• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

WIERSZE

Strony

  • Strona główna
  • Życie w pigułce 1
  • Życie w pigułce 2
  • Życie w pigułce 3
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 31 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 01

Kategorie postów

  • proza, poezja (1)

Archiwum

  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Archiwum listopad 2019, strona 1

< 1 2 3 4 5 6 >

TOKSYCZNE ZWIĄZKI

ROZDZIAŁ  DZIEWIĄTY
 
Ranek obudził mnie w sposób niespotykany. Kiedy otworzyłam oczy, miałam wrażenie, że jeszcze śpię i mam piękny sen.
Obok mnie spała starsza z moich księżniczek, a w nogach młodsza spała skulona w pozycji embrionalnej.
Przypomniało mi się, że o jedenastej mają przyjść panie z opieki społecznej po dziewczynki. 
Na zegarku dochodziła godzina dziewiąta. Nie jest tak źle, zdążę nakarmić dziewczynki i jeszcze porozmawiać z nimi. Biedne małe, przyzwyczaiły się do mnie, to teraz będą musiały przyzwyczaić się do nowej cioci.
Uporałyśmy się dość szybko ze śniadaniem, gorzej było z rozmową. Jak wytłumaczyć małym dziewczynkom gdzie idą i dlaczego.
Punktualnie o godzinie jedenastej dziewczynki były gotowe do wyjścia, a i panie z opieki też były punktualne, no może troszeczkę się spóźniły.
Uklękłam przed dziewczynkami i starając się nie płakać, wytłumaczyłam, że muszą iść z tą ciocią do jej domku, a jak mama tylko będzie mogła to przyjdzie do nich. 
Niewiele rozumiały, dlatego nie chciały puścić mojej ręki, zatem przypadło mi w udziale zawieść moje księżniczki razem z tymi paniami.
W nowym miejscu dziewczynki poczuły się jak w przedszkolu, widząc dzieci i zabawki, więc szybko się zaczęły bawić, co mi pozwoliło wymknąć się niepostrzeżenie.
Szłam ulicą a łzy same mi spływały po policzkach. 
Teraz pójdę do szpitala, pomyślałam, porozmawiamy sobie z Sarą, może trafi jej w końcu do rozumu, że to nie przelewki?
Dzieci już nie ma, teraz żeby je odzyskać, musi pokazać, że będą z nią bezpieczne, ale z takim mężem, to na pewno nic nie stworzy oprócz meliny.
Jestem już tym zmęczona, pomyślałam, chyba potrzebuję odpoczynku, i to sama, bez problemów i kłopotów innych.
W szpitalu, kiedy weszłam na salę gdzie leżała Sara, było cicho. Wszystkie kobiety drzemały, tylko Sara leżała na łóżku i miała oczy wlepione w sufit.
Kiedy mnie zobaczyła, zapytała; już je zabrali?
Tak, odparłam, ale są w fajnym miejscu, od razu polubiły się z dziećmi, i oczywiście polubiły zabawki.
A teraz posłuchaj, powiedziałam, masz zrobić z tym porządek, nie wiem jak to zrobisz, ale ma on zniknąć z waszego życia. Zobacz jak szybko pozbyłaś się dziewczynek. Wy rozrabiacie, a dziewczynki lądują u obcych ludzi. Tacy z was rodzice. Zaczęłam się rozkręcać, dlatego musiałam się pohamować, po co jeszcze ją dobijać.
Musisz zadbać o siebie i dziewczynki, i zrób w końcu porządek z tym swoim małżeństwem, bo inaczej twój małżonek zrobi porządek z tobą, ja nie żartuję, to nie wygląda dobrze. Coraz odważniej sobie Mateusz poczyna, i wiesz co ci powiem, dobrze, że zabrali wam dzieci, może teraz zaczniesz walczyć o siebie i wasze dziewczynki.
Lenka nie dobijaj mnie, wyszeptała Sara.
No tak, zagalopowałam się, ale tak czy siak, musisz zacząć coś robić. Mateusz teraz będzie starał się ciebie niszczyć. Jak widzisz, nie przebiera w sposobie postępowania. Już dwa razy wylądowałaś w szpitalu, w końcu cię zabije.
Dobrze Sara, przepraszam, ale to ja musiałam pojechać z dziewczynkami żeby je zawieść, bo nie chciały beze mnie wyjść z domu. Jak myślisz, co one czuły? A co ja czułam?
Serce mi się krajało na widok waszych dzieci.
Lenka, ja już założyłam niebieską kartę, mam nagrania jak mnie bił, zacznę walkę o siebie, obiecuję.
27 listopada 2019   Dodaj komentarz

