MEANDRY ŻYCIA
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
Kiedy Artur z Sonią poszli już do domu, a ja się uspokoiłam, zaczęłam rozmawiać z Pawłem na ten temat. Dlaczego oni przyszli do mnie z tym problemem, zapytałam męża? A skąd ja mam wiedzieć, Paweł podniósł na mnie głos. Ej kochanie, powiedziałam, nie podnoś na mnie głosu, bo jak ja zacznę wrzeszczeć to się zlecą sąsiedzi. Przepraszam Inka, też mnie to rozwaliło, taka młoda dziewczyna. Właśnie, narkomanka w trakcie leczenia w ciąży. To najgorszy okres na dziecko, a poza tym, ciekawa jestem czy ona wie, kto jest ojcem, zapytałam męża? A skąd ja mam wiedzieć, czy ona wie, może była na głodzie, i ktoś jej dał pieniądze w zamian za seks, powiedział Paweł? Na pewno tak było, a teraz problem dla rodziców. A i ona sama ma zmarnowane życie, powiedziałam, szkoda mi jej. Dorośli skrzywdzili bezbronne dziecko, bo i rodzice zawiedli, a jakiś palant ją wykorzystał.
Inka, czy musisz sobie tym zawracać głowę, zapytał Paweł? Czy muszę, może nie muszę, ale znam ją i chcę po prostu być dla niej jakimś wsparciem. Nie za dużo tego, zapytał Paweł, masz na głowie Lidkę i teraz Sonię?
A co mam robić, odrzucić je obie? Jesteś za dobra, powiedział Paweł i zniknął za drzwiami łazienki. Kochanie, krzyknęłam za nim, ja się dowiem kto zrobił jej dziecko, zobaczysz, nie odpuszczę. Inka, powiedział, kiedy wyłonił się zza drzwi, daj sobie spokój, nie dość masz innych spraw na głowie, jeszcze będziesz się bawić w detektywa? Kochanie, nie daje mi to spokoju, jest mi tak po ludzku jej szkoda, więc trzeba znaleźć tatusia i pociągnąć do odpowiedzialności, nie uważasz, zapytałam? To niech najmą kogoś do tego, a nie ty będziesz latać i szukać nie wiadomo czego.
Paweł zrezygnował w końcu z przekonywania mnie o bezcelowości mojego uporu. Ja jednak nie dam za wygraną. W tym momencie nawet nie miałam pojęcia jak blisko byłam owego tatusia.
Wieczorem kiedy Paweł poszedł do garażu, zadzwoniłam do Anki z prośbą o pomoc. Wariatko, usłyszałam w słuchawce, znowu bawisz się w Samarytankę, zapytała? A co mam zrobić, ona mi ufa, a jak wiesz nie może liczyć na matkę, bo ta gdzieś fruwa, a Artur nie daje sam rady.
Anka, możemy jutro się spotkać, jak pracujesz? Mam na popołudnie, powiedziała Anka. Ja też, to wpadnij do mnie, porozmawiamy na ten temat, zrobimy wspólny obiad, to nasi mężowie będę też mieli wspólne popołudnie.
Jak się do tego zabrać, żeby poszukać tego tatusia, nie miałam pojęcia, może Anka jutro coś wniesie nowego.
Kiedy tak rozmyślałam, zadzwonił telefon. Inka, możesz do mnie jutro przyjść? W słuchawce zabrzmiał zapłakany głos Lidki. A co się stało, że płaczesz, zapytałam? On chce mi zabrać dzieci, właśnie dostałam pismo ze sądu. O kurka, wyrwało mi się. Spokojnie, nie tak łatwo zabrać matce dzieci, nie mają podstaw.
Jutro przyjdziemy do ciebie z Anką, a teraz postaraj się uspokoić, bo wystraszysz dziewczynki. Kiedy wyłączyłam telefon, opadłam z sił, chyba nie dam rady sobie ze wszystkim, pomyślałam, może Paweł ma rację?
Dodaj komentarz