AŻ PO HORYZONT
ROZDZIAŁ DRUGI
Lenka, co się z tobą dzieje, zapytał, mam wrażenie, że coś cię trapi? Oj Maciek, zaraz trapi, nie zawsze czuję się dobrze, czasami mam po prostu zły humor. Rozumiem, odparł, ale w dniu kiedy wróciłem z rejsu?
Czy coś złego się stało?
Cóż miałam mu powiedzieć?
Zaatakować go absurdalnymi pytaniami w stylu; to gdzie masz tę swoją kochankę?
Nie wiem co się dzieje, ale włączył mi się zazdrośnik, czy intuicja dobrze zadziałała?
Przejdzie mi kochanie, powiedziałam, zaraz zjemy obiad, porozmawiamy i na pewno minie mi ten humorek.
Dobrze by było, nie chcę mieć smutnej żony przez te parę tygodni.
Jak to przez parę tygodni, znowu będziesz wypływał?
Tak, za sześć tygodni wypływam pod innym armatorem.
Świetnie, powiedziałam, to znowu mam zostać sama, kiedy to się skończy?
Lenka, taką mam pracę, muszę pływać żeby zarabiać pieniądze.
Maciek, po co nam tyle pieniędzy? Ja też przecież pracuję, możesz już zacząć pracować na lądzie, a nie ciągle w morzu.
Wiem kochanie, odparł, ale jestem rozdarty między tobą a tęsknotą za morzem.
Już mam tego dosyć, powiedziałam, w końcu nie wytrzymam, zobaczysz, stanie się jakaś tragedia.
Jak za mnie wychodziłaś to nie miałaś nic przeciwko.
Bo byłam młoda, zakochana, gotowa na poświęcenia w imię miłości. Teraz potrzebuję ciebie mieć przy sobie.
Skarbie, próbował łagodzić sytuację, jeszcze trochę a przestanę pływać.
Dobrze Lenka, pomyślałam, ciesz się mężem póki jest, bo za trochę wypłynie i znowu go nie zobaczysz parę miesięcy.
W domu trzeba było zająć się obiadem, praniem, a gdzieś na końcu wszelkich obowiązków, sobą.
Czas nam mijał na ciągłym przytulaniu, mizianiu i wyznawaniu sobie miłości, ale gdzieś z tyłu głowy miałam tę dręczącą myśl, że jeszcze trochę i nie będę go miała.
Kiedy przeglądałam kieszenie przed wrzuceniem do pralki, natrafiłam na niewinny kawałek serwetki, a na niej wypisany jakiś numer. Wzięłam swój telefon, wystukałam numery i z bijącym sercem czekałam na sygnał. W słuchawce usłyszałam miły głos kobiety. Po kilkakrotnym słowie halo, dodała, a jednak zadzwoniłeś.
Rozłączyłam rozmowę. Usiadłam na muszli i zamarłam w bezruchu. A jednak się doczekałam.
Co tak długo robisz w łazience, usłyszałam głos Maćka?
Łapię motyle, odparłam, głupio się pytasz.
Byłam w okropnym szoku. Muszę najpierw się uspokoić a potem dopiero porozmawiać, inaczej zrobię karczemną awanturę, a tego bym nie chciała.
Maciek zaczął w końcu czegoś się domyślać, kiedy po tygodniu chodziłam jak struta, prawie nie odzywając się do niego.
Lenka, powiedz mi, co takiego zrobiłem?
Chciałam powiedzieć; domyśl się, ale to byłoby głupie, bo zapewne ma więcej grzeszków niż ten, o którym wiem.
Maciek, zaczęłam w końcu po dwóch tygodniach, do kogo miałeś zadzwonić? Tylko proszę cię, nie kręć, bo ja już z nią rozmawiałam.
Twarz Maćka zrobiła się czerwona.
Zapewne miętolił teraz swoje myśli, z którą to mogłam rozmawiać, niech się męczy zdrajca jeden.
Nie wiem o czym mówisz, zaczął.
Jak chcesz, powiedziałam, to zaraz sobie jeszcze z nią pogadam.
Wzięłam do ręki swój telefon i wybrałam numer.
Już dobrze, krzyknął, czasami z kimś pogadam, ale nic więcej, to tak dla rozrywki.
Ile lat już mnie tak zdradzasz?
Przestań kochanie, to nic nie znaczy, to takie niewinne flirty, przecież się z nimi nie spotykam.
Tego to ja nie wiem, odparłam, wiem natomiast, że skoro teraz wypłyniesz, ja będę miała chatę wolną i obiecuję ci, że to wykorzystam. Wolno mi, skoro tobie wolno.
Wzięłam torebkę, kluczyki od samochodu i wybiegłam z mieszkania. Łzy same płynęły mi po policzkach. Nie ma już naszego małżeństwa, po prostu znudził się mną
Dodaj komentarz