• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

WIERSZE

Strony

  • Strona główna
  • Życie w pigułce 1
  • Życie w pigułce 2
  • Życie w pigułce 3
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Kategorie postów

  • proza, poezja (1)

Archiwum

  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Archiwum październik 2019, strona 1

< 1 2 3 4 >

DLACZEGO TAK

ROZDZIAŁ DRUGI
 
Grzesiek uwijał się już przy rozpalaniu grilla. Kochanie, krzyknął w kierunku okna, które właśnie otworzyłam, żeby wpuścić do kuchni piękny zapach wiosny, pojedziesz po napoje, bo mamy ich trochę za mało?
No cóż, ktoś musi, pomyślałam. Wzięłam torebkę, kluczyki do samochodu, i pojechałam. Ruch był już dość spory, ponieważ wielu ludzi śpieszyło się do sklepów, bo jutro mają być pozamykane. 
Trochę mi zeszło z tymi zakupami, ponieważ oprócz napoi powkładałam do koszyka wiele innych produktów. Mnie tylko puścić samą do sklepu, to zaraz sobie poprzypominam czego mi jeszcze brakuje, pomyślałam.
Grzesiek pownosił wszystko do domu, a przy okazji ponarzekał sobie na mnie, że tylko mnie puścić do sklepu to połowę wykupię. Grześ, przecież samo to wszystko nie przyjdzie, jak nie dzisiaj, to w poniedziałek byś po to specjalnie jechał, obruszyłam się i strzeliłam sobie focha, niech nie myśli, że może mi zwracać uwagę, przecież wiem co robię.
Zapach grilla rozchodził się po okolicy. Na drodze już widać było sześć postaci, które zmierzały w naszym kierunku. Już idą, powiedział Grzesiek.
Wyszłam już na ogródek żeby witać gości. Przyglądałam się z zaciekawieniem uśmiechniętym twarzom, pogodnym jak sama wiosna.
Zojka  z Remkiem  przywitali się z nami jak starzy znajomi. Potem podeszła do nas druga para; Malina, podała mi rękę piękna, farbowana blondynka, a ja Tomek, powiedział mężczyzna, którego oczy błyszczały jak dwa szafiry. 
I na koniec podeszła trzecia para; Majka, powiedziała z uśmiechem trochę starsza, ale jakże piękna kobieta. Po niej przywitał się z nami jej mąż, Darek, niczego sobie facet o piwnych oczach. 
Same piękności, pomyślałam. Wszyscy byli w dresach, na tak zwanym luzie, zatem będzie nie sztywno, przemknęło mi przez myśl. Panowie oczywiście przynieśli ze sobą spory zapas piwa, zatem będzie popijawa. Sama tego chciałaś, pomyślałam ze smutkiem, to teraz cierp. Ale może nie będzie chlania?
Imprezka powoli się rozkręcała, więc towarzystwo zaczęło coraz głośniej mówić, ale Grzesiek, żeby ich uciszyć, zaproponował, żeby wszyscy powiedzieli kim są, czym się zajmują. Z ochotą na to przystali. Piersi zaczęli o sobie mówić Zojka z Remkiem. Jesteśmy oboje pediatrami, pracujemy w prywatnym gabinecie i szpitalu, pochwalił się Remek. Kupiliśmy ten domek od dewelopera, zatem nie musieliśmy sami budować. I bardzo dobrze, powiedziałam, to tak jak my. No tak, dodał Grzesiek, te wszystkie domy budował deweloper. 
A wy, Grzesiek zwrócił się do Maliny i Tomka? Tomek odstawił butelkę z piwem, i pięknym głosem oznajmił, że jest prawnikiem i pracuje w prywatnej kancelarii, a Malina jest nauczycielką matematyki w szkole średniej. Malina, a jak dzieci, są grzeczne, zapytałam? To jest młodzież czasami ma swoje za uszami, ale nie dokuczają, boją się, żeby nie zostać na drugi rok. Po tych słowach Malina uśmiechnęła się pięknie. Widać ma pewność, że żadne jej nie podskoczy, przemknęło mi przez myśl.
Ostatnia para to Majka i Darek. Darek przedstawił się jako kierownik budów, a Majka księgowa w  urzędzie miejskim. 
Jak długo się znacie, zapytałam? Oj długo, odparł Tomek, razem wyrastaliśmy na jednym podwórku. I tak się trzymacie  razem cały czas, łączy was przyjaźń, pytałam, ponieważ było to dla mnie zaskoczeniem? Tak, jakoś tak nie umiemy się rozłączyć, odparł Darek. 
Niesamowite, aż dziwne, że przyjęliście nasze zaproszenie, dodał Grzesiek. Byliśmy ciekawi jacy jesteście, bo dowiedzieliśmy się, że ty Grzesiek jesteś psychologiem, powiedział Remek. 
Tak jestem psychologiem, powiedział Grzesiek, a macie jakieś problemy, zapytał? Nagle całe towarzystwo zamilkło. Co się dzieje, Grzesiek wyczuwał już napięcie. 
To może chcecie zapisać się do mnie na terapię, albo kogoś wam polecę  dla większego komfortu psychicznego? 
Ale my musimy wszyscy razem, bo to dotyczy całej naszej szóstki, powiedziała Zojka. Oczy moje robiły się coraz większe, zaraz wylezą mi z orbit, pomyślałam. Co tu się dzieje?
27 października 2019   Dodaj komentarz

