PRZYGODA Z PANDEMIĄ
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Jak długo to potrwa? Takie pytanie zadają sobie ludzie, którzy potracili możliwość zarobkowania. Firmy pozamykane, zakłady usługowe pozamykane, restauracje również. Życie jakby zamarło w kraju. Wprawdzie zdarzają się śmieszne sytuacje, ale to chwilowa rozrywka.
W pewnym mieście policja zatrzymała mężczyznę, który miał ładną fryzurę, a przecież zakłady fryzjerskie pozamykane.
Tak długo biednego maglowali, aż w końcu powiedział który fryzjer jest czynny.
No i te maseczki. Niby nic nie dają, a każą nosić i straszą karami. Nie chce mi się zakładać maski, rękawiczek i tak chodzić po mieście. Ale cóż zrobić. Muszę znowu iść do banku, przysyłają rachunki na raty, i każdy chce o czasie dostać pieniądze, więc biegam kilka razy w miesiącu. A przecież mogłabym to załatwić raz na miesiąc, to nie, naliczają kary. Teraz mieli odpuścić z tym karaniem, ale gdzie tam, każdy grosz im się przyda.
Dzisiaj uzbrojona w maseczkę, rękawiczki poszłam do sklepu po mięso. Dobrze, że znam te panie, bo inaczej nie wiedziałabym która jest która. Ponieważ noszę okulary, to mi zaparowały, zaczęło mi brakować tlenu. A mam gdzieś takie katusze, powiedziałam do pani za przegrodą z czegoś tam.
Mężczyzna, który stał za mną dwa mery, próbował dogadać się z panią, ale wychodził tylko bełkot. Te maseczki to jakaś parodia. W końcu pan zdjął maseczkę, ja też ją zsunęłam na brodę, bo przecież muszę powiedzieć co chcę kupić.
A tak mniej więcej wyglądała rozmowa;
Poproszę cztery schabowe, powiedziałam.
Golonkę, zapytała pani?
Nie, schabowe?
Mielone?
No kurka, gada dziad do obrazu.
Pan natomiast próbował powiedzieć pani w ten sposób;
Poproszę tego tam, powiedział, wskazując palcem.
Czego tam, zapytała pani?
Tam leży, koło głogowskiej, bo nie widzę co to jest.
Krakowskiej chce pan?
I tak się toczyły rozmowy w maseczkach.
Jak już torby były załadowane, przyszła pora na płacenie. Wyjąć gotówkę w rękawiczkach, to dla mnie wyczyn nie lada. Jakoś mi się udało wyciągnąć sto złotych, ale pani poprosiła o drobne. I już problem, bo nie mogłam uchwycić groszówek, a pani nie chciała grzebać mi w portfelu.
W końcu uporawszy się z tym problemem, wróciłam do domu cała rozdygotana, bo mam niezłego stracha wychodząc z domu. Z drugiej zaś strony dać się zastraszyć to byłoby po mnie.
W domu czuję się w miarę bezpiecznie. Jutro pani zrobi mi zakupy w Lidlu, i będzie spokój na jakieś dziesięć dni.
Jak długo wytrzymam w tym odosobnieniu?
Dodaj komentarz