• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

WIERSZE

Strony

  • Strona główna
  • Życie w pigułce 1
  • Życie w pigułce 2
  • Życie w pigułce 3
  • Księga gości

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Kategorie postów

  • proza, poezja (1)

Archiwum

  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021
  • Kwiecień 2021
  • Marzec 2021
  • Luty 2021
  • Styczeń 2021
  • Grudzień 2020
  • Listopad 2020
  • Październik 2020
  • Wrzesień 2020
  • Sierpień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Marzec 2020
  • Luty 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2019
  • Lipiec 2019
  • Czerwiec 2019
  • Maj 2019

Archiwum 31 sierpnia 2019

MEANDRY ŻYCIA

ROZDZIAŁ OSIEMNASTY
 
Tygodnie w oczekiwaniu na wynik były przerażająco długie. Wydawało mi się, że ten czas ciągnie się w tempie żółwim. W końcu przyszły wyniki badań.
Patrzyłam na koperty, które trzymał w ręku Grzesiek i na mojego Pawła, ale on był nad podziw spokojny. Anka też przyszła, jednak Grzesiek powiedział jej o badaniach i podejrzeniach Soni. Ręce Grześka trzęsły się. Twarz Anki była blada. Aniu, co się dzieje, zapytałam cichutko? To może być Grzesiek, powiedziała. Oczy Anki zabłyszczały; zaraz się rozpłacze, pomyślałam.
Chyba nie muszę otwierać, powiedział Grzesiek. Położył kopertę na stoliku. Zapadła cisza. Tylko przytłumiony szloch Anki wyrwał mnie z zadymy. Podły padalec, powiedziałam do Grześka, i zabrałam Ankę do kuchni.
Tuliłam ją do siebie, a ona biedna zanosiła się płaczem. Wynocha stąd, krzyknęłam, bo w drzwiach pokazali się nasi mężowie. Anka w końcu trochę się uspokoiła. Podałam jej wodę, piła małymi łyczkami. Aniu, poczekaj, zaraz wrócę. Anka kiwnęła tylko głową. Weszłam do salonu i wycedziłam przez zęby; co mam jej podać? Grzesiek wyciągnął z kieszeni tabletki. Daj jej dwie, powinna się uspokoić. Ja ci się zaraz uspokoję, padalcu jeden. Gotowało się we mnie wszystko, najchętniej wyrzuciłabym Grześka z domu, ale nie mogę.
Kiedy Anka się już uspokoiła zapytała, czy może się położyć. Zaprowadziłam ją do gościnnego pokoju, zapewne zostanie u mnie przez parę dni. Muszę się nią zaopiekować. Zasnęła w parę sekund, widocznie dobre są te leki dla niej. Weszłam do kuchni, gdzie już nasi mężowie uwijali się przy kolacji. Masz załatwić jej wolne, rozumiesz, powiedziałam w stronę Grześka. 
Już chciałam zacząć wrzeszczeć na Grześka, ale powstrzymał mnie Paweł, kochanie, może pójdziesz sobie trochę odpocząć, zapytał?
A ty co, bronisz go, odparłam? Nie bronię tylko nie chcę awantury w mieszkaniu, to już nic nie da.
Grzesiek teraz ma problem, i małżeństwo zaczyna mu się sypać, powiedział. Ale ma to na własne życzenie, trzeba było nie rozpinać rozporka.
Dobrze, że zadzwonił telefon, bo byłam gotowa rzucić się na Grześka z pazurami.
W słuchawce usłyszałam głos Lidki. Inka, jest u mnie Artur z Sonią, to przykre, że tak się stało. To mało powiedziane, że przykre, to jest katastrofa, mojej przyjaciółce sypie się małżeństwo, a ona sama teraz jest w kompletnej rozsypce.
Życie jest zbyt skomplikowane, nie na moje dzisiejsze nerwy, powiedziałam. A jak u ciebie ze sprawami rozwodowymi? Sąd przyznał mi dzieci, on ma płacić alimenty, powiedziała Lidka. I fajnie, odparłam, a jak układa wam się z Arturem, zapytałam? Bardzo dobrze, chyba zamieszkamy razem, powiedziała Lidka. Życzę wam powodzenia, powiedziałam i rozłączyłam rozmowę, ponieważ nie miałam siły dalej prowadzić dialogu, kiedy tutaj wszystko zawaliło się Ance.
Co się tak gapisz, powiedziałam do Grześka, może już byś sobie poszedł, zapytałam? Inka, Paweł już miał dosyć moich nerwów, uspokój się, nie dokładaj jeszcze i ty.
Pan psycholog od siedmiu boleści, musiałam jeszcze powiedzieć jedno zdanie, żeby się nim nie udusić.
W końcu wstała Anka, wyglądała żałośnie, ale spokojnie zjadła kolację i poprosiła Pawła, żeby ich zawiózł do domu, bo im samochód właśnie się popsuł pod naszym domem.
Zostawili zatem do rana swój samochód u nas, a Paweł pojechał ich odwieźć. Długo nie wracał, zaczęłam się niepokoić, zadzwoniłam do Anki, nie odbierała, zadzwoniłam kolejno do Pawła i Grześka, też nikt nie odbierał. Byłam zaniepokojona. Co się stało, że nikt nie odbiera? 
W końcu zadzwonił telefon Pawła. Gdzie ty jesteś, przecież ja się denerwuję, krzyknęłam w słuchawkę. Tu policja, usłyszałam, dobry wieczór pani, dobry wieczór, odparłam, a gdzie mój mąż? Proszę przyjechać na komisariat. Teraz, w nocy, zapytałam? Jak pani woli, może być i teraz. 
Zadzwoniłam po taksówkę, przecież samochód wziął Paweł. Wbiegłam do budynku komisariatu, przyjął mnie policjant w nienagannie wyprasowanym garniturze. Co się dzieje z moim mężem, zapytałam? Pani mąż nie żyje, powiedział przystojniak, i tyle z tego wszystkiego zrozumiałam. 
Kiedy się ocknęłam leżałam na jakimś łóżku a nade mną latały piskliwe dźwięki jakiejś maszyny
31 sierpnia 2019   Dodaj komentarz
Halszka70 | Blogi