DLACZEGO TAK

ROZDZIAŁ PIERWSZY
 
Piękny wiosenny poranek, pomyślałam sobie. Może namówię Grześka na wypad za miasto, gdzieś na łąki? Może do lasu na spacer, a potem nad jezioro? Grześ, zaczęłam, pojedziemy gdzieś na łono natury?  Możemy pojechać, przed obiadem, czy po obiedzie, zapytał? A nie możemy zjeść coś w drodze, odparłam? Dobrze, pojedziemy, powiedział i zabrał się za jajecznicę. Wyszłam na podwórko, żeby zaczerpnąć cudownego powietrza. Od kiedy mieliśmy swój domek, cieszyłam się każdym rankiem, bo widok miałam piękny jak tylko otwierałam drzwi wejściowe.
Grzesiek sprzątnął ze stołu po śniadaniu i zrobił kawę. To co, zapytał, gdzie jedziemy? Może najpierw na łąki, tam gdzie ostatnio, ciekawe czy już są stokrotki. Zapewne są, powiedział Grzesiek i upił łyk kawy. Zaczynamy robić się nudnym małżeństwem, zagadnęłam, czas chyba poznać przyjaciół , dosyć tej izolacji, zagadnęłam. Mi jest tak dobrze, powiedział, a tobie już brakuje towarzystwa, zagadnął? Wiesz kochanie, zaczęłam, już czas wyjść do ludzi, to może wieczorem zrobimy grilla i zaprosimy kogoś? Dobrze, powiedział, jak sobie życzysz.
To co, jedziemy na wycieczkę, zapytałam? Grzesiek poszedł wyprowadzić swój samochód, ja zrobiłam szybki makijaż, żeby nie straszyć ludzi swoim wyglądem.
Pięknie było za samochodową szybą. Świat się zazielenił, rozkwieciło się przy drogach, a kiedy wjechaliśmy na łąkę, cała była biało - żółta. Nad łąką uwijały się owady, przeskakując z kwiatka na kwiatek. Cudowna jest wiosna, wszystko wraca do życia. Wkrótce pojawią się pisklęta w gniazdach wylęgowych, teraz słychać było koncerty ptaków. 
Szliśmy powoli zachwycając się widokami, aż zeszliśmy w dół prosto do jeziora. Po przeciwnej stronie szumiał las liściasty. Odgłosy były przecudowne, jak to na wiosnę. 
Usiedliśmy na trawie i słuchaliśmy pani wiosny. A miała co opowiadać. Każdy szelest trawy, wody, tataraków, drzew, był piękną melodią odradzającego się wiosennego życia.
Poszliśmy w głąb lasu. Mocno trzymałam Grześka za rękę jakbym się bała, że mi się zagubi. Nie chciałam żeby się ode mnie oddalał, ponieważ traciłam w lesie orientacje. 
Lenka, zapytał, a kogo chcesz zaprosić na grilla? Myślałam, że może sąsiadów naszych, może ich w końcu poznamy, jak myślisz? Możemy spróbować, ale nie wiadomo jacy oni są, odparł. Wiesz co, zaraz pojedziemy coś zjeść, a potem przejdziemy się i zapytamy, jak myślisz? Trochę to dziwne, ale możemy spróbować, odparł.
Kochanie, zaczął znowu Grzesiek, kiedy ostatni raz całowaliśmy się w lesie? Nie pamiętam, ale możemy sobie to przypomnieć, powiedziałam, i przytuliłam się do niego.
Po drodze zjedliśmy szybki obiad i ruszyliśmy w kierunku naszego domu. W pobliżu naszego domu były trzy nowo wybudowane domy. Poszliśmy do pierwszego z nich, i z Grzesiek nacisnął domofon. Odezwał się mężczyzna; słucham, usłyszałam delikatny męski głos. Przepraszam, że przeszkadzam ale niedawno przyprowadziliśmy się tutaj, zaczął Grzesiek, i chcieliśmy zaprosić państwa na grilla do nas żeby się poznać. Proszę poczekać, usłyszeliśmy w domofonie.
Po chwili wyszedł mężczyzna z kobietą i z uśmiechem na twarzy przedstawili się nam. To jest Zojka, a ja jestem Remak, powiedział mężczyzna wyciągając dłoń na przywitanie. Obserwowaliśmy was jak wprowadzaliście się, powiedział Remek, i ciekawi byliśmy jacy jesteście.
To co, o której mamy przyjść, zapytał Remek? Może o szesnastej, powiedział Grzesiek.
Ale słuchajcie, a znacie tych z tamtych domków, zapytałam? Tak odparła Zojka. To może weźmiecie ich ze sobą, trochę się bliżej poznamy? Fajnie, oczy Zojki zabłysły. Spodobali mi się nasi sąsiedzi, ciekawe jacy są pozostali?
27 października 2019   Dodaj komentarz

