AŻ PO HORYZONT
ROZDZIAŁ ÓSMY
Wieczór szybko się kończył. Ludzie zaczęli rozchodzić się do domów. I po Wigilii, przemknęło mi przez myśl. Podziękowałam wszystkim ślicznie za tak cudowny wieczór i poszłam do samochodu. Czekały mnie dwa dni przed telewizorem i przed komputerem.
Trudno jest czasami pogodzić się ze swoim losem, ale cóż, sama sobie go zafundowałam podejmując niewłaściwe w życiu decyzje. Teraz płacę samotnością.
Zadzwonił telefon. To Kacper. Krzyczał w słuchawkę, dlaczego nie pożegnałam się z nim. A co, miałam szukać cię po wszystkich kątach, zapytałam?
Byłem w łazience, powiedział.
A ja skąd mogłam o tym wiedzieć, a poza tym, nie przesadzaj, widzimy się prawie codziennie w pracy.
Jakie widzimy, odparł, przelotnie kiedy latam z walizkami?
A co, chciałbyś inaczej?
A dlaczego nie, z dziewczynami to pijesz kawę, a ze mną nie chcesz.
Nie przesadzaj, odparłam, sam możesz przyjść napić się ze mną jak kolega oczywiście.
Dobrze, powiedział, trzymam cię za słowo.
O co mu chodzi, pomyślałam, kiedy już się rozłączyłam, czego on chce ode mnie?
Przez dwa dni snułam się po mieszkaniu, świadoma tego, że wokoło rodziny siedzą przy stołach rozmawiając, wspominając, śmiejąc się czy też żartując, a ja, sama jak ten przysłowiowy kołek w płocie.
Co mi po takim małżeństwie?
Coraz bardziej dokuczała mi ta samotność. Co innego jakbym była sama, ale ja do cholery mam męża.
Musimy z Maćkiem coś z tym naszym małżeństwem zrobić. Albo się rozleci, albo on przestanie pływać i zajmie się jakąś pracą na lądzie. Wtedy może utrzymamy to małżeństwo.
Czas szybko mijał. Święta się skończyły, trzeba iść do pracy. Cóż za ulga, nie muszę samotnie spędzać następnych dni. Zawsze coś się wokoło mnie dzieje.
Maciek nie odzywa się do mnie już od kilku dni. Nie wiem czy coś się stało. Nie mogę i ja się do niego dodzwonić. Targały mną sprzeczne uczucia. Może coś mu się stało? Może ich porwali, słyszy się przecież o piratach na morzach? A może jest gdzieś u kochanki?
Lenka, skarciłam siebie, przestań wymyślać jakieś bajki, po prostu zapewne są poza zasięgiem, tak się też zdarza.
Czas tak szybko mija, zaraz będzie Sylwester i nowy rok, który spędzisz sama.
Lenka, napijemy się kawy? To Kacper. Nie zapomniał trzymać mnie za słowo. Co tak się smucisz, zapytał, zaraz będzie Sylwester, to poszalejemy.
Ja nigdzie nie idę, odparłam, nie będzie Maćka.
To co, że go nie będzie, ale pójdziemy popatrzeć na piękne widoki o dwunastej.
Z kim idziesz, zapytałam?
Między innymi z tobą, odparł. Ale spokojnie, będzie nas więcej i zabieramy ciebie ze sobą. Będzie fajnie, zobaczysz. Werka się o ciebie martwi, dodał.
Luiza kazała mi ciebie namówić na ten wypad do miasta. Posłuchamy też zespołów, nie daj się prosić.
Maciek może zadzwonić, próbowałam się bronić.
No i co z tego, odparł, to odbierzesz rozmowę w mieście i pochwalisz się jak to fajnie się bez niego bawisz, niech poczuje to ukłucie zazdrości, może wtedy zrozumie co traci. A jak nie, to ja się z chęcią poświęcę.
Nie błaznuj, powiedziałam, nie do śmiechu mi jest.
Ale zgadzasz się z nami iść? Nie odmawiaj, bo dziewczyny mnie oskalpują