CIENIE ŻYCIA
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Kolejny dzień był dla mnie monotonny. W pracy zwykłe czynności. Ludzie kręcili się w jedną i w drugą stronę. Rozmowy i śmiech przeplatały się z gwarem ulicy, który dochodził do moich uszu przez uchylone drzwi wejściowe. I tak przez całą zmianę. Mundurek firmowy uwierał mnie, ale cóż, takie zasady. Telefon od czasu do czasu zadzwonił; rezerwacje, odwołania, konferencje, spotkania, randki to taka codzienność hotelowego życia. Odebrałam kolejny telefon i usłyszałam w słuchawce; no i co nie umiesz mnie dopaść? Nie przejmuj się, ja ciebie dopadnę. Ciarki przeszły po moich plecach. Drżącymi dłońmi wybrałam numer telefonu do Jaworka. Krzyczałam prawie w słuchawkę; groził mi, dlaczego jeszcze go nie złapaliście? Kto mówi? Jaworek nie zorientował się, że to ja wrzeszczę. A kto jak nie ja, przecież mówię, że mi przed chwilą groził. Ach to pani. A komu jeszcze groził? Spokojnie, niech pani powie co się stało. Powiedziałam. Zaraz będę u pani. Po co? Niech pan jego goni a nie mnie nachodzi. No to mam mało tego że gwałciciela to jeszcze stalkera. Ja się wykończę albo go dopadnę i zatłukę, albo on mnie. Dlaczego on gra policji na nosie? Czy policja jest aż tak bezradna? Musi pani zbierać dowody. Ja mam zbierać dowody? To chyba coś się panu pomieszało. Jak pani chce udowodnić staking? Zaraz mnie szlag trafi! Od czego wy jesteście, myśli pan, że ja nie mam co robić tylko zajmować się zbieraniem dowodów? Musi mieć pani coś na niego. Dałam wam zegarek, pomogłam stworzyć portret pamięciowy, dałam zdjęcie, to co, mam go wam przyprowadzić w kajdankach? Chyba ma jakąś kryjówkę, bo pod adresem nie możemy go zastać, powiedział Jaworek. Jakby panu żonę zgwałcił to by szybko pan go złapał. Byłam złośliwa, ale moje nerwy były napięte jak struna w gitarze; zaraz pękną przy mocniejszym stresie. Rozumiem panią, że jest pani zdenerwowana, ale mamy dużo spraw a mało ludzi. A mnie co to obchodzi? To są wasze problemy, a ja chcę żeby mnie pan chronił, mam do tego prawo. Oczywiście, Jaworek wstał i pożegnał się ze mną pozostawiając nadzieję, że wkrótce moje lęki się skończą. Wieczorem kiedy juz jedliśmy kolację z Pawłem opowiedziałam mu o tym całym zajściu. Paweł z troską w głosie orzekł; nigdzie nie będziesz chodzić sama. Od dzisiaj czekasz na mnie, nawet jeśli to będzie tylko wyjście do sklepu po zakupy, a jak nie zrobisz zakupów to też nie umrzemy z głodu, najwyżej nie zjemy kolacji. Kochanie, nie możemy dać się tak zastraszyć - powiedziałam. Tak, dlatego nie boimy się, tylko będziemy ostrożni. Paweł pocałował mnie w czoło i zniknął w łazience. No tak, cwaniak, a zmywanie zostawił dla mnie.