TOKSYCZNE ZWIĄZKI

ROZDZIAŁ ÓSMY
 
Kiedy znalazłam się już z dziewczynkami w moim mieszkaniu, usiadłam aby ochłonąć. Co za typek. On jest nieobliczalny, zdolny skrzywdzić nawet swoje dzieci. Nie mogło mi się to pomieścić w głowie. Jeśli Sara nie zostawi go, i to natychmiast zdarzy się jakieś nieszczęście.
Ciocia, zapytała jedna z dziewczynek, tata tu nie przyjdzie?
Kochanie, nie przyjdzie, uspokajałam dziewczynki, a jak zapuka do nas, to ciocia go nie wpuści, dobrze? 
Moje małe księżniczki przytuliły się do mnie. Były wystraszone tak samo jak ja, tylko z jednym wyjątkiem, tatuś nie jest moim mężem, więc może ponieść konsekwencje nawet za wyzwiska czy stalking.
Musiałam zająć się dziewczynkami, nakarmić je i wyciszyć. Nie wiedziałam co będzie dalej, ponieważ już tą sprawą zainteresowała się opieka społeczna, a z nimi nie ma żartów.
Zadzwonił telefon kiedy zaczęłam karmić dziewczynki. Same też jedzą, ale przy okazji wysmarują wszystko wokoło, ale cóż, siła wyższa, to znaczy telefon od Sary.
Lenka, zapłakanym głosem mówiła Sara, chcą mi zabrać dziewczynki. 
Kto chce ci zabrać, Mateusz?
Nie, opieka, krzyknęła Sara. Co ja mam zrobić? 
Nie wiem kochana, a mówiłam, że tak będzie?
Lenka, nie dobijaj mnie.
Sara, jak przyjdzie do mnie opieka po dziewczynki, to co ja mam zrobić, przecież nie mam do nich prawa. Mówiłaś im gdzie mieszkam? 
Tak, musiałam powiedzieć gdzie są moje dzieci. 
To teraz szybko muszę je nakarmić i wykąpać, żeby nie było, że się nimi nie zajmowałyśmy.
Dziewczynki były już utytłane obiadem, zarówno ubranka jak i buzie.
Kochane moje księżniczki, jak one to robią, że w ciągu niespełna pięciu minut tak uświniły co było w zasięgu ich rączek.
Pogoniłam je do kąpania, świadoma, że lada chwila mogą już po nie przyjechać, chyba, że pozwolą im jeszcze przespać tę noc u mnie.
