MEANDRY ŻYCIA
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Stałam z Anką pod budynkiem gdzie mieścił się bank, w którym swoje pieniądze miał mój były mąż, a jego obecna żona czyściła mu konto. Miałam pod opieką małe istotki, słodkie jak cukiereczki, maleńkie i delikatne jak porcelanowe lalki. Co za ironia losu, opiekowałam się dziećmi, które były owocem zdrady mojego byłego męża. Anka patrzyła na mnie i zapewne zastanawiała się czy mi padło na rozum, ale nic na razie nie mówiła. Wiedziałam, że w końcu do czegoś się przyczepi, ale jak miałabym postąpić? Patrząc na te dzieci serce się kraje, że można krzywdzić te kruche istotki. Długo coś jej schodzi, odezwała się Anka. Zapewne musi to potrwać, to jednak są pieniądze, a założenie konta też musi trochę potrwać. Powiedziałam to w momencie kiedy w drzwiach stanęła już Lidka. Już załatwiłam, powiedziała Lidka i widać było, że bardzo to przeżywa. Dużo masz tego, Anka nie wytrzymała z ciekawości. Dużo, nawet nie wiedziałam, że mamy tyle, powiedziała Lidka a głos jej drżał. Spokojnie Lidka, już masz zabezpieczenie dla siebie i dla dzieci. Teraz możesz sobie nawet wynająć mieszkanko jeśli zajdzie taka potrzeba, tylko nie daj się zastraszyć, żeby nie zmusił ciebie do zwrotu pieniędzy. Patrzyłam to na dzieci, to na Lidkę i serce moje miękło.
To co, Anka już widać miała dosyć, idziemy do domu bo trzeba gotować mężom obiadek. No tak, powiedziałam, na mnie też już czas. Pożegnałyśmy się z Lidką dając jej słowa wsparcia i pocieszenia i zapewnienie, że może na nas liczyć.
W drodze powrotnej zrobiłam szybkie zakupy, żeby mieć z czego ugotować obiad, i zamyślona ruszyłam w kierunku domu. W pewnym momencie poczułam jak mnie ktoś łapie za ramię. Wzdrygnęłam się. Taki niespodziewany dotyk zawsze wprawiał mnie w osłupienie. Przy mnie stanął Artur a obok niego uśmiechnięta Sonia szczebiotała jak szczygiełek. Jak miło was widzieć, powiedziałam, faktycznie ucieszyłam się z tego spotkania. Co u ciebie słychać Soniu, zapytałam? Oczy Soni błyszczały radością. Jestem z tatą, wszystko razem robimy a ja chodzę na terapię i już nie ćpam, pochwaliła się Sonia. Cieszę się, że udało się tobie wyjść z nałogu. A co u ciebie Artur słychać, zapytałam? Nic specjalnego, powiedział i wyczułam nutkę smutku. Oj, coś mi się wydaje, że nie za bardzo? Inka, może kiedyś porozmawiamy, teraz nie za bardzo mogę mówić, zrozum, najważniejsze, że Sonia wyszła z tego syfu, głos Artura jednak miał w sobie trochę żalu. Wiesz co Artur, może przyjdziecie kiedyś do mnie z Sonią, ja coś ugotuję, porozmawiamy sobie i poznasz mojego męża. Widziałeś go wtedy, kiedy się zaręczyliśmy. Możesz sobie z nim pogadać, zobaczysz, że warto. Jak będziesz chciał to zadzwoń, umówimy się na takie spotkanie, ja uprzedzę męża, będzie miło. Dobrze zadzwonię, powiedział Artur i pożegnaliśmy się, ja zmykałam gotować obiad a Artur z Sonią na pewno mieli też coś do załatwienia