• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

WIERSZE

Strony

  • Strona główna
  • Życie w pigułce 1
  • Życie w pigułce 2
  • Życie w pigułce 3
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 31 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 01 02 03 04 05 06

Kategorie postów

  • proza, poezja (1)

Archiwum

  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Najnowsze wpisy, strona 48

< 1 2 ... 47 48 49 50 51 ... 62 63 >

PRZYGODA W RELIGIĄ

WSTEP

 

Miałam dosyć swojego życia. Mało tego, że dobijały mnie choroby to jeszcze zostałam sama z dwójką dzieci. Mąż odebrał sobie życie w wieku czterdziestu lat, choroba alkoholowa go wykończyła, a przy okazji mnie i nasze dzieci. Borykałam się z finansami, chorobami rodziców i opieką nad nimi. Byłam wykończona. Brakowało mi dobrego słowa i pomocy, której bardzo potrzebowałam. W tym właśnie okresie stanęli na mojej drodze Świadkowie Jehowy. Kto zna ich, wie dobrze, jak łatwo trafić do serca takiej osoby. Otoczona miłością i opieką, rozkwitałam i zaczęłam normalnie żyć - tak mi się wówczas  wydawało.

Moje choroby były, ale traciły na sile, bo przecież Jehowa mnie wspierał i prowadził. Długo studiowałam, ponieważ w tym czasie dopadł mnie udar a potem rak. Nawet wtedy byli przy mnie, opiekowali się mną. Cudownie się czułam, wiedziałam, że jestem w raju duchowym. Tak właśnie sobie wyobrażałam życie w tak zwanym Nowym Świecie. Twierdziłam, ale też mi to ciągle przypominano, że to Jehowa daje mi siłę  do trwania i życia.

W końcu przyszedł czas na pytania do chrztu. Co za mordęga. Trzy spotkania, każde  z dwoma starszymi, ale nie tymi samymi. Takie maglowanie trwało każde po trzy godziny. Wychodziłam stamtąd wykończona i fizycznie i umysłowo. Ale zdałam, że tak powiem z wyróżnieniem. Tylko że doszłam do wniosku, że ja nie wiem prawie nic. Kiedy tymi wątpliwościami podzieliłam się z moją córką, która już była wówczas Świadkiem Jehowy, usłyszałam, że resztę będę się uczyć już po chrzcie, bo nie zdołam teraz wszystkiego zrozumieć, a po udarze miałam jednak umysł lekko przyćmiony, że tak powiem. Wszystko czego się dowiadywałam, wszystkie ilustracje jakie mi były przedstawiane działały na moją podświadomość i niczego bardziej nie pragnęłam jak służyć jedynemu prawdziwemu Bogu Jehowie. Moje modlitwy były żarliwe, pełne łez czasami rozpaczy. Po takich modlitwach szybko zasypiałam, ale miałam koszmary. Winiłam siebie, że to moja wina, bo coś jeszcze robię nie tak, że Diabeł ma do mnie dostęp. Szukałam po mieszkaniu, czy coś jeszcze nie zostało z religii katolickiej. Wszystkie obrazy, medaliki złote, pamiątki z komunii, zdjęcia, zdjęcia mojego ojca z wojska, z niewoli - wszystko to poszło do pieca. Teraz wiem, że to istna głupota, wtedy to było oczyszczanie domu z kultu maryjnego. Zanim poszłam do chrztu wszystkie kasety z piosenkami dzieci poszły też do pieca. Mój syn nie dał się wciągnąć, jak mu kazali popalić kasety, to więcej nie poszedł na salę a na dokładkę uciekł mi z domu do swojej chrzestnej. Prośby, groźby nie pomogły, nie widziałam syna rok czasu. Bardzo za nim tęskniłam, ale byłam utwierdzana w przekonaniu, że jak chce iść do świata to jego wybór, że nie mam na to wpływu.
Przymusiłam do studiowania mojego ojca, bo chciałam, żeby żył wiecznie. Długo nie postudiował, bo wkrótce zmarł, ale pogrzeb zrobili mu Świadkowie Jehowy jako zainteresowanemu. Mój ojciec strasznie nie lubił księży dlatego  nie było problemem dotarcia do jego serca. W końcu przyszedł czas na chrzest

 