Chciało mi się płakać, ale musiałam udawać, że wszystko jest fajnie i bawić się z nimi pianą i kaczuszkami.
W końcu udało mi się je wyciągnąć z wanny, powycierać i ubrać w świeże ubranka. Pozwoliłam im pooglądać bajki, a sama wzięłam się za sprzątanie kuchni.
Po jakiejś godzinie usłyszałam dzwonek domofonu. Podniosłam słuchawkę, krótkie halo, i już wiedziałam o co chodzi.
Pierwszy wszedł do mieszkania policjant, co mnie wkurzyło na maksa. Droga pani, zaczęłam, na małe dziewczynki z policją?
Nie na dziewczynki, tylko nie wiedziałam jak pani zareaguje, odparła pani, która zdaje się nie jadła co najmniej od kilku miesięcy. Twarz poważna, kości policzkowe wystające, i zachowywała się jakby za karę wykonywała swoją pracę.
Druga pani była grzeczniejsza, nawet się uśmiechnęła do mnie.
Musicie je dzisiaj zabierać, zapytałam, nie mogą jeszcze przespać tej jednej nocy?
A pokaże nam pani swoje mieszkanie, zapytała oschłym głosem pani numer jeden? Chodzi mi o pokój dziewczynek, dodała.
Proszę bardzo. Zaprowadziłam obie panie do pokoju, gdzie moje małe księżniczki mieszkają, w razie awantury tatusia.
Panie nic nie powiedziały, przeszły z powrotem do salonu, zgodziły się na tę jedną noc, ale jutro przyjadą po dziewczynki.
Gdzie one będą, zapytałam?
U mnie, powiedziała pani z miłym uśmiechem, będą miały dobrze, proszę się nie martwić, a jak pani przyjaciółka upora się ze swoim życiem, odzyska córeczki.
To mnie trochę uspokoiło.
Chciałabym zobaczyć dziewczynki, powiedziała pani z niemiłym głosem. Zaprowadziłam ją do mojego pokoju, gdzie na podłodze siedziały dziewczynki i oglądały bajki.
Pani cichutko zamknęła drzwi, i wyciągnęła do mnie rękę, zatem do jutra, o godzinie jedenastej przyjedziemy po dziewczynki, proszę przygotować je na tę przeprowadzkę.
Zamknęłam drzwi za nimi. Chciało mi się płakać. Karę za winy dorosłych będą ponosić dzieci? To jakaś paranoja.
26 listopada 2019   Dodaj komentarz

