NA GRANICY ŻYCIA
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Tego ranka Staszek nie zadzwonił. Obudziłam się około dziewiątej. O tej porze już miałam zazwyczaj pobudkę za sobą i przysypianie Staszka. Trochę mnie to zaniepokoiło.
Zadzwoniłam więc na skype, ale nie było odzewu.
Nie wiedziałam co mam myśleć. Nie wychodziłam z domu, żeby czasami nie przegapić dzwonka.
Inka, pomyślałam, uzależniasz się od niego.
Koło południa dostałam wiadomość, że Staszek zostanie do jutra w szpitalu.
Żadnego wyjaśnienia, tylko tyle, że nie będzie go dzisiaj i już.
Pomyślałam, że znalazł się dawca, nawet się ucieszyłam.
Poszłam do miasta pozałatwiać swoje zaległe sprawy, potem już siedziałam w domu, a nuż jakieś wiadomości do mnie dotrą.
Byłam zmęczona psychicznie tą sytuacją.
Niepewność i troska o Staszka, dawały mi się we znaki.
Ot tak, po ludzku martwiłam się o niego, pragnęłam, żeby już zakończył się jego dramat.
Wieczorem wzięłam się za czytanie książki.
Niestety, nie mogłam się skupić.
Wobec powyższego włączyłam telewizor i zaczęłam coś tam oglądać.
Zasnęłam w trakcie programu.
Kiedy się przebudziłam było już po północy.
Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam pod kołdrę.
Następnego dnia obudził mnie już Staszek.
Zatem nie był to przeszczep, a jak nie przeszczep, to co?
Staszku, co się stało, zapytałam?
Źle się poczułem, powiedział, i woleli zostawić mnie w szpitalu.
Martwiłaś się, zapytał?
Pewnie, że się martwiłam, przecież to logiczne, że będę się martwić, nie uważasz?
A wiesz, odparł, że mnie to cieszy?
Że się martwię, zapytałam?
Tak, bo ci na mnie zależy.
Staszek uśmiechnął się do mnie i zasnął.
Oj Staszku, powiedziałam, przecież to ludzki odruch serca. Ale Staszek już tego nie słyszał.
Jest coraz słabszy, przemknęło mi przez myśl, żeby tylko znalazł się dawca.
Kiedy Staszek się przebudził, powiedział do mnie, że miał piękny sen o wiośnie.
Inka, opowiedz mi o wiosennym poranku, jak będziemy spacerować kiedy już będę zdrowy.
Tak Staszku, pójdziemy na spacer nad jezioro, gdzie piękne szuwary będą nam opowiadać, jak wokół jeziora spacerują ludzie, zachwycając się wiosenną pogodą. Pójdziemy o poranku na pola i łąki, gdzie skowronek wita o brzasku wiosnę, gdzie pierwsze promienie muskają łąkę, rosę zbierając jak piękne perełki. Nazbieram dla ciebie bielutkich stokrotek, uplotę wianki, nałożę na nasze głowy, będziemy radośnie biegać po trawie, ukłony składając pani wiośnie. A las nam daruje koncert ptaków krzykliwych, które tak samo jak my wstaną z rana, leciutki wiaterek poruszy konarami, ochłodzi poranek, przywita las cały.
Pójdziemy przed siebie, gdzie tylko zapragniesz, zamieszkać chcesz trochę na polanie? Czasami sarenki podejdą płochliwe, pogłaskasz je czule na powitanie.
Inka, odezwał się, doczekam ja wiosny?
Staszku, na pewno, wkrótce znajdzie się dawca, jestem pełna nadziei.
Tak pragnę pójść z tobą na ten spacer.
Staszek zamilkł, zatem przysnął. Moje serce ogarniał ból. Jednak nie mogę się poddawać, on nie może widzieć moich łez.