NA GRANICY ŻYCIA
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Następnego dnia jak zwykle z rana pobudka, potem do miasta na zakupy i szybko z powrotem do domu. Zanim Staszek wstanie muszę jeszcze ugotować obiad. Jestem ciekawa czy dzisiaj też będzie na nogach, czy też będzie leżał?
Moje myśli teraz krążyły wokół dawcy.
Czekam, jak Staszek da mi znać, że już jest.
Wprawdzie małe jest prawdopodobieństwo, żeby się znalazł.
Rodzina przebadana, o ile mi wiadomo, zatem nikt nie może być dawcą.
Jak długo Staszek zniesie to psychicznie?
Nie chcę nawet myśleć o tym, że może się załamać. Dzielnie walczy ze swoimi słabościami.
Jego cera jest jak papier biała, jakby przeźroczysta. Tylko jego oczy pięknie błyszczą jak się nie złości na mnie. Wykończyła go ta choroba, a on chwyta się ostatniej nadziei.
Staszek jest trochę nerwowy kiedy mnie nie ma, dlatego włączam skype i niech patrzy jak się krzątam po kuchni. I tak codziennie, jakby mój plan dnia był jakimś rytuałem.
Zmęczona tą sytuacją miewam w nocy koszmary. Sama się zastanawiam jak długo to wytrzymam. Łykam tabletki żeby choć trochę pospać. Ale nie skarżę się Staszkowi, nie chcę, żeby pomyślał, że jest dla mnie ciężarem.
Kiedy wróciłam z miasta zamyślona, już było na skype trochę wiadomości. Przecież się nie rozerwę, pomyślałam.
Zadzwoniłam i zobaczyłam obrażoną twarz Staszka.
Czemu tak długo, zapytał.
Bo tak to schodzi, nie przyśpieszę, troszeczkę poczekałeś i nic się nie stało.
Tylko proszę cię, dodałam, nie strzelaj focha.
Staszek się nie odezwał.
Za co chcesz mnie ukarać, zapytałam?
Odwrócił głowę od kamerki.
Jak chcesz, powiedziałam, idę gotować obiad, zabieram laptopa do kuchni, a ty jak chcesz to się odezwij, jak nie, to trudno.
Postawiłam laptopa na blacie kuchennym i zaczęłam się krzątać po kuchni.
Co gotujesz, zapytał?
Zrobię kurczaka z ryżem i buraczkami, odparłam.
Nie mogę tego jeść, powiedział.
Wiem, że nie możesz Staszku, ale masz zapewne też coś fajnego na obiad. Popatrzyłam na Staszka, a w jego oczach pojawiły się łzy.
Co się dzieje, zapytałam?
Nie przejmuj się, odpowiedział, chwila słabości.
Dobrze, to już nie pokażę tobie jak gotuję.
Jak chcesz Staszku, to poczytaj mi swoje wiersze, na pewno coś nowego napisałeś?
Staszek nic nie odpowiedział.
Spojrzałam na niego, a on po prostu przysnął.
Tak ma, często przysypia nawet w trakcie rozmowy czy też czytania. Dlatego starałam się spokojnie poruszać po kuchni, żeby nie narobić hałasu. Nie zamykałam też skype, żeby po przebudzeniu nie denerwował się niepotrzebnie.
I tak nam zszedł ten dzień na rozmowach i przysypianiu.
Nic szczególnego się nie wydarzyło, z jednej strony dobrze, z drugiej zaś ciągle jest ta nadzieja, że może dzisiaj znajdzie się dawca.
Wieczorem Staszek pojechał na dializy, a ja wyłączyłam wszystko żeby pobyć w ciszy.
Przebudziłam się w środku nocy.
Leżałam na łóżku w ubraniu w pozycji embrionalnej.
Byłam zmarznięta i obolała.
Próbowałam stanąć na nogi, ale były odrętwiałe.
Inka, aleś się załatwiła, trzeba było się po prostu położyć po ludzku spać a nie, coś tam wydziwiasz.
Powoli wracało mi czucie w nogach, więc powlokłam się do łazienki, i zaraz do łóżka, jeszcze do rana mam trochę czasu.
Zasnęłam natychmiast, jak tylko przyłożyłam głowę do poduszki.
Dodaj komentarz