TOKSYCZNE ZWIĄZKI
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
Kiedy już Michał z Sarą omówili wszystkie sprawy związane z jej życiem, zbliżała się godzina dwudziesta druga.
Kurka, jak ten czas leci, nawet zapomnieliśmy o kolacji, dlatego trzeba było zrobić coś lekkiego do zjedzenia.
Byliśmy zmęczeni całym dniem, dlatego po kolacji po kolei wędrowaliśmy pod prysznic, a potem grzecznie do łóżek.
W sypialni włączyłam sobie telewizor i wzięłam książkę do ręki, muszę się odprężyć, rano do pracy, więc umysł czas wyczyścić z tych wszystkich paragrafów i podpunktów.
Sara jutro ma pójść do domu po wszystkie papiery, i póki Michał jest, mają napisać odpowiednie pozwy.
Tak się zastanawiałam, czy Sara się wycofa czy nie?
Michał nie był pewny, czy ona tak do końca wie, czego chce dla siebie i jej córeczek.
Nie wiedzieć kiedy zasnęłam. Zmęczenie dawało się widać we znaki.
W pewnym momencie poczułam jakby delikatny pocałunek na moich ustach, potem dotyk dłoni na moich piersiach.
Przebudziłam się.
Co robisz?
Cicho kochanie, usłyszałam, bo zbudzimy Sarę.
Teraz dotarło do mnie, że to Michał.
Oddałam pocałunki i pieszczoty.
Była to cudowna noc.
Rano obudził mnie zapach parzonej kawy. Wstałam z łóżka i powlokłam się do kuchni. Zamiast Sary, zobaczyłam Michała, jak uwijał się przy śniadaniu.
Wstałaś, powiedział do mnie i pocałował w policzek na dzień dobry.
Za chwilę do kuchni wtoczyła się Sara, kawy, ziewnęła, bo inaczej wracam do łóżka.
Obie z Sarą budziłyśmy się do życia, kiedy Michał jak skowronek skakał po kuchni.
Sara tylko patrzyła to na mnie, to na Michała.
Całe szczęście, że nic nie komentowała.
Kiedy już zmietliśmy z talerzy jajecznicę, Michał z powagą powiedział do Sary; proszę przynieść mi te papiery, a ja zaraz siadam do pisania pozwu.
Pójdę po śniadaniu, powiedziała Sara i straciła humor.
Jak widać na samą myśl, że musi iść do swojego domu, sprawiało jej to ból.
Sara, powiedziałam, podrzucę cię samochodem, bo inaczej spóźnimy się do pracy. Szykujemy się, i w parę minut będziemy z powrotem.
Sara z kwaśną miną poszła się ubierać, ja też szybciutko się wyszykowałam.
Jeszcze tylko przytuliłam się do Michała, żeby było mi miło cały dzień, i dając wskazówki, co ma ugotować, i na którą godzinę, zbiegłam do samochodu. Sara już się niecierpliwiła.
Jedziemy, spokojnie, zdążymy ze wszystkim.
Pod domem Sary zapytałam jej czy mam iść z nią, ale pokręciła przecząco głową.
Poczekaj, powiedziała, sama to muszę załatwić.
Po chwili zniknęła za drzwiami domu.
Czekałam już jakieś pół godziny, a Sary nie ma.
W końcu zobaczyłam ją jak wybiega z klatki schodowej. Wyskoczyłam z samochodu. Sara jak ty wyglądasz? Coś ty zrobiła? Co tam się stało?
To co zobaczyłam było jakby kadr wyjęty z horroru.
Sara z nożem w ręce, cała zakrwawiona, blada, cała dygotała jak w febrze.
Nie wiem co się stało, krzyczała, chyba ich zabiłam!
Dodaj komentarz