ZDRADZONA MIŁOŚĆ
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY
Sprawa Zośki i Antka odbiła się również na naszych mężach, ponieważ Antek był przyjacielem Grześka, a Pawła tylko znajomym, panowie mieli odmienne zdania na temat zdrady. Skoro zdradził, twierdził Grzesiek, to coś zabrakło w małżeństwie. Paweł natomiast twierdził, że nad związkiem trzeba pracować cały czas, bez względu na to ile przeżyło się razem w małżeństwie. Grzesiek, co z ciebie za psycholog skoro pochwalasz zdradę Antka, zapytałam? Wiecie co, powiedział Grzegorz, zmieńmy temat bo się pokłócimy. To z ciebie taki pacan, pomyślałam, co innego mówisz do ludzi a co innego myślisz? Dziękuję za takiego psychologa. Już ja nie dam się nabrać na rozmowy z tobą. Chyba, że w kuchni o duperelach. Dlatego ludzie nie ufają lekarzom i psychologom, wyczuwają ich zakłamanie. Inka, to tylko ludzie, pomyślałam, i nawet nie zwróciłam uwagi na to, że wszedł Antek. A ten po co, pomyślałam. Ale panowie już zniknęli za drzwiami salonu. Anka, podsłuchamy o czym rozmawiają, zapytałam. Daj spokój, powiedziała, niech sobie ponarzekają na nas. My przecież robimy to samo. Coś mi się tu nie podoba, powiedziałam do Anki, sypialni są zdjęcia i nagranie. Obie ruszyłyśmy do sypialni. Na szczęście nikt nie grzebał w moim biurku. Anka, coś mi się wydaje, że w moim domu nie jest tym dowodom bezpiecznie. Wkładaj w cycki, powiedziałam do niej podając dowody zbrodni Antka. Chyba chce wyciągnąć od chłopaków, żeby je zniszczyć. Nie masz zapasowych kopii, zapytała Anka? Nie mam. Anka schowała je do stanika i poszłyśmy do kuchni. Po jakiejś godzinie Antek wyszedł, a panowie wrócili do kuchni. Ani Grzesiek ani Paweł nie puścili pary z gęby mimo, że próbowałyśmy z nich wydusić o co chodziło Antkowi. Nie to nie, powiedziałam, zadzwonimy do Zośki. Obrażone na mężów poszłyśmy do salonu i zadzwoniłyśmy. Zosia, o co chodziło Antkowi, po co przyszedł do naszych mężów, zapytałam? Zośka opowiedziała jaką mieli trudną rozmowę, łącznie ze sprawą rozwodową i dowiedział się, że my mamy dowody na niego. Do tej pory myślał, że ja blefowałam, teraz ma pewność, że rozwód może być orzeczony na jego niekorzyść. A przecież chodziło o niezłą sumkę, dlatego doktorek tak się wije. No to sprawa jasna, będzie rozwód. Zawsze na taką wiadomość robi mi się przykro. Dobrze, że Zośka już się z tym faktem oswoiła. Może na nas liczyć, to znaczy na mnie i na Ankę, bo na naszych mężów niestety nie za bardzo. Na nich zapewne liczy Antek. Zośka znajdzie pracę, kupi sobie mieszkanko, i tak jak sobie to założyła, będzie spokojnie żyć. Aż spotka kogoś, kto ją doceni i zaakceptuje taką jaka jest.
Dodaj komentarz