TOKSYCZNE ZWIĄZKI
ROZDZIAŁ PIĄTY
Rano mogłam spokojnie pójść z dziewczynkami na zakupy. Poszłam też do domu Sary po rzeczy dla dziewczynek, a przy okazji wzięłam też trochę rzeczy dla Sary, wzięłam też jej kosmetyki. Pójdziemy z dziewczynkami potem do szpitala to zaniesiemy Sarze.
Dziewczynki wzięły też dla siebie swoje ulubione zabawki. I tak obładowana, z małymi księżniczkami przyczepionymi do spódnicy, władowałam się do samochodu.
Najgorsze, że nie miałam fotelików i był problem z ulokowaniem księżniczek na siedzeniach.
W mieszkaniu księżniczki wzięły się za zabawę swoimi ulubionymi zabawkami, nawet zapomniały zapytać; a gdzie mama?
Musiałam szybko coś ugotować, bo księżniczki muszą zjeść obiad. Jeszcze nie ma dwunastej a ja już jestem zmęczona. A co będzie do wieczora?
Kiedy już moje małe księżniczki grzecznie zjadły obiadek, powiedziałam im, że teraz pojedziemy do mamusi.
A tatuś? Zapytała starsza z dziewczynek patrząc wystraszonym wzrokiem na mnie. Nie kochanie, uspokoiłam ją, tatusia tam nie będzie.
Po tych słowach księżniczka usiadła na podłodze i zajęła się lalką.
Nie mogłam patrzeć na ból jaki towarzyszył tym małym istotkom. Wykastrowałabym wszystkich tatusiów, którzy wolą pić, niż zajmować się takimi słodkimi istotkami.
Kiedy Sara zobaczyła nas w drzwiach sali szpitalnej, rozpłakała się. A ja byłam już tak zmęczona, że chętnie położyłabym się obok niej.
Ileż siły i energii kosztuje zajmowanie się nie swoimi dziećmi.
Lenka dziękuję, wyszeptała Sara tuląc do siebie moje córeczki.
Ile masz leżeć, zapytałam, w nadziei, że powie; jutro wychodzę.
Nie wiem Lenka, ale jak tylko dobrze się poczuję, zaraz się wypiszę za własne żądanie.
Wiesz co się dzieje z mężem, zapytałam Sarę?
Był już u mnie, przepraszał. Wiesz Lenka, on obiecał, że już nigdy nie będzie pił, że ma nauczkę.
Bo się boi, że pójdzie siedzieć, nie daj się wciągać w te jego gierki, proszę cię, bo znowu zacznie się od nowa, zobaczysz.
Ale to jest mój mąż, zaczęła go bronić.
Nie mam do ciebie sił kobieto, jesteś dla niego workiem do bicia, ale rób jak uważasz.
W tym momencie wszedł do sali Mateusz. Na jego widok obie moje księżniczki zaczęły przeraźliwie krzyczeć.
I co, powiedziałam do Sary, tego chcesz?
Mateusz podszedł do przerażonych córeczek i próbował je przytulić, wtedy dopiero rozpętało się piekło. Obie dziewczynki uczepione mamy, mało tego, że krzyczały, to jeszcze zaczęły kopać tatusia.
Byłam w okropnym szoku. Jeśli ona zabierze dzieci do tego tyrana, to będzie miała dwie przerażone istotki, a z czasem sama będzie przerażona tym, co zrobiła, ale cóż ja mogę.
W końcu wpadła pielęgniarka i pogoniła Mateusza z oddziału.
Sara, zastanów się, powiedziałam, niszczysz siebie i zniszczysz dziewczynki.
Wzięłam dziewczynki i zaczęłam im tłumaczyć, że idą do cioci, a nie do tatusia.
Sara była przerażona tym co zobaczyła, ale jaką decyzję podejmie, tego nie wiedziałam.
Dopiero w domu, kiedy dziewczynki zjadły budyń i usiadły do oglądania bajek, tuląc do siebie swoje pluszaki, uspokoiły się na tyle, że mogłam co nieco zjeść.
Zmęczenie dawało mi się we znaki, a jeszcze do wieczora kawał czasu.
Lenka, skarciłam siebie, zacznij żyć swoim życiem, a nie innych, bo się wykończysz.
Dodaj komentarz