MEANDRY ŻYCIA
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Paweł z Grześkiem przeszkodzili nam w szukaniu mieszkania dla Lidki, dlatego już od rana siedziałyśmy z Anką przy komputerze i wypisywałyśmy adresy i telefony, żeby móc zadzwonić, jak tylko spotkamy się z Lidką. Umówiłyśmy się z nią w kawiarni, u niej nie było możliwe ze względu na drania, a ja nie chciałam, żeby Lidka przyzwyczajała się do mojego mieszkania. Nie chciałam też być niańką jej dzieci, to byłoby ponad moje możliwości psychiczne.
Znalazłyśmy parę fajnych adresów, takich, które by odpowiadały wymogom mamy z dwójką małych dzieci. Kiedy już spotkałyśmy się i przedstawiłyśmy Lidce za i przeciw mieszkań, zaczęłyśmy wydzwaniać, to znaczy dzwoniła Lidka, sama wiedziała najlepiej czego jej potrzeba, i na ile może sobie pozwolić, a znając mojego byłego męża, mogła dużo.
Po jakiejś godzinie Lidka oznajmiła, że ma mieszkanie, to znaczy domek z czterema pokojami, kuchnią, łazienką, garderobą i salonem. Szczęściara, pomyślałam, ale niech się cieszy z wolności. Dzieci zasługują na to, żeby chować się w godnych warunkach. Będę miała też podwórko, powiedziała Lidka. Widać było, że cieszy się z tej zmiany jaka szykuje się w jej życiu.
To nasza pomoc już ci jest niepotrzebna, zapytałam?
Miałam nadzieję, że teraz już da sobie radę. Jednak przedwczesna była moja radość. Lidka nie chciała tracić z nami kontaktu.
Dobrze Lidka, powiedziała Anka, ale musimy już iść, przed nami popołudniowa zmiana, a jeszcze obiad musimy ugotować swoim mężom. Pożegnałyśmy się z Lidką i dziewczynkami i postanowiłyśmy, że ugotujemy obiad razem, a nasi mężowie potem zjedzą w swoim towarzystwie. Kiedy już ugotowałyśmy obiad, i to z dwóch dań, żeby mężom umilić popołudnie, same też zjadłyśmy i niestety, do pracy przyszło nam pójść, ja do swojego hotelu a Anka do szpitala.
Kiedy ruch trochę zmalał, usiadłam by napić się kawy. Niespodziewanie zadzwonił telefon. Popatrzyłam na ekran telefonu i zobaczyłam, że dzwoni Artur. Witaj, powiedziałam w słuchawkę, co cię do mnie sprowadza, zapytałam? Witaj Inka, możemy się spotkać, zapytał? Dobrze, spotkamy się, tylko muszę to obgadać z mężem i przyjdziecie do mnie ze Sonią, dobrze? Dobrze, powiedział Artur, to daj mi znać kiedy będziemy mogli przyjść do was.
Artur, coś się stało, zapytałam. Porozmawiamy jak się spotkamy, mam nadzieję, że twój mąż nie będzie miał nic przeciwko naszemu spotkaniu? Dlaczego miałby mieć, przecież będzie z nami przy rozmowie. Sonia dobrze się czuje, zapytałam? Tak, chociaż ma trudne dni, wtedy muszę być cały czas z nią, bo jak wiesz, matka się nią nie interesuje. Dobrze Artur, dam ci znać kiedy będziemy mogli się spotkać. To do widzenia, powiedział Artur, i się rozłączył.
Dodaj komentarz