PRZYGODA Z PANDEMIĄ CZĘŚĆ TRZECIA
ROZDZIAŁ TRZECI
Kaśka wpadła do mnie jak burza i od progu zaczęła krzyczeć; Widziałaś Lenka co się u nas dzieje?
Usiądź, bo jeszcze mi tutaj poronisz. Uspokój się, nie chcę mieć w domu pogotowia. Co się stało, zapytałam?
Łażą po mieście Polacy i Niemcy z tęczą, wszędzie ich pełno.
Z jaką tęczą, zapytałam, bo nie rozumiem?
Nie słyszałaś o tej tęczy?
Od początku, bo nie mogę nadążyć za twoim tokiem myślenia.
Pamiętasz w Warszawie tego faceta, co go zamknęli za rozróby, z tych przebierańców? To właśnie on też był z tej tęczy.
I teraz tacy sami chodzą po naszym mieście, uskuteczniają przemarsze, niby pokojowe, a połowa z nich już nachlana.
Teraz cię rozumiem, chodzi ci o LGTB?
Tak, właśnie o tych, nie umiałam tego nazwać.
Kaśka, ja nie do końca to rozumiem, ale mam wrażenie, że świat zaczyna stawać na głowie. Kobieta to jest kobieta, a mężczyzna to mężczyzna, innej opcji nie ma. A wszystko co jest poza tym, wydaje mi się jakimś zboczeniem, nie wiem, może się mylę, ale dla mnie ewidentnie są to zaburzenia, mówiąc delikatnie.
A pod te LGTB podpinają się jakieś bojówki, jakieś odłamy, niebezpieczne stowarzyszenia.
Lenka, masz rację, coś tu jest nie tak.
Zobacz, zaczęłam, jak łatwo było zniewolić ludzi. Po prostu ich nastraszyć, a potem już robią to, co sobie jednostki zaplanowały. To tak samo jak jest z owcami; kiedy pasterz chce zapanować nad stadem, wymyśla wilka, owce się wystraszą i posłusznie robią to, co chce pasterz. W ten sposób mogą spokojnie strzyc owce, czy przeganiać z miejsca na miejsce.
Widziałaś Kaśka kiedyś redyk?
A co to jest, zapytała?
To jest przepędzanie stada, dużego stada. Przepędza się na przykład z pastwisk na zimowanie. Oglądałam takie filmiki. Dziwiłam się, że te owce tak posłusznie idą w grupie. Posłuszne kilku osobom.
Weź na przykładzie naszego kraju, jak zachowują się ludzie.
Nastraszeni, sami się pilnują, żeby nosić maseczki, które praktycznie przed niczym nie chronią, za to ludzie pilnują nawet siebie nawzajem. Tak działa strach.
Ale przecież pandemii nie ma, dodała Kaśka.
Nie ma, ale kontrola jest, te namordniki pokazują niektórym ludziom, że można brać za mordę niektórych, bo już są na to gotowi.
A co będzie dalej?
Tego nie wiemy, tylko wiemy na pewno, że jest to jakiś plan czegoś większego, czegoś, co nam trudno sobie nawet wymyślić.
Aż się boję, dodała Kaśka, w jakich warunkach będę musiała wychować dziecko. A jak mu coś podadzą i będzie zaczipowany?
Przestań, jakieś czarne wizje tu przedstawiasz, na takie coś to byś musiała się zgodzić, tak mi się wydaje.
No nie wiem, oni do wszystkiego są zdolni.
Całe szczęście, że przyszła Tina, bo inaczej Kaśka ze strachu by mi jeszcze poroniła, a ja dostałabym od jej męża niezły opiernicz.
Swoim zwyczajem musiała opowiedzieć kawał, jaki usłyszała.
Wiecie co dzisiaj usłyszałam za dowcip, zaczęła?
Nie, ale zaraz się dowiemy, odparłam zadowolona ze zmiany tematu.
Kobieta poszła do psychologa, a wieczorem opowiada mężowi jak przebiegła terapia; wyobraź sobie, że terapeuta narysował mi owce i kazał ich pilnować. Głupi czy co, więc narysowałam ogrodzenie i poszłam do domu.
Udało się Tinie rozładować napięcie i z wdzięczności zrobiłam jej kawę, niech się napije, zasłużyła.
Od marca żyjemy w ciągłym napięciu, a jeszcze straszy nas się jesienią, że będzie jeszcze gorzej, jak się nie zaszczepimy.
Dlatego chwytamy chwile wytchnienia jak się tylko da. Oby te prorocze słowa ugrzęzły im w gardłach.
Dodaj komentarz