• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

WIERSZE

Strony

  • Strona główna
  • Życie w pigułce 1
  • Życie w pigułce 2
  • Życie w pigułce 3
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Kategorie postów

  • proza, poezja (1)

Archiwum

  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Archiwum 28 stycznia 2020

NA GRANICY ŻYCIA

ROZDZIAŁ SIÓDMY
 
Staszek nie odzywał się. Musiałam skupić się teraz na sobie, to znaczy na tym, żeby nic nie zapomnieć, bo za godzinkę przyjadą po mnie samochodem, i ruszamy na Zgromadzenie.
Jeszcze tylko szybki prysznic i ubrać się. Trochę drogi przed nami. 
Powinniśmy dojechać około piętnastej. Akurat w tym czasie zaczyna się doba hotelowa.
Nie będę się Staszkowi narzucać, ma cztery dni, żeby pomyśleć, że ja przecież mam swoje życie i swoją rodzinę. Staram się, żeby rozmawiać z nim dużo, ale jak widać, on chce zawładnąć moim życiem. Napisałam do niego, że już jadę, będę w niedzielę wieczorem, i poszłam do samochodu. 
Miałam nieodparte wrażenie, że spadł mi kamień z serca. Napięcie ze mnie zeszło, dlatego w samochodzie już na luzie po prostu zasnęłam.
Kiedy się przebudziłam, za oknem przesuwały się piękne obrazy. Las cicho szumiał, kiedy zrobiliśmy sobie postój. Przytuliłam się do brzozy, ponoć daje energię,  trochę od niej ukradnę, pomyślałam, za ciężkie ostatnio mam dni. Czy dam rady znieść to wszystko?
Inka, jedziemy dalej, powiedziała Kaśka.
Ocknęłam się, wracam myślami do rzeczywistości. W samochodzie starałam się nie myśleć o Staszku. Muszę skupić się na czymś innym, tylko tak się nie da. Myśli jednak skaczą z tematu na temat. Kiedy to się skończy? Kiedy w końcu ktoś się mną zajmie?
Inka, nie rozczulaj się nad sobą, bo nie dasz sobie rady, skarciłam sama siebie.
Hotel przytulny, pokój milusi, łóżko wygodne, no cóż, za taką cenę.
Rozpakowałam się, i za moment przyszła Kaśka i poszliśmy na obiad. 
Co za ceny, Kaśka czy ja dobrze widzę?
Pokaż, powiedziała Kaśka. Tak, odparła, to tyle kosztuje.
Masakra, jak oni zdzierają, żeby tylko było dobre.
Kiedy w końcu kelnerka przyniosła zupę, byłam tak głodna, że pochłonęłam ją nie zastanawiając się nad smakiem.
Ale teraz przyszło nam poczekać na drugie danie.
To nie do pojęcia, czekaliśmy ponad godzinę. Było nijakie, drogie, a smaku nie miało. No cóż, nie będę marudzić, nie chcę chodzić głodna.
Poszłam do pokoju, włączyłam telewizor i błogie leniuchowanie.
Od jutra zacznie się dla mnie męczarnia.
Od pewnego czasu to wszystko jest dla mnie kłamstwem, obłudą, ale cóż mam zrobić, jeszcze nie mam odwagi odejść.
Przez te cztery dni mało myślałam o Staszku. Walczyłam ze sobą i swoimi słabościami. 
Ostatni raz, więcej nie dam się w to wciągać.
Powrotna droga ciągnęła się w nieskończoność. Wracałam chora. 
Inka, zapytała Kaśka, czym się zatrułaś?
Obiadem, powiedziałam, kto to wie z jakich produktów oni robią te kotlety.
Ja nie jadłam mięsa, powiedziała Kaśka.
Ja zjadłem golonkę, dodał Leszek.
No tak, a ja schabowy, ale w jakimś sosie.
Płaci się krocie dodałam, a jeszcze podtrują.
W końcu dotarliśmy do domu.
Kiedy weszłam do mieszkania, od razu przyszedł mi na myśl Staszek.
Otworzyłam laptopa, i poszłam rozpakować walizkę.
Po pewnym czasie usłyszałam dźwięk ze skype.
Weszłam i odczytałam wiadomość od Staszka; tęsknię, odezwij się jak już będziesz w domu.
Zadzwoniłam, jeszcze go złapałam, bo zaraz będzie jechał na dializy.
Uśmiechnął się do mnie.
Jesteś, jak się cieszę, będę myślał o tobie w szpitalu.
Dobrze Staszku, powiedziałam, jutro rano porozmawiamy
28 stycznia 2020   Dodaj komentarz

