NA GRANICY ŻYCIA
ROZDZIAŁ PIĄTY
Staszek patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, ale było w nich dużo bólu. Jeszcze byłam zaspana, ale już zauważyłam, że coś jest z nim nie tak.
Jest krótko po siódmej rano, więc dla mnie to jeszcze noc, ale cóż mam zrobić, muszę się zebrać w sobie i rozmawiać z nim, może uda mi się dowiedzieć co się dzieje.
Inka, dzwoniłem do ciebie ale nie odebrałaś.
A, i to jest ten problem?
Kiedy dzwoniłeś, zapytałam?
W nocy, kolega miał tablet.
Staszek, nie możesz wydzwaniać do mnie nocą, bo kiedyś muszę spać. Wiesz dobrze, że mam problemy ze snem, więc proszę się, nie przesadzaj.
Staszek nic się nie odezwał, tylko odwrócił głowę w drugą stronę.
No nie, jeszcze będzie mi tu fochy strzelał.
Ale cóż mogłam zrobić, przecież nie nakrzyczę na niego, chociaż mam wielką ochotę. Wolę jednak przemilczeć, jego prawo w tej chorobie robić takie rzeczy. A ja chociaż czasami padam na przysłowiowy pysk, znoszę te jego humorki.
Jak długo masz zamiar się gniewać, zapytałam?
Staszek nadal się nie odzywał.
Dobrze, jak chcesz. Idę zatem do łazienki, zostawiam otwartego skype, ale potem idę na śniadanie i do miasta. A ty gniewaj się dalej.
Poszłam pod prysznic, potem zjadłam śniadanie. W końcu ubrałam się i wyszłam z domu na zakupy. Kiedyś muszę kupić sobie jedzenie.
Byłam zmęczona tym ciągłym czuwaniem, żeby Staszek miał dostęp do mnie kiedy potrzebuje, ale zrobiło się to uciążliwe, ponieważ on nie rozumiał, że ja mogę być zmęczona. Dla niego liczyła się jego choroba i jego ból.
W chorobie czasami człowiek staje się egoistą, i chyba tak powinno być, trudno mi już to obiektywnie ocenić.
Wróciłam z miasta i od razu do laptopa. Po drugiej stronie Staszek po prostu zasnął. Zatem wzięłam się za obiad, i wtedy usłyszałam dźwięk, Staszek coś
napisał.
Inka, przepraszam, usnąłem.
Dla mnie to nie problem, nie musisz przepraszać, ale ja teraz gotuję obiad, więc cię zabiorę do kuchni.
Wzięłam laptopa i postawiłam na blacie szafki kuchennej. Staszek cały czas widział, jak krzątałam się po kuchni.
Co gotujesz, zapytał?
Kurczaka, odparłam.
Lubisz Staszku kurczaki?
Lubię, tylko jem piersi na parze, a ty jak robisz kurczaka?
Smażę go na patelni.
Dawno nie jadłem smażonego kurczaka.
Kiedyś ci zrobię, jak już wyzdrowiejesz. Chyba głupio to wypadło, bo tylko uśmiechnął się do mnie, a ja już nie ciągnęłam tego tematu.
Co dzisiaj napisałeś, zapytałam?
Miałem ci przeczytać, ale mi wypadło z głowy.
Staszek sięgnął po swój notes i zaczął czytać najnowszy wiersz. Stanęłam naprzeciw ekranu, żebyśmy się dobrze widzieli. Kiedy Staszek przestał czytać, stałam nadal, a łzy popłynęły mi po twarzy.
Ileż tęsknoty w tych paru strofach, ileż bólu, a na koniec jednak zawitała nadzieja.
Staszku, piękny.
Spodobał się tobie, zapytał?
Oczywiście, piszesz cudowne wiersze.
Coś po mnie zostanie, powiedział ze smutkiem w głosie.
Tak Staszku, zostanie dużo pięknych wierszy.
Twój brat wie, gdzie trzymasz te wiersze, zapytałam?
Tak, wie, ale go to nie interesuje. A może prześlę je tobie?
A co ja miałabym z tym zrobić? Twoja rodzina powinna mieć je przy sobie, może kiedyś brat zechce je wydać?
Nie wiem, nie rozmawiałem z nim na ten temat.
A może warto, porozmawiaj, że to jest dla ciebie ważne.
Inka, jestem zmęczony, pośpię trochę.
Dobrze, śpi sobie, ja po obiedzie też się zdrzemnę.
Usiadłam na taborecie i zrobiło mi się strasznie smutno. Ech, życie, cóż ty nam serwujesz? Smutki, choroby, kłopoty i tylko małą cząstkę szczęścia i miłości.
Dodaj komentarz