DLACZEGO TAK
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Otworzyłam furtkę na podwórko naszego domu. Reks wbiegł niosąc w pysku patyka, to jego taka zabawa, zawsze znajdzie jakiegoś badyla i niesie do domu, potem Grzesiek wyrzuca je do śmieci.
Weszłam do mieszkania, w salonie na kanapie drzemał Grzesiek przy włączonym telewizorze.
Nie będę go budzić, niech się prześpi skoro jest zmęczony.
Poszłam do kuchni zrobić sobie kawę, bo po obiedzie nie piliśmy z Grześkiem, poszłam przecież na spacer.
Zapach parzonej kawy zbudził Grześka.
Piłeś już kawę, zapytałam?
Nie, jeszcze nie zdążyłem, poczułem senność, i położyłem się na chwilkę. Która godzina, zapytał zdezorientowany?
Zaraz będzie osiemnasta, powiedziałam, i wzięłam drugi kubek, żeby zrobić mężowi jego ulubioną czarną bez cukru i bez mleka.
Wszystko robiłam jak dobrze naoliwiony robot, bez cienia emocji, jakby obojętna na wszystko.
Lenka, kochanie, zaczął, mów coś do mnie bo ta cisza i ta niepewność mnie przytłaczają. Zawsze mówisz dużo, a już drugi dzień jesteś jakby nieobecna.
Grześ, nie wiem co mam powiedzieć, jest mi przykro, że nie powiedziałeś słowa o tych waszych spotkaniach. Nie o spotkaniach, tylko o spotkaniu, sprostował.
Dobrze, niech ci będzie, tylko zatajając, pokazałeś, że mi nie ufasz. Kochanie, znam twój temperament, zaraz zrobiłabyś mi awanturę.
A to, co teraz się dzieje, jest awanturą, zapytałam?
No nie, ale to się nazywa ciche dni.
Chyba lepiej, żeby były ciche dni już rozbite garnki?
Jakbyś mi ciosała kołki na głowie to bym wiedział, że ci na mnie zależy, ale skoro jesteś tak opanowana, to zastanawia mnie, co się dzieje.
Pan psycholog od siedmiu boleści, wyrwało mi się.
Kochanie, wiem, że potrzebujesz rozmowy.
Tak Grześ, potrzebuję rozmowy, tylko że nie ma już Anki, a Walka jest za daleko w tej chwili, żeby do niej biec.
Oj kochanie, Grzesiek przytulił mnie do siebie i zaczął swoje wyuczone mądrości. Daj mi spokój, powiedziałam, bo zaraz wybuchnę wtedy już nie będzie miło.
Zadzwonił domofon. Grzesiek poszedł otworzyć. Za moment weszła Zojka cała wysmarowana krwią?
Patrzyłam na nią i nie dowierzałam. Co się stało, Zojka, zapytałam.
Chyba zabiłam Remka. Jak to zabiłaś, co się stało?
Takie pytania to potem, powiedział Grzesiek i wykręcił numer sto dwanaście.
Zadzwonił też do kogoś, kto miał przyjechać natychmiast.
Zojka siedziała przy stole w kuchni ze zwieszoną głową, nic nie była w stanie z siebie wydusić. Za moment był radiowóz i karetka pogotowia. Był też mężczyzna, który pałętał mi się po mieszkaniu.
Zabrali Zojkę. Mężczyzna też pojechał za nimi.
Grześ, kto to był?
Adwokat, przecież sama by sobie nie dała rady.
A ty skąd wiesz, że to jej adwokat?
To jest nasz kochanie adwokat, poprosiłem go o pomoc.
Co tam się stało, zastanawiałam się. Jak byliśmy z Reksem w lesie to oni szli na spacer w stronę jeziora. Powiedziałaś to policji, zapytał? Jak miałam powiedzieć skoro o nic nas nie pytali tylko ją zabrali.
Grzesiek wybrał numer telefonu i tą informacją podzielił się z policją.
Dodaj komentarz