TO TYLKO PRZYJAŹŃ

ROZDZIAŁ  SZESNASTY
 
Ranek wesoło przywitał nas promieniami słońca. Otworzyłam oczy. Grzesiek jeszcze sobie smacznie spał. Patrzyłam na niego i myślałam, że życie lubi płatać figle. Oboje mieliśmy swoje mieszkania, swoich współmałżonków, a teraz po ciężkiej żałobie po naszych współmałżonkach, a jednocześnie przyjaciołach, zostaliśmy sami. Po tamtych czasach zostały nam mogiły i wspomnienia. Nasza przyjaźń przerodziła się w miłość i mamy teraz siebie.
Po cichu wstałam, żeby nie budzić Grześka, wyszłam na podwórko. Reks podbiegł do mnie wesoło merdając ogonem. Pogłaskałam go po głowie. Chodź, powiedziałam do niego, pójdziemy do sadu. Nawet nie musiałam się ubierać, nikt mnie przecież nie widzi. Pochodziliśmy po sadzie. Przytulałam się do drzewek, tak jak to robiłam będąc jeszcze dzieckiem. Po chwili usłyszałam wołanie. To Grzesiek wołał Reksa. Biedny pies nie wiedział co robić. Pobiegł kawałek, wrócił się do mnie, znowu pobiegł, obejrzał się na mnie, ale jednak głód był silniejszy.
Powoli wracałam do domu. Kiedy weszłam do kuchni, Grzesiek już zdążył zrobić jajecznicę i kawę. W podziękowaniu za to pocałowałam go i wzięłam się za jedzonko.
Co dzisiaj robimy, zapytałam? Lenka, chyba potrzebny jest nam drugi samochód, stwierdził Grzesiek. No tak kochanie, na tym odludziu muszę mieć swój samochód. To co, jedziemy kupić tobie coś wygodnego, zapytał Grzesiek?
Kiedy już się wyszykowałam, a Grzesiek się naczekał, pojechaliśmy do komisu. Długo kręciłam nosem, bo mi kolory nie odpowiadały, w końcu Grzesiek sam wybrał samochód koloru czarnego. Lenka, masz dobry samochód, z tych bezpiecznych, wiesz o tym, że chcę, byś w nim czuła się komfortowo.
W czarnym Grześ, zapytałam? Kochanie nie chodzi o kolor tylko o markę. Ja się nie znam na marce, ja lubię czerwone kolory.
No i dogadaj się człowieku z kobietą, powiedział Grzegorz praktycznie w powietrze. Lenka, dodał, nie jest tani, dlatego jest bezpieczny, przestań się dąsać.
Wsiadłam do swojego samochodu i powoli jechałam za Grześkiem. Ale fajnie się prowadzi, pomyślałam, chyba go polubię.
Postawiłam swój samochód pod oknami żebym się mogła napatrzeć. Powoli zaczynał mi się podobać.
Jak zajadę nim do pracy, pomyślałam, to mina im zrzednie.
I co kochanie, powiedział Grzesiek, podoba się już samochód? Na jego twarzy ujrzałam radość. Pewnie, że się podoba, dobrze, że byłeś nieugięty, bo bym kupiła byle co. Od tego masz mnie, żeby robić dobre wybory. Ej, skarbie, nie bądź taki zarozumiały, udało ci się. 
Nasza radość z kupna dobrego samochodu przeniosła się na cały nasz dzień.
Pod wieczór poszliśmy na spacer do lasu. Słońce jeszcze  było dość wysoko, ale szybko zbliżało się do linii horyzontu. Z godzinkę udało nam się pochodzić po lesie, a potem do domu na kolację.
O zmierzchu poszliśmy usiąść do altanki. Razem z Reksem obserwowaliśmy ostatnie blaski słońca na niebie, które malowało na błękicie już szarości i żółcie. Pięknie to wyglądało. 
Jak dobrze Grześ, że udało nam się kupić ten domek, mamy to co najbardziej kocham, piękną przyrodę w zasięgu wzroku. Też kochanie uwielbiam ją obserwować, powiedział Grzesiek.
Pięknie tutaj, prawda? Tak kochanie, pięknie. Jak dobrze, że ciebie mam, powiedziałam, i przytuliłam się do swojego męża. Mam przyjaciela w swoim mężu, zatem mam szczęście.
                                            KONIEC
13 października 2019   Dodaj komentarz

