ZDRADZONA MIŁOŚĆ
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
Rano wstałam razem z Pawłem, świadoma tego, że mam na karku Zośkę. Jaki to splot wydarzeń zaprowadził nas do miejsca, w którym jesteśmy, pomyślałam, gdybyśmy nie poszli na tę kolację z nimi, to byśmy się nawet nie poznali, i sprawy zapewne potoczyłyby się w inny sposób. A tak, to mam teraz ja problem, co zrobić jak Zośka wstanie. Na wszelki wypadek zadzwoniłam do Grześka, żeby mi powiedział, jak mam z nią rozmawiać. Grzesiek dał mi wskazówki czego nie poruszać, a o czym porozmawiać, żeby jej nie doprowadzić do łez, a on po pracy postara się porozmawiać z nią na spokojnie. Zatem czekały mnie długie godziny z Zośką. Anka wczoraj zostawiła dla niej tabletki, w razie czego mam jej dać jedną, zaznaczyła, jedną tabletkę. Czas mi się dłużył, ponieważ czekałam w napięciu jak przyjdzie do kuchni Zośka. Wstała koło południa, zdziwiona, że nie jest w swoim łóżku. Zmykaj pod prysznic, powiedziałam do niej i dałam ręczniki, pokazałam co jest dla niej do użycia, żeby nie pomyliła z kosmetykami Pawła. Po godzinie Zośka wyszła odświeżona, ale już świadoma tego, co się działo w jej życiu. Żeby się tylko nie rozpłakała, pomyślałam, bo z tym mogę sobie nie poradzić. Owinięta w moją podomkę usiadła na krześle w kuchni i zwiesiła głowę. Co ja mam teraz robić, zapytała? Tego to i ja nie wiedziałam, ale wiedziałam, że nie może się znowu rozkleić, z tym niech poczeka jak przyjdzie Grzesiek. Najpierw powinien dobrze potrząsnąć Antkiem, żeby się w końcu opamiętał, to przecież jego przyjaciel. A swoją drogą to niezłych ma przyjaciół. A może oni tak mają, że jedna kobieta to za mało? Pomyślałam teraz o moim życiu, przecież przeszłam to samo, co teraz Zośka, tylko ja szybko się pozbierałam i poznałam Pawła, mojego obecnego męża. Jakby mu się zechciało jakiejś lali, to bym go od razu wyrzuciła z życia, nie warto marnować czasu na łzy. Tylko Zośka o tym jeszcze nie wie, i nurza się w bólu i rozpaczy. Zosia, kawa czy śniadanie, zapytałam? Poproszę o kawę, powiedziała, i popatrzyła na mnie tymi swoimi załzawionymi oczami. Przykro było patrzeć jak się zadręcza. Uszykowałam jej też kanapki z serem i szynką, może zje. Sięgnęła po kanapkę i powoli jadła, chyba nie wiedząc za bardzo co robi. Zosia, do jasnej cholery, czy warto płakać po takiej kanalii co nie rozumie jak bardzo cię krzywdzi, już nie wytrzymałam i po prostu wydarłam się na nią. Może umaluj się, ubierz i ruszamy w miasto na zakupy i na spacer. Chodź do pokoju, pociągnęłam ją za sobą, otworzyłam drzwi szafy i kazałam jej wybrać sobie sukienkę na wyjście. Z ociąganiem, ale wybrała czerwoną, piękną suknię, którą lubiłam, ale co nie robi się dla dobra sprawy. Wyszykowane poszłyśmy do sklepów szukać coś fajnego, obojętnie co to by nie było, ale żeby było fajne. Zośka trochę wyczyściła kartę Antka, no i dobrze, niech poczuje zdrajca, że skok w bok kosztuje i to dużo. Zośka jakby trochę się rozchmurzyła, ale na pewno nie miała już ochoty na płacz. Jakbym była wolna to bym ją zaciągnęła na jakieś tańce. A właśnie, zorganizujemy jakiś wypad, może uda się, I Zośka zobaczy, że bez Antka też można żyć.