AŻ PO HORYZONT
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Smutny był ten dzień wigilijny. Od rana myślami byłam z Maćkiem. Zastanawiałam się, co on może robić o tej porze, czy myśli o mnie, czy też zajęty jest swoją pracą na tyle, że nie ma na to czasu?
Czekałam na jakąś wiadomość od niego, żeby chociaż zapytał, co będę robić w święta. Ale telefon złowieszczo milczał.
Miałam ranną zmianę, więc o osiemnastej będę wolna. Pojadę zatem zaraz po pracy do Weroniki. O ile mi wiadomo, Łukasz miał się zająć wszystkim, ponieważ Weronika też była w pracy.
Witaj Lenka, usłyszałam za plecami, to co, spotykamy się na Wigilii u Werki?
Odwróciłam głowę, za mną stał Kacper.
Też cię zaprosili, zapytałam?
Tak, odparł, będzie nas trochę, mam nadzieję, że podzielisz się ze mną opłatkiem?
Pewnie, że się podzielę, to przecież tradycja, a ją trzeba szanować.
Oczywiście, odparł, ciekawe czy będzie jemioła?
Po co jemioła, zapytałam?
To ty nie wiesz, że taka tradycja przywędrowała do nas ze Stanów?
No tak, wyrwało mi się, ze Stanów to wiele złego się przypałętało.
Co masz na myśli, zapytał?
A nic już, odparłam, tak mnie trochę poniosło.
Maciek się nie odzywa, dlatego z ciebie taka osa?
Kacper, daj mi spokój, zajmij się pracą, bo cię dyrektorka zacznie ścigać.
To zmykam, uśmiechnął się, porozmawiamy sobie wieczorem.
Z czego on tak się cieszy, przemknęło mi przez myśl. Poczekaj, ożenisz się, to ci mina zrzednie.
Po chwili przybiegła Weronika. Lenka, napijemy się kawy, bo mi zabrakło.
Dobrze, zrobię nam kawę, powiedziałam, a co taka zabiegana jesteś?
Mam sporo pracy, a chcę się wyrobić szybko, bo wtedy Natalia obiecała puścić nas szybciej do domu, a wiesz, że sporo pracy jest przy Wigilii, a poza tym, trochę gości też. Jak ja lubię takie spędy, dodała, cieszę się, że i ty będziesz, przynajmniej zapomnisz o tym swoim dupku.
Werka, to mój mąż, odparłam.
Mąż nie mąż, ale dupek.
Nie miałam siły się z nią spierać i tak było mi przykro, że nie będzie ze mną.
Jednocześnie dręczyła mnie myśl, jak to jest z tą jego zdradą.
Chyba sobie sama nie dam rady, może nająć jakiegoś specjalistę, który to wszystko ogarnie?
Ale jak się Maciek dowie to będzie awantura, ale jak ja się nie dowiem, to się zadręczę.
Dlaczego ja mam w życiu takiego pecha? Ciągle jakiś facet mi dokopie.
Czas szybko mijał. Weronika już dawno przy garach, Kacper też już poszedł, solennie mnie zapewniając, że skoro będziemy dużo rozmawiać, to choć trochę zapomnę o mężu.
W końcu wybiła godzina osiemnasta. Wskoczyłam do samochodu i pojechałam do Weroniki i Łukasza.
Już od progu przywitał mnie gwar. Weronika z mężem uwijali się między kuchnią a salonem. Zapachy piękne rozchodziły się po mieszkaniu. W tle leciała cichutko muzyka. Pięknie, pomyślałam, to się nazywa spędzić Wigilię z gronie rodziny.
O jesteś, powiedział Łukasz, czekaliśmy tylko na ciebie.
W gardle poczułam ucisk. Nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Było mi miło, a jednocześnie strasznie zatęskniłam za Maćkiem.
Siadaj, powiedział Kacper, tu przygotowali dla ciebie krzesło. Jego uśmiech drażnił mnie, ale starałam się zachować spokój. Żeby tylko się nie rozpłakać.
Na początek Łukasz, jako głowa domu zabrał głos, przywitał wszystkich i zaczęło się składanie życzeń wraz z łamaniem opłatkiem.
W tym momencie zadzwonił mój telefon. Musiałam wyjść do łazienki, żeby nie zakłócać tak pięknego momentu tej kolacji wigilijnej
Witaj kochanie, usłyszałam, co u ciebie, ja już po Wigilii.
Witaj, właśnie zaczynamy Wigilię, odpowiedziałam, składamy sobie życzenia.
Oj, przepraszam cię, ale gdzie ty jesteś, nie w domu?
Nie Maciek, jestem u Weroniki i Łukasza.
Rozumiem, powiedział, ale mam nadzieję, że wszystko dobrze?
Tak dobrze, oprócz tego, że w tak doniosły wieczór jestem bez męża.
Rozłączyłam się, nie chciałam już słyszeć jego głosu. Co rok to samo, jakbym była wdową a nie mężatką.
Dodaj komentarz