TOKSYCZNE ZWIĄZKI

ROZDZIAŁ SIÓDMY
 
Otworzyłam oczy. Nade mną stały dwie moje księżniczki i tylko patrzyły się na mnie. Dzień dobry, powiedziałam do niech, już wstałyście, nie możecie spać?
Pójdziemy do mamy, zapytała starsza?
Poczekajcie chwilkę, ciocia się musi obudzić.
Ledwie zdążyłam usiąść na brzegu łóżka, kiedy padło pytanie; już się obudziła ciocia?
Rany, przechodzę przyśpieszony kurs panowania nad sobą.
Moje słodkie księżniczki, powiedziałam, zaraz ciocia się rozbudzi. Idźcie do kuchni, ale niczego tam nie dotykajcie, zaraz dam wam śniadanko, dobrze?
Dobrze ciociu, odparły grzecznie i zniknęły za drzwiami.
Musiałam się zmobilizować, i na początek nakarmić księżniczki, a dopiero potem zająć się sobą.
Kiedy małe już siedziały w pokoju najedzone, ubrane i gotowe do wyjścia, zadzwoniłam do dyrektorki.
Znowu to samo. Dyrektorka nie kryła swojego oburzenia, dlaczego ona tego nie przerwie?
Nie wiem, może po prostu nie umie się z tym uporać?
Dobrze Lenka, zajmij się nimi, a ja muszę jakoś na Sarę wpłynąć, bo ileż można być workiem treningowym?
Nie chciałam dyskutować na temat Sary i jej problemów. Zostałam postawiona przed faktem dokonanym, i mam na głowie moje księżniczki, to znaczy córeczki Sary.
Kiedy pojechałyśmy do niej do szpitala, Sara spała, cała  twarz w siniakach, rozcięte oba łuki brwiowe, a buzia jakby miała podwójny wymiar.
Nieźle ją ten drań urządził. Dobrze, że go zwinęli spod mojego domu, wytrzeźwieje, może choć trochę się wystraszy.
Nie chciałam jej budzić, ale zrobiły to za mnie dziewczynki. 
Mamusiu, co ci jest, zapytała starsza?
Nie męcz mamy, próbowałam odciągnąć je od Sary, ale się nie dały. Sara próbowała otworzyć oczy. Lenka, zostaw je, poprosiła ledwo słyszalnym głosem.
Usiadłam na stołku, który stał obok łóżka Sary. Chciało mi się płakać. Jak można tak skatować człowieka? 
Sara tuliła do siebie dziewczynki, które chyba więcej rozumiały niż mi się zdawało.
Lenka, jak dajesz sobie radę, zapytała?
Spokojnie Sara, dziewczynki są grzeczne.
To dobrze, odparła, jak mam ci dziękować?
Już chciałam powiedzieć, że niech w końcu poda dziada na policję o znęcanie się, wniesie sprawę o rozwód i uwolni się od tyrana, bo może stać się nieszczęście, że w końcu ktoś nie wytrzyma, i zabije. Ale nic nie powiedziałam, na takie rozmowy przyjdzie jeszcze czas. Mam nadzieję, że wkrótce takie rozmowy będzie miała z psychologiem.
Kiedy tak rozmyślałam, weszła jakaś kobieta z policjantem. Zaczęli rozmawiać ze Sarą. W pewnym momencie kobieta zapytała Sarę; to są pani córeczki?
Sara skinęła głową. Pani dalej ciągnęła swój wątek; z kim są dziewczynki kiedy pani jest w szpitalu? 
Są ze mną, powiedziałam, dobrze się mają i dobrze się nimi opiekuję.
A ojciec, zapytała pani? 
Ojciec nie ma dostępu teraz do dziewczynek, powiedziałam, w nocy próbował dobijać się do mojego mieszkania, ale wezwałam policję.
Pani popatrzyła na mnie i poprosiła, czy mogę wziąć dziewczynki i zostawić ich samych.
Cóż było robić, wzięłam moje księżniczki i poszłyśmy do domu, obiecując, że po obiedzie przyjdziemy do mamusi.
Na nieszczęście na korytarzu spotkałyśmy tatusia. Schowałyśmy się do ubikacji, tatuś próbował wejść i zabrać dziewczynki, ale się przeliczył, bo już przy nim był policjant z tą panią.
Rozegrała się najpierw pyskówka, a potem wręcz walka, ale tatuś został szybko spacyfikowany przez policjanta i dwóch pielęgniarzy.
Co za typek, przemknęło mi przez myśl, straszyć własne dzieci?
25 listopada 2019   Dodaj komentarz

