PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ TRZECIA
ROZDZIAŁ DRUGI
Tego ranka spało mi się dobrze, nie miałam ochoty nawet otwierać oczu, kiedy rozdzwonił się domofon. Może pomyłka, nie wstaję. Ktoś był uparty. Nie mam wyboru, muszę się podnieść, bo inaczej jeszcze przyciągnie za sobą policję, a co gorsza, moją córkę.
Wysunęłam spod kołdry najpierw jedną nogę, bo drugiej mi się jeszcze nie chciało. Ale momentalnie wyskoczyłam z łóżka, ponieważ ktoś walił w drzwi niemiłosiernie. Już idę, krzyknęłam!
Kiedy otworzyłam drzwi, do mieszkania wtargnęła Kryśka i od razu z wrzaskiem na mnie; czyś ty zwariowała, czemu nie otwierałaś, zadzwoniłam już do twojej córki, zaraz tu będzie.
Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do córki, nie potrzebna mi awantura w jej wykonaniu, wystarczy mi Kryśka.
Daj mi się obudzić, potem sobie pokrzyczysz, powiedziałam.
Usiadłam w koszuli przy stole i czekałam aż Kryśka zaparzy kawę.
Może nie pij kawy, zaczęłam, tylko melisę, bo cała się telepiesz.
Masz rację, powiedziała, ale ty pijesz kawę, masz się rozbudzić.
Teraz Kryśka nic nie mówiła, tylko trzaskała czym się dało, bałam się o kubki, ale na szczęście wytrzymały furię mojej przyjaciółki.
Zanim zaczniesz mówić, pójdę do łazienki i chociaż zęby umyję, a ty mi nie wybij cukierniczek za ten czas.
Idź nie zrzędź, powiedziała Kryśka i już zalewała wrzątkiem kubki.
Kiedy wróciłam z łazienki, siedziała w kucki na krześle i trzymała w dłoniach kubek.
Co się dzieje, zapytałam?
Wywalili mnie z pracy, niby muszą robić redukcję i padło na mnie.
No to niefajnie, z mężem już rozmawiałaś?
Nie, przyleciałam do ciebie.
I co teraz zrobicie?
Lenka, ja nie wiem, trudno teraz dostać pracę.
Porozmawiaj z mężem, jakieś rozwiązanie zawsze się znajdzie, tylko na spokojnie trzeba rozważać. Współczuję ci, nie jest to nic miłego, kiedy traci się źródło utrzymania.
Ale zawsze możesz jeździć do Niemiec, tam potrzebują do opieki nad osobami starszymi.
Lenka co ty, mój się nigdy na to nie zgodzi.
To nie wiem, musicie się zastanowić, bo z jednej pensji w Polsce się nie wyżyje.
Tak, a tu jeszcze straszą, że będzie druga fala koronawirusa, i co wtedy jakby zamknęli granicę siedziałabym po drugiej stronie Odry.
A ja bym ci machała codziennie, zażartowałam.
Wiesz co, powiedziała, zadzwonię do męża. Wyciągnęła telefon i poszła do pokoju.
Zrobiło mi się smutno. Ciężko jest ogarnąć to wszystko.
Prezydent wybrany, tak jak większość mówi; lepsze zło, teraz inni pchają się do władzy nie bacząc na ludzi. Manifestacje, przemarsze są coraz liczniejsze. Za Odrą jakby powstało pospolite ruszenie, to już nie setki, to miliony ludzi wychodzi na ulicę, bo widzi ten cały bałagan. Tylko jak to ogarnąć?
Kryśka wróciła do kuchni. Mój powiedział, zaczęła, że mam się nie denerwować, będziemy myśleć jak to rozwiązać. Na razie mamy jakiś zapas gotówki, ale na długo nie wystarczy.
Dacie sobie radę, na pewno dostaniesz jakąś pracę. Odpocznij trochę a potem weź się za szukanie. Przecież przeszliście jeszcze gorsze rzeczy i udało się wam posklejać wasze małżeństwo, to załatwienie pracy, to już pestka.
Dobrze ci mówić Lenka, a jaki to stres.
Wiem kochana, ale innej alternatywy nie ma.
Kogo tu jeszcze niesie, pomyślałam, kiedy zadzwonił domofon.
To Tina, wpadła jak huragan i od drzwi zaczęła radosnym głosem. Czego się zamartwiacie, nie wystarczy, że wokoło tyle podłości. Wiecie co, usłyszałam coś fajnego, posłuchajcie. I nie pytając czy chcemy, zaczęła opowiadać.
Rodzinka siedzi przy stole, dorastające dzieci i małżeństwo. Synek pyta się taty; jaki jest biust kobiet?
Są trzy rodzaje synku, w wieku dwudziestu lat jak melony, twarde i okrągłe, w wieku czterdziestu lat jak gruszki, jeszcze ładne ale już wydłużone, a w wieku pięćdziesięciu lat jak cebule. Jak cebule, dopytuje synek? Tak synku, patrzeć i płakać.
Córka z mamą popatrzyły na mężczyzn przy stole, i córka pyta; mamo, a jakie się ptaszki mężczyzn?
Córcia, też są trzy rodzaje; u dwudziestolatka twardy jak dab, u czterdziestolatka jak brzoza, elastyczny ale jeszcze niezawodny, a u pięćdziesięciolatka jak choinka. Jak choinka, pyta córka? Tak kochanie, jak choinka, drzewko martwe, a bombki wiszą tylko dla ozdoby.
Myślałam, że pęknie mi brzuch od śmiechu, a i Kryśka nieźle się uśmiała.
I co, zapytała Tina, nie lepiej tak?
Może i dobrze jest się czasami pośmiać, ale problemy przez to nie zmaleją.
Pesymistka, obraziła się Tina.