DLACZEGO TAK
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Siedzieliśmy w kuchni z Grześkiem i czekaliśmy kiedy przyjedzie do nas ktoś z dochodzeniówki. Co tam się stało, zapytałam Grześka wiedząc, że on nie zna odpowiedzi.
Wszystko w swoim czasie Lenka, odpowiedział, zaraz być może cokolwiek się dowiemy, ale zapewne będą zasłaniać się dobrem śledztwa.
Szli razem, zaczęłam, o czymś rozmawiali, choć tak patrząc z perspektywy czasu, to faktycznie, za ręce się nie trzymali. Tak to jest jak robi się w życiu głupie rzeczy, i to kto, osoby wykształcone, ponoć inteligentne.
Lenka, nie gdybajmy.
Pewnie, tylko mnie ciekawość zżera, a poza tym, czy on żyje czy nie?
W tym momencie przed naszym domem zatrzymał się samochód. Wyszło z niego dwóch rosłych mężczyzn.
Grzesiek poszedł im otworzyć i zamknąć Reksa, żeby czasami nie poszarpał im nogawek, w końcu to pies obronny, pilnuje swojego stadła.
Panowie rozsiedli się przy stole i zaczęli mnie wypytywać, a w końcu poprosili, żebyśmy pojechali w to miejsce, gdzie ostatnio widziałam razem Zojkę i Remka.
Ale tam możemy tylko dojść na pieszo, powiedziałam, bo nie ma żadnej nawet ścieżki.
Panowie nie mieli wyboru, wybrali się z nami na spacerek w kierunku jeziora. Kiedy pokazałam im miejsce, gdzie ich widziałam ostatnio, i wskazałam kierunek ich dalszego spaceru, podziękowali i kazali się już nie ruszać, tylko poczekać, aż po nas przyjdą.
Po jakimś czasie zrobił się ruch, kilkanaście osób chodziło po lesie i w kierunku jeziora. Przywieźli też Zojkę. Kiedy przechodziła obok nas, zapytałam; Zojka, coś ty zrobiła?
Proszę nie przeszkadzać, wrzasnął jakiś przystojniak, proszę iść do domu. Dobrze, jeden każe stać i czekać, drugi każe iść do domu, ustalcie w końcu co mamy robić, a nie tak nami miotać, to w te, to w tamte stronę.
Obrażona ruszyłam w kierunku domu. Więcej im nic pomogę, powiedziałam, nawet nie wiemy czy żyje czy nie. A moja ciekawość nie daje mi spokoju.
Grzesiu, powiedziałam, mam wrażenie, że z tych ich igraszek to będzie więcej nieszczęścia. Niech cię ręka boska broni chodzić do nich, czy się z nimi kontaktować, bo nie będę taka grzeczna jak sobie założyłeś.
Jeśli zobaczę, że robisz najmniejszy gest w ich stronę, odejdę, nie będę czekała, aż mnie poniżysz.
Kochanie, na pewno nie będę się z nimi kontaktował, daję ci słowo, nie warto niszczyć małżeństwa dla takich ludzi. To nie dla mnie.
Tak, ale bałeś się mi powiedzieć o tym spotkaniu z tymi małżeństwami, a na dokładkę pani na pocieszenie?
To była głupota, ile razy mam ci to tłumaczyć. Tej głupoty nie musisz, ale fakt, że zabawiałeś się ze swingersami to zataiłeś?
Lenka, proszę cię, nie wracajmy do tego.
Jak chcesz, ale nadal śpisz w gościnnym, nie jestem jeszcze w stanie to przetrawić. A poza tym, idę na badania, tak na wszelki wypadek, dodałam.
Dotarliśmy do domu, pod bramką stała cała czwórka;Malina z Tomkiem i Majka z Darkiem.
A ci czego chcą, zadałam pytanie retoryczne, ponieważ Grzesiek przecież też nie wiedział. Szło się domyśleć, ale nic konkretnego przecież nie wiedzieliśmy. Nie wiedzieliśmy nawet czy Remek żyje czy nie.
O co chodzi, zapytałam niegrzecznie?
Co się stało, zaczął Tomek, czy Remek żyje?
Tego nie wiemy, wiemy tylko tyle, że dużo chłopa lata po lesie, i że przywieźli też Zojkę, powiedziałam tak w skrócie. Nie miałam zamiaru zapraszać ich do domu. Tak się kończą zabawy nie tymi zabawkami co trzeba, dodałam.
Pociągnęłam Grześka za rękę i zatrzasnęłam brankę. Zawołałam też Reksa, żeby pilnował wejścia. Nie chcę mieć nic wspólnego z tymi ludźmi. Czekam jeszcze na kolejne nieszczęścia z ich udziałem, ciekawe, kto będzie następny.