12 września 2019   Dodaj komentarz

MEANDRY ŻYCIA

Technologia Google TłumaczTłumacz
 
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY
Napisany: 2019-09-11
 
Dzień zszedł mi na pracach w domu. Skąd się bierze tyle śmieci w mieszkaniu, pomyślałam? Pod wieczór zadzwonił telefon. Grzesiek zapytał, czy może do mnie przyjść. Przyjdź, powiedziałam, chyba głowy Tobie nie utnę. Kiedy usiadł już przy stole patrzyłam na niego i nie dowierzałam, jak on się zmienił. Przykro było patrzeć. Grześ, zapytałam, czy ja też tak źle wyglądam? Popatrzył na mnie i tylko powiedział, że dobrze nie wyglądam.
Pomaluj się trochę, dodał, ubierz się, tak jak to robiłaś kiedy Paweł był jeszcze z nami. Pójdę do pracy to będę musiała ubrać się i umalować. Zrobię nam kolację, powiedziałam, musimy jeść. Grzegorz nic się nie odezwał tylko patrzył na to co robię. 
Żeby odwrócić uwagę od naszych bolączek, zapytałam go, co z jego dzieckiem i Sonią. Sonia poroniła, powiedział. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Straszne, odparłam, jak ona się czuje? Nie wiem Inka, i nie chcę się tym zajmować, dałem namiar na innego psychologa niech zajmie się jej problemami.
Kiedy już kolacja wjechała na stół, powiedziałam do niego, że ma być wszytko zjedzone bo nastałam się przy garach. Grzegorz uśmiechnął się i obiecał, że po kolacji pozmywa. W końcu nasza rozmowa zeszła na weselsze tory. Kiedy już wszytko zostało posprzątane, z kubkami herbaty powędrowaliśmy do salonu oglądnąć jakiś film, bo cóż robić z przyjacielem w taki wieczór? 
Jakaś głupia komedia poprawiła nam nastrój, więc zaczęliśmy w końcu żartować, aż zrobiło się późno i czas był do spania. Inka, zapytał Grzegorz, mogę zostać u ciebie na noc? 
Dobrze Grześ, odpowiedziałam, pościelę Tobie w gościnnym. Długo w nocy nie mogłam zasnąć, więc powlekłam się do kuchni zrobić sobie herbaty. Przy stole siedział Grzesiek i pił kawę. W nocy kawa, zapytałam? Nie mogę spać, najwyżej zasnę sobie w dzień, nie idę jeszcze do pracy. To ugotujesz obiad, zapytałam? Dobrze, ugotuję, tylko powiedz co. Zaskocz mnie, odparłam.
Dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy, każde z nas nad czymś rozmyślało. Grzesiek przerwał to milczenie. Inka, pomieszkam trochę z tobą, dobrze? Dobrze Grześ, odparłam, ale obowiązki dzielimy. Jak już staniemy na nogi, to będzie nam łatwiej zaczynać życie od nowa.
Pomyj kubki, powiedziałam, ja jeszcze się zdrzemnę, za godzinę wstaję do pracy. Położyłam się do łóżka i po prostu się rozpłakałam. Jak długo będzie bolało? Zasnęłam. Kiedy zadzwonił budzik, otworzyłam oczy i zdębiałam, obok mnie spał jak dziecko Grzesiek.
Cichutko się zebrałam i poszłam do pracy. Kiedy wróciłam z pracy, obiad był gotowy. Doceniłam zdolności kulinarne Grześka i w nagrodę zrobiłam kawę.
Dni upływały nam spokojnie. Grzesiek w końcu poszedł do pracy. Nabrał siły i chęci do życia. Ja też powoli uwalniałam się od tej traumy.
Pewnego wieczoru, przy kolacji, Grzesiek zapytał, czy nie jest nam fajnie? Faktycznie, powiedziałam, pomogliśmy sobie pozbierać się po tym wszystkim. Inka, ja nie chcę nic zmieniać w naszej relacji, chcę, żeby się ona pogłębiała i nabierała rumieńców, tak jak ty.
Grześ, ale to niemożliwe, odparłam. Możliwe Inka, ja widzę, że będzie nam dobrze. Podszedł do mnie i po prostu przytulił. Siedzieliśmy razem w takim uścisku i rozmawialiśmy o tym, jakie chcemy mieć to nasze życie.
 
