PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ DRUGA
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Następnego dnia, skoro świt obudziłam się, spojrzałam w okno i zobaczyłam promienie słońca, które już wdzierały się do mieszkania. Piękna pogoda, trzeba coś zrobić, żeby wykorzystać ten słoneczny dzień.
Pomyślałam sobie, że pójdę na spacer i chociaż trochę powdycham letniego powietrza, może z dala od zgiełku ulic mojego miasta?
Takim miejscem u nas jest wał graniczny, a czemu by nie? Przecież nie tylko pijaczki mają prawo tam spacerować, i zajmować ławki, żeby sobie popić jakiegoś zajzajeru.
Z taką myślą wyskoczyłam z pościeli i zniknęłam na drzwiami łazienki.
Po jakiejś pół godzinie gotowa byłam do wyjścia. Z rana zazwyczaj nie jem śniadania, po prostu nie przełknę niczego, ale na spacer, to co innego.
Poszłam w kierunku wału i już od progu mojego domu, widziałam szpaler drzew, które dostojnie zajmowały poczesne miejsce na samej górze wału.
Kiedy już wdrapałam się na ścieżkę pośrodku wału, owiał mnie leciutki wiaterek, jakby chciał dyskretnie otulić samym sobą.
Przez tego Koronawirusa ludzie przestali spacerować spokojnie z rodzinami, ale spotkałam mamusie z wózeczkami i większymi pociechami, z dala od zgiełku i od ewentualnych chorych na tego paskudnego wirusa.
W pewnym momencie spojrzałam, i zobaczyłam męża Kryśki. Szedł naprzeciwko mnie z jakąś lalą. Nie wiem czy mnie zauważył czy też nie, ale nie miał odwrotu. Mógł jeszcze zawrócić, ale chyba go tak zamurowało, że był jak sparaliżowany.
Oż ty draniu, pomyślałam, zrobię wam piękne zdjęcie.
Wyciągnęłam telefon, i zaczęłam pstrykać zdjęcia jeden po drugim.
Mąż Kryśki w końcu zauważył, i kiedy zrównaliśmy się na ścieżce, przystanął, i powiedział do mnie, że nie życzy sobie żebym robiła zdjęcia, a jak poślę je Kryśce to mnie załatwi.
Wiesz co, możesz straszyć swojego kota a nie mnie.
Ostrzegam cię, chcesz mi rozwalić małżeństwo?
Sam sobie je rozwalasz, zaczęłam się rozkręcać, ale widać, że uznał za bezcelowe kłócenie się z babą przy kochance, ponieważ wziął ją rękę i pociągnął za sobą.
Ten gest też uwieńczyłam na zdjęciu.
To kanalia, a przecież byli dobrym małżeństwem. Przez to siedzenie na kwarantannie dwa miesiące razem z dziećmi na niespełna stu metrowym mieszkaniu, doprowadziło do tego, że ich małżeństwo zaczyna się rozpadać.
Zrobiło mi się smutno.
Nie wiem czy mam dać jej te zdjęcia, a może nic nie mówić?
Chyba muszę zapytać się dziewczyn.
Kiedy wróciłam do domu, obładowana zakupami, zadzwoniłam do Tiny. Kaśka jest w ciąży, to może być różnie, ale Tina może mi pomóc.
Witaj Lenka, usłyszałam w słuchawce, co się dzieje?
Tina, możesz przyjść, mam sprawę?
Mogę, czemu nie, odparła, tylko zaniosę zakupy do domu i zaraz jestem.
Nie minęło pół godziny a Tina była u mnie, i najpierw musiała zaliczyć ubikację.
Zobacz co sms-em dostałam, powiedziała to podsuwając mi pod nos swój telefon.
Nie mogę cię zapomnieć po wczorajszej nocy? Co to jest, od kogo?
Żebym to ja wiedziała, ktoś się pomylił.
Zobacz co ja mu odpisałam.
A ja nie mogę sobie ciebie przypomnieć? A kto to jest, zapytałam?
Mówiłam ci, że nie wiem. Ale fajnie mu odpisałam, co?
Tina pokasuj to, bo jak twój mąż dorwie się do twojego telefonu, będziesz miała Armagedon w domu.
Dobrze, już kasuję.
Po chwili zabrzęczał telefon Tiny. Odczytała treść; zrywam z tobą?
Co za czasy, powiedziała, żeby obcy facet rzucał mnie przez telefon.
No to nieźle się zabawiacie, pokasuj to i zablokuj faceta, jak widać bawi się w ten sposób.
Przez tego wirusa dostają fisia w tej głowie, stwierdziła Tina.
Ale Lenka, po co ja tu właściwie jestem?
Byłam dzisiaj na spacerze, i zobacz kogo spotkałam.
Tina zaczęła przeglądać zdjęcia.
O kurka, wyrwało się jej, i co teraz, zapytała?
Nie wiem, pokazać Kryśce te zdjęcia czy nie?
Trudno powiedzieć, powiedziała Tina, i zamilkła, jak widać w końcu jej zabrakło słów.