TOKSYCZNE ZWIĄZKI

ROZDZIAŁ SZÓSTY
 
Wkrótce ze szpitala wróciła Sara. Zabrała dziewczynki i niestety, wróciła do męża. Kiedy ją spytałam dlaczego to robi, odpowiedziała, że Mateusz przyrzekł jej, że ani grama alkoholu nie weźmie do ust. A poza tym, ona sama nie da rady wychować dziewczynek.
Co za banał, ale cóż ja mogę więcej zrobić? W takich momentach traci się chęć pomagania.
W pracy z Sarą rozmawiałyśmy normalnie. Zauważyłam, że nawet się uśmiecha, to znaczy, że jednak trochę się hamuje mężulek, tylko dlaczego?
Sprawa się wyjaśniła, Sara wycofała oskarżenie o pobicie, i nie chce zeznawać. Zatem upiekło się Mateuszowi?
Nie mam na to wpływu, ale wiem,że tylko minie trochę czasu, a znowu zacznie się awanturować. Znam to, byłam taka sama, jakby sytuacja moja z przed lat, przeniesiona do domu Sary.
U mnie skończyło się tragedią, a w jej przypadku?
Musiałam posprzątać mieszkanie po wizycie księżniczek i Sary. Małe istotki w trybie przyśpieszonym narobiły bałaganu. 
Delektowałam się wieczorami ciszą i spokojem, często też rozmawiałam z ludźmi w internecie i wymienialiśmy się uwagami i doświadczeniami. Zdarzało się, że wykorzystywałam te doświadczenia innych osób, do swoich książek.
Dzisiaj wieczorem zrobiłam sobie kanapki, i przeniosłam się z talerzem do salonu. 
Zjadłam kanapki, i otworzyłam laptopa. Czas trochę popisać. Dawno nie zaglądałam do moich książek, czasu ciągle mi brakowało, teraz z lubością przejrzałam notatki i zaczęłam pisać.
Było grubo po północy kiedy skończyłam rozdział książki. Często pisząc, zalewałam się łzami, tak już mam, jestem wrażliwa nawet na myśli, które tworzą jakąś sytuację w mojej książce.
W końcu zamknęłam laptopa i poszłam do łazienki. Czas szykować się do spania, przesadziłam trochę z tym pisaniem na dzisiaj.
Kiedy wyszłam spod prysznica, usłyszałam dzwonek telefonu. Któż to o tej porze, pomyślałam, toż to czas na spanie a nie na pogaduchy.
Spojrzałam na telefon, Sara.
Co się dzieje Sara?
Mogę przyjść do ciebie z dziewczynkami, zapytała?
Jasne, że możesz. Nie musiała nic mówić, wiedziałam co się dzieje. Pan i władca poczuł się już pewnie, więc zaczął pić.
Cholerka, pomyślałam, rano do pracy, jak my to zorganizujemy?
Zadzwonię do dyrektorki, może nas zrozumie. A na dokładkę nie wiadomo co jest z Sarą, czy czasami nie jest pobita.
Zadzwonił domofon. Otworzyłam i po paru minutach weszła Sara z dziewczynkami. 
Co on ci zrobił, krzyknęłam?
Jak można tak katować drugiego człowieka?
Sara, musisz się od niego uwolnić, bo cię w końcu zabije ten drań.
Dziewczynki jadły kolację, zapytałam?
Tak, są też wykąpane, tylko położyć je spać.
Jeśli będą w stanie zasnąć, odparłam.
Sara, może zadzwonimy po pogotowie?
Ledwo zdążyłam wypowiedzieć te słowa, a Sara leżała zemdlona na podłodze. Dziewczynki zaczęły płakać, musiałam ogarnąć jakoś tę sytuację.Wybrałam numer sto dwanaście, a potem zaczęłam cucić Sarę. Dziewczynki trzymały się mojej spódnicy, nie miałam więcej rąk, żeby je jeszcze przytulić.
Za chwilę zrobiło się tłoczno w moim mieszkaniu, bo i policja, i pogotowie pałętało mi się po pokojach.
Zabrali Sarę znowu do szpitala, a ja próbowałam położyć spać wystraszone dziewczynki.
Kiedy już prawie usnęły, zadzwonił domofon. Usłyszałam w słuchawce zachrypnięty, pijacki głos Mateusza; gdzie jest Sara?
Ja ci dam Sarę, pomyślałam, i wybrałam numer sto dwanaście.
Po paru minutach zrobił się spokój.
Dziewczynki w końcu usnęły. Musiałam sama się wyciszyć, bo inaczej zaraz i ja znajdę się na pogotowiu.
Popatrzyłam na zegarek. Dochodziła czwarta rano. Poszłam do pokoju gdzie spały dziewczynki, otuliłam je kołdrą, a sama padłam ze zmęczenia na łóżko
24 listopada 2019   Dodaj komentarz