  KONIEC 



Więcej: https://dom603.webnode.com/meandry/meandry-zycia-21/

11 września 2019   Dodaj komentarz

MEANDRY ŻYCIA

Technologia Google TłumaczTłumacz
 
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY
Napisany: 2019-09-11
 
Dzień zszedł mi na pracach w domu. Skąd się bierze tyle śmieci w mieszkaniu, pomyślałam? Pod wieczór zadzwonił telefon. Grzesiek zapytał, czy może do mnie przyjść. Przyjdź, powiedziałam, chyba głowy Tobie nie utnę. Kiedy usiadł już przy stole patrzyłam na niego i nie dowierzałam, jak on się zmienił. Przykro było patrzeć. Grześ, zapytałam, czy ja też tak źle wyglądam? Popatrzył na mnie i tylko powiedział, że dobrze nie wyglądam.
Pomaluj się trochę, dodał, ubierz się, tak jak to robiłaś kiedy Paweł był jeszcze z nami. Pójdę do pracy to będę musiała ubrać się i umalować. Zrobię nam kolację, powiedziałam, musimy jeść. Grzegorz nic się nie odezwał tylko patrzył na to co robię. 
Żeby odwrócić uwagę od naszych bolączek, zapytałam go, co z jego dzieckiem i Sonią. Sonia poroniła, powiedział. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Straszne, odparłam, jak ona się czuje? Nie wiem Inka, i nie chcę się tym zajmować, dałem namiar na innego psychologa niech zajmie się jej problemami.
Kiedy już kolacja wjechała na stół, powiedziałam do niego, że ma być wszytko zjedzone bo nastałam się przy garach. Grzegorz uśmiechnął się i obiecał, że po kolacji pozmywa. W końcu nasza rozmowa zeszła na weselsze tory. Kiedy już wszytko zostało posprzątane, z kubkami herbaty powędrowaliśmy do salonu oglądnąć jakiś film, bo cóż robić z przyjacielem w taki wieczór? 
Jakaś głupia komedia poprawiła nam nastrój, więc zaczęliśmy w końcu żartować, aż zrobiło się późno i czas był do spania. Inka, zapytał Grzegorz, mogę zostać u ciebie na noc? 
Dobrze Grześ, odpowiedziałam, pościelę Tobie w gościnnym. Długo w nocy nie mogłam zasnąć, więc powlekłam się do kuchni zrobić sobie herbaty. Przy stole siedział Grzesiek i pił kawę. W nocy kawa, zapytałam? Nie mogę spać, najwyżej zasnę sobie w dzień, nie idę jeszcze do pracy. To ugotujesz obiad, zapytałam? Dobrze, ugotuję, tylko powiedz co. Zaskocz mnie, odparłam.
Dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy, każde z nas nad czymś rozmyślało. Grzesiek przerwał to milczenie. Inka, pomieszkam trochę z tobą, dobrze? Dobrze Grześ, odparłam, ale obowiązki dzielimy. Jak już staniemy na nogi, to będzie nam łatwiej zaczynać życie od nowa.
Pomyj kubki, powiedziałam, ja jeszcze się zdrzemnę, za godzinę wstaję do pracy. Położyłam się do łóżka i po prostu się rozpłakałam. Jak długo będzie bolało? Zasnęłam. Kiedy zadzwonił budzik, otworzyłam oczy i zdębiałam, obok mnie spał jak dziecko Grzesiek.
Cichutko się zebrałam i poszłam do pracy. Kiedy wróciłam z pracy, obiad był gotowy. Doceniłam zdolności kulinarne Grześka i w nagrodę zrobiłam kawę.
Dni upływały nam spokojnie. Grzesiek w końcu poszedł do pracy. Nabrał siły i chęci do życia. Ja też powoli uwalniałam się od tej traumy.
Pewnego wieczoru, przy kolacji, Grzesiek zapytał, czy nie jest nam fajnie? Faktycznie, powiedziałam, pomogliśmy sobie pozbierać się po tym wszystkim. Inka, ja nie chcę nic zmieniać w naszej relacji, chcę, żeby się ona pogłębiała i nabierała rumieńców, tak jak ty.
Grześ, ale to niemożliwe, odparłam. Możliwe Inka, ja widzę, że będzie nam dobrze. Podszedł do mnie i po prostu przytulił. Siedzieliśmy razem w takim uścisku i rozmawialiśmy o tym, jakie chcemy mieć to nasze życie.
 
