TOKSYCZNE ZWIĄZKI
ROZDZIAŁ ÓSMY
Kiedy znalazłam się już z dziewczynkami w moim mieszkaniu, usiadłam aby ochłonąć. Co za typek. On jest nieobliczalny, zdolny skrzywdzić nawet swoje dzieci. Nie mogło mi się to pomieścić w głowie. Jeśli Sara nie zostawi go, i to natychmiast zdarzy się jakieś nieszczęście.
Ciocia, zapytała jedna z dziewczynek, tata tu nie przyjdzie?
Kochanie, nie przyjdzie, uspokajałam dziewczynki, a jak zapuka do nas, to ciocia go nie wpuści, dobrze?
Moje małe księżniczki przytuliły się do mnie. Były wystraszone tak samo jak ja, tylko z jednym wyjątkiem, tatuś nie jest moim mężem, więc może ponieść konsekwencje nawet za wyzwiska czy stalking.
Musiałam zająć się dziewczynkami, nakarmić je i wyciszyć. Nie wiedziałam co będzie dalej, ponieważ już tą sprawą zainteresowała się opieka społeczna, a z nimi nie ma żartów.
Zadzwonił telefon kiedy zaczęłam karmić dziewczynki. Same też jedzą, ale przy okazji wysmarują wszystko wokoło, ale cóż, siła wyższa, to znaczy telefon od Sary.
Lenka, zapłakanym głosem mówiła Sara, chcą mi zabrać dziewczynki.
Kto chce ci zabrać, Mateusz?
Nie, opieka, krzyknęła Sara. Co ja mam zrobić?
Nie wiem kochana, a mówiłam, że tak będzie?
Lenka, nie dobijaj mnie.
Sara, jak przyjdzie do mnie opieka po dziewczynki, to co ja mam zrobić, przecież nie mam do nich prawa. Mówiłaś im gdzie mieszkam?
Tak, musiałam powiedzieć gdzie są moje dzieci.
To teraz szybko muszę je nakarmić i wykąpać, żeby nie było, że się nimi nie zajmowałyśmy.
Dziewczynki były już utytłane obiadem, zarówno ubranka jak i buzie.
Kochane moje księżniczki, jak one to robią, że w ciągu niespełna pięciu minut tak uświniły co było w zasięgu ich rączek.
Pogoniłam je do kąpania, świadoma, że lada chwila mogą już po nie przyjechać, chyba, że pozwolą im jeszcze przespać tę noc u mnie.
Chciało mi się płakać, ale musiałam udawać, że wszystko jest fajnie i bawić się z nimi pianą i kaczuszkami.
W końcu udało mi się je wyciągnąć z wanny, powycierać i ubrać w świeże ubranka. Pozwoliłam im pooglądać bajki, a sama wzięłam się za sprzątanie kuchni.
Po jakiejś godzinie usłyszałam dzwonek domofonu. Podniosłam słuchawkę, krótkie halo, i już wiedziałam o co chodzi.
Pierwszy wszedł do mieszkania policjant, co mnie wkurzyło na maksa. Droga pani, zaczęłam, na małe dziewczynki z policją?
Nie na dziewczynki, tylko nie wiedziałam jak pani zareaguje, odparła pani, która zdaje się nie jadła co najmniej od kilku miesięcy. Twarz poważna, kości policzkowe wystające, i zachowywała się jakby za karę wykonywała swoją pracę.
Druga pani była grzeczniejsza, nawet się uśmiechnęła do mnie.
Musicie je dzisiaj zabierać, zapytałam, nie mogą jeszcze przespać tej jednej nocy?
A pokaże nam pani swoje mieszkanie, zapytała oschłym głosem pani numer jeden? Chodzi mi o pokój dziewczynek, dodała.
Proszę bardzo. Zaprowadziłam obie panie do pokoju, gdzie moje małe księżniczki mieszkają, w razie awantury tatusia.
Panie nic nie powiedziały, przeszły z powrotem do salonu, zgodziły się na tę jedną noc, ale jutro przyjadą po dziewczynki.
Gdzie one będą, zapytałam?
U mnie, powiedziała pani z miłym uśmiechem, będą miały dobrze, proszę się nie martwić, a jak pani przyjaciółka upora się ze swoim życiem, odzyska córeczki.
To mnie trochę uspokoiło.
Chciałabym zobaczyć dziewczynki, powiedziała pani z niemiłym głosem. Zaprowadziłam ją do mojego pokoju, gdzie na podłodze siedziały dziewczynki i oglądały bajki.
Pani cichutko zamknęła drzwi, i wyciągnęła do mnie rękę, zatem do jutra, o godzinie jedenastej przyjedziemy po dziewczynki, proszę przygotować je na tę przeprowadzkę.
Zamknęłam drzwi za nimi. Chciało mi się płakać. Karę za winy dorosłych będą ponosić dzieci? To jakaś paranoja.
Dodaj komentarz