NA GRANICY ŻYCIA

ROZDZIAŁ SZÓSTY
 
Staszek jest znowu na dializach, wieczór mam dla siebie więc siadam do pisania. Sporo zaległości się zrobiło, ale cóż, doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny, trudno mi się ze wszystkimi sprawami zmieścić, a spać też przecież muszę.
Czas mi szybko mija kiedy siadam do pisania. Tym razem też tak było. Kiedy podniosłam głowę znad klawiatury, było już po północy. Szybki prysznic, i pod kołdrę.
Jeśli Staszek będzie chciał mnie obudzić z rana, uduszę go.
Jednakże sen nie przychodził. 
Pokręciłam się trochę w pościeli, i wstałam.
Coś będę robiła, ale co?
Wzięłam się za czytanie książki, zapewne zmorzy mnie po paru kartkach. Tak mam kiedy czytam w nocy.
Nad ranem udało mi się w końcu zasnąć.
Nie trwało to długo, ponieważ Staszek swoim zwyczajem musiał mi oznajmić, że już jest.
Miałam ochotę nakrzyczeć na niego, ale się powstrzymałam. Żyję w ciągłym napięciu od dializy do dializy. Chociaż to nie ja jestem chora, jednak cierpliwie znoszę te wszystkie Staszka kaprysy.
Wpakowałam się, nie ma co.
Kiedy ja wypocznę?
Na szczęście zasnął po paru minutach, dlatego i ja mogłam sobie odpocząć. Pospałam do obiadu. Ale w końcu trzeba było iść do sklepu i zrobić obiad, na śniadanie już nie pora.
Po południu znowu czytanie wierszy, książek i tak do momentu kiedy przyjechali po Staszka i zabrali na dializy.
Muszę się teraz szykować, pomyślałam, przecież jutro po południu wyjeżdżamy na zgromadzenie. Jeszcze nie mówiłam Staszkowi, że przez cztery dni nie będzie mnie w domu, a co za tym idzie, nie będziemy mogli rozmawiać. Mam nadzieję, że Staszek nie strzeli focha swoim zwyczajem.
Wyciągnęłam walizkę, muszę spakować rzeczy, kosmetyki i co tam mi się przyda w hotelu.
Wieczór szybko minął, zatem czas odpoczywać, przecież od jutra będzie dla mnie męczący czas poza domem i to w obcym miejscu. Ale cóż, wlazłaś między wrony, kracz jak i one, jak mówi przysłowie.
Rano trzeba powiedzieć Staszkowi, trudno, musi się z tym pogodzić.
Kiedy zabrzęczał dzwonek, wiedziałam, że to Staszek.
Dzień dobry, otworzyłaś oczy?
Tak, próbuję.
Że też on nie może iść spać tylko mnie budzi.
Zaraz wstanę, poczekaj.
Rozłączyłam się, żeby swobodnie podnieść się z pościeli. Powlokłam się do łazienki i za parę minut mogłam już porozmawiać ze Staszkiem.
Swoim zwyczajem opowiedział mi co ciekawego zdarzyło się w szpitalu. W końcu musiałam powiedzieć mu o wyjeździe.
Staszku, jutro wyjeżdżam ze zborem na zgromadzenie, nie będzie mnie do niedzieli wieczorem, zatem zobaczymy się dopiero w poniedziałek.
I stało się to, czego się spodziewałam. Staszek zaczął swoje żale. Zostawiasz mnie, to oni są ważniejsi ode mnie, to ja jestem chory, potrzebuję uwagi.
To wszystko jest prawdą, zaczęłam, ale to było moje życie zanim zaczęłam z tobą rozmawiać, i to jest teraz też moje życie, musisz to uszanować, w przeciwnym razie będziesz się męczył, bo ja z tego wyjazdu nie zrezygnuję.
Nie mając argumentów strzelił focha.
Ale mnie to nie obchodziło, po prostu się wkurzyłam. Poświęcam mu cały swój wolny czas, skupiam się tylko na rozmowach z nim, swoje zajęcia podporządkowuję pod jego dializy, a on jeszcze fochy strzela?
Trudno, powiedziałam, jak chcesz to się nie odzywaj, zatem ja się wyłączam nie będę patrzeć jak się odwracasz ode mnie.
Położyłam się, trochę jeszcze sobie pośpię, Staszek zapewne też zasnął.
Nie będę przecież czuwała, bo mam przed sobą kilka dni dla mnie bardzo uciążliwych.
28 stycznia 2020   Dodaj komentarz
Halszka70 | Blogi