  KONIEC 



Więcej: https://dom603.webnode.com/meandry/meandry-zycia-21/

11 września 2019   Dodaj komentarz

MEANDRY ŻYCIA

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY
 
Był spokojny ranek kiedy wsiadałam do autobusu. Samochód poszedł do kasacji, a ja nie miałam siły zajmować się kupnem następnego. Daleko nie musiałam jechać, jakieś czterdzieści minut i jestem u Walki na wiosce.
Ciężko było mi pogodzić się z utratą Pawła, i to w taki sposób. Nie będę chodziła na czarno, przemknęło mi przez myśl, Paweł na pewno by tego nie chciał. Grzesiek wyjechał gdzieś do swojej rodziny, ja też jadę do przyjaciół. Wszystko się posypało, pomyślałam, jak my się pozbieramy? 
W oddali zajaśniały kontury domostw wioski, w której mieszkała Wala. Poczułam w sercu spokój, na pewno tutaj odpocznę, przemknęło mi przez myśl.
Kiedy weszłam na podwórko, przywitał mnie piesek. Cieszył się, że mnie widzi. Ciekawa jestem czy tak wszystkich wita? Na podwórku zobaczyłam też Walę, a koło niej biegał mały chłopiec, owoc dojrzałej miłości ich małżeństwa. Jaki śliczny, powiedziałam, pokazując na dziecko. Walka uśmiechnęła się szeroko. Dobrze, że ona jest szczęśliwa. 
Kiedy już wyściskałyśmy się, i kiedy mąż Walki wziął chłopca za sobą w pole, obie usiadłyśmy do obiadu, bo Walka najpierw gości nakarmiła. a dopiero potem dawała im kawę.
Chcesz pogadać czy tylko posiedzimy, zapytała Walka? Posiedzimy, a potem pójdziemy na spacer, odparłam. Dobrze, jak chcesz, mam nadzieję, że u mnie wypoczniesz. Jak będziesz chciała iść w pole to pójdziesz, a jak nie to będziesz gotowała obiady, zaśmiała się Walka. 
Mogę gotować, dla mnie to nie problem, powiedziałam, najwyżej nie będzie wam smakowało.  
Spacer mieliśmy cudowny, ale trzeba było wracać bo zbliżał się wieczór. O tej porze dnia czas był na tak zwany obrządek. Wzięłam się za dojenie krów. Lubiłam to robić, bo w takich momentach zawsze rozmyślałam. Teraz też zastanawiałam się jak ułożyć sobie życie, żeby jak najmniej bolało.
Cały urlop przesiedziałam u Walki. Jak zwykle narobiłam sobie odcisków, zniszczyłam dłonie, ale spokojna wracałam do mojego życia w mieście.
Kiedy weszłam do mieszkania, powiało chłodem i pustką. Muszę sobie poradzić z tęsknotą, pomyślałam, ciekawe jak radzi sobie Grzesiek?
09 września 2019   Dodaj komentarz

MEANDRY ŻYCIA

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY
 
Był spokojny ranek kiedy wsiadałam do autobusu. Samochód poszedł do kasacji, a ja nie miałam siły zajmować się kupnem następnego. Daleko nie musiałam jechać, jakieś czterdzieści minut i jestem u Walki na wiosce.
Ciężko było mi pogodzić się z utratą Pawła, i to w taki sposób. Nie będę chodziła na czarno, przemknęło mi przez myśl, Paweł na pewno by tego nie chciał. Grzesiek wyjechał gdzieś do swojej rodziny, ja też jadę do przyjaciół. Wszystko się posypało, pomyślałam, jak my się pozbieramy? 
W oddali zajaśniały kontury domostw wioski, w której mieszkała Wala. Poczułam w sercu spokój, na pewno tutaj odpocznę, przemknęło mi przez myśl.
Kiedy weszłam na podwórko, przywitał mnie piesek. Cieszył się, że mnie widzi. Ciekawa jestem czy tak wszystkich wita? Na podwórku zobaczyłam też Walę, a koło niej biegał mały chłopiec, owoc dojrzałej miłości ich małżeństwa. Jaki śliczny, powiedziałam, pokazując na dziecko. Walka uśmiechnęła się szeroko. Dobrze, że ona jest szczęśliwa. 
Kiedy już wyściskałyśmy się, i kiedy mąż Walki wziął chłopca za sobą w pole, obie usiadłyśmy do obiadu, bo Walka najpierw gości nakarmiła. a dopiero potem dawała im kawę.
Chcesz pogadać czy tylko posiedzimy, zapytała Walka? Posiedzimy, a potem pójdziemy na spacer, odparłam. Dobrze, jak chcesz, mam nadzieję, że u mnie wypoczniesz. Jak będziesz chciała iść w pole to pójdziesz, a jak nie to będziesz gotowała obiady, zaśmiała się Walka. 
Mogę gotować, dla mnie to nie problem, powiedziałam, najwyżej nie będzie wam smakowało.  
Spacer mieliśmy cudowny, ale trzeba było wracać bo zbliżał się wieczór. O tej porze dnia czas był na tak zwany obrządek. Wzięłam się za dojenie krów. Lubiłam to robić, bo w takich momentach zawsze rozmyślałam. Teraz też zastanawiałam się jak ułożyć sobie życie, żeby jak najmniej bolało.
Cały urlop przesiedziałam u Walki. Jak zwykle narobiłam sobie odcisków, zniszczyłam dłonie, ale spokojna wracałam do mojego życia w mieście.
Kiedy weszłam do mieszkania, powiało chłodem i pustką. Muszę sobie poradzić z tęsknotą, pomyślałam, ciekawe jak radzi sobie Grzesiek?
09 września 2019   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 47 48 49 50 51 ... 62 63 >
Halszka70 | Blogi