NA GRANICY ŻYCIA
ROZDZIAŁ ÓSMY
W nocy śniły mi się jakieś koszmary. Nie mogłam się obudzić chociaż wiedziałam, że to tylko sen. Jakież to było dziwne. W końcu zerwałam się w jednej sekundzie na równe nogi. Serce waliło mi jak oszalałe, a ja jakbym śniła nadal na jawie.
Napiłam się wody, i sama do siebie powiedziałam na głos; co to było?
Inka, uspokój się, pomyślałam, przecież to był senny koszmar.
Zapaliłam światło, czwarta nad ranem, trzeba się położyć, przecież nie będę siedziała całą noc na łóżku.
Światło zostawiłam, na wszelki wypadek.
Włączyłam jakiś film w laptopie i zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk dzwonka.
Staszek przyjechał, choćby na chwilkę, ale musi mnie obudzić.
Co tam u ciebie Inka, zapytał?
Jeszcze nie wiem, odparłam, bo mnie obudziłeś.
Zaraz sobie pośpisz, odparł, ja też zaraz zasnę.
Śpij spokojnie, cieszę się, że jesteś ze mną, powiedział i poszedł spać.
A ja rozbudzona, cóż mam zrobić?
Podniosłam się i poszłam do łazienki.
Mam nadzieję, że jeszcze dam radę zasnąć, bo jak tylko Staszek się obudzi będę miała swój codzienny dyżur przy nim.
Chociaż czułam się tym zmęczona, czułam także, że muszę z nim być. Jak widać, daje mu to siłę do walki o życie. Żeby tylko doczekał przeszczepu.
Trochę się jeszcze zdrzemnęłam.
Obudził mnie dźwięk dzwonka.
Staszek o dziwo stał koło łóżka.
Ogoliłeś się, zapytałam?
Tak, jestem wykąpany, ogolony, szkoda, że nie czujesz jak pachnę.
Na pewno Staszku pięknie pachniesz.
Kiedyś, jak już będę zdrowy, zaczął, pójdziemy na spacer, pokażę tobie jak jest cudownie u nas na wiosnę,
Pokażesz Staszku, odpowiedziałam, na pewno mi pokażesz, będzie cudowne te nasze spacerowanie.
Tak. Zerwę dla ciebie bez pachnący. Lubisz przecież bez?
Tak, odparłam, bardzo lubię.
U nas jest dużo tych krzewów, odparł, piękny zapach roznosi się po okolicy.
Staszku, znam ten zapach, od dzieciństwa, dlatego tęsknię za nim.
Inka, pojedziemy nad jezioro, popływamy sobie, ale blisko brzegu. Lubisz pływać, zapytał?
Nie, nie umiem, odparłam, boję się wody, ale chętnie sobie pochodzę po brzegu, poobserwuję fale jak biegną po tafli wody.
Dobrze, to ja popływam, a ty pomoczysz nogi.
Będziesz zawsze przy mnie, zapytał?
Tak Staszku, będę.
Inka, trochę się prześpię, dobrze?
Dobrze, śpij spokojnie, ja muszę iść do miasta.
Inka, kocham cię, bez ciebie zginę.
Wyłączyłam skype. Nie jestem w stanie spokojnie myśleć o tym wszystkim. Boję się odpowiedzialności za życie Staszka. A przecież ja niewiele mogę. Żeby jak najszybciej znalazł się dawca.
Po południu Staszek był wesoły. Rozmawiał ze mną śmiejąc się, zaczął nawet żartować. Ucieszyło mnie to.
Wzięliśmy się za czytanie książek i wierszy, które zdążyliśmy napisać.
Dużo śmiechu było tego popołudnia.
Staszek wprawdzie przysypiał, ale to jego prawo, a ja w tym czasie robiłam coś tam w domu.
Wieczorem przed wyjazdem, Staszek jeszcze raz wyznawał mi swoje uczucia, widocznie potrzebował tego, bo przecież o nich wiedziałam od jego brata. Ale teraz uważał, że jestem tylko jego, i tak ma być.
Nie był mi obojętny, ale go nie kochałam, dlatego nic nie mówiłam, żeby go nie zranić.
Za daleko to poszło, pomyślałam, teraz już nic się nie zrobi, bierzesz Inka na siebie odpowiedzialność za człowieka.
Było mi ciężko, czułam ciężar tej odpowiedzialności.
No cóż Inka, masz przechlapane.