NA GRANICY ŻYCIA
ROZDZIAŁ DRUGI
Czy mi się śni, czy coś dzwoni z samego rana? Głowa nie miała ochoty odrywać się od poduszki. Natarczywy dźwięk nie dawał za wygrane. O co chodzi? Moja głowa jeszcze spała, a tu takie dźwięki.
Co za natręt. Dobrze, już odbieram tego messengera.
Obudziłem cię Inka?
Nie szkodzi, skłamałam, poczekaj chwilkę, zaraz wracam.
Że też Staszek nie zna się na zegarku, przemknęło mi przez myśl. Zła byłam ja cholera, ale przecież nie powiem choremu człowiekowi, że mnie obudził i że chętnie łeb bym mu odgryzła. Muszę się uspokoić wewnętrznie i normalnie z nim porozmawiać.
Kiedy wróciłam z łazienki wyglądałam już w miarę po ludzku. Teraz możemy porozmawiać, powiedziałam.
Wróciłem z dializy, miło cię widzieć.
I jak było, zapytałam?
Nie wiem czy było to stosowne pytanie, ale inne nie przychodziło mi do głowy w tych okolicznościach.
Normalnie, odrzekł, jak na dializach.
Nie chciałam już ciągnąć tematu choroby, więc zapytałam co ostatnio napisał.
Zaraz ci przeczytam, napisałem dla ciebie jak czekałam na podłączenie.
Kiedy czytał z notesu wiersz, ogromnie się wzruszyłam. Talent jaki mi pokazał w tym wierszu, poruszył moje serce.
Chcesz, powiedziałam, przeczytam ci swój jakiś wiersz?
Przeczytaj, ciekawy jestem jak piszesz.
Kiedy skończyłam, popatrzył na mnie tymi swoimi zmęczonymi oczami, i powiedział; śliczny, poczytaj jeszcze.
Tak przez dobre dwie godziny czytaliśmy na zmianę swoją twórczość.
Oboje dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie.
W pewnym momencie zobaczyłam, że Staszek ma zamknięte oczy. Wystraszyłam się nie na żarty, ale poruszył głową i wyszeptał, że pośpi trochę.
Wyłączyłam messenger. Było mi bardzo smutno, taki talent, taki fajny człowiek, a tak cierpi. Niesprawiedliwy ten świat.
Musiałam iść na zakupy, potem zjeść w końcu śniadanie a i obiad jakiś ugotować. Zeszło mi trochę z moimi domowymi zajęciami, a po południu też trochę chciałam pospać, więc miałam wyłączony laptop.
Wieczorem pojechałam na zebranie. Był to okres w moim życiu, że jeszcze te zebrania były wpisane w mój życiorys.
Późnym wieczorem, kiedy wróciłam, zastałam sporo napisanych wiadomości od Staszka. O tej porze już był na dializach, więc mogę się z nim zobaczyć dopiero rano.
Dla mnie to nie był problem, ale dla Staszka jak widać, tak.
Muszę być bardziej dokładna w umawianiu się z nim na rozmowy, bo po co ma sobie wbijać do głowy takie przykre myśli w rodzaju; już nie chcesz ze mną rozmawiać?
Zostawiłam mu wiadomość, że to nie tak, tylko mam swoje życie, o którym jeszcze nie wie.
Rano znowu mnie obudził.
Nie wiedziałem Inka, że tak to wygląda.
Na drugi raz, odparłam, poczekaj cierpliwie, aż wszystko się wyjaśni, i nigdy nie myśl, że cię odtrącam.
Musiałam go uspokoić, żeby nie dokładał sobie przykrych myśli do swojej choroby.
Teraz już nie wyłączałam messengera, żeby nie było miedzy nami niedomówień.
Życie moje zaczęło toczyć się wokół choroby i planu dializ Staszka.
Codziennie siedziałam i słuchałam jego wierszy, jak również czytałam mu moje książki i moje wiersze. Czytałam też książki klasyków, które oboje uwielbialiśmy.
W pewnym momencie zauważyłam, że Staszek nie ma innego życia, tylko ja i jego choroba. Wprawdzie miał wokół siebie rodzinę, ale tylko ja od rana liczyłam się dla niego.
Przerażało mnie to, że tak uzależnił się ode mnie. Czy ja udźwignę psychicznie tę odpowiedzialność?