TO TYLKO PRZYJAŹŃ

ROZDZIAŁ  PIĘTNASTY
 
Grzesiek zajął się wyszukiwaniem domu bardzo intensywnie. W końcu dogadał się z panem i pojechaliśmy oglądać domek. Wprawdzie na przedmieściu, ale jak pięknie położony. Podwórko dość duże, nawet mały sad za podwórkiem. Grześ, możemy mieć psa, takiego wilczura, zapytałam?Zobaczymy, odparł, i weszliśmy do domu. 
Małżeństwo siedziało, że tak powiem, na walizkach. Wyjeżdżali na stałe do Stanów do rodziny, więc na już chcieli sprzedać domek. 
Spodobało się nam również wnętrze domku. Duża kuchnia, ganek, korytarz, trzy pokoje i salon jakby zrośnięty z kuchnią. 
Nie chciałam robić zamieszania ale serce moje krzyczało; Grześ, kup, proszę, kup!!
Panowie dogadali się co do ceny i reszty formalności. Oczywiście czekała nas również wizyta u notariusza.
Radosna jak szczygiełek wybiegłam w końcu na podwórko, żeby nacieszyć oczy pięknymi widokami. Grześ zobacz, mamy blisko i do lasu. Grzesiek tylko się uśmiechnął i mnie przytulił. Będzie się nam dobrze mieszkało, kochanie. 
Przyszedł czas na sprzedaż naszych mieszkań. O dziwo nie było to trudne i poszło dość szybko.
Teraz czekała nas przeprowadzka i to z dwóch mieszkań, ale już do jednego domku. 
Przed nami kochanie remont, powiedział Grzesiek kiedy już wprowadziliśmy się do domku. Rozejrzałam się po mieszkaniu i stwierdziłam, że faktycznie, remont potrzebny.
I co kochanie, powiedziałam, pół  roku wyjęte z życiorysu? Nie, odparł, myślę, że w dwóch miesiącach się ekipa zmieści. To po co wprowadziliśmy się, mogliśmy przeczekać to w jednym z mieszkań, powiedziałam z wyrzutem.
Już się nie denerwuj skarbie, odparł, zleci zobaczysz, nic nie będziesz musiała robić, wszystko zrobi ekipa. To chociaż tyle dobrze, odparłam.
Kiedy trwał remont w naszym domku, wzięliśmy ślub. Skromne przyjęcie ze znajomymi uwieńczyło tę uroczystość i wróciliśmy do swojego domku, gdzie na podwórku czekał na nas nasz przyjaciel, wilczur Rex. Cieszył się ogromnie na nasz widok, za co został przez Grześka nagrodzony karmą. Nocka była piękna, więc jeszcze trochę posiedzieliśmy w altance, i posłuchaliśmy odgłosu nocy.
W końcu poszliśmy spać po wyczerpującym dniu. Przytuleni do siebie zasypialiśmy spokojnie, świadomi tego, że mamy siebie. Nigdy, ale to przenigdy  nie pomyślałabym, że z nas będzie para małżeńska, bo zawsze działaliśmy sobie na nerwy. Zastanawiałam się w przeszłości wielokrotnie, jak Anka z nim wytrzymuje skoro jest taki wkurzający. A dzisiaj, zasypiam koło niego z poczuciem bezpieczeństwa, miłości i oddania.
Nasza przyjaźń była trudna, ale była. Kiedy przyszedł kryzys w naszym życiu, mogliśmy na siebie liczyć, i się na sobie nie zawiedliśmy, i to może dzięki temu zbudowaliśmy nasze wspólne małżeńskie życie.
Zatem przyjaźń jest solidną podstawą każdego małżeństwa.
12 października 2019   Dodaj komentarz