TOKSYCZNE ZWIĄZKI

ROZDZIAŁ  PIĄTY
 
Rano mogłam spokojnie pójść z dziewczynkami na zakupy. Poszłam też do domu Sary po rzeczy dla dziewczynek, a przy okazji wzięłam też trochę rzeczy dla Sary, wzięłam też jej kosmetyki. Pójdziemy z dziewczynkami potem do szpitala to zaniesiemy Sarze.
Dziewczynki wzięły też dla siebie swoje ulubione zabawki. I tak obładowana, z małymi księżniczkami przyczepionymi do spódnicy, władowałam się do samochodu.
Najgorsze, że nie miałam fotelików i był problem z ulokowaniem księżniczek na siedzeniach.
W mieszkaniu księżniczki wzięły się za zabawę swoimi ulubionymi zabawkami, nawet zapomniały zapytać; a gdzie mama?
Musiałam szybko coś ugotować, bo księżniczki muszą zjeść obiad. Jeszcze nie ma dwunastej a ja już jestem zmęczona. A co będzie do wieczora?
Kiedy już moje małe księżniczki grzecznie zjadły obiadek, powiedziałam im, że teraz pojedziemy do mamusi. 
A tatuś? Zapytała starsza z dziewczynek patrząc wystraszonym wzrokiem na mnie. Nie kochanie, uspokoiłam ją, tatusia tam nie będzie.
Po tych słowach księżniczka usiadła na podłodze i zajęła się lalką.
Nie mogłam patrzeć na ból jaki towarzyszył tym małym istotkom. Wykastrowałabym wszystkich tatusiów, którzy wolą pić, niż zajmować się takimi słodkimi istotkami.
Kiedy Sara zobaczyła nas w drzwiach sali szpitalnej, rozpłakała się. A ja byłam już tak zmęczona, że chętnie położyłabym się obok niej. 
Ileż siły i energii kosztuje zajmowanie się nie swoimi dziećmi.
Lenka dziękuję, wyszeptała Sara tuląc do siebie moje córeczki.
Ile masz leżeć, zapytałam, w nadziei, że powie; jutro wychodzę.
Nie wiem Lenka, ale jak tylko dobrze się poczuję, zaraz się wypiszę za własne żądanie.
Wiesz co się dzieje z mężem, zapytałam Sarę?
Był już u mnie, przepraszał. Wiesz Lenka, on obiecał, że już nigdy nie będzie pił, że ma nauczkę.
Bo się boi, że pójdzie siedzieć, nie daj się wciągać w te jego gierki, proszę cię, bo znowu zacznie się od nowa, zobaczysz.
Ale to jest mój mąż, zaczęła go bronić. 
Nie mam do ciebie sił kobieto, jesteś dla niego workiem do bicia, ale rób jak uważasz.
W tym momencie wszedł do sali Mateusz. Na jego widok obie moje księżniczki zaczęły przeraźliwie krzyczeć.
I co, powiedziałam do Sary, tego chcesz?
Mateusz podszedł do przerażonych córeczek i próbował je przytulić, wtedy dopiero rozpętało się piekło. Obie dziewczynki uczepione mamy, mało tego, że krzyczały, to jeszcze zaczęły kopać tatusia.
Byłam w okropnym szoku. Jeśli ona zabierze dzieci do tego tyrana, to będzie miała dwie przerażone istotki, a z czasem sama będzie przerażona tym, co zrobiła, ale cóż ja mogę.
W końcu wpadła pielęgniarka i pogoniła Mateusza z oddziału.
Sara, zastanów się, powiedziałam, niszczysz siebie i zniszczysz dziewczynki.
Wzięłam dziewczynki i zaczęłam im tłumaczyć, że idą do cioci, a nie do tatusia. 
Sara była przerażona tym co zobaczyła, ale jaką decyzję podejmie, tego nie wiedziałam.
Dopiero w domu, kiedy dziewczynki zjadły budyń i usiadły do oglądania bajek, tuląc do siebie swoje pluszaki, uspokoiły się na tyle, że mogłam co nieco zjeść.
Zmęczenie dawało mi się we znaki, a jeszcze do wieczora kawał czasu.
Lenka, skarciłam siebie, zacznij żyć swoim życiem, a nie innych, bo się wykończysz.
23 listopada 2019   Dodaj komentarz
< 1 2 3 4 5 6 >
Halszka70 | Blogi