PRZYGODA Z PANDEMIĄ
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Dni mijały jeden za drugim, zdawało się, że są do siebie podobne. Czasami chciało się krzyczeć z niemocy, innym razem dopadała głupawka.
Tego wieczoru grałam audycję radiową. Lubiłam te dwie godziny, kiedy odrywałam się od rzeczywistości, i razem ze słuchaczami bawiłam się przednio.
Konflikty jakie się pojawiły, szef szybko zlikwidował, i mogę spokojnie już prowadzić audycje.
Na audycji również poruszałam temat Koronawirusa, ale w końcu pomyślałam sobie, że dosyć smutnych tematów, bawimy się!
Po audycji poczułam się zmęczona, ale nie dane mi było odpoczywać. Zadzwoniła koleżanka.
Lenka, ja chyba zwariuję, kiedy będę mogła spokojnie iść do sklepu, i zrobić z mężem zakupy?
Przecież nie będę dźwigała ciężarów, a Patryka jak posłałam, a szkoda gadać.
Co się stało, zapytałam?
Wyobraź sobie, że posłałam Patryka na zakupy z listą w dłoni, a on nie ma pojęcia jak się robi zakupy, posłuchaj.
Miał napisane; porcja rosołowa, to wiesz co mi przyniósł?
Nie wiem, odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Wyobraź sobie, że kupił mi kostki rosołowe, ale to nie wszytko.
Jeszcze coś, zapytałam rozbawiona?
Tak, miał kupić koperek, pietruszkę, to wiesz co kupił?
Co takiego?
Coraz bardziej byłam rozbawiona.
A on mi przyniósł zieloną pietruszkę i imbir.
Nie wytrzymałam, parsknęłam śmiechem.
Nie śmiej się Lenka, a co ja mam zrobić, dźwigać te wszystkie ciężary, bo nie możemy chodzić we dwoje po zakupy.
Ale to jeszcze nie wszystko, powiedziała do mnie, miał kupić śmietanę 36% to kupił dwie 18%.
Nie wytrzymałam, śmiałam się do łez, aż w końcu wydusiłam z siebie; coś jeszcze?
Tak, na kartce miał napisane, płatki kosmetyczne, to wziął płatki śniadaniowe, ale żeby nie chodzić za dużo kupił dziesięć różnych.
Miałam niezły ubaw, ale to jeszcze nie koniec pomyłek męża koleżanki.
To co usłyszałam, doprowadziło do tego, że pobiegłam do łazienki, i ledwo zdążyłam.
Napisane miał na kartce, dwie ćwiartki, a ponieważ nie napisała mu, że z kurczaka, to kupił pół litra wódki, co będzie po ćwiartce kupował.
Jak się już wyciszyłam, to powiedziała mi jeszcze inne zdarzenie. Znajoma koleżanki posłała swojego syna do sklepu po majeranek, a temu się pomyliło i poprosił panią w sklepie po cyjanek. Pani zapytała, po co ci cyjanek? Chłopak odpowiedział zgodnie z prawdą, że mama gotuje dla taty flaczki.
Nie wytrzymałam, popłakałam się ze śmiechu, czym rozbawiłam koleżankę.
No cóż, nie wszyscy panowie są tacy, ale niestety zdarzają się i takie unikaty.
Kiedy rozłączyłam się z koleżanką, zachciało mi się jeszcze przeglądać internet, a może coś wesołego znajdę?
W końcu zmęczona powlekłam się do łazienki. Następny dzień dobiega końca.
Dodaj komentarz