TO TYLKO PRZYJAŹŃ

ROZDZIAŁ  CZTERNASTY
 
Dni mijały nam szybko, aż przyszedł moment, kiedy trzeba było wracać. Po śniadaniu spakowaliśmy swoje rzeczy do samochodu, i w drogę. Podróż była radosna, inna niż wszystkie poprzednie. Wyruszyliśmy w tę podróż jako przyjaciele, wracamy jako para. Grześ, zapytałam, jak będziemy sobie teraz układać życie? Lenka, najpierw musimy pomyśleć o zmianie mieszkania. A poza tym , nie jest nam potrzebne dodatkowe mieszkanie, więc sprzedamy swoje, a kupimy wspólne. Wiesz kochanie, dodałam, pomyślimy może o kupnie domu.
Chcesz mieć dom, zapytał? Fajnie byłoby z rana wychodzić na własne podwórko i wypić kawę przy wtórze ptaków.Dobrze Lenka, porozmawiamy o tym.
Kiedy już weszliśmy do mojego mieszkania, stwierdziłam, że trzeba jak najprędzej zająć się zmianą, bo w moim domu wszystko mi przypominało Pawła. Każda jedna rzecz czy to w kuchni czy to w pokojach, była związana z tamtym życiem. Myśli krążyły ciągle między wspomnieniami, a przecież mam już inne życie, to realne, które daje mi się wyciszyć i zacząć żyć, po prostu żyć. Zarówno ja jak i Grzesiek nie zapomnimy ani o Pawle, ani o Ance, tylko będziemy sobie układać życie ze sobą.
Grzesiek, musimy iść na zakupy, przerwałam milczenie. Dobrze, bierzemy samochód, czy idziemy spacerkiem, zapytał? Musimy wziąć samochód, bo niczego nie mamy, w rękach nie damy rady tego wszystkiego przynieść.
W sklepie było dość tłoczno, jak zwykle zresztą w naszym mieście w strefie granicznej. Przyzwyczajeni do tego, spokojnie wkładaliśmy do wózka potrzebne produkty.
W domu trochę czasu upłynęło zanim uporaliśmy się z zakupami. Co ugotować, zapytałam? Grzesiek popatrzył na mnie i powiedział, że gotować to będzie on, a ja mam sobie odpocząć, bo jeszcze się nagotuję, jak on będzie pracował. Ale ja też kochanie będę pracowała, to żaden argument, czasami też ugotujesz jak ja będę w pracy. Pewnie, że będę gotował, a teraz zmykaj odpoczywać, będzie niespodzianka. Po tych słowach Grzesiek pocałował mnie i wziął się za mięso. 
Żeby mu nie przeszkadzać poszłam do pokoju i włączyłam komputer, niech się otwiera, a ja załadowałam pralkę do prania. Będzie kilka pralek, bo to i Grześka rzeczy trzeba wyprać. Z tą świadomością poczułam spokój i bezpieczeństwo przy boku Grześka.
Obiad był smaczny, powiedziałam, kiedy odstawiłam pusty talerz. Zatem mój drogi, będziesz też gotował, szkoda marnować taki talent, dodałam, uśmiechając się do Grześka.
Grzesiek popatrzył na mnie i też się uśmiechnął, lubię gotować, zwłaszcza wtedy, kiedy mam coś do przemyślenia. 
A teraz co miałeś do przemyślenia, zapytałam?
Bo tak pomyślałem, że chyba powinniśmy wziąć ślub, żeby wszystko razem legalnie i swobodnie sobie wszystko załatwiać. 
Dobrze Grześ, ale jeszcze to przegadamy, bo wiesz, każde z nas ma jakieś zasoby i to trzeba uregulować też prawnie, tak dla naszego komfortu psychicznego.
Chcesz intercyzę, zapytał? A ty Grześ? Nie mam zamiaru się z tobą rozwodzić, powiedział, ale jak chcesz, to spiszemy. To co przed naszym małżeństwem to będzie każdego z nas, a po małżeństwie, wspólne.
Teraz już mogę być pewna, że nic nie stanie na przeszkodzie naszemu szczęściu.
Zrobię kawę, powiedział Grzesiek. Kiedy już kubki stały na stole, Grzesiek przytulił mnie i powiedział; jak dobrze, że ciebie mam kochanie, czuję się przy tobie spokojny i kochany. Bo też mnie kochasz, prawda? Tak Grześ, odparłam, też cię kocham. Grzesiek pocałował mnie i stwierdził, że jutro idziemy do Urzędu Stanu Cywilnego i po obrączki, a obrączki z naszych poprzednich małżeństw pójdą do sejfu.
10 października 2019   Dodaj komentarz
< 1 2 3 4 >
Halszka70 | Blogi