ZDRADZONA MIŁOŚĆ
ROZDZIAŁ DRUGI
Weszliśmy z Pawłem do restauracji. Przytulne miejsce, powiedziałam, ciekawe jak oni wyglądają? Jak ludzie, odparł Paweł, mam nadzieję, że nie jacyś nadmuchani inteligenci. Też wymyśliłeś, odpowiedziałam, przecież z nami łatwo się dogadać, nie jesteśmy mrukami. Wodziłam wzrokiem po sali i zauważyłam Grześka z Anką, i Antka z Zośką, choć jeszcze nie wiedziałam,jak wyglądają, ale skoro siedzieli razem, to zapewne oni. Podeszliśmy do stolika i przywitaliśmy się. Grzesiek przedstawił nas sobie. Zatem Zośka i Antek, to fajni ludzie na pierwszy rzut oka. Rzucane zdawkowe słowa, grzecznościowe zwroty i powoli rozkręcała się rozmowa. Antek wlepił we mnie oczy, aż poczułam się nieswojo, jakbym go bliżej znała, to bym po prostu powiedziała " nie gap się bo robi mi się niedobrze" ale nie w tym wypadku, nie znałam go, więc zaczęłam rozmawiać z Zośką. Zośka to ciepła, miła osoba, tylko brakowało mi na jej twarzy uśmiechu. Praktycznie rozmawiałyśmy o pracy, podróżach i pogodzie. Takie zwykłe bla bla bla. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam; Zosiu, niech twój mąż przestanie się tak patrzeć bo mi jedzenie nie smakuje. Zosia poczerwieniała i powiedziała, że to takie nic nie znaczące jego zachowanie. Akurat, nie lampi się na kobietę w sposób bezczelny bez sensu. Nie wytrzymałam i powiedziałam do Antka; twoja żona jest obok. Zmieszał się i teraz patrzył w swój talerz, skąd jedzenie zaczęło znikać w przyśpieszonym tempie. Dziwny ten Antek, powiedziałam do Pawła, ale Paweł, nie wiedząc o co chodzi, odpowiedział, że normalny mężczyzna, co chcesz od niego? Ja od niego czy on ode mnie, powiedziałam do Pawła i się obraziłam. To nie słychane, jak mężczyźni są mało spostrzegawczy, a może za bardzo ufają tak zwanym kolegom? Spotkanie w tym towarzystwie przeciągnęło się do północy. Byliśmy ostatni z gości, którzy opuszczali lokal. Na koniec jeszcze poszłam do ubikacji, za chwilkę też ktoś wszedł i usłyszałam głośny płacz. Zrobiło mi się bardzo smutno. Anka czemu płaczesz, zapytałam? To ja Zośka, usłyszałam. Co się stało, zapytałam? Nic, już dobrze, powiedziała. Zosiu, jak chcesz możemy porozmawiać, ja mam czas. Dzisiaj nie mogę, już jedziemy do domu, odparła Zośka. Wiesz co, powiedziałam, dam ci mój telefon, jak będziesz chciała pogadać, po prostu zadzwoń, umówimy się i spokojnie porozmawiamy. Dobrze, powiedziała, tylko nie mów Antkowi. Coś ty wymyśliła kochana, po co mam gadać z nim? W głowie mojej zalęgła się już pewna myśl. Zośka poprawiła makijaż i poszłyśmy do swoich mężów, a mi się cisnęło do głowy pewne przekleństwo, ale musiałam się opanować, żeby nie narobić sobie niepotrzebnie wrogów.