się młodsze, lecz to do Tiny na pewno nie dotrze. Będzie odsuwała  od siebie tę myśl tak długo, jak się tylko da.
Co gotujesz, zapytała?
Zupkę ryżową na skrzydełkach,a tu, pokazałam jej rondel, robią się bitki. Zostaniesz na obiad, zapytałam?
Pewnie, już jestem głodna. Ale zaraz, dodała, chyba nie jadłam śniadania.
Dobrze, powiedziałam, zaraz naleję zupki, pierwszy głód zaspokoimy.
A co u ciebie słychać, zapytałam, kiedy talerze po zjedzeniu zupy wylądowały w zlewie.
A wiesz nic ciekawego.
To tak jak u mnie, mam czasami wrażenie jakbym przeżywała Dzień Świstaka. Ale nie zamierzam się skarżyć, przyjdzie wiosna i wszystko się zmieni.
Lenka,ale z ciebie optymistka.
Staram się pocieszać samą siebie.
Masz rację, nie ma co się dołować.
Dzisiaj usłyszałam takie coś. Poczekaj, jak to było, a już wiem.
Lenka kto to jest kobieta?
Mam zgadywać co usłyszałaś, zapytałam?
Dobrze, powiem ci. Kobieta to taka istota, która myśli jedno, robi drugie, mówi trzecie, czwarte wie, a piąte przeczuwa.
Ale nas faceci podsumowali. To znaczy, że mamy podzielną uwagę, nie tak jak oni, tylko jedno potrafią robić. Jak zostawisz dzieci pod ich opieką, i powiesz, żeby zrobili obiad i posprzątali mieszkanie, to w rezultacie niczego dokładnie nie ogarną, a kobieta potrafi.
Nie denerwuj się Lenka, to takie ich zagrywki, żeby nam dopiec, ale my i tak jesteśmy lepsze od nich. Niech spróbuje jeden z drugim urodzić dziecko.
To dopiero by było. Ale niestety, od tego jesteśmy my, kobiety.
Lenka, nie spalą ci się te bitki?
Nie, spokojnie, już są dobre, i ziemniaki też dochodzą, zatem siadamy do drugiego. 
A potem może pójdziemy na jakieś zakupy, dawno nie byłyśmy?
Dobrze Tina, możemy pójść, tylko ja bez maseczki.
Ostatnio się zastanawiam do czego doprowadzi to wszystko, łącznie z tymi maseczkami. Już dwie ofiary szczepionki gdzieś się pojawiły, zatem to jest jakiś syf, który chcą nam wstrzykiwać w ciało?
Ludzie znowu lądują na kwarantannach. Znowu wyniki są na chybił trafił - albo wyjdzie, albo nie wyjdzie.
Czasami trudno ogarnąć to umysłem.
29 września 2020   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 10 11 12 13 14 ... 62 63 >
Halszka70 | Blogi