NA GRANICY ŻYCIA
ROZDZIAŁ TRZECI
Znowu poranna pobudka. Staszek po powrocie z dializ musiał się ze mną przywitać i porozmawiać. Stało się to już jakby rutyną. Tego ranka nie czuł się najlepiej, dlatego zapytałam go, czy czegoś czasami nie zjadł, co mu zaszkodziło.
Inka, ja rano mam kawę zbożową, chleb z masłem i dżemem, zobacz.
Pokazał mi talerzyk, na którym była jeszcze jedna kanapka. Nic nie powiedziałam, nie znam się na diecie dla ludzi chorych na nerki. Pamiętam jedynie, jak będąc nastolatką chorowałam na nerki, dostawałam do jedzenia wszystko tak niedobre, jakbym jadła jakąś podeszwę. W moim jedzeniu nie było grama tłuszczu ani soli.
Staszek, a co jesz na obiad, zapytałam?
Wszystko jest bez soli, powiedział, jakieś sosy, ryby na parze, warzywa wymoczone i ugotowane, czasami leniwe pierogi z cukrem, kisiel, wszystko jest nijakie.
Nie chciałam już drążyć tematu, dlatego pochwaliłam się co napisałam w nocy.
Przeczytaj proszę. Głos Staszka był słaby, pomyślałam, że chyba zaraz zaśnie.
Kiedy skończyłam czytać, powiedział, że fajny wiersz, tylko że on chce się przespać.
Dobrze śpij, a ja pójdę do miasta i potem zajmę się swoimi domowymi sprawami.
Inka, nie wyłączaj się, chcę po przebudzeniu widzieć, że jesteś.
Dobrze, nie wyłączę, ale mnie nie będzie. Staszek, jak muszę codziennie ogarnąć swoje sprawy.
Nie szkodzi, odparł, ale będę widział twój pokój.
Trochę mnie to przeraziło, ale nie wyłączyłam internetu i poszłam do miasta.
Kurcze, przemknęło mi przez myśl w pewnym momencie, on się uzależnia ode mnie. Jak ja udźwignę tę odpowiedzialność?
Nie chcę być więźniem Staszka, z drugiej zaś strony, będąc ze mną, on nie myśli za bardzo o chorobie.
Nie wiem czy to jest dla niego dobre. Dla mnie jest jednak uciążliwe. Zbyt duża odpowiedzialność za drugiego człowieka. A przecież ja sama mam problemy ze sobą.
Kiedy po południu zasiadłam do laptopa Staszek już mi zostawił kilka wiadomości. Ciągle się niecierpliwił, że mnie jeszcze nie ma.
Co tak długo, skarcił mnie?
Tak się zeszło ze wszystkim, nie możesz się denerwować, przecież widziałeś, że mnie nie ma.
Musiałem na ciebie czekać.
Mogłeś się czymś zająć, trochę się zdenerwowałam, ale nie chciałam mu dokładać,bo znając siebie jakbym rozpuściła swoją buzię to byłby słowotok, dlatego wolałam przemilczeć.
Przepraszam cię Inka, ale jestem uwiązany do łóżka, a przecież byłem taki operatywny, nie umiałem usiedzieć w miejscu. W pracy w szkole z dzieciakami, po pracy kółka zainteresowań, sport, wycieczki.
Na urlop wyjeżdżaliśmy na jeziora Mazurskie pod żagle, biwaki, namioty. A teraz łóżko i internet ewentualnie telewizja.
Życie nam się zmienia Staszku, ale miejmy nadzieję, że wkrótce się poprawi. Będziesz miał przeszczep, wyzdrowiejesz i zobaczysz, jeszcze pojedziesz na swoje wymarzone wakacje.
Najpierw Inka to ja przyjadę do ciebie, będę chciał trochę z tobą pobyć, nacieszyć się tobą.
Jesteś przecież ze mną codziennie.
Nie tak, chcę żebyś siedziała naprzeciw mnie, żebym mógł cię dotknąć, potrzymać za rękę i poczuć ciepło twojej dłoni.
Oczywiście Staszku, na pewno tak będzie, tylko wyzdrowiej.
Pojedziesz ze mną na jeziora Mazurskie, zapytał?
Pojadę, oczywiście, że pojadę, będzie pięknie.
Wiedziałam, że takie rozmowy dają Staszkowi siłę w walce z chorobą, dlatego często wracaliśmy w nierealne marzenia.
Jeśli w miarę szybko znajdzie się dawca, to jest szansa na uratowanie mu życia.
Tego wieczoru Staszek z uśmiechem na twarzy pojechał na dializę.
Jednak to, co stało się po jego odjeździe, wprawiło mnie w szok.