TOKSYCZNE ZWIĄZKI
ROZDZIAŁ TRZECI
Lenka, nie wpuszczaj go. Sara ze strachem w głosie próbowała mnie przekonać, żebym nie rozmawiała z jej mężem.
Spokojnie, powiedziałam, nie wejdzie do mieszkania, a jak zacznie się dobijać, zadzwonimy na policję.
Może ja już wrócę do domu, powiedziała Sara, to nie będzie aż taki zły, i nie będzie się awanturował?
Sara, co ty mówisz, nie chciało mi się wierzyć, że chce wracać do tego tyrana, ale przecież ja robiłam tak samo.
To jakieś uzależnienie od oprawcy, czy co?
Zadzwonił telefon, koleżanka z pracy w słuchawkę nakrzyczała mi, że Sary mąż ją szuka, dlatego podała jemu mój adres.
Coś ty zrobiła? Właśnie teraz dobija się do nas. Sara spała z dziewczynkami u mnie, bo on ją pobił, a ty dajesz mu adres gdzie się ukryła? Na głowę upadłaś?
Skąd mogłam wiedzieć, odparła wzburzona.
Trzeba było najpierw do mnie zadzwonić i się dowiedzieć czy możesz podawać obcemu mężczyźnie mój adres. Zaraz mnie trafi, krzyknęłam, zabrakło ci rozumu czy wyobraźni?
Przepraszam cię Lenka, odparła, nie pomyślałam.
To widać, że masz z tym problem, powiedziałam do słuchawki i wyłączyłam się.
Usłyszałyśmy głośne pukanie do drzwi.
Podeszłam i zajrzałam przez wizjer, stał jakiś chłop opierając się ręką o ścianę. To chyba twój mąż, powiedziałam do Sary.
Kiedy Sara zerknęła w judasza, zbladła. Tak to on. Nie odejdzie dopóki nie wyjdę do niego, powiedziała.
Zanim się zorientowałam otworzyła drzwi, i usłyszałam krzyk Sary.
Drań złapał ją za włosy i drugą ręką zaczął bić ją po twarzy.
Złapałam parasolkę i z siłą wbiłam w jego jądra. Zawył jak zwierzę. Wciągnęłam Sarę do mieszkania, cała była znowu we krwi. Nie będę się patyczkowała tak jak ona.
Wybrałam numer sto dwanaście i zgłosiłam napad w moim domu.
Mąż Sary ciągle jęczał za drzwiami, ale mało mnie to obchodziło.
Za parę minut był radiowóz i pogotowie, ponieważ w trakcie rozmowy powiedziałam, w jakim stanie jest Sara i Mateusz, i co Mateuszowi zrobiłam.
Pogotowie zajęło się Sarą, potem Mateuszem, w tym czasie policjanci rozmawiali ze mną.
Nie jestem delikatna jeśli chodzi o przemoc, więc mało mnie obchodziło co jest mężowi Sary, natomiast bardzo bałam się o Sarę.
W tym całym zamieszaniu zapomnieliśmy o dziewczynkach. Kiedy sobie przypomniałam, zaczęłam je szukać, ale nie mogłam je znaleźć, pomogli mi policjanci. Biedne kruszynki siedziały w szafie.
Proszę pana, zapytałam jednego z policjantów, będziecie to zgłaszać do opieki? Musimy, nie możemy tak zostawić tej sprawy, tu chodzi również o dzieci.
Nieźle, pomyślałam, teraz jeszcze problem będzie z opieką, biedna Sara.
Sara pojechała do szpitala. Co ja zrobię z dziewczynkami, muszę powiedzieć w pracy co się dzieje, i wziąć urlop. Nie dam przecież temu draniowi dzieci.
Dodaj komentarz