TOKSYCZNE ZWIĄZKI
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
Z Michałem czas szybko leciał. Mogliśmy całymi godzinami spacerować i rozmawiać. Tematów nam nie brakowało, ciągle coś nowego w sobie odkrywaliśmy. Dlatego trudno było nam się rozstawać, kiedy przyszedł czas powrotu do domu.
Michał miał do mnie wkrótce przyjechać, obiecał przecież Sarze pomoc, więc był niejako zobowiązany do dotrzymania słowa.
Lenka, szybko przywiązujesz się do ludzi, przemknęło mi przez myśl, kiedy pożegnałam się z Michałem, i tak po prostu zatęskniłam. Bądź ostrożna, skarciłam siebie, nigdy nic nie wiadomo.
Ale póki co, będę czekać, kiedy przyjedzie do mnie.
Kiedy już znalazłam się w domu, powróciła szara rzeczywistość. Za moment zadzwonił telefon.
Sara, co się dzieje?
Mogę do ciebie przyjść?
Przychodź, powiedziałam, tylko ja nie mam nic w domu do jedzenia, muszę iść na zakupy, chyba, że się uspokoisz i pójdziesz ze mną?
Dobrze, powiedziała Sara, pójdę z tobą na zakupy, tylko muszę się ogarnąć u ciebie, bo u mnie nie ma jak.
No tak, pomyślałam, masz Lenka od teraz na głowie Sarę, jak szybko nie załatwi swoich spraw, to zwariujesz od jej wszystkich problemów.
Wybrałam numer w telefonie. Usłyszałam dobrze znany mi głos; już się stęskniłaś?
Michał, proszę cię, nie żartuj. Zaraz będzie u mnie Sara, nie wiem jak z nią rozmawiać, co zrobić, żeby wszystko było dobrze, zwłaszcza dla mnie.
Wiesz co, powiedział, z rana pójdę do kancelarii i postaram się załatwić wolne, po południu będę u ciebie. Porozmawiam z Sarą przy tobie, znajdziemy rozwiązanie, bądź spokojna, umiem rozmawiać z klientkami. Tylko przygotuj ją na moją wizytę, żeby nie była zaskoczona, bo od jutra zaczniemy walczyć o twoją koleżankę z jej mężem.
Dziękuję ci bardzo, powiedziałam, a co mam ugotować jutro na obiad, zapytałam?
Zaskocz mnie, powiedział i usłyszałam jego miły śmiech w słuchawce.
Nie cierpię takich zaskoczeń, bo wezmę i ugotuję grochówki, dopiero będzie się miał z pyszna.
Ale co byś zjadł, dopytywałam się.
Po prostu zjadł bym rosołu z kury, takiego, jaki robiła nam gospodyni.
A skąd ja ci wezmę takiej kury?
Nie jesteś za bardzo wymagający?
Przecież droczę się z tobą, co ugotujesz, to zjem.
Zadzwonił domofon, musiałam zatem zakończyć rozmowę, i otworzyć drzwi Sarze. Kiedy weszła do mieszkania, wyglądała strasznie.
Od razu pogoniłam ją do łazienki, żeby obmyła twarz, potem zrobiłam jej herbatę.
Sara, to sobie spokojnie pij herbatę, powiedziałam, a ja skoczę jednak sama po te zakupy.
Dobrze, powiedziała Sara cicho i wlepiła swoje zapłakane oczy w kubek.
Serce się kraje na takie widok, jak można niszczyć drugiego człowieka. Jej mężowi to chyba sprawia radość, kiedy doprowadzi Sarę do łez.
Kiedy wróciłam z zakupów, obładowana jak przysłowiowy wielbłąd, Sara nadal siedziała w tej samej pozycji.
Nie chciałam już jej dobijać, więc zapytałam, czy chce bułkę, a może jabłko, ale ona tylko pokiwała przecząco głową.
Biedna, jak ona musi cierpieć.
Sara, zaczęłam, jutro będzie u mnie w domu prawnik, ten, o którym ci mówiłam, porozmawiasz z nim i wszystko ci wytłumaczy co masz robić, on poprowadzi twoje sprawy. Jest to prawnik z renomowanej kancelarii prawniczej, więc doceń to, że chce ci pomóc pro bono.
Doceniam Lenka, tylko nie umiem się cieszyć.
Nie myśl już dzisiaj o tym, zaraz coś ugotujemy, potem obejrzymy sobie może jakiś film, jak będziesz chciała oczywiście. A jutro zjemy we trójkę obiad, i uzgodnicie wszystko z Michałem.
To twój znajomy, zapytała Sara?
Tak, poznałam go na urlopie, fajny facet.
Sam się zaoferował z pomocą, i to za darmo, jak widać poruszyła go twoja sytuacja.
Do wieczora Sara jakoś sobie radziła ze smutkiem i poniżeniem ze strony męża, ale wieczorem musiałam dać jej tabletki, żeby usnęła, bo by wypłakała sobie oczy.
W końcu i ja padłam na łóżko zmęczona całym tym dniem.
Dodaj komentarz